Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2012, 19:30   #377
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Harikawa & Summers

Yametsu Harikawa, kapral wojsk USA nie wahał się ni chwili. Gdzieś w tym labiryncie statków krył się wróg. Namacalny przeciwnik, którego mógł ubić... Którego należało ubić. Ta wyspa pochłonęła jego towarzyszy broni, ale jej nie mógł nic uczynić. Natomiast Kishler był przeciwnikiem z krwi i kości.
Yametsu nie wiedział z jakim celem przylecieli tutaj. Ta wiedza zginęła z ich dowódcą. Ale śmierć Kishlera nada sens śmierci. I nada sens działaniom Harikawy. I jego śmierci. Bo nie łudził się, że wyjdzie stąd żywy.
Zresztą tutejsze Japsy też były żywymi trupami, zjadającymi własnych zmarłych. Lepiej już zginąć w walce niż popaść w takie upodlenie.
Yametsu Harikawa ruszył do przodu, by znaleźć i dopaść przeciwnika... za wszelką cenę.

Summers maszerował kilka kroków za nim. Odruchowo zachowywał dystans charakterystyczny dla ludzi przyzwyczajonych do narzędzi zapewniających ponadprzeciętną siłą rażenia, chociaż teraz niósł w rękach tylko japoński czterotakt. Właściwie mógł żałować, że podręczna, rodzima artyleria została pod ziemią, ale stokroć bardziej wolał cieszyć się tym, że sam wydostał się na powierzchnię.
Że Tongue go stamtąd wyciągnął...
Rodzaj broni miał w zasadzie drugorzędne znaczenie, bo potrafili skorzystać z każdej. Tak naprawdę liczyło się, czy zdążą, zanim ktoś weźmie ich na cel. Na tych upiornych wrakach można by z powodzeniem ukryć całą armię, ale starczyłby jeden snajper. I przede wszystkim tego Luke szukał.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline