Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2012, 20:42   #378
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację



Harikawa, Summers

Obaj żołnierze byli zwinni, jak koty. Mimo ran szli przez zdewastowane, przerdzewiałe wraki bez większych problemów. Kiedy trzeba było, przeskakiwali nad wyżartymi przez rdzę dziurami lub balansowali po przewalonych masztach. Dążyli w jedną stronę – w kierunku parowca, na którym stracili z oczu SS-mana.

Pierwszy zobaczył je Summers, a Harikawa w chwilę po nim. Paskudne, latające monstra z plaży. Gnieździły się na okręcie na prawo od nich – potężnym lotniskowcu, sądząc po konstrukcji, amerykańskiej produkcji. Jednak porastające kadłub zielsko i plamy rdzy nie pozwalały odczytać nazwy.
Od parowca oddzielały ich już tylko trzy statki. W tym ten, na którym gnieździły się potwory. Byli już dośc daleko od lądu i wyraźnie widzieli pierścień czarnych, burzowych, rozświetlanych błyskawicami chmur, który zdawał się oddzielać przeklętą wyspę od reszty świata.

Na parowcu rozbłysło jaskrawe światło. Pulsujące czerwienią, niczym świeża krew. Blask zaniepokoił skrzydlate bestie. Kilka z nich leniwie poderwało się do lotu.

Było raczej pewne, że jeśli będą chcieli przejść przez pokład okrętu, na którym gnieździły się bestie, najpewniej zmuszeni będą utorować sobie drogę siłą lub przekraść się. Mogli też stracić nieco czasu i poszukać obejścia z innej strony.

Kolejny rozbłysk na pokładzie parowca upewnił ich, że Kishler zaczął jakieś kombinacje.




Dean

Jej towarzysz zajął się swoimi sprawami, a ona poczuła pragnienie. Zmieniający się jak w kalejdoskopie kryształ przykuwał jej uwagę, wabił, kusił.
Wyciągnięta dłoń była coraz bliżej.

Palce trafiły na jakąś energię, niczym na drobne wyładowanie elektryczne. Sally poczuła, że od jej palców, aż po najskrytsze zakamarki jej ciała przepływa potężna fala energii.

Poczuła, że sutki napinają się jej pod podartą koszulą, a łono pulsuje bólem i ciepłem. Poczuła się tak kobieco, jak dawno się już nie czuła.

A potem był błysk.

Kryształ wybuchł tęczową, gorącą łuną światła. Eksplozją ognia, światła, mroku i czegoś jeszcze. Czegoś lepkiego i wszechpotężnego. Sally zamknęła oczy, a kiedy otworzyła je ponownie już nie była sama.




Boone

Boone był odrobinę skołowany, ale gotów był zastrzelić każdego, kogo uzna za zagrożenie.

Zapytany człowiek zamrugał oczami, jakby przebudzony z jakiegoś transu.

- Co? – zapytał jękliwie i mało przytomnie.

Pobita przez niego kobieta osunęła się na kolana, pochyliła czołem do podłogi – jak do modlitwy – i zamarła w tej zapewne niewygodnej pozycji. Z jej ust wydobywało się łkanie. Żałosne i ciche.

- Co? – jęknął ponownie nieznajomy.

I wtedy wzrok Boona i przypominającego jaszczura stwora spotkały się.
Oczy. Te przeklęte oczy. Była w nich jakaś pierwotna siła. Potężna moc, która – niczym magnez – przyciągnęła uwagę żołnierza.

- Nie ... patrz – wydukał mężczyzna.

Ale było już a późno.

Boone miał tylko ułamek sekundy. Jedną szansę, nim pochłonie go moc wężowego spojrzenia.

- Zaaabij ich – syk w głowie był niczym rozkaz.

Lufa broni powoli kierowała się w stronę oszołomionego człowieka, który przed chwilą bił swoją koleżankę. Teraz Boone już wiedział, dlaczego.




Noltan, Dempsey

Cięcie, odskok, unik, pchnięcie.

Na dłuższą metę taka walka nie mogła trwać długo. Zmęczony Noltan w końcu popełnił błąd i szponiasta łapa stwora spadła na jego bark. Ostre pazury rozerwały mundur i ciało. Trysnęła krew i Postman poleciał w tył, na ścianę. Nóż – jedyna broń w tej nierównej walce – poleciał na ziemię.

- Myślałeś, że mnie zabijesz – głos potwora rozległ się bezpośrednio w głowie żołnierza. – Mnie, który miał tysiąclecia doskonalić sztukę walki i zabijani

Uderzając ogonem o ziemię w gniewie, potwór stanął nad oszołomionym przeciwnikiem.

- Giń!

Wrzask, który rozbrzmiał w umyśle Roberta Noltana prawie pozbawił go przytomności i zmysłów. Żołnierz osunął się po ścianie czekając na ostateczny, kończący nierówną walkę cios.




Dempsey

W odróżnieniu od Sakamae Ronald dał ponieść się fali wzbierającej w nim energii.

Przez chwilę poczuł się tak, jakby połknął roztopioną lawę. Potem całe jego ciało wypełnił żar. Ogień! Kwas! Jakby połknął wszelkie znane światu ługi i żrące substancje a potem popił magmą prosto z wulkanu.
Dempsey zawył.

Poczuł, jak coś rozrywa mu ciało od środka. Na strzępy.

Zatracał swoją ludzką formę. Rósł. Ginął jako człowiek, naradzał się jako ...
Tak.

Wybrany.

Zaakceptowany.

Umiłowany.

Jeden z Miliona.

Spojrzał z wysokości na jaczuroczłowieka w resztkach japońskiego munduru.
Potwór zobaczył go. Cofnął się. Z lękiem i szacunkiem.

- Nie poznałem cię, Umiłowany.

Powiedział potwór bez otwierania ust.

- Jam jest Panem Cuchnących Rozlewisk. Czy Milczący Strażnicy dali ci coś dla mnie, Umiłowany.




Yoshinobu

Sakamae widział walkę Noltana z jaszczurem. Walkę przegraną. Poczuła też, że Dempsey – jej towarzysz – otwiera się na to, co ona zablokowała. Na moc podarowaną im w zapomnianej świątyni.

Ujrzała ze zgrozą ale i fascynacją, jak ... jego ciało zmienia się.
Jak przeistacza w coś, co nie było już ani człowiekiem.

Z jego głowy wyrosła kolczasta, mięsista maska, rozwierając się na końcu w coś, co przypominało ociekający płynami kielich owadożernego kwiatu. Stał się ... potworem.

Ronald odciągnął uwagę jaczuroluda od obezwładnionego Noltana.
A potem usłyszała, co powiedział jaszczur i zamarła.
Pan Cuchnących Rozlewisk. Jeden z tych, których wskazał im zmumifikowany mnich.


Pan Cuchnących Rozlewisk,. Pani Lotosu oraz Ten, Który Strzeże Plugawych Gniazd.

Doskonale pamiętała ich „imiona”.
 
Armiel jest offline