Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2012, 22:01   #43
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
- To może przekona cię to... - Odpowiedział Noisilho, zaciskając długie palce na skraju stołu i nachylając się w stronę Vonmira. - Wiedźma zniknie z Rozzhkaru jeszcze przed świtem. Wdepnęła, wybaczcie określenie, w niezłe gówno. Może jeśli popłynęłaby do Blac'el'latu, los bardziej by jej sprzyjał. Tutaj natomiast, Rada Magów i Kult Lyvdnaary mają zbyt wielkie wpływy. Większe nawet niż w Cronsverze, śmiem twierdzić.

Rysy twarzy mężczyzny stwardniały nagle i zniknęły wszelkie znaki przyjazności. W jego oczach zdawała się rządzić burza śnieżna, tak były wypełnione chłodem.

- Spróbujcie stanąć z nimi w szranki, a czeka was sromotna klęska. Wiedźma kryje się w mieście, ale jej kryjówka nie jest najlepsza. Wiem, jak szukać obdarzonych magicznie, wie to również er Fresn. Bogowie wiedzą, kto jeszcze jest na tropie tej cennej uciekinierki. Prawdopodobnie każdy, kto ma szansę w starciu z nią. Wy, moi drodzy... - Wskazał palcem na Vonmira i Adaileta. - Nie wiecie, gdzie ona jest, ba!, nie macie żadnych wskazówek co do tego. Więc oświećcie mnie, jak chcecie ją złapać? Odpowiedź jest prosta: nie możecie.

Noisilho wstał, szurając krzesłem i ruszył w stronę schodów prowadzących do pokoi na górze. U ich szczytu zatrzymał się jeszcze i rzucił w stronę najemników.

- Jeśli jednak zamierzacie kontynuować swój pościg skazany na porażkę, to proszę was bardzo. Może wasz bóg zlituje się nad wami.

I z tymi słowami zniknął w swoim pokoju.

* * *

Czarnowłosa zmierzyła Yngvara wzrokiem i uśmiechnęła się lekko; nie odezwała się jednak ani słowem. Mięśnie blondyna nadal były jednak napięte; przypominał wilka szykującego się do skoku. Ten jednak nie nadszedł. To jest, jak na razie.

Meintyńczyk zdołał wrócić do pokoju i wziąć ze sobą topór. Gdy wrócił, zastał pokój w tym samym stanie co przedtem. Nic się nie zmieniło, nadal nie rozpętała się burza. Chociaż coś mówiło wszystkim, że można się jej spodziewać lada moment.

- Coby zaspokoić waszą ciekawość... - Odezwała się kruczoczarna. - Nigdy nie zabiłam żadnego monarchy, zwijając bezcenną niemal rzecz ze skarbca i przy okazji wkurwiając pół świata. Nie mój styl. Nie mnie szukacie.

Urvyn warknął, przenosząc ciężar ciała na lewą nogę.

- Ta, której szukacie... - Kontynuowała magini jak gdyby nigdy nic. - Jest tutaj, w Rozzhkarze. Dziwka jest dobra, trzeba jej to przyznać. Prawie niemożliwa do zlokalizowania. Jej przydupasy natomiast... No, powiedzmy, że łatwo ich złamać. Dobra rada, Urvyn, nie wybieraj się po zmroku do Ogrodów. Może się tam zrobić za gorąco. A tobie, góro mięśni... - Zwróciła się do Yngvara. - Jak podobała się moja Żmijka?

Zupełnie jakby padł jakiś niewidzialny sygnał, wszyscy skoczyli sobie do gardeł. Urvyn i blondyn starli się ze sobą; zaśpiewała stal i poleciały przekleństwa. Obydwoje byli szybcy i wyćwiczeni, zdawać się mogło że starcie jest równe. Nic bardziej mylnego. Bowiem towarzysz Yngvara nadal zdawał się być otumaniony przez spotkanie ze ścianą. Chwiejny krok i parady, które stawały się coraz bardziej desperackie potwierdzały to.

Meintyńczyk nie mógł pomóc. Sam obrał sobie za cel kruczowłosą, za nic mając fakt, że znała się na czarach. Ich starcie miało pokazać, czy myśl naprawdę jest ponad materią. Góral zamachnął się toporem, zdeterminowany skończyć starcie jednym, czystym ciosem, jednak spotkało go niemiłe zaskoczenie. Kobieta uniosła dłonie, wykrzyczała parę słów, które zniknęły w ogólnym rozgardiaszu i broń Yngvara napotkała opór w postaci niewidzialnej tarczy. Poszły iskry i złożone naprędce zaklęcie odrzuciło ich od siebie. Góral zatoczył się do tyłu i rąbnął w komodę czy inny mebel, a plecy czarnowłosej spotkały się gwałtownie ze ścianą.

Gdzieś z boku buchnęła krew. Blondyn zdominował starcie i ciął zamaszyście; Urvyn nie zdołał zablokować ciosu i sierpowe ostrze otworzyło go od obojczyka po biodro. Poleciał na spotkanie z puszystym dywanem, barwiąc drogocenny okaz na szkarłat. Już się nie podniósł.

Yngvar nie czekał, aż podzieli los kompana i doskoczył do chłopaka. Ten nie zdążył nawet zareagować; palce górala zacisnęły się na jego szyi i w mgnieniu oka blondyn leżał nieprzytomny po tym, jak Meintyńczyk przedstawił jego twarz ścianie.

Dysząc ciężko, odwrócił się w stronę czarnowłosej. Adrenalina i krew buzowały mu w żyłach. Nie miał zamiaru się cackać; ruszył w stronę kobiety z jednym tylko zamiarem.

* * *

Noisilho opuścił zajazd w niedługo po tym, jak zniknął w swym pokoju. Musiał najwidoczniej zebrać parę rzeczy, ponieważ gdy zszedł na dół, na jego ramieniu wisiała wypchana po brzegi torba. Uśmiechnął się lekko na widok Vonmira, który nadal trwał w swym postanowieniu, by nie tykać jedzenia i Adaileta, który za nic mając sobie ostrzeżenia starszego mężczyzny, nadal pałaszował jadło, jedynie nieco wolniej. Sinilin, nie poświęcając im zbyt wielkiej uwagi, opuścił budynek.

Właściciel zajazdu, gruby Rozzhkarczyk, też niebawem zniknął w kuchni i dźwięki oraz zapachy z niej dochodzące sugerowały, że wziął się za pichcenie czegoś. Najemnicy opuścili salę główną i udali się do swych pokoi, by tam czekać na pozostała dwójkę. W końcu chwila odpoczynku nie zaszkodzi.

Ale nawet tego nie przyszło Vonmirowi zastać. Gdy po długiej chwili oczy zaczęły mu się przymykać, z korytarza dobiegło skrzypienie drzwi, a po sekundzie ich trzaśnięcie. Chwilę po tym natomiast, rozległy się przytłumione przez grube ściany hałasy. Hałasy, które jednoznacznie przywodziły na myśl złodziei podczas pracy. Dochodziły z pokoju Noisilho i świadczyły o tym, że ktoś właśnie przewalał jego pokój w poszukiwaniu czegoś.
 
__________________
"Information age is the modern joke."
Aro jest offline