Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2012, 07:56   #165
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Służba odwróciła wzrok, zupełnie jakby się bali, że ktoś im zarzuci przecięcie sznura i dostanie się im za to. Każdy, od pomywaczy po kucharki gorliwe począł swa pracę wykonywać, tylko po to zapewne, żeby nie być wyciągniętym na spytki.
Pewnie ku uldze wielu z nich ani Utlandsk, ani kobieta-wojowniczka, ani tym bardziej szlachetna Noituus, która być może stanowiła w tym przypadku problem wywołujący najobfitsze poty, nie byli specjalnie zainteresowani przesłuchiwaniem służby kuchennej. Przeciwnie szybko powstali by usunąć się z sali jadalnej zostawiając ich w spokoju.
- Hej, panienko. - Chrisk skinął ku najmłodszej z dziewcząt. Ta wyraźnie zbladła. Może sądziła, że czekają ją co najmniej tortury... - Dzban wina i cztery kubki - zadysponował Chris.
- Cztery? - spytała niepewnie dziewczyna. - Tak, panie - odpowiedziała sekundę później.

Ruszyli w stronę schodów, odprowadzani spojrzeniami służby. Wtedy dopiero kuchenni poczęli zerkać niepewnie po sobie.
- Dalej, posprzątać to, chyżo! - Głos ochmistrzyni doleciał do uszu odchodzących. - A ty biegnij po Einarra, niech to naprawi.... Co z tego, że jest późno? Powiedz, że ja kazałam! Już!

A więc i tu nie mogli nikomu zaufać.
- Widzieliście to? - Samkha ściszonym głosem zadała dwójce swoich towarzyszy oczywiste w jej mniemaniu pytanie. - Ci ludzie zachowywali się, jakby coś wiedzieli, ale bali się odezwać. Cóż... skoro życie szlachetnie urodzonych niewiast nie było tu nic warte, to ile znaczą dla morderców pomywacze i kucharki... Widziałam sznur - kontynuowała przez zaciśnięte zęby. - To nie był przypadek. Nie pękł sam, ktoś przeciął go nożem.
- Nie ma sensu brać ich na spytki
- odpowiedział równie cicho Chris. - My pojedziemy, a oni zostaną. Samkho, ktoś ten sznur rzezał w pocie czoła, czy też załatwił jednym cięciem?
- Ktoś go mocno podciął i czekał, aż resztę załatwi czas i ciężar. Miałeś wiele szczęścia, Chris. Mógł cię zabić, a co najmniej mocno poturbować.
- Potrząsnęła w zdumieniu głową. - Fylgie twego rodu muszą być Ci bardzo życzliwe. Czuwały nad tobą. Powinieneś złożyć im dzięki i nie zapomnieć o ofierze.
- Złożę
- zapewnił ją Chris. Fylgie zapewne były jakimiś bóstwami domowymi. Coś na kształt rzymskich larów i penatów. Indianie też wierzyli w opiekuńcze duchy. - Pewnie naciął, gdy tylko usiedliśmy do stołu. A potem już tylko trzeba było czekać.
- Tylko czy aby na pewno nasz wybraniec bogów był celem ataku?
- Zaczęła Wiedźma, nie bez ironii w głosie.
- Tylko my tam siedzieliśmy w tamtej chwili. - Chris zdawał się nie zauważać wymierzonej w siebie szpilki. - Oczywiście mogło to nie mieć nic wspólnego z naszą misją.
Paru osobom mógł się narazić. Na przykład Earmowi.

- Zechcecie, szanowne panie, zaszczycić swą obecnością moje skromne progi? - spytał Chris, gdy w końcu ukazała się służąca z winem.
Może nie wypadało zapraszać do komnaty kawalera dwóch panien, ale nie szykowali się na sex-party, tylko na poważną rozmowę. Izba Chrisa była równie dobra, jak każda inna.
Jak gdyby na potwierdzenie niestosowności propozycji, kobiety spojrzały po sobie, po czym szybko odwróciły wzrok. Mimo to jednak, Samkha skinęła głową i obydwie ruszyły za Chrisem.

Po chwili stanęli przed drzwiami komnaty, a Chris otworzywszy je, gestem zaprosił wszystkich do wnętrza. Służka pospiesznie ustawiła przyniesione wino i kubki na ławie. Już chciała się wymknąć, gdy Spencer chwyciwszy dzban i jeden z kubków zastąpił jej drogę odwrotu. Szczodrze nalał wina do pękatego naczynia i z dobrze znanym już Samkhce uśmieszkiem na ustach, podał kubek służącej.
- Wypij za zdrowie szlachetnej Noituus i szlachetnej wojowniczki.
Dziewczyna spojrzała zdziwiona na Utlandsk, ale nie śmiała zaprotestować. Wyciągnęła po kubek obie dłonie. W widoczny sposób drżały. Nim doniosła naczynie do ust zdołała wylać na podłogę kilka kropli, a gdy piła wąska strużka trunku spłynęła w dół, barwiąc na czerwono jej białą koszulę.
Równie drżącymi dłońmi podała kubek mężczyźnie. Ale nim ten zdążył go złapać naczynie wysunęło się z rąk wystraszonej dziewczyny i roztrzaskało o podłogę. Dziewczyna rzuciła i się na podłogę i poczęła zbierać skorupy. Robiła to na tyle niezgrabie, że wkrótce jedną z nich wbiła sobie w dłoń.
- Ejże! - Samkha zerknęła znacząco na Chrisa. - Pomału, nic się nie stało - Przykucnęła przy dziewczynie i chwyciwszy ją za nadgarstek skaleczonej ręki skłoniła do powstania. - Daj temu spokój - powtórzyła łagodnie, starając się spojrzeć jej w oczy.
Dziewczyna była bierna. Pozwoliła wojowniczce na wszystko.
- Pokaż to proszę. - Samkha odwróciła dłoń służącej, chcąc sprawdzić, jak poważnie się skaleczyła. - Chris, pomóż mi.
- Biedactwo, czego się tak przelękłaś?
- zapytała z troską w głosie, oglądając krwawiącą, ale niezbyt dużą rankę. - Nic wielkiego. Do wesela się zagoi. - Uśmiechnęła się leciutko. Delikatnie usunęła kruchą, ostrą drzazgę.
Chris otworzył apteczkę, chociaż ranie daleko było do śmiertelnej.
- Mały opatrunek wystarczy - powiedział. - Ale przydałaby się odrobina nieco mocniejszego trunku. Ale trudno...
- Poczekaj, chyba coś mam - wojowniczka wyszczerzyła się chytrze do Chrisa. - Zaraz wrócę.
Po kilku chwilach była z powrotem ze sporych rozmiarów flaszką w ręce.


- Dostałam... - odrzekła rezolutnie na pytające spojrzenia - ...od Deora. - Odkorkowała kamionkową flaszę. - W podzięce za opatrzenie rany. Pomyślał, że przyda nam się w podróży. Uh! - fuknęła, zaciągnąwszy trochę powietrza nad wylotem szyjki. - Mocne!
Szczodrze polane skaleczenie niemal natychmiast ograniczyło krwawienie do minimum. Chris kawałkiem gazy usunął nadmiar płynu, a potem przykleił kawałek plastra.
- Proszę bardzo - powiedział.
Dziewczyna przyglądała się przez krótką chwile małemu przedmiotowi, który Obcy umieścił na jej dłoni. Jakby nie dowierzając własnym oczom dotknęła go lekko palcami. Widać było, że to ją trochę uspokoiło. Jednak szybko zdała sobie sprawę w jakim jest towarzystwie i ponownie stała się bardzo spięta. A uśmiech, który pojawił się na jej twarzy gdy dotykała nieznanego przedmiotu na jej dłoni szybko znikł.
- Chyba nie będzie nam już potrzebna?! - Bardziej zawyrokowała niż zapytała młoda Wiedźma.
- Nie. - Chris potwierdził jej decyzję. - Dziękujemy ci bardzo - zwrócił się do służącej. - Przyślij nam tylko kogoś z miotłą i jesteś wolna.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 28-09-2012 o 08:00.
Kerm jest offline