Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2012, 12:41   #21
Qumi
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Terrak spoglądał na czterech młodych mężczyzn z uśmiechem uprzejmego kupca, ale za tym uśmiechem kryło się coś jeszcze. Nie był do końca pewien co, czy zazdrość, zawiść a może złość? Patrzył na nich, tak jak na wielu innych, i widział siebie. Widział siebie jak studiuje księgi i walczy o przetrwanie, jak głoduje i jedynie siła woli pozwala mu przeżyć, jak kolejna wyprawa łowców powraca nie z martwą zwierzyną ale martwymi towarzyszami, jak wszyscy jego bliscy powoli stawali się dla niego martwi – poddali się, nie chcieli walczyć. On jednak się nie poddał, walczył choć wiązało się to z ogromnym bólem.

Patrzył więc z uśmiechem na ustach a goryczą wewnątrz nich, patrzył na to co stracił. Zastanawiał się czy mogło być inaczej… choć teraz było już za późno. Zresztą, miał moc i tylko to się liczyło. Miał moc dzięki której może osiągnąć więcej niż te rozpuszczone bachory! I to właśnie dzięki tym wyrzeczeniom, ciężkiej pracy i sile woli.

Nie może się jednak zbytnio spieszyć. Pośpiech prowadzi do błędów. Cierpliwość jest siłą, której nauczył się w swojej ojczyźnie. Powoli budował swoje imperium, powoli rozciągał mroczne sieci i sięgał dalej swoimi zimnymi palcami. Ci tutaj, ci głupcy, nieświadomie przyczyniają się do jego zwycięstwa. Zamiast gniewu, Terrak czuł teraz satysfakcję.
~*~

-Mówię ci mistrzu, uważaj na wyedukowane dziewuchy. Ja ostatnio jedną taką spotkałem… O tak, właśnie to! „Klasztorne Receptury”! Tego szukałem! Hmmm… O czym to ja? A, no tak. Dziewucha z Kupieckiej Szkoły dla Pań. Matko, śliczna, wygadana i do tego myślałem że figlarna! Cały czas gadała mi o SEKStansie. Rozumie mistrz, sekstans. Dopiero jak poszła do domu żeby mi go pokazać, okazało się że to jakiś wichajster do map…
Terrak spokojnie pokiwał głową odbierając od mężczyzny trzy sztuki złota za dobrze wyprawioną księgę.

- No ale chyba macie, panie, jakiś sposób na takie? Chyba nie wróciliście z niczym? Szkoda by było, oj szkoda. Czasami żałuję, że nie jestem zbytnio utalentowany w magii, panie, może wtedy byłbym bardziej popularny wśród pań, zamiast ksiąg. – westchnął i uśmiechnął się z sympatią na młodzieńca. Delikatna sugestia i myśl w głosie Terraka mogła popchnąć go dalej, mogła popchnąć go szukania magii aby podporządkowywać sobie innych. Była to oczywiście niewielka szansa, ale jeśli tak by się stało to młodzieniec mógłby wrócić do Terraka… z wdzięczności lub aby znaleźć odpowiednią wiedzę. Ale nie tak szybko, nie ta szybko jakby chciał młodzieniec, Terrak by się nią podzielił.

Młodzi klienci wyszli i czarnoksiężnik miał teraz odrobinę spokoju i ciszy dla siebie. Życie kupca nie było zbyt łatwe i mężczyzna musiał być wypoczęty, aby otworzyć sklep z rana. Z czasem, oczywiście, miał w planach zatrudnienie kogoś do obsługi sklepu, żeby Terrak mógł skoncentrować swoje działania na czymś bardziej… twórczym.

Nagle, z mroku jego sklepu wyłoniła się sylwetką mężczyzny. Czarnoksiężnik dobrze się mu przyjrzał i nie do końca podobało mu się to co zobaczył. Mężczyzna był niebezpieczny, może nawet bardzo. Terrak był chroniony swoimi mocami, ale wiedział, że walka nie była by odpowiednią odpowiedzią na prośbę mężczyzny.

- Dziękuję, mamy spory asortyment a klienci lubią też czasem pogawędzić. Chętnie pana oprowadzę i wskażę odpowiednią księgę, jeśli jakaś pana interesuje rzecz jasna... - zaczął spokojnie, z uprzejmym uśmiechem kupca na twarzy, Terrak - Pana pracodawca... tak, możemy usiąść na kanapie przy stoliku - klienci lubią czasem usiąść i przejrzeć księgę zanim ją kupią. Muszę jednak przyznać, że jestem nieco zaskoczony czym sobie zaskarbiłem przychylność pana "pracodawcy" - ton głosu miał uprzejmy, mówił powoli. Oczy czarnoksiężnika w międzyczasie uważnie przyglądały się mężczyźnie.

Wygląd mężczyzny dość wyraźnie kontrastował z jego manierami. Czarny, skórzany płaszcza, widoczna pod nim pognieciona koszula, przetarte spodnie i znoszone buty z czarnej skóry. No i te kołtuniaste włosy oraz broda.

Zachowywał się natomiast jak szlachcic z dobrego domu. Spokojnie usiadł, wcześniej skinąwszy głową gospodarzowi i strzepując płowy płaszcza, by nie usiąść na nich.

[i]-Nazywam się Morgan Lockerby.- przedstawił się, splatając dłonie na paczce, leżącej na jego kolanach.- Jestem przedstawicielem pewnego wpływowego jegomościa, który to żywo zainteresował się pańskim błyskawicznym sukcesem w Lantis.

Czarnoksiężnik zmierzył ponownie wzrokiem mężczyzny, przy czym starał się nie robić tego w zbyt nachalny sposób, aby nie urazić przybysza. Tak, spodziewał się, że jest on wysłannikiem kogoś wpływowego, zapewne sam był z dobrego lub szlacheckiego domu.

*Morgan Lockerby* - powtórzył w myślach starając się przypomnieć sobie czy nie wiedział czegoś o tym mężczyśnie lub jego domu.

- Terrak Quin - skinął grzecznie w stronę rozmówcy, podał mu dłoń. Gest ten był bardzo stary, większość nie pamiętała już skąd się wziął, ale Terrak wiedział. Podaje się prawą dłoń pokazując, że nie ma się w niej dłoni, że ich zamiary są pokojowe. Oczywiście czarnoksiężnik nie potrzebował broni do walki...

- Sam jestem zdziwiony, muszę przyznać. Księgi... kto by pomyślał, że będą miały takie wzięcie. - wzruszył ramionami. - Czyżby twój pracodawca też zajmował się obrotem ksiąg? - spytał naiwnym tonem.

Niestety, Terrak nigdy w życiu nie słyszał o żadnym Morganie Lockerby, ani tym bardziej o domu znanym pod tym nazwiskiem. Rozmówca zaś skinął głową, unosząc w górę pakunek.

-O tak, mój dobroczyńca żywo interesuje się księgami. Proszę, może to pana zainteresować.

Terrak spokojnie przyjął paczkę, rozwiązał sznurek i rozwinął materiał. Zamarł, widząc trzy księgi których treść znał aż za dobrze. Trzy księgi traktujące o czystym źle i plugawych rytuałach. Trzy księgi, dzięki sprzedaży których zdobył glejt kupiecki, swój sklep oraz towar do niego.



Lockerby zaś uśmiechał się przyjaźnie.

Czarnoksiężnik był zaskoczony, ale starał się udawać, że nie był. Codziennie rano po wstaniu roztaczał wokół siebie magiczną aurę wiarygodności. Inwokacja ta zwała się "Mamiącym wpływem" i sprawiała, że jego słowa i zachowanie były dużo bardziej wiarygodne czy to podczas negocjacji, kłamania czy zastraszania.

- Nigdy nie widziałem takich ksiąg... - Terrak zaczął je przeglądać i sprawdzać oprawę.- Są w bardzo dobrym stanie, muszę przyznać. Ale nie rozumiem języka, w którym je napisano...- rozumiał i to bardzo dobrze. Piekielny był dla niego niemal jak wspólny, którym posługiwały się wszystkie rasy. Wspólny był jednak prostą mieszaniną wszystkich języków, wyrażenie w nim pewnych myśli graniczyło z niemożliwym.

- Gdzie pański pracodawca dostał te księgi? Chętnie bym poznał hurtownika zajmującego się sprzedażą tak egzotycznych dzieł... choć muszę, przyznać, że niektóre ilustracje są niepokojące... - dodał.

Uśmiech Morgana trwał jeszcze przez chwilę, ale nie obejmował oczu wbitych w czarnoksiężnika.

-Panie Terrak, myśli pan że przypadkiem wszystkie te księgi trafiły akurat do pana? Mój pracodawca ma spore wpływy i dużo złota. Dość dużo wpływów i złota by zgromadzić księgi, dość dużo złota by opłacić informatorów, i dość dużo uporu żeby ustalić kto komu je sprzedał i kto był ich źródłem pierwotnym. I proszę, prawie bym panu uwierzył, gdyby nie ten bezczelny tekst o hurtowni. Aż tak głupi nie byłby żaden sprzedawca ksiąg, znający się na swoim fachu.- westchnął i strzepnął jakiś pył z płowy płaszcza.- Zdaje pan sobie sprawę z konsekwencji, posiadania takich ksiąg... ?

Cóż, Terrak miał nadzieję, że jeśli wspomni o hurtowni to Morgan pomyśli, że rzeczywiście nie ma pojęcia czym są te księgi... ale mężczyzna wiedział od początku rozmowy co jest czym. To była tylko taka gra, sprawdzić kto pierwszy pęknie i z satysfakcją Terrak przyznał, że nie on.

- Takich ksiąg? - spytał patrząc prosto w oczy Morgana- Posiadanie? - ciągnął dalej.- Ależ, czy przypadkiem sam pan nie przyznał, że księgi te należą do pana pracodawcy? - dodał - Niemniej, zdaję sobie sprawę, że każda księga, każde źródło wiedzy niesie ze sobą pewne konsekwencje. Świat się zmienia gdy dowiadujesz się czegoś nowego. Pojawiają się nowe możliwości, nowe konsekwencje, nowe wymiary rzeczywistości, w której żyjemy. - zaczął filozoficznie.

- Ale też rozumiem Pańską insynuację, choć zdaję sobie sprawę z tego, że gdyby na tym panu i pana pracodawcy zależało to nie musiałby pan się kłopotać z przybyciem tutaj. Szczególnie biorąc pod uwagę, że wie pan do kogo się wybiera.- ostatnie zdanie wypowiedział bardzo cicho, niczym szelest wiatru, zimny i kłujący nie skórę, ale umysł. W oczach czarnoksiężnika pojawił się błysk, niebezpieczny błysk.

- A więc, wracając do konsekwencji, po co tyle zachodu? Czego chce pański pracodawca od tego niegroźnego, poczciwego sprzedawcy ksiąg, który jeszcze przed chwilą rozmawiał o kobietach z podchmielonym młodzieńcem? Czyżby również szukał u mnie porad sercowych?- z twarzy Terraka nie znikał uprzejmy kupiecki uśmiech, ton głosu, z wyjątkiem cichego szelestu, wciąż był tonem uprzejmego kupca. Słowa, które wypowiadał - wypowiadał jakby były banalne, jakby była to normalna rozmowa.

-Bardzo możliwe że z czasem mój pracodawca będzie chciał poprosić pana o... przysługę. Tak, to ładne słowo. Przysługę, w zamian za noszenie na barkach brzemienia pana sekretu i chronienia go przed takimi nieprzyjemnymi organami jak Inkwizycja czy straż miejska. A książki niech pan zatrzyma i ukryje. Są w tym mieście ludzie równie wpływowi co mój pracodawca, ale znacznie mniej tolerancyjni.- wstał, delikatnie dając tym samym znać że mężczyzna raczej nie ma co protestować względem owych "przysług".

Terrak w myślach uśmiechnął się szeroko. *Jak miło z jego strony*. Ha! Głupiec myślał, że go zastraszy, ale dobrze - niech gra swoją grę. Prędzej czy później to Terrak wykorzysta jego. Oj tak, już teraz czarnoksiężnik zaczynał snuć plany, wielkie plany.

- Cóż, skoro tak stawia pan sprawę to nie mam niestety jak odmówić- odpowiedział nieco jakby zawiedziony.

- Jednakże, obydwoje jesteśmy kupcami, z tego co wywnioskowałem, więc przydałaby się też moja kontroferta do tych negocjacji, czyż nie? - to nie było tak naprawdę pytanie, a raczej stwierdzenie faktu.

- Pański pracodawca może mnie teoretycznie wydać i jakimś sposobem przekonać inkwizycję, że te księgi są moje - czarnoksiężnik nadal nie chciał stwierdzić bezsprzecznie, że są - Jednak ja mogę zrobić to samo, bo choć nie mam wpływu pana pracodawcy, to mam inne... a i podczas przesłuchań inkwizycji mogę narobić niezłego bałaganu... Także, owszem - chętnie pomogę panu pracodawcy, bo czyż jest większe dobro od pomocy bliźniemu w potrzebie(?), ale świat niestety nie jest tak altruistyczny i chętnie skorzystałbym też z jego pomocy. - dodał w końcu.

- Interes może i świetnie prosperuje, ale zajmuje mi tak wiele czasu... czasu tak dużo wręcz, że nie wiem czy mógłbym spokojnie oddać się przysłudze pana pracodawcy... gdyby więc użyczył mi może jakiegoś pomocnika... kogoś kto by mi pomagał w sklepie... byłbym bardzo wdzięczny. - swojego szpiega, dodał w myślach czarnoksiężnik. Oj tak, jego pan chętnie by pewnie skorzystał z takiej okazji. Ale szpieg niewiele by znalazł tutaj. Terrak nie trzymał tu żadnych plugawych relikwii, nie specjalnie ich potrzebował - nie był kapłanem. Co do ksiąg... tajemniczy pracodawca wiedział o nich, a co do działań czarnoksiężnika... cóż, szpieg będzie zajęty sklepem i od szpiega można coś wyszpiegować.

- Choć wyśmiał pan moje wspomnienie o hurtowni, to jednak jeśli posiadałby pan kontakty z dobrymi hurtownikami ksiąg - chętnie bym je poznał, może nawet dostał zniżkę powołując się na pana pracodawcę... ah, proszę mi wybaczyć. Zupełnie bym zapomniał spytać kimże ten pracodawca jest?

-Chwilowo niech pan snuje swoje intrygi tak jak prawdopodobnie zamierzał pan pierwotnie. Zobaczymy czy jest pan wart aż takiego zachodu.- Lockerby poprawił płaszcz i skinął głową czarnoksiężnikowi.- Życzę dobrej nocy. W razie czego, skontaktujemy się niebawem. A jeśli idzie o hurtownię... Na nabrzeżu jest statek kupiecki, zacumowany na stałe. "Bogata Mary". To dobre miejsce żeby zaopatrzyć się w cokolwiek, po odpowiednich cenach. Nie znajdzie pan tam jednak ksiąg o takiej...- tu głową wskazał na woluminy zwrócone Terrakowi.- ...tematyce. Za to może pan powołać się na mnie. Być może właściciel da panu kilka procent upustu... Teraz, żegnam.

- Nawzajem- odpowiedział krótko i zwięźle, skinął głową okazując szacunek, tak jak kupiec klientowi.

Sporo się wydarzyło tego wieczoru. Sporo dobrych i złych rzeczy. Ktoś o nim wiedział, ale Terrak domyślał się, że w końcu ktoś się dowie. Teraz musiał to wykorzystać. Lockerby nie powiedział mu co prawda kim jest jego pracodawca, ale Terrak sam się tego dowie, a zacznie jutro. Pójdzie do tego okrętu, spyta się o księgi, wspomni o Morganie i tonem zwyczajnej rozmowy wspomni o hojności pracodawcy Lockerby. Będzie tak gaworzył sobie i gaworzył aż w końcu padnie nazwisko.

Księgi, które odzyskał były jednak problemem. Prawdę mówiąc, nie potrzebował ich. Znał je na pamięć a były tylko kłopotem. Zastanawiał się nawet czy by ich nie spalić… ale było mu ich szkoda. Wychował się na księgach i darzył wszystkie księgi ogromnym szacunkiem – to one pozwoliły mu przetrwać gdy inni poumierali. Westchnął i schował je w skrytce pod łóżkiem. Nie w podłodze, ale wewnątrz spodu łóżka. Większość ludzi zawsze szuka skrytki w podłodze pod łóżkiem, niemal nikt w samym łóżku. Będzie musiał pomyśleć co z nimi zrobić później…
 
Qumi jest offline