Zanim Aseir i Korgan zdążyli zaatakować ponownie, pozostały przy życiu jaszczur wybiegł ze stodoły. Krasnolud błyskawicznie rzucił topór na ziemię i wyciągnął swoją lekką kuszę, którą następnie strzelił. Uciekający stwór zachwiał się na prawo, więc bełt trafił... ale wciąż go nie powalił!
Dopiero Aseirowa kula mrozu dopełniła dzieła zniszczenia zatrzymując jaszczura i przewracając go na ziemię. Nie ruszał się, co było dobrym znakiem.
W tym czasie uciekający porywacze, Nalfein i Agnitio wciąż biegli. Drow odblokował od paska w międzyczasie fiolkę alchemicznego ognia. Po kilku chwilach Nalfein niemalże zrównał się z jaszczuroludźmi, jednak nastąpiło to w momencie, kiedy dobiegli już do łodzi. Kilkadziesiąt metrów za nim był Agnitio. Magia jego ludu przepłynęła przez ręce drowa i ogarnęła go ciemność skoncentrowana na fiolce.
Było naprawdę ciemno - nawet dla drowich oczu Nalfeina. I jak tutaj porządnie wycelować w łódkę? Zaryzykował, rzucił.
Sądząc po nagłych krzykach i sykach jaszczuroludzi, trafił.
- Idioto, chcesz nas tutaj wszystkich spalić!? - krzyczał także staruszek, który najwyraźniej także oberwał.
Teraz do Nalfeina dołączył też Agnitio i oboje widzieli jak przez bardzo gęstą mgłę, co się działo w obłoku ciemności - jaszczuroludzie, sycząc i coś krzycząc, próbowali ugasić płomienie na łodzi. |