Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2012, 13:38   #379
Viviaen
 
Viviaen's Avatar
 
Reputacja: 1 Viviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie coś
Ręce powoli opadły, umysł ledwie dawał wiarę w to, co widziały oczy. A przecież tego właśnie mogła się spodziewać - człowieka zmieniającego się w potwora... Człowieka, który nadal - czuła to wyraźnie, był Ronaldem Dempseyem. Ronem, przez którego omal nie zginęła tam, na plaży i dzięki któremu żyła do teraz. A który przed chwilą - tego też była pewna, postawił na szali własne życie, żeby ich uratować. Mimowolnie zadrżała na myśl, że ona też mogłaby wyglądać podobnie... Wystarczyło tylko dać się ponieść, pochłonąć tej mocy... Potrząsnęła głową.

Nie.

Podjęta przez nią decyzja wcale nie czyniła jej lepszą lub gorszą od brodacza. Wybrała inną ścieżkę niż on i od tego nie ma już odwrotu. Nadal jednak mieli misję do wykonania. Nadal pozostawał problem zamkniętych drzwi do laboratorium, za którymi byli pozostali jeńcy, Kyou i... skarb. Dary od milczącego mnicha dla potworów, z których jednego właśnie bezskutecznie usiłowali zabić.

***

Sakamae odwróciła się od masywnych drzwi i powoli podeszła korytarzem do tego... czegoś... co jeszcze przed chwilą było Ronem. Nadal miał ciało mężczyzny, więc stanęła tuż obok niego i wsunęła rękę w jego dłoń. Nie spojrzała na żołnierza leżącego pod ścianą w obawie, że znów zwróci na niego uwagę Kyo.

Omal się nie roześmiała zdając sobie sprawę z tego, jak cała scena wygląda z perspektywy człowieka-jaszczura.
Niewysoka, wychudzona Japonka w porwanych i zakrwawionych resztkach ubrania, której spod brudu i zaschniętego błota nie widać rysów twarzy. Czyste były tylko dwie smugi - pozostałość płynących po policzkach łez.
Mała, niepozorna kobietka stojąca ramię w ramię z potworem - Umiłowanym, jednym z miliona, którego nie zamierzała opuszczać a któremu Kyo okazywał ogromny szacunek pomieszany z lękiem.

Spojrzała na jaszczuroluda. Przemówiła, zanim którykolwiek z pozostałych zdążył zareagować na jej zachowanie. Kiedy się odezwała, jej głos był zachrypnięty i cichy, ale wyraźny. I pewny siebie.

- Więc to Ty jesteś Panem Cuchnących Rozlewisk. Tak, mamy dla Ciebie dar. Ale nie tylko dla Ciebie. Również dla Pani Lotosu i Tego, Który Strzeże Plugawych Gniazd. Aby jednak go otrzymać, musisz nas zaprowadzić do laboratorium. Tam na nas czeka...

Cały czas patrzyła mu prosto w oczy mając nadzieję, że posłucha. Może wyczuje w niej resztki cofającej się mocy? Może uzna, że jest pod ochroną Ronalda-Umiłowanego? A jeśli nie? Kobieta była boleśnie świadoma tego, że już nic nie zależy od niej. Zrobiła wszystko, co mogła. Uciekać już nie miała dokąd.

O rosnącym zdenerwowaniu świadczyły tylko pobielałe kostki palców, zaciśniętych na dłoni towarzysza.
 
__________________
Jeśli zabałaganione biurko jest znakiem zabałaganionego umysłu, znakiem czego jest puste biurko?
Albert Einstein
Viviaen jest offline