Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2012, 22:58   #39
Antytroll
 
Reputacja: 1 Antytroll ma wspaniałą reputacjęAntytroll ma wspaniałą reputacjęAntytroll ma wspaniałą reputacjęAntytroll ma wspaniałą reputacjęAntytroll ma wspaniałą reputacjęAntytroll ma wspaniałą reputacjęAntytroll ma wspaniałą reputacjęAntytroll ma wspaniałą reputacjęAntytroll ma wspaniałą reputacjęAntytroll ma wspaniałą reputacjęAntytroll ma wspaniałą reputację
Technologia kontra Natura.

Nasarczyk zdążył już wcześniej zorientować się, że cierpliwość nie była mocną stroną Murzyna. Spodziewał się, że ów osobnik może zrobić coś lekkomyślnego, jednak nic nie było w stanie przygotować go na to, co wydarzyło się chwilę później. Kula rozbiła bramę w drobnym mak, posyłając w powietrze tumany kurzu, pyłu i drewna. -Co do... - Mruknął tylko, kiedy to wszystko opadło, a on mógł dokładnie obejrzeć rozmiar zniszczeń. Widząc Fausta tuż przy Czarnoskórym, sam również postanowił do nich dołączyć.
Technokrata ruszył więc w stronę obozu, jednak zanim jeszcze zdążył opuścić schronienie jakie dawał brzeg lasu, usłyszał za sobą szelest delikatnych skrzydeł. Mechaniczny podróżnik odwrócił się z wycelowaną kuszą, lecz na szczęście okazało się że była to tylko Pozytywka, towarzysząca im w wyprawie wróżka. Dziewczyna wylądowała zgrabnie na ziemi z wyciągniętym rapierem.
- Widzę, że znaleźliście obóz Blizny... -mruknęła widocznie niezadowolona, może dla tego że to nie ona go odnalazła jako pierwsza?- Gdzie reszta, już w obozie?
Mężczyzna zdjął palec ze spustu, orientując się, że celuje do kobiety i powiódł wzrokiem w dół... oczywiście na rapier znajdujący się w jej dłoniach. Otworzył buzię chcąc o coś spytać, ale wróżka zdołała go uprzedzić. Zamiast jednak od razu jej odpowiedzieć zmrużył tylko nieco oczy i spojrzał na nią wyraźnie zaciekawiony. - Blizny? - Spytał zdziwiony, bo albo czegoś nie dosłyszał albo skrzydlata wiedziała coś więcej od reszty o herszcie bandytów z twierdzy. No bo kim innym mógł być Blizna skoro wspomniała, że to jego obóz? - Tak, są tam. - Oznajmił spoglądając w kierunku wielkiej kamiennej kuli. To właśnie przy niej znajdowali się Faust i Gort. - Trzeba uwolnić więźniów zanim ta dwójka rozwali całe to miejsce. - Mówiąc “dwójka” i tak myślał głównie o Czarnoskórym. Zerknął na Pozytywkę, lekko zaniepokojony faktem, że wiedziała czyj to obóz. Z drugiej strony... Może ten cały Blizna był całkiem sławny w tym kraju i Madred był jedynym z drużyny, który go nie kojarzył?
- Rozumiem.- westchnęła wróżka machając bronią bez celu. - Nie dobrze że wpadliśmy na niego tak szybko, liczyłam że będzie nas wtedy mniej... -mruknęła zerkając na Madreda a kwiatki w jej włosach zaczęły delikatnie się poruszać.
Jej słowa zrodziły jeszcze więcej pytań. wynalazca przyglądał się jej niczym zauroczony, w sumie po trochu tak było, jednak w tym momencie bardziej interesowało go skąd znała Bliznę i dlaczego wolałaby, aby było ich mniej przy tym spotkaniu. - Mniej? - Zapytał unosząc brew. Jego ton jednoznacznie wskazywał, że liczy na jakieś szersze wyjaśnienia.
Dziewczyna zaś uniosła broń stając w szermierczej pozycji. - Wybacz ale jestem wtyczką Blizny mówiąc prosto. On bardzo obawia się szaleństwa, ale nie chce by ktokolwiek inny miał na nie lekarstwo. -mówiąc to poruszyła delikatnie biodrami i uśmiechnęła się. - A skoro wiem już gdzie można znaleźć wskazówki na temat tego leku to sam rozumiesz, że nie jesteście już potrzebni.
Madred odsunął się od Pozytywki, dając dwa lub trzy kroki w tył nim ponownie wycelował w nią ze swojej kuszy. W pierwszej chwili z zewnątrz mógł wyglądać na zaskoczonego, jednak z jakiegoś powodu już po pierwszych jej słowach miał jakieś złe przeczucia. Po prostu do końca wierzył, że to tylko złudzenie... Nie chciał z nią walczyć, choć powód mógłby rozzłościć lub rozśmieszyć dziewczynę. Wolałby uniknąć walki z kobietami, szczególnie tymi ładnymi, ale chyba nie powinien się tym chwalić. Myślał więc naprędce, jak to rozegrać, kiedy kątem oka dostrzegł walkę Gorta z jakimś postawnym, wyróżniającym się bandziorem... Z łatwością domyślił się kto to jest i spróbował wykorzystać tę szansę. - Powinienem więc chyba podziękować? - Zaczął, chcąc przedłużyć rozmowę. Liczył, że słowa te choć trochę rozbudzą jej ciekawość. Na tyle, by wpierw wysłuchać go nim zdecyduje się zaatakować. - W końcu mogłaś zaatakować mnie bez żadnych wyjaśnień, nie dając mi szansy na obronę - Dodał. Czuł niemałą wdzięczność, ale to był też kolejny czynnik, który ostudzał jego zapał do walki. -Poza tym wydaje mi się, że Twój szef toczy już swój pojedynek. Nie lepiej przeczekać i zobaczyć zwycięzce? - Marna, ale jakaś, nadzieja że skrzydlata powstrzyma się od ataku i zgodzi się na jego propozycję. W końcu po co walczyć za kogoś, kto może zaraz skończyć pokonany... Musiał też wziąć pod uwagę sytuację, w której Pozytywka będzie chciała właśnie pomóc Bliźnie. Gdyby zdecydowała się nie słuchać Technokraty - sześć groźnych strzał czekało, wycelowanych w jej stronę. Nie chciał, ale jeśli zostanie zmuszony z pewnością naciśnie na spust, starając się najwyżej celować w nogi lub dłonie, by uniemożliwić jej walkę bez zabijania. Nie odrywał więc od niej wzroku, przyglądając się ruchom rapiera chcąc w razie czego zachować bezpieczny dystans.
Wróżka obserwowała technokrate chodząc powoli w lewo i prawo. - Nie jestem zabójczynią i mam swój honor, nie godzi się atakować byłego towarzysza w plecy. -powiedziała obserwując go zimnym spojrzeniem na chwile jedynie przenosząc je na walczących. - Tak blizna właśnie walczy to prawda... ale widzisz jestem jego asem. -powiedziała z szerokim uśmiechem. - To bandyta, ma honor ale ceni bardziej życie od niego... gdy zacznie przegrywać muszę być w okolicy by wkroczyć i mu pomóc. Oczywiście możesz się poddać a my sprzedamy Cie z innymi niewolnikami. -dodała słodkim niczym zapach kwiatów głosem.
A on obserwował ją, wodząc za nią wzrokiem i nie pozwalając, by choć na chwilę zeszła mu z celu. Wysłuchał ją ze spokojem, który zachował nawet kiedy zrozumiał, że nici z planu "siedzimy i patrzymy, jak się obijają". Ostatnie jej zdanie sprawiło, że uśmiechnął się blado -Chcesz zabrać mnie w niewolę? Kusząca propozycja... Ale nie, dzięki - Wypalił, spoglądając jej głęboko w oczy w poszukiwaniu choć cienia wahania, czegokolwiek, co świadczyłoby o tym, że jednak nie spieszno jej do walki. No i po cichu liczył na jakieś krzyki ze strony bandytów, sugerujące, że pojedynek się zakończył. - Naprawdę wolałbym tego nie robić. Ale nie pozwolę Ci pomóc temu bandycie. - Dodał już nieco poważniej, kiedy upewnił się, że walka jest nieunikniona.
-Niechaj tak będzie... -westchnęła wróżka i nagle... zniknęła. Po prostu rozpłynęła się bez śladu. - Wiesz ze lasy to nasze naturalne środowisko? - Madred słyszał tylko głos, to z lewej, to z prawej, co jakiś czas też coś migotało w różnych miejscach dookoła niego. - Naprawdę myślisz, że technologia pomoże Ci wygrać z naturą? -pytała dalej wciąż nie atakując.
Nagłe zniknięcie skrzydlatej sprawiło, że mężczyzna zaczął rozglądać się dookoła, celując w miejsce z którego dochodził go głos kobiety. Na jego szczęście wróżka nie zdecydowała się wykorzystać elementu zaskoczenia, a przynajmniej nie w pełni i kiedy Madred zorientował się, że ślepe wymachiwanie bronią nic tu nie da - uspokoił się. Opuszczając lekko broń i zdejmując z niej jedną rękę, którą sięgnął pod płaszcz po jeden z pochłaniaczy, przeanalizował w myślach swoją sytuację. Na jej miejscu i z jej bronią wykorzystałby niewidzialność, aby przebić przeciwnikowi serce i zakończyć walkę jednym ruchem. - Właśnie widzę Twój honor - Mruknął z przekąsem, decydując się wreszcie na jakąś taktykę. Chciał przyprzeć plecami do najbliższego drzewa i nasłuchuchiwać szelestu deptanych liści czy łamanych patyków. Jego pierś byłaby w tej chwili na pozór odsłonięta, a jeden sztych w serce mógł zakończyć to starcie, ale Madred miał właśnie nadzieję, że Pozytywka będzie próbowała wykorzystać ten jego “błąd”. Na to i na to, że, jeśli nie zdoła w porę usłyszeć jak nadchodzi, pewien dodatek na jego klatce zdoła go ochronić przed niepotrzebnymi obrażeniami. - Nie doceniasz siły technologii - rzucił chłodno, a jeśli uda mu się choć w przybliżeniu oszacować dzielącą ich odległość lub nawet jeśli zostanie już zaatakowany - użyje trzymanego w dłoni gadżetu, licząc na to, że pomoże mu on ujawnić pozycję kobiety.
Ale kobieta pojawiła się nie wiadomo skąd tuż przed nim, jej oczy błysnęły złowieszczo, była szybka jak sam diabeł, niczym pszczoła gotowa do ataku. Mężczyzna nie miał nawet czasu na reakcję, zresztą zręczność nigdy nie była atutem Madreda. Rapier wbił się w miejsce na wysokości mostka mężczyzny, normalny człowiek został by przebity na wylot... ale technokrata miał kilka sztuczek. Broń szczęknęła i zatrzymała się na pierwszej kości, cóż wróżka była za słaba by przebić się przez wzmocnienie, dzięki czemu z pozoru śmiertelne zagrożenie obyło się tylko zdobyciem lekkiej rany. Pozytywka cofnęła pospiesznie broń i znowu chciała zniknąć, jednak mężczyzna rzucił jej swoją zabaweczkę pod nogi. Powietrze zafalowało, a wróżka ku swemu wielkiemu zaskoczeniu nie zniknęła.
- Chytre... -powiedziała z z uznaniem w głosie... i schowała rapier do pochwy. - Ale i tak przegrałeś. -dodała ze słodkim uśmiechem a technokrata poczuł dziwne mrowienie w ranie którą mu zadała.
Metalowy odwzajemnił uśmiech, chociaż tak naprawdę wcale nie było mu do śmiechu. -Trucizna? Jesteś pewna, że nie jesteś zabójczynią? - Mógł to przewidzieć wcześniej, w końcu trucizna to broń kobiet. Powinien do niej wystrzelić w momencie, w którym jego pochłaniacz uniemożliwił jej zniknięcie, jednak nie dość, że normalnie miał opory, to jeszcze teraz Pozytywka schowała swoją broń. A więc co robić? Madred bił się z myślami - nie chciał pozwolić jej wspomóc Bliznę, ale również nie chciał z nią walczyć. No i jeszcze do tego wszystkiego dochodziła rana, mrowienie które odczuwał było złym znakiem, miał nadzieję, że jeśli jej ostrze było zatrute... to ma jeszcze trochę czasu. Musiał działać. Gra na czas działała teraz przeciwko niemu, więc w końcu na coś się zdecydował. Skrzydlata zdecydowała się odpowiedzieć wynalazcy, najwyraźniej pewna, że nijak nie może już jej zagrozić.
- Gdybym była nie dawała bym Ci teraz czasu na próbę wymyślenia antidotum. -uśmiechnęła się zaś naukowiec zobaczył że z rany powoli wyrastają młode pędy. No tak można było się domyślić, w końcu to wróżka, rośliny na pewno są jej domeną.
- To pasożytnicze rośliny, zabiją Cię w ciągu kilku minut więc lepie... - nie dokończyła jednak bowiem w jej stronę poleciał worek, przed którym zgrabnie uskoczyła. Ale wszak o to w tej dywersji chodziło, kusza wystrzeliła szybko i niespodziewanie wysyłając dwa bełty w kierunku zgrabnych nóżek dziewczyny. Pierwszy udało jej się wyminąć zgrabnym piruetem, drugi jednak przeszył lewą nogę, gruchocząc delikatne kości, rozrywając skórę i wyrywając krzyk z ust kobiety. Wróżka upadła na ziemię kuląc się przy tym z bólu. Mimo to widać było że siłowała się z pociskiem chcąc go wyciągnąć, zaś z jej włosów poczęły odrywać się małe białe kwiatki które teraz unosiły się w powietrzu przy Pozytywce.
Kolejny pochłaniacz poleciał w stronę Pozytywki, a wraz z jego aktywacją Madred zbliżył się do rannej. -Zostaw - Oznajmił wynalazca, sięgając do strzały z zamiarem odłączenia grotu i wyjęcia bełtu z jej nogi. Wtedy zdrową dłonią mógłby przyciskać ranę, kiedy metalową przycisnąłby kobietę do ziemi. Myślał, że w ten sposób wykluczy ją z walki bez zabijania, ale jak to bywa miało się okazać, iż jest w dużym błędzie. - Nie doceniasz przyrody, wiesz?- powiedziała przez zaciśnięte zęby wróżka gdy technokrata pochylał się by przycisnąć ją do ziemi. Zakręciło mu się bowiem wtedy w głowie, świat zaczął wirować niczym na karuzeli, wszystko powoli stawało się rozmyte. Madred jednak nie był idiotą, szybko zdał sobie sprawę co jest tego przyczyną. Latające kwiatki wypuszczały z siebie chmurkę słodko pachnących zarodników, których przybywało z każda chwilą. Dzięki temu wróżka zdołała się odturlać na bok, gdyż naukowiec nie był w stanie jej po prostu pochwycić, aktualnie widział aż trzy kobiety, obok siebie. Pochłaniacz magii zaś nic na truciznę nie pomógł, magii w niej nie było, w lasach tego kontynentu można było znaleźć prawdziwie cudaczne rośliny, trucizna zaś zawierała w sobie mieszankę kilku najgroźniejszych. Jednak i tym razem nadzwyczajna inteligencja mężczyzny przyniosła mu pewną wskazówkę. Jako wynalazca umiał dostrzegać detale, wszak czasem trzeba odnaleźć jedną niedziałająca lub uszkodzoną zębatkę. Tym razem dostrzegł jednak, że rośliny rozwijają się wolniej, w miejscach na które padało światło słoneczne przebijające się przez korony drzew, a rozrost już szczególnie spowalniał na plamie światła padającym na jego metalowe ramię.
-A Ty ją przeceniasz - Odpowiedział tylko, kiedy zdołał już oddalić się od unoszących się w powietrzu kwiatów i ich zarodników. Widząc, co spowalnia rozrost pędów wycofał się jeszcze bardziej do tyłu, wychodząc z lasu wprost na polanę na której znajdowała się twierdza. Póki co, zrzucił plecak i płaszcz na ziemie, na wypadek gdyby jakieś zarodniki zdołały na nim osiąść kiedy próbował unieruchomić wróżkę. Czekał na jakiś ruch z jej strony, zerkając kątem oka jaki wpływ na truciznę będzie miało światło słoneczne teraz, kiedy już w pełni wystawił się na jego działanie.
Metalowe części rozgrzewały się powoli a im były cieplejsze tym rozrost kwiatów na ciele technokraty był wolniejszy. Tak jak Madred sądził na początku ogień na pewno by pomógł, bowiem trucizna jak i zwykłe rośliny nie lubiła się z wysokim temperaturami. Wróżka natomiast wyrwała jeden listek ze swej głowy przykładając go do rany... a ta zasklepiła się momentalnie, aczkolwiek dziwne wygięcie i pogrubienie na zgrabnej nóżce świadczyło o tym, że kość wciąż jest pogruchotana. Mimo to pozytywka uniosła się do góry używając do tego swoich skrzydełek.
-Naprawdę chcesz to kontynuować? - Spytał, spoglądając w stronę unoszącej się w powietrzu wróżki, a następnie zerkając w stronę walczącego Gorta, aby sprawdzić przebieg walki. Cieszył się, że udało mu się znaleźć słaby punkt trucizny, ale to wcale nie oznaczało, że wygrał, a jedynie kupił sobie nieco więcej czasu, więc im szybciej Czarnoskóry wykończy Bliznę tym lepiej dla Madreda.
Bogowie jak gdyby uśmiechnęli się do mężczyzny bowiem w tym momencie murzyn powalił Bliznę i z rykiem ogłosił swój tryumf. Pozytywka też to zobaczyła, a jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, a może i strachu?
- W takich okolicznościach... chyba nie mam po co tam wracać. -przyznała spokojnym tonem chowając się częściowo za drzewem by naukowiec nie mógł jej ustrzelić. - Co nie znaczy, że nie jestem zainteresowana lekarstwem... kupców na pewno będzie wielu. -westchnęła po czym znowu niespodziewanie zniknęła... no tak wszak oddaliła się od pochłaniacza. - Do zobaczenia więc, zobaczymy kto pierwszy dotrze do wyroczni... o ile przeżyjesz. -zaśmiała się jeszcze oddalając w stronę bliżej technokracie nieznaną.
Metalowy odetchnął z ulgą, gdy zrozumiał, że to koniec ich pojedynku, jeśli w ogóle można było użyć tego określenia w stosunku do ich małego starcia. Skupił teraz całą swoją uwagę na pnączach oplatających jego ciało. Czym prędzej sięgnął po swój płaszcz, a także plecak i skierował się w stronę obozu. W każdym innym wypadku pokryty kwiatami człowiek zwróciłby na siebie uwagę, ale tym razem z powodu zamieszania wywołanego przez Gorta i Fausta, Madred bez większych problemów dostał się do najbliższego ogniska. Kucając sięgnął metalową ręką do ognia, jeszcze nim przybliżył sobie do rany palące się drewno, zauważył, że rośliny usychają pod wpływem bijącego żaru. Chwilę później był już wolny od pasożytniczych pędów, które niedługo pokryłyby całe jego ciało, a wtedy skończyłby... no cóż. Mógł się tylko domyślać jakby to wyglądało. Założył płaszcz i plecak po czym skierował się w stronę towarzyszy.
 

Ostatnio edytowane przez Antytroll : 28-09-2012 o 23:00.
Antytroll jest offline