Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2012, 07:47   #97
Issander
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
Gelid

Białowłosy nie zastanawiał się nawet przez moment gdzie jego mistrz mógł się udać. Wiedział doskonale, że tamten zwykł bratać się, z tak zwanym plebsem, dlatego też Gelid ruszył od razu do “Wędzarni”. Nazwa nie wskazywała by była to wykwintna karczma, z drugiej strony Białowłosego nic to nie obchodziło. Wszedł do środka, po czym nie rozglądając się nawet podszedł do szynkwasu, położył na nim swój miecz.

-Mężczyzna z takim ostrzem. Wydaję mi się, że tutaj był. Powinien zostawić mi wiadomość.- Powiedział spokojnie do karczmarza.

Karczmarz z początku wydawał się być przestraszony, ale to wyraźnie pomogło mu odświeżyć pamięć, bo bez zbędnego gadania zaprowadził Gelida do piwnicy.

Scena wyglądała niemal tak samo, jak poprzednio, z tym, że ta karczma była dużo brzydsza i śmierdziała. Wiadomość w bloku lodu brzmiała następująco:

A więc udało ci się przedostać na Północ? Świetnie. Mogę wyjawić ci teraz nieco więcej, chłopcze. Widzisz, wpadłem na trop tego przedmiotu, jestem pewien, że jest on gdzieś w tych jaskiniach, zakopany, tylko czekający aż ktoś z nas chwyci go w swoje ręce.

Nie będę marnować papieru: popytaj się miejscowych o Legendę o Włóczni i Mieczu. Staruch ze Świątyni Tysiąca Bóstw powinien wiedzieć na ten temat najwięcej.

Udało mi się wyznaczyć cztery prawdopodobne lokalizacje. Na razie udałem się do tej najbardziej na zachód. Możesz podążać za mną, albo spróbować przeszukać pozostałe.
Zaoszczędzi nam to czasu.


Gelid miał więc już plan. Zdobyć kolejną mapę i zrobić kopię tej, którą dostał. Ot tak na wszelki wypadek. No i zajść do tej całej świątyni Tysiąca bóstw. Nie do końca rozumiał jaki legendarny przedmiot może zwiększyć jego zdolności, no ale słów nauczycieli nie należy kwestionować. Białowłosy wyszedł z karczmy, po czym raźnym krokiem skierował się w stronę świątyni.

Na miejscu zastał dziada w obszarpanym stroju, jednocześnie roztaczającego jakąś taką aurę mądrości i szacunku... Nie było mowy o pomyłce. Kątem oka Gelid zauważył też Yerbana rozmawiającego z jakimś nieznanym mu mężczyzną.

Białowłosy podszedł uśmiechnięty do owego “dziada”, ukłonił się z szacunkiem, po czym powiedział:

-Zostało mi powiedziane, że kapłani tej świątyni wiedzą wiele o pewnej miejscowej legendzie. Chodzi konkretnie o legendę o włóczni i mieczu. Jest mi Pan w stanie pomóc z tym problemem?

- Kapłani? Nie, dziecko, ja tu jestem tylko Ogrodnikiem. Nie ma nikogo, kto byłby w stanie oddawać cześć wszystkim bogom Świątyni... Dbam o ten ogród, grzebię zmarłych, i staram się zapamiętać imiona wszystkich istot patrzących się na ciebie wewnątrz Świątyni, ale nie jestem kapłanem. Świątynia Tysiąca Bóstw to raczej miejsce... hm... które zachęca do samodzielnej modlitwy, powiedziałbym. Tak. Ale co to ja... ach, tak! Przyszedłeś usłyszeć legendę? Masz rację, poza tymi wszystkimi obowiązkami nasłuchałem się też w życiu wielu legent. Którą? O Włóczni i Mieczu? No to usiądź i słuchaj...

Mówi się, że dawno, dawno temu, gdy świat był jeszcze młody, Północ nie była wcale zimna. Istniały wtedy na tych terenach cztery państwa. O dziwo tereny na południe od gór, dzisiejszy Ostatni Bastion, nie były wcale zamieszkałe, gdyż pokrywała je pradawna, strzelista puszcza.

Państwa te walczyły ze sobą i godziły, o tym opowiadają inne legendy. Ta zaś mówi o najeździe zzewnątrz, albo powstaniu zależnie od wersji. Królowie tych czterech państw popełnili okropną zbrodnię, tak okropną, że nawet niebiosa postanowiły ich ukarać. Odprawili odpowiednie rytuały by stworzyć przedmiot potężniejszy niż wszystkie inne, lecz nie były to rytuały takie, jakie czynią dziś magowie - wymagały one tysięcy ofiar, hektolitrów przelanej krwi oraz niezliczonych aktów okrócieństwa. Udało im się, lecz w wyniku tego aktu stracili oni ludzką formę, a ich królestwa skazano na zagładę.

Armia powstańców (bądź najeźdźców) była zbyt słaba jednak, żeby dokonać tego dzieła. Wojska czterech królestw były sprawniejsze, lepiej wyszkolone i wyposażone. Wkrótce po pierwszych starciach szala zwycięstwa zaczęła przechylać się na ich stronę. Cztery królestwa sprzymieżyły się i postanowiły wydać przeciwnikom walną bitwę, a w niej - użyć miecza, by zniszczyć przeciwnika. Tak też się stało.

Z początku walna bitwa wydawała się złym pomysłem, gdyż siły najeźdźców były o wiele bardziej liczne. Jednak moc miecza była niepokonana, a ten, kto nim władał, mógł jednym uderzeniem niszczyć całe oddziały przeciwnika. Zwyczęstwo czterech państw wydawało się być nieuniknione.

Wtedy zdarzyło się coś dziwnego. Walczący zaczęli zauważać płatki śniegu na grotach swoich włóczni. Ściemniło się, i choć był środek lata, zaczął sypać gęsty śnieg. Zawieja była tak silna, że obydwie armie wycofały się. W środku cykonu pozostali tylko umierający. I jeden człowiek w pełni sił.

Później nie był w stanie powiedzieć, co zaszło, kiedy został sam. Jednak kiedy go znaleziono, był nagi, lecz nie zdradzał żadnych objawów wychłodzenia. Co więcej, w ręku dzierżył prostą włócznię, która była biała, niczym wyrzeźbiona z kości słoniowej, a mimo to mocna i twarda niczym metal. Na jej końcu zbierały się niewielkie kryształy lodu, a wkrótce okazało się, że za jej pomocą Wybraniec mógł przyzywać lodowe wichury i potężne gradobicia, a także posyłać w kierunku przeciwnika lodowe sople.

Dzięki tej mocy, sytuacja zaczęła się odracać. Nie tylko najeźdźcy zaczęli wygrywać bitwy, lecz mogli zamrażać uprawy przeciwnika, co w ostateczności przyniosło nawet lepsze efekty.

Najeźdźcy zniszczyli trzy z czterech państw. Pozostałe siły schroniły się w stolicy ostatniego. Kiedy przyszło do bitwy, użyto miecza przeciwko włóczni. Naprzeciw siebie stanęli Wybraniec i Król ostatenigo z państw. Siła tego starcia okazała się urosnąć do takich rozmiarów, że zarówno obydwie armie, jak i samo miasto zostały zmiecione z powierzchni ziemi. Ale walka nieustawała.

Ostatecznie obydwaj wycieńczeni wielokrotnymi ranami, lecz żywi, oddalili się aby się ukryć. Król schował się do katakumb pod ruinami swojego miasta i tam skonał, ukrywając przedmiot przed wszystkimi, którzy próbowaliby go dosięgnąć. Lecz nie było to potrzebne - cały teren w okolicy pokryty był lodem wytworzonym przez włócznię i nikt nie zbliżał się do tego miejsca, dopóki nie zapomniano o wojnie. Wybraniec zaś uciekł dalej i ukrył się w jednej z jaskiń, gdzie również skonał.

To jednak nie koniec opowieści. Ciągle aktywna włócznia sprawiła, że Północ stała się taka, jaką znamy ją dziś - czyli chłodna. Obydwa przedmioty można podobno odnaleźć - choć nieliczni próbują. Odnaleźć miecz może tylko istota o mrocznym sercu, zaś włócznię odwrotnie - tylko istota o czystym sercu. Podobno katakumby, w których spoczywa miecz, przez setki lat wypełniły się krwią, a miecz spoczywa na samym dnie, zaś włócznia sprawiła, że grota w której się znajduje pokryła się przepięknymi lodowymi strukturami, zamieniając ja w miejsce tak piękne, że nawet ci, którym uda się znaleźć włócznię, nie potrafią go opuścić i umierają z wycieńczenia.


Gelid lubił myśleć o sobie, że ma mityczne “czyste serce”. Jednocześnie myślał też, że przecież na tym świecie nie ma magii tak potężnej, by rozpoznać dobro i zło. Przynajmniej miał plan i cel. Wiedział doskonale co musi zrobić. Zakupić zapasy na podróż, wynająć pokój w gospodzie i z samego rana ruszyć do najbliższego zaznaczonego punktu. Białowłosy wierzył, że jego nauczyciel poradzi sobie sam, a rozdzieleni szybciej przeszukają wszystkie zaznaczone punkty. Obmyśliwszy ten plan Gelid ruszył do “Wędzarni” by wynająć pokój.
 
Issander jest offline