Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2012, 10:16   #34
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację




Niebo płakało cały dzień. Krople spływały po twarzy Eda, kiedy nie spiesząc się odpalił motor. Ruszył powoli. Nie miał po co się spieszyć. Jakby nie miał dokąd jechać. Jakby nie miał celu. Jakby wszystko było jedną, wielką bańką mydlaną. Pełną niczego. Unoszącą się w ujęciach powietrza. Całe New York. Cały ten syf. I ci ludzie. I te maszyny. I on sam. W oparach smrodu, brudu, blasku neonów i krzemu. Korporacja zakłada krawaty zaciśnięte jak pętlę na szyi. A czasami nawet wbija się w skórzaną kurtkę. Politycy są jak małe dzieci w teatrzyku grające dorosłych. A policja? To taka sama pomyłka jak błędny numer telefonu. Czasami jest po drugiej stronie i zazwyczaj jest przykro, że masz pecha. Gdyby wszystkie ludzkie pragnienia dały się zamknąć w jednym słowie, z braku lepszego, Ed zamknąłby je w anarchii. Nie takiej głupiej i naiwnej jak pierwsza miłość nastolatka w chmurze, nie też takiej co błąka się na bruku na smyczy wysuniętej z gabinetu cienia i na pewno nie takiej, która prawdziwą treść obdziera ze słów a prawdziwe słowa z treści. Jeszcze kilka piw i kilka mil, może spisałby złote myśli do pamiętnika. Tymczasem dojechał pod knajpę. Kiedy podszedł do drzwi załomotał donośnie pięścią. Deszcz zmył z twarzy zmęczenie wraz z pogardą. Odźwierny wpuścił uśmiechniętego zawadiacko Waltersa uchylając drzwi. Jak nie byłeś Aniołem, nie miałeś szans na wejście. Byłeś wannabie bez patrona lub przygodnym cywilem, stanie pod drzwiami było stratą czasu. Przekonało sie o tym zwłaszcza wielu łepków, może przyjezdnych, a może tylko niekumatych. Od czasu do czasu, trafiali się tacy ignoranci, namiętnie domagając się wejścia. Dostać w pierdol było bardzo łatwo w NYC. Ale żeby się o to tak nachalnie prosić?




***





- Cipa z irokezem?
- Check.
- Cipa przedszkolanki?
- Check.
- Cipa afro?
- Yup.
- Ruda cipa?
- Check.
- Suty.
- Yep.
- Truskawkowe suty?
- Yup.
- Wkładka analna?
- Check.
- Hm... Nie zaraz... to nie.
- Okay. Wkładka docipna mulit-G-point?
- Check.
- Zestaw cycek A,B,C,D? I... Hm... D,D ?
- Double D? – podniósł wzrok znad rozłożonych wszczepów.
- Double D. – przytaknął młody.
- Yep.
- Cycki uniwersalne?
- Check.
- Pazurki, kinolki i ślepka?
- Check.
- Głupi jaś?
- Yup.
- Dobra, to tyle.
- Stary, ale to... Chyba nie dla Twojej...
- Ocipiałeś? Fuche mam.
- Ciekawa robota. Dla którego pimpa?

- Nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz. – mruknął pod nosem Ed do Prospecta.
- A może sam w pimpa sie bawisz teraz? – zaśmiał się Junior, który do tej pory z rozbawiona gębą przyglądał się pakowaniu fantów.
- Jasne. Szukasz roboty? Masz już dupę zamiast jadaczki, nie trzeba nic przeszczepiać. – odciął się Ed obracając w palcach sztuczną pochwę.
- Durny ty – młodszy Jorgensten trzepnął Prospecta w tył głowy, kiedy tamten, zapomniawszy się z zainteresowaniem przykładał goły cycek do policzka. – Zostaw, bo zepsujesz.
Młody pokornie odłożył wszczep na miejsce.
- No co? – spojrzał po gangsterach z nieśmiałym uśmiechem.
- Będziesz teraz wiedział jak Ci się prawdziwy cycek trafi w życiu. – siląc sięna powagę zauważył mentorsko Walters.
- No właśnie. – zgodził się Junior i wybuchli wszyscy śmiechem.
Na koniec wziął takie narzędzia i maszynki jakie były. Nie wybrzydzał.



***




Gdby mnie teraz kto ze znajomych zobaczył, to chyba musiałbym go na miejscu zastrzelić. – pomyślał Ed zakładając na głowę fikuśną siatkę, którą kilka godzin wcześniej kupił od pasera. Zabawka wirtualnego seksu. Przypiął wszystkie przystawki i zsynchronizował się z komputerem. Działa. Nałożył na głowę motocyklowy kask i nacisnął przycisk. Natychmiast, jego twarz znikła przykryta czarną szybką osłony hełmu. Musiał wyglądać komicznie, zwłaszcza, że zaraz miał być w towarzystwie gotowej na wszystko kobiety. Wzruszył ramionami. Czego to nie robią zboczone prawiczki w sieci, czego on by teraz nie robił?

Po skasowaniu E$50.00 cierpliwie czekał na połączenie.

~ Wybierz dziewczynę ~

Z kilku do wyboru, zatwierdził Shannon.

~ Wybierz scenerię ~

Wziął pierwszą z brzegu: Basen.

Znalazł się w ogrodzie, gdzie soczysta zieleń strzyżonych w labirynty krzewów, lazur nieba i aż do przesady niebieska woda z owalnego basenu, uderzyły go swoją intensywnością barw. Po chwili dostroił się do wizji i dostrzegł ją na czerwonym leżaku, który stał na marmurowym tarasie. Chodnik przechodził w schodki, po obu stronach antycznych rzeźb amorów ściskających w rączkach łuki. W zastygłej pozie, na jednej nodze, wodziły wzrokiem jak za wypuszczoną przed momentem strzałą, ponad francuski ogród, który rozpościerał się przed nimi. Dookoła ćwierkały ptaki.

- Witaj nieznajomy, jestem Shanon, na co masz ochotę? – ponętnym głosem odezwała się seksowna właścicielka długich nóg.
- Miewam się dobrze, dziękuję. – odrzekł Ed obracając się na boki. Nigdy nie mógł sie przyzwyczaić do modulatora głosu. – A ty? – ruszył w jej stronę.
- Chcesz zobaczyć moje piersi? – zmrużyła oczy ujmując w dłonie idealnie krągłe kształty uwięzione w białym, plażowym staniku.
- Czemu nie? – Ed przysiadł się na stojącym obok takim samym leżaku.
Nie szczypali się za bardzo z grą wstępną w internecie.
Po chwili materiał osunął się powoli ukazując faktycznie perfekcyjne piersi. Zbyt identyczne by mogły być prawdziwe. Dziewczyna wyglądała tak jak Newt Weawers. Podobieństwo było wstrząsające. Była jednak blondynką.
- Przypominasz mi znajomą. – zagaił Ed.
Dziewczyna powoli wstała i bez słowa ustawiła się przy rozłożonym na leżaku w ubraniu i kasku Edzie, po czym z niewinną miną wsuwając sobie rękę wzdłuż płaskiego brzucha w dół, pod bikini, patrzyła na niego z góry. Zasłoniła głową z jasnymi, rozpuszczonymi włosami, sztuczne słońce.
- Newt. - powiedział uważnie przyglądając się jej reakcji. – Collins.
Dziewczyna drgnęła, lekko uginając kolana pod dotykiem masujących łono jej palców. Obojętna na słowa Waltersa.
- Na co masz ochotę? - zapytała jakby w jej głowie dialog toczył się zupełnie innym torem.
Nie wyglądała na ćpunkę, ale wyglądała jak naćpana. Sztuczna jak android. Ciekawe, kto był po drugiej stronie, pomyślał Ed mając nadzieję, że nie gada do podłączonego do maszyny, spasionego do granic możliwości pedała.
- Usiądź. – powiedział podając jej rękę.
Podniosła wysmukłe udo i po chwili zgrabna łydka zakończona białymi, sznurowanymi butami na kilku calowym obcasie, przełożona ponad nim wylądowała na drugiej stronie leżaka. Wciąż trzymana przez Eda za rękę, nie spiesząc się, usiadła na nim okrakiem. Skończyło się ponętne kręcenie bioder w powietrzu, lecz bynajmniej w ogóle. Teraz wyprężając zgrabne pośladki, ocierała się posuwiście łonem o jego ciało.
Dotyk dłoni Shannon był miękki, gdy dotknęła jego rąk. Dziwny. Ani ciepły, ani zimny. Sztuczny.
- Mam cię rozebrać? – zapytała przygryzając wargę białymi ząbkami.
- Nie. – Ed przyjrzał się dokładnie z bliska piersiom młodej kobiety.
Pod dotykiem jego dłoni całe jej ciało zadrżało. Ciekawe, czy płacą im za aktorstwo bonusy... Tak, piesi były zdecydowanie sztuczne. Starał się pod palcami znaleźć dowody oczywistych wszczepów. Partacko zrobionych lub przestarzałych. Żadnych blizn ani znaków szczególnych na tułowiu, ramionach, szyi i twarzy.
- Weavers. Newt Weavers. – tak się nazywała powiedział z naciskiem na powtórzone imię i nazwisko. – Może to twoja siostra? – spróbował. - Jak masz na nazwisko?
Shannon ujęła końcówki sznureczków u kokardek upiętych na biodrach.
- Zdjąć majteczki? - uniosła brew filuternie.
- Jasne.
Rozwiązane supełki sprawiły, że dół stroju kąpielowego najpierw osunął się a potem za jednym ruchem ręki, majtki wysunęły się spomiędzy jej ud i poleciały gdzieś do tyłu.

Ed musiałby być eunuchem, żeby to wszystko na niego nie działało. Jego nabrzmiałą męskość musiała też wyczuć kurtyzana, bo bardziej przylgnęła do niego nagą cipką. Walters wyciągnął rękę i ujmując ją za szyję, podciągnął delikatnie, ale stanowczo ku sobie. Przytuliła się opierając głowę na jego ramieniu jakby nieobecna. Ed ostrożnie zanurzył palce we włosy rudej dziewczyny. A więc jednak. Najpierw wyczuł, a potem zobaczył, delikatnie je odgarniając, dosyć świeże blizny na skórze głowy. Musiała przejść niedawno operację. A co jeśli to jest avatar prawdziwej, zaćpanej Newt? Lub kogoś, kto używa jej ciało do prostytucji zaszczepiając AI? Ed zesztywniał lekko. Na samą myśl, że dziewczyna może nie być już sobą a tylko warzywem, zrobiło mu się przykro. Cholernie przykro. Dobrze jej z oczu patrzyło na zdjęciach. Wydawała się być taka pełna życia. Graniczyło to jednak z absurdem, by renomowana agencja towarzyska porywała ludzi w NYC zmuszając do nierządu... Z drugiej jednak strony, dlaczego nie? Podobno w Corp-Tech zgodnie z zapewnieniem wtyki Jorgenstena eksperymenty nad sztuczną inteligencją idą pełną parą. Na pewno nie jest to dążenie tylko jednej korporacji, zasępił się. Co takiego znalazłaś, zapytał ja w myślał, patrząc na drobne, delikatne plecy wirtualnej kobiety. Kim jesteś? Kimkolwiek była nie kontaktowała jak normalny człowiek, mimo zapewnień reklamy, że wszystkie dziewczyny to stuprocentowe kobiety... Przyłapał się, że w zamyśleniu przytulił sztuczną blondynkę jak siostrę.



***




W umówionym miejscu czekał na auto Thousand Faces, które miała mu przywieźć Felipa de Jesus. Motor latynoski był kawałkiem całkiem porządnej maszyny ocenił z uznaniem. Podwiozła go i zaparkowała dwie przecznice przed centralą firmy, sama udając się po vana. Była już na parkingu. W komunikatorze usłyszał jej prośbę do Remo o pomoc w zlokalizowaniu pojazdu. Wśród kilkudziesięciu pojazdów mimo znajomej sylwetki auta i wiedzy o numerze floty, tudzież tablicy rejestracyjnej, aby nie wzbudzić podejrzeń, musiała samochód znaleźć szybko, aby wzbudzać podejrzeń.

- Idź powoli, jak trzeba zgadaj z kimś o niczym, zawiąż buta, albo zatrzymaj się i udaj, że nawijasz przez telefon. Daj mu chwilę. Może poszedł do kibla. – ostatnie słowa powiedział spokojnie a nawet może beztrosko, aby nie osłabiać pewności siebie, tej odważnej dziewczyny.

Jak przywiezie samochód, Ed miał zawieźć je do garażu przy trasie, na stacji gazowej, na której warsztat mechaniczny miał pewien associate Aniołów. Po przeinstalowaniu modułu nadajnika z komputera pokładowego oraz radia, John, bo tak nazywał się wynajęty przez Eda fachowiec od takich przekrętów samochodowych, miał razem z tymi technikaliami firmy Thousand faces, jechać w trasę swoim autem. Czysty od GPSu van kosmetyczny, Walters planował podrzucić dla teamu, który szykował się do akcji w Inner City. Powie wtedy latynosce:

"Felipa, zagajona o wszczepy, kitu nie posuwaj jak wczoraj przez telefon. Daj nawiajać naszej pani doktor w sprawach technicznych. Nigdy nie wiadomo, kto co wie. Będę na nasłuchu i jak sufler podpowiem, co powiedzieć, jak nie będziesz miała jak się mignąć od odpowiedzi."




***




Na Bronxie mieszkało zdecydowanie za dużo rasistów. Nie było tam za wielu białych, jeśli byli w ogóle, to jako procentowe, śladowe ilości w genach kolorowych... Odpuścił sobie wizytę w tej miłej dzielnicy, skąd z dachu wieżowca chciał obserwować okolicę, informując o zbliżającej się ochronie, kierunku ewentualnego pościgu i nadjeżdżających służb porządkowych, policyjnych. Ponoć kto pisze czarne scenariusze, ten zawsze odnosi mały sukces lub mniejszą porażkę.

Pojedzie na motorze w okolicę Inner City podsłuchując przebieg wydarzeń u Suareza.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 29-09-2012 o 10:40.
Campo Viejo jest offline