Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2006, 17:01   #15
Krakov
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Velamshin w milczeniu podążał za kupcem na czele karawany. Nie był przyzwyczajony do noszenia soczewek, toteż te, które dał mu Prohl wydawały mu się niewygodne a noszenie ich bardzo go irytowało. W gruncie rzeczy w cale ich nie potrzebował, gdyż jego oczy w skutek kilkuletniego życia na powierzchni zdążyły dość dobrze przywyknąć do promieni słonecznych. Nie odmówił jednak ich włożenia, gdyż przyszło mu do głowy, że dzięki nim uda mu się szybciej przyzwyczaić do ciągłych ciemności panujących w Podmroku. Znosił więc tymczasowe utrudnienia oczekując z niecierpliwością kiedy będzie mógł się ich pozbyć...

Zdążył już przyjrzeć się swoim "towarzyszom". Nie był to widok piękny ani sympatyczny. Miał cichą nadzieję, ża walczą lepiej niż wyglądają. Pod tym względem nie można było nic zarzucić półorkowi. Byćmoże nie umiał porządnie mówić, ale sprawiał wrażenie, jakby mało kto znał się na wojaczce lepiej od niego. A mimo to wzbudzał u drowa raczej niechęć niż szacunek dla umiejętności. Wspomnienia z przeszłości sprawiały, że brutalna przemoc napawały mrocznego elfa obrzydzeniem. Tylko jedna istota przeszkadzała mu bardziej niż ten niebieskoskóry osiłek. Było to towarzyszące idącemu obok magowi stworzenie, przywodzące na myśl przerośniętą mysz lub szczura. Co jakiś czas spoglądało na Velamshina, jakby chciało go sprowokować.

- Cha'kohkev jor... - mruknął pod nosem.

Pomyślał, że skład tej "drużyny" nie napawa wielkim optymizmem. Szczęściem będzie jeżeli nie pozabijają się nawzajem przed dotarciem do celu. Chociaż z drugiej strony większość z nich jest tutaj z chęci zysku. Ciekawe tylko, czy chciwość pozwoli im utrzymać nerwy na wodzy...

Z rozmyślań wyrwał go jakiś krzyk dobiegający z tłumu. Obok nich przebiegł młodzieniec uciekający przed rozwścieczonym krasnoludem, któremu najwyraźniej skradł jego własność. Trzeba było pilnować mieszka, krasnalu... - pomyślał rozbawiony.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline