Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2012, 18:53   #40
Zajcu
 
Reputacja: 1 Zajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znany
Człowiek kamień i uczciwa kradzież.

Czarnoskóry rozłożył ręce na boki, a po chwili zaczęła pokrywać je gruba warstwa kamienia, która prędko uformowała się w dwie wielkie kolczaste kule, którymi Gort zamierzał uderzyć w oba boki oponenta, zgniatając tym samym jego wnętrzności.
- Bari Bari no Skullcrusher!!! - wrzasnął pirat, przypuszczając swój atak.
Blizna zareagował błyskawicznie, rozłożył nisko ręce i chwycił łapska Gorta tuż za kulami, napinając muskuły zatrzymał atak tuż przed swoimi bokami.- Tanie sztuczki czarnuchu. -mruknął z uśmiechem po czym, odchylił głowę i przywalił czołem w nasadę nosa Gorta. Pociekła krew... z rozcięcia na czole herszta bandytów, jednak nos pirat też nie był bez szwanku, kawałek ukruszył się bowiem niczym kamień.
- Iwabababa - zaśmiał się Czarnoskóry, po raz pierwszy w życiu nie mogąc dostrzec swojego nosa. - Nieźleś se poradził! A co powiesz na to?
Murzyn również odchylił nieco do tyłu głowę, po czym zebrał w ustach powietrze.
- Bari Bari no Spitter! - krzyknął, wypluwając jednocześnie z ust grad kamieni pędzących z prędkością kul pistoletowych, którymi z bliskiej odległości zalał tors przeciwnika.
Blizna zaskoczony takim atakiem nie był wstanie go uniknąć, kamyczki uderzyły w jego pierś wbijając się w nią i sprawiając że koszula bandyty zaczęła szybko przesiąkać krwią. Ponadto impet ataku odrzucił bliznę do tyłu, ten jednak nie upadł. Zatoczył się co prawda ale złapał równowagę i też zaśmiał się głośno. - Hahah, nie myśl że pokonasz mnie paroma kamyczkami.- mówiąc to zrzucił koszulę odsłaniając swój tors, który niemal w całości pokryty był bliznami. - Przesiedziałem kilka lat w więzieniu, biczowano mnie niemal codziennie, nie myśl więc, że kilak dziurek mnie zatrzyma. -warknął i dobył swych dwóch potężnie wyglądajacych mieczy, od razu unosząc je nad głowę i szarżując na murzyna. Nie dbał o gardę, wiedział, że w tej walce zadecyduje brutalna siła.
Blondyn będący pod wrażeniem ewidentnego pokazu wyższości siły mięśni nad czymkolwiek innym przykucnął, przyglądając sie uważnie.
Gort natomiast stanął jak wryty, ponownie rozłożył ręce i zaczął obracać się dookoła własnej osi, tak że kamienne kule na jego dłoniach utworzyły dookoła niego wirujący pierścień, zaś jego obroty stawały się z sekundy na sekundę coraz szybsze ze względu na ich siłę odśrokową.
Tym razem to jednak blizna odsłonił jednego ze swych skrytych asów. Machnął ostrzami gdy Gort jeszcze nie był w ich zasięgu, posyłając w jego stronę potężny podmuch tnącego powietrza, wiatr uderzył w kręcącego się Gorta rozcinając jego koszulę, oraz tworząc kilka uszczerbków na kamiennej skórze. Rany wyglądały niczym stare blizny na ciele murzyna, co było dość paradoksalne patrząc na imię jego przeciwnika. Rabuś jednak nie miał zamiaru zaprzestać, korzystając z faktu że jego atak zakłócił wirowanie murzyna wziął zamach i zaatakował dwoma mieczami od lewej strony, na wysokości nóg przeciwnika, człek chciał przewrócić pirata na ziemię, by pozbawić go jego defensywnej postawy.
W tym momencie jednak Czarnoskóry postanowił wypuścić jedną z kul, która niczym pocisk armatni poleciała w kierunku brucha Blizny, zaś drugą z nich wykorzystał by nagle się zatrzymując, użyć siły odśrodkowej by odlecieć nieco w bok i uniknąć ciosu mieczami.
-Hmm.. - onomatopeja była wszechpotężna. - Ktoś chętny na zakłady? - zaproponował gospodarzom bez grama wstydu.
Rabusie spojrzeli na Fausta zdziwieni, aczkolwiek nie był to wzrok gardzący jego propozycją. Zakłady były popularną częścią życia obozowego. - Jakie stawki przyjmujemy? -zagadnął jeden z nich niby od niechcenia, jednak widać było iż jest łakomy na możliwość szybkiego zarobku.
Blizna uskoczył przed atakiem tak gwałtownie, że musiał wyhamować wbijając jedno z ostrzy w ziemię, zostawiając po sobie podłużny ślad. To jednak sprawiło, że Gort bez problemu odskoczył w swoją stronę. Rabuś uśmiechnął się i zakręcił młynka jednym mieczem, językiem oblizując krople krwi, która dopłynęła już tak daleko z jego rozciętego czoła.
- To zależy jak bardzo wierzycie w swojego szefa - odparł z uśmiechem.
- Szef na pewno wygra, stawiam dwa złociszcze że sobie poradzi. -warknął jeden. - A ja cztery. -dodał ktoś z tłumu, zaś z każda chwilą liczba obstawiających się zwiększała, aczkolwiek kilku wyglądających na młodych postanowiło na murzyna.
- 500 Złociszy na murzyna - zaśmiał się, licząc że tak prosty zabieg psychologiczny pomoże czarnuchowi wygrać. Może nie była to zbyt duża pomoc, jednak w takiej sytuacji honorowa walka była czymś całkowicie akceptowalnym. Obaj wydawali się być na podobnym poziomie, zaś o wyniku walki powinna zadecydować pomysłowość, ta zaś była asem w rękawie piratów, oraz ich pobratymców. Jeśli dobrze pójdzie, to swoją stawką zgarnie całą wygraną...
- Iwabababa! - murzyn był wyraźnie uradowany walką z godnym siebie przeciwnikiem. - Wiedziałem blondas, że znasz się na rzeczy! Nie bój nic, rozwalę tego osiłka nim się spostrzeżesz! Zdążymy jeszcze na kolację u Shiby!
Murzyn uniósł pustą w tej chwili rękę, której przedramię rozszerzyło się, zamieniając w grubą i szeroką kamienną tarczę, prawdopodobnie zdolną nawet do zablokowania ciosu dwuręcznym młotem. To natomiast spowolniło nieco jego ruchy, za to pozwoliło mu podejść na tyle blisko jego przeciwnika, by był w stanie zadać mu uderzenie drugą kolczastą kulą, która popędziła na spotkanie z twarzą herszta.
Taki atak mógł zakończyć całą potyczkę, blizna jednak uchylił się dosłownie o włos. Jeden z kolców nawet rozciął mu policzek, jednak poważniejszych szkód nie wyrządził. W gorszej sytuacji znalazł się Gort, bowiem był całkowicie otwarty na atak oponenta, który bezwzględnie to wykorzystał. Miecz z druzgoczącą siłą uderzył w kamienną tarczę, gdy Blizna wyprowadził pchnięcie. Zaiskrzyło, zatrzeszczało, a bron przebiła się przez kamienną osłonę wyrywając spory odłamek z boku murzyna. Grot poczuł ten ubytek, dawno nikt nie zabrał mu takiego kawałka ciała.
Bandyci ryknęli głośno z radością dopingując swego szefa, który kopniakiem odepchnął czarnoskórego i uniósł do góry ręce prężąc muskuły.
- Cholera - murzyn zaklął pod nosem. - Muszę przyznać, że jesteś prawie tak silny jak mój pierwszy mat.
Gort uśmiechnął się na wspomnienie swej pierwszej walki z Elisabeth.
- Jednakże coś takiego nie wystarczy by pokonać Wielkiego Czarnoskórego!
Murzyn ponownie zaszarżował na przywódcę bandytów, zamierzając postawić wszystko na jedną kartę. Błyskawicznie zasłonił się swoją tarczą, którą tuż przed uderzeniem pokryły ostre kolce, dłuższe i cieńsze od tych wyrastających z kuli na jego dłoni.
- GORT’S HARD ROCK MEGA SMASH!!! - wrzasnął, przelewając w ten atak siłę swoich ambicji i całą wolę zwycięstwa.
Blondyn uważnie przyglądał się walce - nie chciał by któraś ze stron zabiła drugą. Bitka miała być prymitywnym sposobem wyrażania uczuć, czymś powszechnym w tym świecie, Faust nie pochwalał tego, jednak darzył prostoduszność szacunkiem. Dodatkowo, gdy każda ze stron miała maksymalne szanse by wygrać, nie uszczuplając przy tym możliwości drugiej strony - całość przeradzała się w widowisko, którego można było pozazdrościć. Jeśli wszystko potoczy się po myśli dzierżyciela perłowej katany, która znajdywała się w odległym świecie - Blizna bez względu na wynik powinien zgodzić się na małą rozmowę. Dodatkowo - pieniądze, które wygra mogą okazać się przydatne - wykupią więźniom przyszłość. Nie taką, która czeka ich poza niewolą. Wręcz przeciwnie - pieniądze te sprawią że bandyci albo potraktują ich jako swojaków, albo ci zdołają gdzieś zamieszkać i rozpocząć nowe życie.
Herszt Bandy ryknął wściekle i wziął potężny zamach, po czym uderzył dwoma mieczami w nadbiegającą żywą tarczę. Gruchnęło, łupnęło a dwa złamane ostrza odleciały w losowych kierunkach, pozbawiając jednego z pechowych łotrzyków życia. Blizna patrzył zdziwiony na swe zniszczone sotrza, a potem został odrzucony potężnym uderzeniem. Kolce pocharatały jego ciało zaś siła uderzenia na pewno pogruchotała kilka kości. Masywny bandzior odbił się parę razy od ziemi, pozostawiając spore ślady swej niezbyt przyjemnej wędrówki, po czym zaległ rozciągnięty na ziemi. Gort wygrał, aczkolwiek łatwe to zwycięstwo nie było.
Faust natomiast zauważył iż Madred wyszedł na polanę, a jego ciała porastał dziwnie poruszające się kwiaty, na skraju lasu zaś widać było sylwetkę Pozytywki z wyciągniętym rapierem, pokrytym krwią.
- Iwabababa! - zarechotał murzyn. - To była dobra walka! Możesz być z siebie dumny, gdyż jesteś pierwszym szczurem lądowym, który okazał się godny zmierzyć z Wielkim Czarnoskórym!
Gort uradowany swoim zwycięstwem śmiał się jeszcze przez jakiś czas, a w międzyczasie jego ręce powróciły do swych normalnych kształtów, podobnie jak nos i rany na torsie zadane mu przez Bliznę. Jedynie spory ubytek kamienia w jego boku leczył się mozolnie, odrastając powoli niczym krystalizujące się minerały.
- Hej, wy obwiesie! - zawołał w końcu wielkolud do zebranych dookoła niego bandytów. - Jak widzicie, skopałem dupę waszemu szefowi, więc macie mi oddać wszystkich waszych więźniów! No chyba że jeszcze któryś z was ma ochotę oberwać! Iwabababa!
- Może nie wezmę od twoich ludzi wygranych pieniędzy i porozmawiamy? - blondyn zaproponował patrząc w kierunku pokonanego przed chwilą szefa szajki, posiadacza twierdzy, a co ważniejsze - byłego mieszkańca krainy skąpanej teraz w szaleństwie, której głównym miastem był obecny cel wyprawy - Wiltover. Informacje z pewnością nie były czymś, co przychodziło do ofiarowania bez problemowo, jednak warto było chociaż spróbować je pozyskać.
Przywdziany w czerwoną koszulę chłopak westchnął cicho, krytykując w duchu prostomyślność czarnoskórego, niemal kamiennego wielkoluda. Po co wolność tym, którzy dali ją sobie odebrać?
- Oczym byś niby chciał gadać... blondasie... -ni to wywarczał, ni to wydyszał szef bandy podnosząc się na kolana i plując krwią na lewo i prawo. Reszta bandy zaś przerażona siłą murzyna zaczęła coś szeptać między sobą, aż w końcu wystąpił jeden z tych odważniejszych.- Możemy Ci oddać niewolników... ale naszym szefem nie zostaniesz... -odparł z kolanami miękkimi, a bielizną bliską zmoczeniu.
- Pfff - prychnął murzyn wyraźnie oburzony taką propozycją. - A kto by chciał dowodzić taką bandą wymoczków jak wy? Ja chcę tylko otrzymać swoją wygraną, a wy już zróbcie swoim szefem kogo chcecie. Nic mnie to nie obchodzi.
- Co działo się tam, skąd brałeś nogi za pas? - pytanie blondyna było aż do bólu proste - każdy ze zgromadzonych powinien je zrozumieć i potrafić odpowiedzieć.
- Jak to co? Wariowali wszyscy i tyle. -prychnął bandzior.
- Hmm? - po raz kolejny prosta onomatopeja miała okazać się czymś wystarczającym dla sposobu, w jaki bandzior patrzył na świat.
- Szaleństwo, ludziska zaczynali się zabijać, nawet kilku moich ludzi to złapało! -warknął obolały herszt bandytów. - Jednego dnia siedzi taki, pije ile wlezie i opowiada o swojej byłej żonce a następnego łapie za siekierę. -dodał jeszcze.
- Poza tym działo się coś dziwnego? - zapytał, licząc na szczerość pokonanego.
- Zależy co dla Ciebie jest dziwne? -zapytał bandzior który po porażce zrobił się bardziej rozmowy.
- Mordy, gwałty to raczej normalka - wypalił rozbawiony. - Coś, czego nie potrafiłeś pojąć. - dodał po chwili nieco ofensywnie.
- Poza szaleństwem chyba nic.- mruknął blizna.
- Macie konie na sprzedaż? - chciał zakończyć rozmowę.
Bandyta uniósł brew zdziwiony. - Chcecie KUPIĆ konie?
Murzyn zaś uniósł brew jeszcze wyżej od bandyty - Chcemy kupić KONIE?
- Jakoś musimy ich dogonić - wypalił rozbawiony całą sytuacją.
- Konie się znajdą... -powiedział całkowicie zbity z tropu bandzior, klęcząc na ziemi i obserwując dwóch dziwaków.
- Przecież nie wziąłbym wam uczciwie skradzionych koni - nawet jeśli kilka epitetów na pierwszy rzut oka było sobie sprzeczne, to idealnie wyrażały sposób myślenia blondyna.
-Konie są obok niewolników, bierzcie co chcecie i znikajcie mi z oczu. -wyharczał Blizna którego duma była pogruchotana bardziej niż kości.
- Yhm - prosta onomatopeja zakończyła rozmowę, która była głównym powodem, jak i wielkim rozczarowaniem blondyna. No cóż, darmowe konie pozwolą im nadgonić resztę, zaś chwila bez wściekłej na niego Hany mogła być zbawieniem.
- Gort, wiem że to wbrew twej woli, ale w ten sposób szybciej dotrzemy na miejsce. - próbował uspokoić czarnoskórego, który z konną wędrówką niewątpliwie będzie miał problemy.
 
Zajcu jest offline