Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2012, 19:54   #106
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Gregory Martin

Pierwszy raz zabiłeś człowieka. Widziałeś jak kula trafia w jego ciało a ochłap mięsa, wiadro krwi i zlepek nerwów wylatuje z drugiej. Nie trzeba być medykiem aby wiedzieć, że po otrzymaniu takich obrażeń liczą się sekundy. Gość padł na ziemię jak kawał szmaty. Jego karabin upadł obok, a to co pocieszało Cię najbardziej to rzeczywisty brak wystrzału. Cenne sekundy mijały. Walczyłeś z własną psychiką starając to sobie jakoś wytłumaczyć. Czy zrobiłeś dobrze? Tak. Chyba tak. Przecież mógł strzelić do jednego z waszych. Znaczy ludzi, którzy przez ostatnie dni bronili twego tyłka. Co więcej dzięki nim obudziłeś się w czasach, gdy jeszcze ludzkość istniała. Może nie był to piękny świat o jakim Ci opowiadali przed zamrożeniem, ale był. Lepsze to niż zginąć w tej jebanej komorze...

Chciałeś coś zrobić, ale miałeś świadomość, że gość już nie żyje. Przez Ciebie. Trafiałeś wiele razy - jak chociaż na strzelnicy czy podczas rozgrywek ASG... Ale nigdy nikogo nie zabiłeś! A to było znacznie więcej niż monstrum bez imienia. On miał swych znajomych, przyjaciół, rodzinę. Może miał syna, który czekał aż ojciec wróci z pracy a może żonę, która martwiła się za każdym razem, gdy wyruszał na tego typu akcje. Ale on był zły... Ty przynajmniej miałeś taką nadzieję.


Reggie Thomson

Osłaniałeś Alexandre, gdy pomagała Bryan'owi wstać i podejść do pojazdu. Indianin szedł jak pijany a wejście do środka Knighta było dla niego dość oporne. Widziałeś jak spod hełmu leciała mu krew. Wiedziałeś też, że miał cholernie wielkie szczęście. Mało kto przeżył bezpośrednie trafienie w hełm z kuli karabinowej. Nie oszukujmy się, ale front przyzwyczaił Cię, że mutki i maszyny walą z znacznie większego kalibru niż był w stanie zatrzymać hełm. Co więcej często był on ciężki i utrudniał wszelkie działania. Wielu jednak się łudziło...

Po osłonie jaką zapewniłeś Alex rozejrzałeś się poważnie. Zobaczyłeś w oddali za wami gościa leżącego na ziemi. Wokół niego powiększała się plama krwi. Byłeś pewien, że to żaden z was. Na tę chwilę był niegroźny. Spojrzałeś na buggy'ego, który stoi pusty po czym rozpocząłeś swój plan. Flankowanie. Łuk, który zacząłeś robić musiał być dopasowany do sytuacji. Nie mógł być za duży, bo coś słyszałeś o napromieniowaniu terenu. Nie mógł być też za mały, bo gówno będziesz widział. Robiłeś jak za dawnych czasów. Parę metrów biegu, rozeznanie. Parę metrów biegu, rozeznanie. Te parę zmniejszało się wraz z zbliżaniem do lokomotyw. Widziałeś niedaleko ochłap zniszczony chyba setkami kul. Gość musiał być spory, bo pokrywał chyba z 10 metrów kwadratowych. Nie widziałeś wroga, ale widziałeś wejścia do lokomotyw. Od twojej strony.

- Ja również nie widziałem Szakala. - powiedział Luneta. - Z Knighta w sumie nie widzę więcej od Ciebie. Idź dalej...

- Szakal jest ze mną. Zabił jednego i mnie znalazł. - usłyszałeś głos AJ. - Możesz iść dalej. Celuje w pierwsze wejście do lokomotywy. Może wrzuć tam granat...


Julianne Pullman

Szukałaś kolejnych wrogów. Tych jednak nie było. Widziałaś Wolfa, który mijał was szerokim łukiem biegnąc w stronę pociągów. Poza nim bliżej Knighta na zewnątrz byli Morgan i Szybki. Siedzący obok Adam był lekko blady po tym jak zobaczył trupa mogącego pokryć niemałą działkę. Okropne. Nawet dla Ciebie to był widok, który ciężko było sobie wyobrazić. Po jakimś czasie do środka weszła Alex z dyszącym Indianinem. Obejrzałaś się. On miał... dziurę w głowie? Nie. Już by nie żył. Ale nie wyglądał najlepiej. Całą twarz zalewała mu krew. Adam spojrzał na Ciebie. Wiedziałaś co ma na myśli jeszcze przed tym jak zatrzymał auto i pozwolił Ci usiąść za kółkiem. Sam musiał zająć się pacjentem...


Alexandra Cobin

Wolf Cię osłaniał. Wyrwałaś co sił w kierunku Bryan'a. Pomogłaś mu wstać dopiero teraz zdając sobie sprawę, że w sumie musisz go do auta zaciągnąć. Jego cała twarz była pokryta posoką. Jedynie dzięki jej kształtowi i włosom wiedziałaś, gdzie ma oczy, gdzie nos. Rana musiała być pod hełmem, w którym ziała mała dziurka. Pokrowiec na hełm w jakimś wojskowym maskowaniu zamienił się w kawał ściery. Indianin coś mówił. Nie rozumiałaś. To po angielsku?

Nie wiesz skąd miałaś tyle sił, ale chyba głównie dzięki twoim siłom Bryan w końcu znalazł się w środku opancerzonego auta. Teraz trzeba było przyjrzeć się ranie. Mimo iż byłaś uważana za mądrą nie czułaś się na siłach mu pomagać. Nie pamiętałaś czy kiedyś byłaś chociaż na podstawowym szkoleniu z zakresu pierwszej pomocy. A jak byłaś czy to wystarczy? Chyba nie. Tu się przyda chirurgia. Na szczęście nie byłaś sama. Nie minęła minuta a nad Tobą siedzieli Luneta i Kostuch. Ten pierwszy poklepał Cię po plecach wyciągając apteczkę. Drugi otworzył ją i założył rękawiczki...


Adam Kowalski

Prowadziłeś swoją dziecinkę, gdy ktoś Ci przerwał. Do środka wpadła Alex z półprzytomnym Indianinem. Już przez ramię widziałeś, że nie jest dobrze. Całą głowę pokrywała mu krew. Kurwa, ile krwi. Luneta podał ci torbę lekarską z wszystkimi nowoczesnymi bajerami typu painkiller, medpack. Alex zamknęła drzwi, a za kółkiem usiadła Jules. Gdy samochód powoli ruszył poczułeś się dziwnie. W twojej głowie pojawiła się wizja, obraz, ale chyba najlepiej nazwać to scenką. Staliście w korku pomimo włączonego koguta karetki, a ty ratowałeś gościa z postrzałem głowy. Nie miałeś wiele czasu. Robiłeś co mogłeś. Gość zmarł w chwili, gdy dotarliście do szpitala. Pierwszy pacjent jaki zszedł na twoich oczach. Ale tym razem będzie inaczej! Zdarłeś z Bryan'a hełm, oczyściłeś głowę i... okazało się, że ma niewielkie przecięcie w miejscu, gdzie trafił pocisk i na skutek obsunięcia się hełmu zmiażdżony łuk brwiowy. Twoimi słowami, nic mu, kurwa, nie było. Tyle wynika z oględzin. Ale gość ledwo się trzyma na nogach. Musisz się temu przyjrzeć bliżej. Musiało być coś jeszcze. Z tym co oceniłeś wstępnie przyszedłby sam poniesiony pokładami adrenaliny. A ona go niemal przyniosła...


Michael Morgan

Drugie Gallup? Tak to chyba była trafna ocena. Ze swojej pozycji widziałeś dwa trupy - dwa, bo miałeś nadzieję, że Jeff żyje. Właśnie Jeff! Może trzeba kogoś tam posłać? Mężczyzna leżał i się nie ruszał. Nie widziałeś Gregorego, Szakala, ani Andrzeja. Alex właśnie przyprowadziła Bryan'a, który był cały zalany krwią. Wolf, który ich wcześniej osłaniał rzucił się do flankowania. Jego marsz był podobny do czegoś co nazywałeś "marszem dwójkowym". Jeden biegnie, drugi go osłania. I tak na zmianę co 8-12 metrów. Tylko, że on nie miał partnera. Ryzykował. Biegł sam bez ochrony. Jak kogoś zobaczy zapewne usłyszycie to w radiu, ale jak ten ktoś będzie miał nieco doświadczenia Reggie może mieć kłopoty...

Szybki, który lustrował otoczenie spojrzał na Ciebie badawczo wskazując prostą ręką w stronę Jeffa. Widziałeś jak kierowcy się zmieniają. Widziałeś jak działko na masce opada bezwładnie, a na dachu Knighta nie ma już Lunety. To była chwilowa słabość i już wiedziałeś, że wróg ją wykorzysta. Wykorzystał, ale inaczej. Padłeś na ziemię sekundę po tym jak buggy wyleciał w powietrze niczym trafiony rakietą. Skurwysyny…
 
Lechu jest offline