Roran Hergson jest sporym, imponującym choć nie niezbyt starym krasnoludem. Ma zadbaną brązową brodę jak i włosy oraz równie zadbane ubranie i wyposażenie. Ma miłą, przyjazną choć bynajmniej nie naiwną twarz.
Po wyjściu z tej dość oryginalnej rozmowy powitalnej przystanął i rozejrzał się uważnie po swoich towarzyszach i rzekł uprzejmym tonem:
- Proponuje tak – jako że każdy z nas ma zapewne jakieś sprawy do załatwienia przed wyruszeniem a pracodawca upiera się przy słowie natychmiast to co wy na to by każdy z nas ruszył załatwić co potrzebuje, byle względnie po drodze i za około dwie godziny spotkamy się przy tym nieszczęsnym wejściu. Pasuje? Dobrze, kolejna sprawa: jak stoimy z ekwipunkiem –macie potrzebny sprzęt? Zapasy? Jeśli możecie to przybliżcie co kto ma byśmy wiedzieli czego nam brakuje i co trzeba jeszcze zdobyć. Ja mam narzędzia, trzydzieści metrów liny, żywności dla siebie na tydzień i małą niespodziankę. Jeśli zaś chodzi o mnie jestem wojownikiem i to już od ładnych paru lat. Ale tego się już chyba sami domyśleliście. Cieszę się z okazji poznania was. Wierzcie lub nie ale tak jest. Pobyt w tym miejscu jest dla mnie ważny jako dla krasnoluda ale i jest wyzwaniem. Nie mówiąc już o okazji do zarobku. Pracowałem w różnych miejscach – lepszych i gorszych , u baronów, miast i kupców. Jeśli coś odkryłem, to to że razem nasze szanse rosną i im bardziej zgrani będziemy tym z lepszym efektem pójdzie wyprawa. No, tyle ode mnie.
Po czym wysłuchawszy innych dodał:
-Dobra, ruszajmy, do zobaczenia. Mam po za tym nadzieje że nasza współpraca będzie owocna dla nas wszystkich i wrócimy cało i bezpiecznie. Gdyby ktoś miał jakąś sprawę do mnie będę chwile wcześniej, po za tym możemy porozmawiać po drodze jeśli ktoś idzie w tą samą stronę. JA osobiście idę do dzielnicy świątynnej. Jako że wyznaczono mnie na waszego dowódcę, za co mam nadzieje nie czujecie urazy, pójdę złożyć ofiarę za siebie i was aby Valaya, pani miast podziemnych, wsparła nas w tej sprawie. Po czym skłonił głowę swym towarzyszom.
Po czym sięgnął do sakiewki otrzymanej od elfa i rozdzielił każdemu sumę myto miejskie i ruszył w stronę bramy Fortecy Skalfa, przyglądając się jej w zamyśleniu i planując wyprawę. Drużyna sprawiała dobre wrażenie. Liczył że się nawzajem nie zwiodą i wszyscy będą zadowoleni. Minąwszy bramę i zapłaciwszy myto skierował swe kroki najpierw do Świątyni Golarza Złotego o której mu wspominano. Była ona ogromna choć kazania tam wygłaszane nie wprawiły Rorana w zachwyt. Złożył ofiarę ze srebrnej monety i skierował się do Wielkiej Świątyni. Tam zabawił dłużej oddając się gorącym prośbom. Całą resztę posiadanej gotówki złożył tam w ofierze, prosząc kapłanów o modlitwę za niego i jego kompanów. Następnie udał się pod studnie i czekał na swych towarzyszy, zastanawiając się co ich czeka.
Ostatnio edytowane przez vanadu : 29-09-2012 o 22:26.
Powód: akapit się nie wkleił, a teraz mi się powtórzyło zdanie
|