Geschwur tylko skinął głową na przywitanie Sigmaryty. - No przecie gadam, że źle się czuje i leży. Wygrzewa się w swym pokoju na piętrze. Pewnie nie zszedł, bo miał leżeć - odpowiedział w tym czasoe Lucjan. - Jakaś sprawa do niego? Teraz z wujem żeśmy wyszli po kurę na rosół dla niego. Sami żeśmy nie jedli po powrocie.
-Nie, nie po prostu zdziwiłem się, wszędzie razem chodzicie...- wejrzał na Geschwura -Nowa twarz. Nie widziałem Cię tu jeszcze.- stwierdził uśmiechając się niezbyt szczerze. - Nie, nie byłem tu jeszcze tu. Długo zwlekałem, by móc tu zawitać. W końcu się udało - odparł Geschwur. - Eee, tak, nie było go tu. Ale to wuj mój. Z dalszej wioski. Dawno mi się zapowiadał i w końcu go dziś spotkałem. Co za szczęście… - dodał zielarz z wymuszonym uśmiechem.
Kapłan skinął gąową i wzruszył ramionami - Mhm... Odwiedź mnie jak syn lepiej się poczuje. - rzekł po czym odszedł w kierunku, z którego przyszedł. |