Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2012, 12:29   #111
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
-Pozostali ruszyli do miejscowego szlachetki - odpowiedział Kal. No to pięknie, jego towarzysze znowu wpakowali się w kabałę. I w dodatku mogą z niej nie wyjść.
-Dobra, powoli i spokojnie. Możesz mi powiedzieć coś więcej o tym, którego śledziliście? Jak wyglądał, co mówił, co robił? - zapytał rzeczowo.
Na twarzy Alexa pojawił się mroczny grymas, a oczy zalśniły żądzą mordu.
-Poszczuł na nas cały tłum, wraz ze strażą. Inni chcieli gadać, dlatego wylądowali w tym rowie. Nie wiem dlaczego to zrobili, ale teraz mają niezły kłopot. I my razem z nimi. Ten mężczyzna wyglądał całkiem normalnie, zwykły... wieśniak. Tyle, że miał coś takiego w oczach... ciężko mi to opisać, ale to nie było normalne.
-Postaraj się, im dokładniej go opiszesz tym lepiej - możliwe, że w głowie Kala zaczynał rodzić się pomysł. -Co było w jego oczach nienormalne? Kolor? W co był ubrany, w jakie kolory? I przede wszystkim, czy wiesz gdzie teraz jest?
-Cholera go wie, co było w tym nie tak. Jego oczy wyglądały jakby świeciły czerwienią? Chyba to. A ubrany był i wyglądał jak zwykły farmer, zarośnięta morda, chłopskie ubranie - wzruszył ramionami. -Zdaje się, że wszedł do jednego z budynków przy placu, ale nie podchodziłem bliżej po tym, gdy już im zwiałem.
Kalayaan pokiwał głową.
-Jak ich mają zabijać, to pewnie nie obrócimy do szlachetki i z powrotem na czas. Zresztą, to może być wymiana samosądu na stryczek. Muszę się przyjrzeć tej wiosce, gdzieś się chował, kiedy uciekałeś?
- To raczej było spokojne udanie się do domu tutejszego burmistrza czy kogoś takiego - prychnął Alex. - Mogę ci wskazać ten budynek, ale nawet nie wiem, czy ciągle tam jest. Zdaje się, że wszyscy go słuchają bez zastanawiania się nawet nad tym wszystkim.
-Ależ ja go nie chcę oglądać. Chcę zobaczyć, jak wygląda sytuacja w wiosce. Przecież ich tak nie zostawimy na śmierć - stwierdził Kal.

Alex poprowadził go dalej. Nikt tu niczego nie pilnował poza wioską, a część budynków znajdowała się wręcz miedzy drzewami. Mężczyzna już znał bezpieczną drogę i przeprowadził Kala na niewielkie wzgórze, z którego pomiędzy drzewami widać było niewielki placyk. Po wiosce kręcili się nieliczni ludzie, głównie kobiety i dzieci, reszta musiała pracować. Wskazał na dwóch strażników, jeden miał łuk, a drugi włócznię.
- Ci pilnują dołu, zbili na szybko jakąś kratę, a może mieli i przykryli nim dół. Nie wiem jak głęboki, ci dwaj pilnują. Najwyraźniej nie mają nawet zalążka lochu nigdzie indziej.
Dostrzegli także kilku ludzi trochę dalej od placu, bliżej jeziora. Zbijali oni jakąś konstrukcję z drewnianych bali leżących na ziemi.
Kalayaan przyjrzał się uważnie wszystkiemu, co wskazywał Alex. Ciekawe co też takiego zbijali miejscowi - szubienicę? To już na gałęzi nie łaska?
-Mogę spróbować zmienić się w tego dziwaka, którego opisałeś - odezwał się cicho. -Nie będzie to idealne przebranie, dlatego potrzebuję jakiejś dywersji. Gdybyś mógł coś tutaj podpalić, to możliwe, że w całym tym chaosie namówiłbym strażników do wyciągnięcia jeńców i przeniesienia ich gdzieś indziej - trudno to było w jakikolwiek sposób nazwać planem. Kal miał szczerą nadzieję, że Alex zaproponuje coś lepszego.

Alex nie miał lepszych pomysłów, prócz totalnie szalonych. Na podpalenie czegoś, aby strażnicy pobiegli gasić mógł się zgodzić..
-Nie widziałeś go na własne oczy, a ten człowiek, nawet jak coś siedzi w nim, to wyglądał jak tutejszy, którego doskonale znali. Będziemy chyba też potrzebowali liny, aby wyciągnąć ich ze środka. Gdyby się udało, to możemy uciekać w kierunku sioła.
Również nie był przekonany do tego planu. Wymagał bowiem, żeby wszyscy pobiegli do pożaru.
-Lina... cholera, nie pomyślałem o tym- przyznał Kal.-Muszą gdzieś tu mieć jakieś liny, sznury albo coś. Ale ja nie dam rady się przekradać między domami. Usłyszą mnie.
Co do wyglądu... Mają tutaj miejscowego szlachetkę, to pewnie jest jakaś straż. Mogę się podać za jakiegoś strażnika wysłanego by sprawdził co się dzieje. Połapią się pewnie że coś jest nie tak, ale jak będziemy mieli szczęście, to zajmie im to parę minut. Ale na razie musimy mieć linę.

-Na strażnika to nie wyglądasz. - Alex nie był przekonany. - Zwłaszcza w tych ciuchach i bez porządnej broni. Możemy zrobić odwrotnie. Mogę się dostać do jakiejś stajni czy domu, tam coś powinno być. Rolami możemy się zamienić, odwrócisz ich uwagę a ja zajmę się próbą uwolnienia. Coś musimy zrobić, oni niedługo skończą tą szubienicę a jeśli w tym człowieku jest jakiś... demon, to powieszą ich od razu.
-O mój wygląd się nie przejmuj. Skoro jesteś w stanie ukraść sznur, to lepiej bierzmy się do roboty - zadecydował.
Samemu, nie mając zamiaru siedzieć tak po próżnicy zaczął szukać jakiejś solidnej, długiej gałęzi. Cztery, pięć stóp powinno wystarczyć. A gdzie, jak gdzie, ale w lesie coś powinno się walać.
Minęło trochę czasu nim Alex wrócił ze swoją zdobyczą. Sznur może i nie nadawał się do wspinaczki górskiej, albo zdobywania miejskich murów, ale żeby kogoś wyciągnąć z dołu powinien wystarczyć. Kalayaan zdążył też znaleźć solidną gałąź – długą, z gałązkami które łatwo dało się oderwać, niestety trochę już spróchniałą. Na broń nadawało się to średnio, zresztą jeżeli Kal będzie zmuszony do walki to i tak już po ptakach.
-Dobra, no to raz kozie śmierć – mężczyzna zwrócił się do Alexa. -Postaraj się wywołać zamieszanie, podpal plony, albo coś, a potem bierz nogi za pas. Wracaj do poprzedniego sioła, może jeszcze zastaniesz Mruka i resztę. Jak nie, ruszaj ich śladem. Jeżeli mi się nie uda, to bez lordowskiej pomocy nie wyjdziemy stąd żywi – zakończył optymistycznie i czekał na efekt działań Alexa.

Gdy w wiosce zaczęło się coś dziać, zmówił modlitwę do swej bogini. Iluzja szybko zmieniła jego wygląd – podrósł parę cali, nabrał ładnych kilkanaście funtów wagi, jego prosty wieśniacki ubiór przemienił się w łuskową zbroję, zaś z prostego kija powstała pika. Rysy twarzy również się zmieniły. Jeśli nikt nie zdecyduje się go ściskać, to się nie zorientuje że to tylko miraż.
-Raz kozie śmierć – powtórzył pod nosem i ruszył w kierunku dołu.
 
Zapatashura jest offline