Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-09-2012, 12:29   #111
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
-Pozostali ruszyli do miejscowego szlachetki - odpowiedział Kal. No to pięknie, jego towarzysze znowu wpakowali się w kabałę. I w dodatku mogą z niej nie wyjść.
-Dobra, powoli i spokojnie. Możesz mi powiedzieć coś więcej o tym, którego śledziliście? Jak wyglądał, co mówił, co robił? - zapytał rzeczowo.
Na twarzy Alexa pojawił się mroczny grymas, a oczy zalśniły żądzą mordu.
-Poszczuł na nas cały tłum, wraz ze strażą. Inni chcieli gadać, dlatego wylądowali w tym rowie. Nie wiem dlaczego to zrobili, ale teraz mają niezły kłopot. I my razem z nimi. Ten mężczyzna wyglądał całkiem normalnie, zwykły... wieśniak. Tyle, że miał coś takiego w oczach... ciężko mi to opisać, ale to nie było normalne.
-Postaraj się, im dokładniej go opiszesz tym lepiej - możliwe, że w głowie Kala zaczynał rodzić się pomysł. -Co było w jego oczach nienormalne? Kolor? W co był ubrany, w jakie kolory? I przede wszystkim, czy wiesz gdzie teraz jest?
-Cholera go wie, co było w tym nie tak. Jego oczy wyglądały jakby świeciły czerwienią? Chyba to. A ubrany był i wyglądał jak zwykły farmer, zarośnięta morda, chłopskie ubranie - wzruszył ramionami. -Zdaje się, że wszedł do jednego z budynków przy placu, ale nie podchodziłem bliżej po tym, gdy już im zwiałem.
Kalayaan pokiwał głową.
-Jak ich mają zabijać, to pewnie nie obrócimy do szlachetki i z powrotem na czas. Zresztą, to może być wymiana samosądu na stryczek. Muszę się przyjrzeć tej wiosce, gdzieś się chował, kiedy uciekałeś?
- To raczej było spokojne udanie się do domu tutejszego burmistrza czy kogoś takiego - prychnął Alex. - Mogę ci wskazać ten budynek, ale nawet nie wiem, czy ciągle tam jest. Zdaje się, że wszyscy go słuchają bez zastanawiania się nawet nad tym wszystkim.
-Ależ ja go nie chcę oglądać. Chcę zobaczyć, jak wygląda sytuacja w wiosce. Przecież ich tak nie zostawimy na śmierć - stwierdził Kal.

Alex poprowadził go dalej. Nikt tu niczego nie pilnował poza wioską, a część budynków znajdowała się wręcz miedzy drzewami. Mężczyzna już znał bezpieczną drogę i przeprowadził Kala na niewielkie wzgórze, z którego pomiędzy drzewami widać było niewielki placyk. Po wiosce kręcili się nieliczni ludzie, głównie kobiety i dzieci, reszta musiała pracować. Wskazał na dwóch strażników, jeden miał łuk, a drugi włócznię.
- Ci pilnują dołu, zbili na szybko jakąś kratę, a może mieli i przykryli nim dół. Nie wiem jak głęboki, ci dwaj pilnują. Najwyraźniej nie mają nawet zalążka lochu nigdzie indziej.
Dostrzegli także kilku ludzi trochę dalej od placu, bliżej jeziora. Zbijali oni jakąś konstrukcję z drewnianych bali leżących na ziemi.
Kalayaan przyjrzał się uważnie wszystkiemu, co wskazywał Alex. Ciekawe co też takiego zbijali miejscowi - szubienicę? To już na gałęzi nie łaska?
-Mogę spróbować zmienić się w tego dziwaka, którego opisałeś - odezwał się cicho. -Nie będzie to idealne przebranie, dlatego potrzebuję jakiejś dywersji. Gdybyś mógł coś tutaj podpalić, to możliwe, że w całym tym chaosie namówiłbym strażników do wyciągnięcia jeńców i przeniesienia ich gdzieś indziej - trudno to było w jakikolwiek sposób nazwać planem. Kal miał szczerą nadzieję, że Alex zaproponuje coś lepszego.

Alex nie miał lepszych pomysłów, prócz totalnie szalonych. Na podpalenie czegoś, aby strażnicy pobiegli gasić mógł się zgodzić..
-Nie widziałeś go na własne oczy, a ten człowiek, nawet jak coś siedzi w nim, to wyglądał jak tutejszy, którego doskonale znali. Będziemy chyba też potrzebowali liny, aby wyciągnąć ich ze środka. Gdyby się udało, to możemy uciekać w kierunku sioła.
Również nie był przekonany do tego planu. Wymagał bowiem, żeby wszyscy pobiegli do pożaru.
-Lina... cholera, nie pomyślałem o tym- przyznał Kal.-Muszą gdzieś tu mieć jakieś liny, sznury albo coś. Ale ja nie dam rady się przekradać między domami. Usłyszą mnie.
Co do wyglądu... Mają tutaj miejscowego szlachetkę, to pewnie jest jakaś straż. Mogę się podać za jakiegoś strażnika wysłanego by sprawdził co się dzieje. Połapią się pewnie że coś jest nie tak, ale jak będziemy mieli szczęście, to zajmie im to parę minut. Ale na razie musimy mieć linę.

-Na strażnika to nie wyglądasz. - Alex nie był przekonany. - Zwłaszcza w tych ciuchach i bez porządnej broni. Możemy zrobić odwrotnie. Mogę się dostać do jakiejś stajni czy domu, tam coś powinno być. Rolami możemy się zamienić, odwrócisz ich uwagę a ja zajmę się próbą uwolnienia. Coś musimy zrobić, oni niedługo skończą tą szubienicę a jeśli w tym człowieku jest jakiś... demon, to powieszą ich od razu.
-O mój wygląd się nie przejmuj. Skoro jesteś w stanie ukraść sznur, to lepiej bierzmy się do roboty - zadecydował.
Samemu, nie mając zamiaru siedzieć tak po próżnicy zaczął szukać jakiejś solidnej, długiej gałęzi. Cztery, pięć stóp powinno wystarczyć. A gdzie, jak gdzie, ale w lesie coś powinno się walać.
Minęło trochę czasu nim Alex wrócił ze swoją zdobyczą. Sznur może i nie nadawał się do wspinaczki górskiej, albo zdobywania miejskich murów, ale żeby kogoś wyciągnąć z dołu powinien wystarczyć. Kalayaan zdążył też znaleźć solidną gałąź – długą, z gałązkami które łatwo dało się oderwać, niestety trochę już spróchniałą. Na broń nadawało się to średnio, zresztą jeżeli Kal będzie zmuszony do walki to i tak już po ptakach.
-Dobra, no to raz kozie śmierć – mężczyzna zwrócił się do Alexa. -Postaraj się wywołać zamieszanie, podpal plony, albo coś, a potem bierz nogi za pas. Wracaj do poprzedniego sioła, może jeszcze zastaniesz Mruka i resztę. Jak nie, ruszaj ich śladem. Jeżeli mi się nie uda, to bez lordowskiej pomocy nie wyjdziemy stąd żywi – zakończył optymistycznie i czekał na efekt działań Alexa.

Gdy w wiosce zaczęło się coś dziać, zmówił modlitwę do swej bogini. Iluzja szybko zmieniła jego wygląd – podrósł parę cali, nabrał ładnych kilkanaście funtów wagi, jego prosty wieśniacki ubiór przemienił się w łuskową zbroję, zaś z prostego kija powstała pika. Rysy twarzy również się zmieniły. Jeśli nikt nie zdecyduje się go ściskać, to się nie zorientuje że to tylko miraż.
-Raz kozie śmierć – powtórzył pod nosem i ruszył w kierunku dołu.
 
Zapatashura jest offline  
Stary 03-10-2012, 12:52   #112
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Dalsze zwlekanie z decyzją nie było dobrym pomysłem, mieszkańcom wioski niewiele już bowiem brakowało do ukończenia prymitywnej konstrukcji, która bez problemu była w stanie wykonać swoje zadanie, czyli mocno przyczynić się do śmierci uwięzionych. Alex zniknął na kilka długich chwil, a potem wracając z liną, cienką i mającą ledwie pięć metrów.
- Nie znalazłem nic więcej, ale sprawdziłem, że ma wystarczającą wytrzymałość. Poczekaj do chwili, w której ogień będzie widoczny dla wszystkich. Widziałem tam niezłą stodołę.
Znów zniknął między drzewami, a Kal mógł zbliżyć się do placu. Strażnicy stali tam cały czas, pojawiali się od czasu do czasu także pozostali mieszkańcy. Kilku z nich zatrzymało się, aby splunąć do dołu, rzucono jedno czy dwa zgniłe warzywa, dodano do tego sporo wyzwisk. Było oczywiste, że w razie kłopotów ponownie wszyscy będą przeciwko nim, jakby faktycznie całkowicie wierzyli w ich winę.
Nagle uwagę Kala przyciągnęło zamieszanie po drugiej stronie. Na skraju miasteczka, tuż przy lesi, pojawił się dym, a potem ogień. Alex musiał znaleźć dużo suchej słomy, bowiem budynek momentalnie stanął w płomieniach. Ludzkie okrzyki zbliżały się szybko, rozległ się dzwon w świątyni.
- Pożar! Stodoła Gimsów!
- Szybko, stoi blisko lasu i domów!
- Cholera jasna!
- To jeden z nich! Widziałem go!
- Łapać go!
- Wszyscy do gaszenia!
- Bohowie ulitujcie...

Strażnicy spojrzeli po sobie, przez chwilę tylko przyglądając się, jak wszyscy rzucają swoją robotę i biegną na pomoc. Wydane im rozkazy nie miały takiej siły, aby mogli zignorować zagrożenie swoich domów i bliskich. Kal już miał wychodzić, gdy również strażnicy zerwali się do biegu, zwłaszcza po tym, gdy ktoś nawoływał do pochwycenia podpalacza, którego zobaczył jeszcze ktoś innych. Alex pewnie sam dał im się zobaczyć, ryzykując, ale za to skutecznie.

**

Siedzący w dole nie mieli najmilszego dnia w życiu. Śmierdziało, wszędzie pełzały jakieś robaki, a na domiar złego z góry wyszydzano ich, opluwano i nawet rzucano zgniłymi warzywami, nielicznymi na ich szczęście. Czas się dłużył, ale nie minęło go znów tak wiele, gdy rozległy się okrzyki, stłumione w tym miejscu. Na górze musiało się coś wydarzyć.
Nie mogli widzieć jak Kal iluzyjnie zmienia swój wygląd i wychodzi na placyk, ostrożnie zbliżając się do kraty przysłaniającej czterometrowy dół. Chwilowo wszyscy mieszkańcy pobiegli pomagać, więc mężczyzna przywiązał linę do kraty i odsunął ją w bok, zrzucając linę na dół, ku zakoskoczonym ludziom, widzącym nad sobą kogoś wyglądającego obco, ale za to poganiającego do szybkiego wychodzenia.
Takim propozycjom się nie odmawiało.

Pierwsza wyszła Pascal. cztery metry to nie było znów tak wysoko, więc dzięki pomocy z góry i z dołu wspięła się po linie, opierając nogi na nierównej ziemnej ścianie dołu. Znacznie większy problem był z ciężko rannym Sandro, który poruszał się z dużym trudem i tylko dzięki pomocy pozostałych. Czasu na kombinowanie nie było, a lina była zbyt krótka, aby go nią obwiązać. Rae i Ivor musieli więc pomóc mu wstać, a potem unieść w chwili, gdy dwójka na górze wciągała druida na górę.
I właśnie w połowie tej drogi ku wolności, z największego domu przylegającego do placyku wypadło czterech mężczyzn. Jednym z nich był ten, który spowodował wszystkie te problemy i zamieszanie. Ubrany wciąż jak chłop, miał jednak narzucony na siebie lepszej jakości kaftan. Oczy już wyraźnie płonęły mu czerwienią, a pozostałych trzech - dwóch strażników i niski, starszy człowiek z siwymi wąsiskami mogący być wcześniej tutejszym sołtysem, patrzyło na niego z wyraźnym strachem.

Dojrzał ich natychmiast. Przez chwilę tylko wpatrywał się, chyba w zaskoczeniu, ale potem wyrwał jednemu ze strażników włócznię i ryknął wściekle.
- Brać ich! Zabić na miejscu!
Sam ruszył pierwszy. Zza budynku wyskoczył nagle Iglak, który rzucił się na niego... i obewał styliskiem włóczni, którą tamten posługiwał się w bardzo sprawny i szybki sposób. Zawarczał i odkoczył bardziej w bok. Być może ciało nie umiało i nie było dostosowane do walki, ale ten, który je posiadł wcześniej musiał być dobrym, jeśli nie doskonałym wojownikiem.
Jeden ze strażników nakładał drżącymi dłońmi strzałę na cięciwę, drugi zaś wyjął zza pasa długi myśliwski nóż i zaszedł drogę wilkowi, dzięki czemu opętany mężczyzna ruszył dalej, prosto na Pascal i Kala, którzy z wielkim trudem dopiero wyciągali Sandro na zewnątrz. Ivor i Rae wciąż pozostawali w środku.
A na dodatek nie mieli broni.

****

Koboldy były piskliwym, ruchliwym i irytującym przeciwnikiem. Większość z nich doskakiwała, próbowała dziabnąć swoją włócznią i natychmiast cofała się lub wręcz uciekała. Padały w dużej ilości, ale jednocześnie umiały współpracować i w dość krótkim czasie powaliły kolejnych dwóch strażników karocy, a pod trzecim zabiły wierzchowca. Na koniach pozostało już tylko dwóch, zaciekle siekących niskie i trudne do trafienia z wysokości potwory.
Lena zaczęła wypuszczać strzały, a dzięki temu, że chronił ją Mruk, robiła to niemalże bez przeszkód, bardzo powoli zbliżając się do walczących. Koboldy nie zainteresowały sie zbytnio “posiłkami”, nie chcąc odstępować swojego pierwotnego celu. Kilka spróbowało dostać się do wnętrza powozu i jednego z nich zabił woźnica, wpakowując w brzydką gębę bełt z kuszy. Trzy następne jednak otworzyły drzwiczki... a może to one same się otworzyły?
Ze środka wypadł bowiem dość młody, dość przystojny, choć pretensjonalny, mężczyzna w dobrze skrojonym i ładnie ozdobionym wamsie i mieczem w dłoni, którym usiekł zaskoczone stworki.


Szybko rozejrzał się po polu walki. Zauważył problemy swoich ludzi jak i posiłki, zwłaszcza w postaci będących już prawie przy powozie Kornik i Ishy.
- Szybko, do mnie! Plecami do powozu!
Mimo ułożonych włosków, kolczyka i równo przystrzyżonej bródki, wydawał się umieć zarówno walczyć jak i rozkazywać. Jego ludzie skupili się przy nim, a obie tropicielki powoli się tam przebijały, wycinając kolejnych wrogów, którzy jednak już poznali powagę zagrożenia i teraz zaatakowali w wiekszej grupie. Doskakujące stworki były utrapieniem dla walczącej krótkim mieczem rudowłosej, która bardziej się broniła niż atakowała. Za to Isha co chwilę nadziewała jakiegoś na swoją długą broń... jednocześnie odsłaniając się na innych. Obie więc krwawiły już z kilku mniejszych ran Przesuwały się wciąż do przodu, wspomagane przez całkiem celną Lenę.

Koboldy wydawały się tylko czekać, aż pojawi się przywódca. A przynajmniej jeden z nich, który wyskoczył nagle z krzaków i zaczął podskakiwać, krzyczeć i wymachiwać krotką laską. Łuczniczka wypuściła ku niemu strzałę, ale ta zaplątała się o pobliskie zarośla a owinięty w jakiejś brudne futro kobold zakończył swoje tańce... a ubrany w wams mężczyzna nagle znieruchomiał w dziwnej pozie, w której właśnei wyciągał miecz z przebitego nim stwora. Jego ludzie krzyknęli, a od strony wzgórza odpowiedział im niedźwiedzi ryk. Okazało się, że nadciągają kolejni przeciwnicy, ale ich rolą nie był bezpośredni atak. Ciągnęli oni i kłuli wielką, humanoidalną bestię przypominającą niedźwiedzia, ale z chwytnymi łapami i w szczątkach jakiegoś prymitywnego ubrania.. W jednej z nich trzymał olbrzymi młot bojowy, z którego podniesieniem miałby problem nawet silny człowiek. Puszczono łańcuchy i bestia ruszyła na powóz, warcząc i odrzucając na bok te koboldy, które nie zdążyły w porę zejść z jego drogi.
A pozostałe zaatakowały z nową pasją, choć ich szaman znów cofnął się w krzaki.
 
Lady jest offline  
Stary 03-10-2012, 23:16   #113
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Po serii przekleństw, odpadków i nadgniłych owoców, spadająca lina była miłą odmianą.

Pascal nie zastawiała się ani chwili – owinęła się tarczą (nerwowo zliczając w myślach ilość zaklęć użytych w czasie ostatniej dobry) i zwinnie wspięła po linie, wspomagana dłońmi z dołu. Chwile potem, wspólnie z nieznajomym mężczyzną, którego z braku innych przesłanek uznała za sprzymierzeńca – wyciągała Sandro. Szło ciężko, mężczyzna był bezwładny i kiepsko współpracował.

- Brać ich! Zabić na miejscu! – usłyszała krzyk i rozejrzała się wokół. Mężczyzna z podestu.

Szarpnięciem wciągnęła Sandro tak wysoko, jak tylko się dało, Iglak dał jej kilka chwil.

- Trzymaj go – powiedziała do nieznajomego mężczyzny – ja spróbuje powstrzymać tamtego.

Splotła zaklęcie, a potem wydała niski, gardłowy dźwięk zrywając się na nogi. Magiczny pocisk zmaterializował się w jej dłoni i pomknął w stronę opętanego mężczyzny. Sekundę potem, ciemny punk oderwał się od nieba i spadł, bezszelestnie, jak kamień w dół. Dziób i pazury celowały w twarz opętanego. Zatrzymanie go powinno znacznie osłabić morale „strażników” we wsi. I dać im czas na ucieczkę.

 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 04-10-2012, 09:45   #114
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
Druid zdecydowanie nie mógł powiedzieć, że to był jego dzień. Z deszczu pod rynnę rzec można, jak na razie jedynym pozytywnym aspektem dnia dzisiejszego było sztuczne oddychanie zrobione przez Pascal (całe szczęście, nie przez Ivora). Sandro leżał na dnie dołu nie będąc w stanie nawet wstać, rana na brzuchu wyglądała paskudnie i nieopatrzona z pewnością nie wpłynie korzystnie na jego żywotność. Prowizoryczne opatrunki co prawda pomagały, jednak na dłuższą metę nie zaradzą tak poważnemu uszkodzeniu ciała. Druid potrzebował odpoczynku, a także składników do czarów, którymi mógłby się podreperować odrobinę. Co jakiś czas ktoś podchodził pod kratę klnąc, plując, a czasami rzucając czymś nieświeżym na dół.
~ Skurwysyny, rzuciliby jakieś bandaże... ~ Pomyślał odpływając myślami do chęci zemsty na chłopie. Jego ciche rozmyślania przerwała nieoczekiwana pomoc z góry. Wyciągnięcie rannego kilka metrów w górę nie było jednak prostym zadaniem.

W ratunku przeszkodził ten sam chłop, któremu druid zawdzięczał wizytę w dole i zapoznanie z właściwościami włóczni.
- Gdybym miał swoje noże i jelito na swoim miejscu... - Mruknął pod nosem wiedząc, że zdany jest na pozostałych. W tej samej też chwili do pojedynku włączył się Iglak.
- I...! - Nie był w stanie krzyknąć, szarpnięcie spowodowane napięciem się mięśni sparaliżowało go z bólu. Chciał polecić swojemu podopiecznemu wycofanie się, a przynajmniej wcześniejsze zaatakowanie łucznika będącego w chwili obecnej bezbronnym. Pozostawało mieć mu tylko nadzieję, że wilk sam powstrzyma dwójkę zbrojnych zanim nadejdzie jakakolwiek pomoc, gdyby on sam mógł chociaż użyć swojej magii, by mu pomóc...
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!
Sierak jest offline  
Stary 04-10-2012, 10:17   #115
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Strażnicy, co było słychać, gdzieś pobiegli.
Odsunięta krata i opuszczona na dół lina, tudzież ponaglające słowa dawały w sumie nadzieję, że nadeszła pomoc, a nie chwila sądu.

Szkoda, że nie opuszczono drabiny, ale aż tak wybrzydzać Ivor nie zamierzał. Trzeba było radzić sobie z tym, co było pod ręką.
Sandro, jak się okazało, był nad wyraz ciężki. Ivor, do spółki z Rae, z ledwością go podsadzili. Na dodatek druid utknął, blokując innym drogę do wolności. Nie do końca z własnej winy, ale dla tych, co siedzieli na dole, różnica była żadna.

- Ja cię podsadzę - powiedział Ivor do stojącej obok niego dziewczyny. - Staniesz mi na ramionach, a ty go popchniesz.

Gdyby stanęła mu na ramionach i wyciągnęła ręce, to sięgnęłaby akurat do wierzgających stóp Sandro.
Ivor podstawił złożone ręce by Rae mogła zacząć realizować wymyślony przez niego plan. A trzeba było to robić jak najszybciej, bowiem ci, którzy zaczęli im przeszkadzać w wyjściu, nie mieli bynajmniej pokojowych zamiarów.
 
Kerm jest offline  
Stary 06-10-2012, 20:53   #116
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Kal ledwo utrzymał druida, gdy narwana dziewucha zdecydowała, że woli walczyć. Na szczęście był prawie na zewnątrz.
Cholera, brakło może z dwóch minut”- klął w duchu. Zasadniczo nic nie poszło zgodnie z jego planem, z wyjątkiem pożaru. Obaj strażnicy byli na miejscu, a miało ich tu nie być. Pewnie już za chwilę wszyscy skończą ponabijani strzałami jak kukła treningowa.

Przynajmniej Ivor miał głowę na karku i starał się przyspieszyć ewakuację. Co na dłuższą metę nic nie da, bo nie dadzą rady uciec z nieprzytomnym towarzyszem... czy raczej nie dadzą rady uciec ci, którzy się nim przejmują.
Niemniej z pomocą Rae dało się Sandro wyciągnąć i odtoczyć na bok, by nie przeszkadzał innym w ucieczce.
-Dawaj rękę – zawołał do dziewczyny znajomym jej głosem. Niestety iluzje Kalayaana miały znaczne ograniczenia. Choćby to, że iluzoryczną piką pewnie nie zatłukłby szczura, a co dopiero strażnika.
Pozostawało mu liczyć na to, że wilk i jastrząb kupią mu dość czasu, by wyciągnąć ostatnią dwójkę z dołu, a potem... Cóż, potem miał zamiar najzwyczajniej w świecie uciekać. Wśród drzew powinno być mu łatwo ukryć się przed pogonią.
 
Zapatashura jest offline  
Stary 07-10-2012, 13:55   #117
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Sytuacja nie rozwijała się pomyślnie, co to to nie. Mruk skrzywił się i cisnął bronią w jednego z bliżej stojących koboldów, prawie skracając go o głowę, a potem ruszył w kierunku krzaków, zostawiając Lenę samą. Ale nie miał wyjścia, rzucony przez szamana czar a także zbliżające się wielkie bydle za bardzo przeważały szalę zwycięstwa na stronę potworów.
- Nie zbliżaj się do nich i oszczędzaj strzały, spróbuję wypłoszyć tego szamana. Zastrzel go jak tylko wychyli łeb!
Zacisnął zęby, starając się ignorować ból w nodze. Kulał tak czy inaczej, podejrzewał, że rana może się też otworzyć, ale nie mógł nic na to poradzić. Przecież nie będzie patrzył bezczynnie, jak jakieś małe pokurcze zabijają ludzi.

Wszedł w krzaki, jeszcze raz ciskając z nich krótkim ostrzem, zachowującym się teraz jak wyważony nóż do rzucania. Zaraz po rzucie w jego reku materializowała się nowa broń, ale Mruk zagłębił się dalej, starając się obejść szamana i stanąć mniej więcej tak, aby jego droga ucieczki prowadziła prosto na Lenę. Miał nadzieję, że Kornik i Isha, a także pozostali żołnierze, powstrzymają tego włochatego zwierzaka odpowiednio długo, bowiem szybkość przemieszczania się miał zdecydowanie zbyt niską.
W końcu uznał, że wystarczy. Wyprostował się i warknął, ciskając bronią po raz kolejny, tym razem prosto w tchórzliwego knypkowatego magika.
- Zobaczymy jak teraz będziesz odważny!
Miał tylko nadzieję, że w tych krzakach dookoła nie kryje się jeszcze jakaś masa koboldów, bo wtedy miał przerąbane. Ruszył na przeciwnika, kulejąc, ale i dzięki długim nogom poruszając się nie wolniej od niego.
 
Sekal jest offline  
Stary 09-10-2012, 11:24   #118
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Pocisk wyleciał z dłoni Pascal w połowie drogi opętanego mężczyzny do ich prowizorycznego więzienia. Bezbłędnie trafił go w bark, ale przeciwnik tylko odchylił się trochę, lekko zwalniając i warknął głośno. Chwilę później po jego twarzy przeorały pazury ptaka, zupełnie zaskakując i jeszcze bardziej rozwścieczając. Machnął włócznią, ale nie trafił szybkiego stworzenia, które nie zatrzymało się, a tylko poleciało dalej, teraz zataczając następny łuk, aby móc ponownie zaatakować. Krew trysnęła z ran mężczyzny, spowalniając go niestety tylko na moment.
Iglak w tym czasie skoczył na łucznika, który odsunął się, ze strachu wypuszczając strzałę z dłoni. Tutejsi strażnicy byli bardzo niedoświadczeni, może nawet nigdy nie walczyli, ale nie zamierzali dać się po prostu zabić. Nożownik wskoczył przed wilka i ciął go lekko, zmuszając zwierzę do cofnięcia się. Drugi członek milicji sięgał już po kolejnym strzale. Każdy, kto się im przyglądał choć kątem oka, zauważył, że w chwili, gdy opętany otrzymywał ciosy, oni nagle stanęli, mrugając oczami z całkowitą dezorientacją. Szybko wrócili jednak do poprzedniego stanu, gdy mężczyzna o czerwonych oczach ruszył ponownie na uciekinierów.

Tymczasem prawie wszyscy byli już na powierzchni. Wciągnięty i jednocześnie wypchnięty Sandro czuł, że boli go absolutnie wszystko. Rae stanęła na ramionach Ivora, który spoglądając w górę mógł dostrzec dokładnie widoczne teraz części ciała dziewczyny - skrócona sukienka w takiej pozycji nie zasłaniała przecież nic. Dziewczyna szybko także wciągnęła się na górę, a po niej po linie wspiąć się mógł także Ivor, wychylając głowę akurat wtedy, kiedy Pascal napotkała wściekłość opętanego. Uderzenie włóczni przewróciło ją. Ból na chwilę oszołomił, ale tarcza przejęła większość impetu, dzięki czemu zachowała przytomność i możliwość działania.
Ivor dopiero wychodził, ale przed kolejnym atakiem kobietę uratowała... Rae. Rzuciła się od tyłu na plecy mężczyzny, z całej siły obejmując go rękami i próbując drapać jego twarz.
Dala im kilka chwil na pozbieranie się i wstanie, a Kalowi - na wycofanie się z bezpośredniego zagrożenia i zbliżenie do lasu.
Strażnicy zawahali się po raz kolejny.
A Rae została strącona i uderzona z dużą siłą, padając na ziemię bez przytomności.

***

Mruk przemykał się zaroślami, nie mogąc uważnie śledzić przebiegu potyczki. Strażnicy wciąż się bronili sądząc po odgłosach, a w końcu również Isha i Kornik dotarły do unieruchomionego dowódcy. Stracił je jednak z oczu, gdy skulił się i pomimo rany na nodze, sprawnie obchodząc miejsce, w którym pojawił się wcześniej szaman koboldów. Zauważył po drodze kilka stworzeń, niektóre uciekały ranne, inne wręcz przeciwnie. Jeden stał mu na drodze, ale zanim wezwał kompanów, przebił go rzucony szybko nóż, uciszając na wieki.
Mężczyzna ruszył dalej i gdy uznał, że znajduje się na pozycji, skierował się w stronę trwającej walki. Szaman faktycznie tam był, ukryty za sporymi zaroślami, podskakując i wymachując kosturem, obserwując potyczkę. Mruk warknął i cisnął bronią, ale tym razem rzut nie był dobry. Minął kobolda, zahaczając go tylko odrobinę, ale ten odwrócił się ze strachem, a potem pisnął i szczekając głośn orzucił się do ucieczki.
Prosto na Lenę, która tym razem trafiła celnie, przebijając pysk stworzenia wystrzelonym pociskiem. Niestety krzyk przywódcy usłyszały pobliskie potwory i teraz Mruk znajdował się na dobrą sprawę pomiędzy nimi wszystkimi, sam i na dodatek pozbawiony mobilności.
Spojrzał jeszcze w stronę wozu, gdzie wciąż trwała walka. Isha i Kornik próbowały odciągnąć niedźwiedziowatą bestię, doskakując do niej i uciekając. Wydatnie pomagał również Momo, dezorientując może i wielkiego, ale głupiego przeciwnika.
Ten jednak miał olbrzymi młot, którym w końcu trafił zwinną rudowłosą, która potknęła się o jakieś leżące ciało. Potężna broń trafiła ją prosto w pierś, posyłając na ziemię i nie pozwalając wstać. Z ust Kornik popłynęła krew i choć żyła wciąż, to nie była w stanie powrócić do tej walki.
Mimo wyeliminowania szamana potyczka wciąż nie układała się po ich myśli.
 
Lady jest offline  
Stary 11-10-2012, 14:46   #119
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
- Ha!
Wyszczerzył się, gdy zobaczył padającego szamana. Szybko się jednak okazało, że to jeden z mniejszych jego problemów. Teraz dokładnie wszystkie koboldy wiedziały dokładnie gdzie był, a na dodatek sam i kulawy. Splunął, patrząc na jednego z nich, ale uśmiech zszedł mu z twarzy dopiero po tym, jak zobaczył co się dzieje przy powozie. To wykluczało wszelką ostrożność. Ryknął i ruszył w tamtym kierunku, atakując pierwszego stojącego mu na drodze kobolda. Trafił, ale stworzenie przeżyło, krwawiąc, szczekając i wycofując się jak najdalej.
To było dobre postępowanie, nie zamierzał go gonić.

Morale stworzeń wyraźnie spadło po śmierci swojego wodza, ale wciąż żywy pozostawał niedźwiedziowaty wielkolud, którego dopingowały, w większości z dużej odległości. Kornik właśnie padła, co wywołało wielką ekscytację pośród stworów. Kilka z nich znów miało łuki i wystrzeliły. Tylko jeden z pocisków trafił, ocierając się o wciąż nieruchomego szlachcica.
Isha właśnie trafiła potwora swoją włócznią, ten jednak złapał za jej broń i wyrwał kobiecie z rąk, gdy Mruk zbliżył się na odległość pozwalającą mu rzucić bronią. Stworzone ostrze wbiło się w bark stworzenia i prawie natychmiast zaczęło znikać. Bestia odwróciła się i zaryczała, rozpoczynając szarżę.

- O cholera.
Mężczyzna nie zdążył nawet uskoczyć czy wbić swojego ostrza w przeciwnika, gdy ten wpadł na niego z wielką siłą, przewracając na ziemię i przygniatając. Miał, na szczęście dla Mruka, zbyt dużą broń, aby operować nią w takim zwarciu, dlatego uderzył pięścią, trafiając unieruchomionego czarnowłosego, któremu pociemniało przed oczami.
Szybko odgryzł się, tą samą sztuczką, którą zranił Nil'onga. Niedźwiedziowata bestia zaryczała wściekle, gdy dodatkowo od tyłu zaatakowali ją pozostali przy życiu i świadomości, a z odległości kilkunastu metrów przyleciała kolejna strzała Leny. Potwór zacharczał plując krwią.
Koboldy chyba też poczuły, że tego nie wygrają, zwłaszcza, że szlachcic wrócił już do pełni swoich możliwości ruchowych. Małe stworki zaczęły uciekać. Ta walka była wygrana, choć z dużymi stratami po stronie obrońców.
 
Sekal jest offline  
Stary 11-10-2012, 22:40   #120
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Post zbiorczy: Sierak, Kerm, kanna, Zapatashura

Z racji poturbowania, pokłucia i bólu absolutnie wszystkiego, Sandro był żadnym wsparciem w walce, odturlał się jedynie na bok uważając, by minimalnie podkulić brzuch i nie zabrudzić rany ziemią, chociaż nie wiedział jaki miało to teraz sens. Jego uwadze nie umknął za to fakt, że strażnicy byli w jakiś sposób połączeni z opętanym chłopem.
- Iglak, nie atakuj ich atakuj tamt... Ugh! - Rana na brzuchu dała o sobie znać, ale empatyczne ukłucie powinno dać wilkowi obraz tego, o co chodziło Sandro, atak na sprawcę wszystkich ich kłopotów.

Trwaj chwilo, jesteś piękna...
Ivor byłby w stanie zgodzić się w tym momencie ze słowami poety. Widok, jaki odsłaniał się przed jego oczami wart był jak największego opóźnienia zakończenia akcji pomagania druidowi i Rae w opuszczeniu więziennej nory. Niestety, dobiegające z góry odgłosy sugerowały coś całkiem przeciwnego.
Gdy wreszcie Rae znalazła się na zewnątrz, Ivor ruszył w jej ślady. I znalazł się na górze w ostatniej chwili. Pascal leżała na ziemi, Rae szarpała się z szaleńcem, który oskarżył ich o zabicie wymordowanie mieszkańców tamtego gospodarstwa. A ledwo Ivor stanął na nogi, przestała się szarpać, odrzucona silnym uderzeniem tamtego

- Kun la Sankta del Inspiro lasu miajn fingrojn krevis de flamo - zawołał Ivor, wskazując najważniejszego przeciwnika. Z końcówek palców kapłana wytrysnął stożek płomieni skierowanych na wskazanego mężczyznę.

Cios włócznią posłał Pascal na ziemię, oszałamiając na krótką chwilę. Potrząsnęła głową, starając się przywrócić ostrość widzenia. Rae – wzorem tysięcy kretynek przed nią - szamotała się z szaleńcem uwieszona na jego plecach. Skończyło to się w przewidywalny z góry sposób, ale dało Pascal kilka chwil na pozbieranie się z ziemi.
Ivor był już na powierzchni, zaintonował zaklęcie i rzucił w szaleńca. Pascal krzyknęła krótko powstrzymując swojego chowańca przed atakiem – nie znała siły rażenia zaklęcia, nie chciała ryzykować zranienia zwierzęcia.
Sama też splotła czar, gotowa do zaatakowania, ale powstrzymała się z rzuceniem – jeśli będą mieli szczęście, magiczny atak kapłana powali szaleńca i Pascal zachowa swoja moc. Jeśli nie – zaatakuje zaraz po Ivorze.

Oczywiście zamiast brać nogi za pas, towarzycho poczuło potrzebę zemszczenia się za swoje krzywdy, w czym Kal nie miał ani ochoty, ani środków aby uczestniczyć.
-Zabierajcie tego zdechlaka i spieprzajmy stąd, zanim zleci się tu cała wiocha - zawołał dość głośno, by reszta go usłyszała w ferworze walki.

Atakowany ze wszystkich stron opętany był coraz bardziej wściekły. Odwołany wilk warknął jeszcze raz, cofając się, a potem odwracając się w kierunku mężczyzny. W tym czasie Ivor już wyszedł z dziury i bez większego zastanowienia wypowiedział słowa zaklęcia, a ogień z jego dłoni osmalił ramię i przypalił tunikę mężczyzny, który zdążył osłonić przed płomieniami większość twarzy.
Nie zdążył zareagować, zanim Iglak nie skoczył na niego, wgryzając się mocno w udo i napierając całym ciałem w próbie przewrócenia opętanego. Udało mu się to, zaskoczony wróg opierał się słabo i w końcu wyłożył jak długi. Włócznię wypuścił, ale jego pięść spróbowała uderzyć i odtrącić wilka. Bezskutecznie.
Walczył z bólem, a strażnicy walczyli z jego dominacją. Ten z nożem zbliżał się, ale powoli, niestety łucznik zdołał wypuścić pocisk w kierunku Ivora.
Trafił, ale niezbyt celnie, strzała tylko mocno otarła się o udo kapłana.

Pascal widząc, że czar kapłana nie powalił opętanego, posłała promień mrozu celując w jego twarz. W czerwone oczy. Krzyknęła krótko, nakłaniając sokoła do kolejnego ataku. Wyćwiczony ptak spadł na twarz mężczyzny sekundę po uderzeniu jej czaru.

Sandro z satysfakcją przyglądał się spektaklowi, w którym jego podopieczny grał teraz pierwsze skrzypce. Upewniwszy się, że leży w miarę wygodnie wyciągnął wyprostowaną dłoń przed siebie, palce skrzyżował w znanym tylko druidom symbolu i powoli wyrecytował krótką inkantację zaklęcia. Wraz z rosnąca mocą czaru poczuł jak wypełnia go wściekłość. Pierwotny szał stłumił na moment ból mięśni, zniknął jednak bez śladu wraz z uwolnieniem mocy zaklęcia. Skrzyżowane palce rozluźniły się wskazując sylwetkę wilka. Jego rysy zdziczały jeszcze bardziej, muskulatura niespodziewanie wzrosła, ślepia zaś wypełniła ślepa wściekłość tak bardzo podobna do obłędu w oczach powalonego chłopa. Drapieżnik rzucił się na swoją ofiarę raz jeszcze.

- Na brodę Gonda - syknął Ivor, czując niespodziewany ból nogi. Na szczęście nie powalający.
Korzystając z tego, że czerwonooki mężczyzna wypuścił broń, sam schylił się po włócznię. Czary czarami, ale dobra broń w dłoni ma swoje znaczenie. Szkoda tylko, że wilk plątał się po okolicy, utrudniając trafienie w leżącego.
Były jednak w okolicy również inne cele. Dlatego też Ivor bez zbytniej zwłoki zaatakował zbliżającego się strażnika uzbrojonego w nóż.

Szamoczący się z wilkiem mężczyzna był trudnym celem. Mimo krwawienia i coraz liczniejszych obrażeń nie zamierzał się poddać. Z rąk czarodziejki wystrzelił promień mrozu, celując dokładnie, choć i tak mało brakowało, a nie trafiłaby celu. Obłąkany szybko przesunął się dalej, dlatego zauważyła tylko delikatne zsinienie na jego barku.
Znacznie lepiej poradził sobie ptak, idealnie celując i lotem pikującym orając pazurami twarz mężczyzny, który wręcz zaryczał z bólu.
Szarpnął się tak mocno, że aż odrzucił Iglaka, który pechowo wyrwał mu tylko kawałek materiału ze spodni, który teraz zwisał mu z zakrwawionego pyska. Mężczyzna wykorzystał fakt, że jest wolny i podniósł się, zataczając jak pijany. Jego twarz była poraniona, a on sam ledwo żywy. Ale pod krwią oczy wciąż jarzyły się czerwienią.
Ivor ruszył do przodu z włócznią, ale nożownik zatrzymał się i potrząsnął głową, a potem cofnął. Również łucznik, który napiął już cięciwę po raz kolejny, zamrugał oczami, wyraźnie zdziwiony.
Czymkolwiek kontrolował ich obłąkany, przestało to działać.
Prócz samego obłąkanego.

- W łeb go! - zaproponował Ivor, obracając w dłoniach włócznię i próbując jej grubszym końcem walnąć opętanego w głowę. Doszedł do wniosku, że zabijanie mogłoby być niezbyt rozsądne...

Pascal odwołała chowańca. Ptak wzbił się w górę i zniknął za wierzchołkami drzew.

Kalayaan w zaistniałej sytuacji widział dobrą okazję do ucieczki, ale w swojej opinii był odosobniony. Niemniej zaczął powoli wycofywać się w kierunku lasu. Wolał nie narażać się będąc bezbronnym.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172