Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2012, 21:54   #24
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Ktoś przerwał Jeanowi Battiste “naukę”. Czyjś głos, czyjeś pytanie odwróciło jego uwagę od rzędów liter.
Spojrzenie zagrzebanego, co prawda nie dosłownie, w księgach gnoma można było określić jako... mordercze.
Jean nie pałał do książek miłością, mimo że takie uczucie próbował mu wpoić jego tatko. Najczęściej długimi troskliwymi tyradami. Czasem z użyciem pasa. Bez skutku.
Potomek rodu le Courbeu czytał jedynie z obowiązku i z przymusu... tak jak teraz.
Spojrzenie więc miał mordercze, ale odpowiedź była przyjazna.- A juści, jestem pewien że dobijemy. Acz trzeba umowę doprecyzować. Oferujesz informacje w zamian za... książkowego złodzieja. Czyli sam nie możesz go dosięgnąć, tak ?
-Oczywiście że mogę.-
De Barill uśmiechnął się, odbierając od karczmarki kufel z piwem.- Ale często tacy złodzieje mają protektorów, plecy, majętnych opiekunów załatwiających dla nich różne gratyfikacje... Słowem, wyciągnie z niego jego tożsamość, a ty zapewnisz mi że nikt nie będzie go potem szukał. Proste? A jeśli będzie współpracował, to może nawet wyjdzie z tego z życiem.

Upił łyk piwa, patrząc wyczekująco na rozmówcę.

- Ty masz swoich mocodawców, ja swoich. Mogę odpowiednio nakreślić sytuację mojemu szefowi, ale... nic poza tym nie mogę gwarantować.-
rzekł w odpowiedzi Jean, drapiąc się po podbródku.- Ale... zważywszy na sytuację, myślę że nie powinno być wielkiego problemu z permanentnym załatwieniem sprawy.
-Czyli przybite?- zapytał, wyciągając dłoń. Tu nie było Conlimote, gdzie pluło się na nią przed zawarciem umowy. Nie był też Middenland, gdzie wszystko musiało mieć stosowny dokument.
-Uznajmy to za początek długiej i pięknej współpracy.- odparł z uśmiechem gnom przybijając dłoń.
-No!- Jacoppo z uśmiechem dopił piwo i ze stuknięciem odstawił naczynie.- I jak donoszą moje śpiewające ptaszki, moje podejrzenia były słuszne. W kradzieży palce maczali bezprawni złodzieje, nazywający samych siebie Chłopakami z Doków. Na swoje nieszczęście nie są tak dobrze zorganizowani oraz dyskretni co my. Wiemy gdzie trzymają łupy. I na twoje szczęście, Kocie, ostatnią dostawą były książki. Kurier niósł pięć. Nie wiem jakiej treści, ale zakładam z pewnym spokojem że to interesujące cię woluminy.
-Sprzedają coś z tych łupów?- spytał Jean, a Sargas bezprawnie wpakował mu się na kolana domagając głaskania po grzbiecie. Lekko wysunięte pazury, były niemą groźbą co by było gdyby nie zaczął głaskać. Co też gnom uczynił i głaszcząc pytał.- Czy też może zatrzymują wszystko dla siebie?
-Lepiej.- niziołek uśmiechnął się szeroko, może dlatego że miał bardzo dobre informacje, a może dlatego że dziewczyna nalewająca piwo zaświeciła mu przed nosem dekoltem. Po chwili wrócił do świata nie zawierającego niewieścich cycuszków.- Żebracy koczujący niedaleko magazynu łupów widzieli jak regularnie, co wieczór, książki są wynoszone i gdzieś noszone. Następny transport wypada dzisiaj wieczorem.
-Warto się dowiedzieć dokąd są wywożone.- stwierdził gnom machinalnie głaszcząc dłonią kota.- Twoi ludzie śledzą ich ? Wiesz już dokąd idą te transporty?
-Znam takie przypadki Kocie.-
Jacoppo oparł się wygodnie, popijając z kufla.- Jeśli będziemy tylko śledzić, może i dowiemy się gdzie księgi są wywożone. Jeśli będzie sprzyjać ci szczęście, będzie to jakiś lombard, który tak łatwo nie wyprze się posiadania kradzionych dóbr. Gorzej jeśli odbiorcą jest ktoś wpływowy. A wychodzi na to że jest. Kurierzy z książkami chodzą do Dzielnicy Królewskiej. A ludzie tam mieszkający są dość majętni, by pieniędzmi wyprzeć się maczania w tym palców. Chyba wiesz co to oznacza?
Gnom skinąl w odpowiedzi głową. Wiedział co to oznacza.
Trzeba ich przyłapać na gorącym uczynku. Prosta, nie do końca łatwa metoda.
-Jeśli jadą do Królewskiej, to musimy się dowiedzieć do kogo konkretnie. A wtedy powiadomię szefa.- stwierdził krótko Jean wzruszając ramionami.- Bo mam za krótkie nogi, by podejmować takie decyzje, bez konsultacji z osobami postawionymi wyżej. Co wiesz natomiast na temat samych złodziei? Kto im przewodzi? Kto do nich należy?
-Gdybyśmy to wiedzieli, ich truchła byłby już na dnie morza.-
uśmiechnął się przyjacielsko. Następnie spoważniał.- Leć więc do szefa. Wieczorem, jeśli zechcecie, moi ludzie będą śledzić kuriera. Lepiej będzie jeśli będziesz tam ty... i może jacyś strażnicy?
-Będę tam ja i może inni ludzie szefa. Wątpię w strażników. Osobiście uważam, że kwestia tego co się wydarzy w Dzielnicy Królewskiej, powinna zostać tajemnicą cieni.-
stwierdził gnom z calą pewnością w głosie.
-Dobrze więc. Idź do niego, rozgadaj się i wróć tu przed zmierzchem.- niziołek dopił piwo i wstał, uśmiechając się lekko.- Ja zaś rozgadam się ze swoim szefem.

Pozostało zebrać księgi i ruszyć do Leonarda. Jeśli niziołek miał rację, sytuacja była delikatna. Dzielnica Królewska oznaczała najbardziej utytułowanych ludzi i nie ludzi w kraju. Oznaczała osoby wpływowe i potężne, oznaczała osoby których nie można oskarżyć o byle przestępstwo.
Straż miejska?... Dobre sobie. Na aresztowanie takich osób mogła sobie pozwolić jedynie Gwardia Pistoletowa i Straż Królewska. Na szczęcie dla gnoma Leonard Serve należał do osób, którzy mogli zadzierać z tak potężnymi magnami. Jeanowi pozostało więc tylko przekonać półelfa, by użyczył mu inne Ukryte Sztylety. Wierzył jednak, że ma wystarczająco dużo argumentów ku temu.
Dla tego też dziarskim krokiem ruszył do ulubionej knajpki półelfa, a tuż za nim podążał jego kot.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 30-09-2012 o 21:58.
abishai jest offline