Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2012, 22:48   #166
Lilith
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
- Dlaczego kazałeś jej wznosić ten toast? - zapytała ze zdziwieniem Samkha, kiedy dziewczyna odeszła.
- Bo chciałem być pewien, że nie dosypała nam niczego do tego wina - odparł Chris. - Skoro spada mi na głowę nie wiadomo dlaczego żyrandol, to i wino mogło nagle zaszkodzić.
Ernele pokiwała tylko głową.
- A jeśli dosypałby ktoś inny? - Samka zapytała zupełnie retorycznie i sama sobie odpowiedziała. - Mielibyśmy tu trupa zupełnie niewinnej dziewczyny. Zresztą... są takie trucizny, które nie zabijają od razu.
- - odparła rzeczowo Erlene. - Przekonamy się o tym już niedługo, czy ktoś coś dosypał do tego wina. Do jedzenia mogli też coś dosypać. Będziesz sprawdzał wszystko? - spytała z wyrzutem. - W domu królowej?
Obie kobiety wiedziały, że takie zachowanie było wysoce niestosowne. Z drugiej strony, gdyby coś się im stało cała wina spadłaby na Mildrith.
Pomimo swych słów uczennica starej, czcigodnej Noituus nie chciała spróbować wina.
- W domu królowej ktoś zabił ... - powiedział Chris.
Obie kobiety popatrzyły zdziwione na Kanadyjczyka i prawie jednocześnie odpowiedziały podniesionym głosem.
- Nie!
- Chyba nie wierzycie w to, że Cwene popełniła samobójstwo. - Chris spojrzał na nie zaskoczony.
- To w co my wierzymy jest akurat nieistotne. - Wiedźma zamyśliła się chwilę. - Ludzie i tak uwierzą w to co im wygodniejsze będzie.
- W tym przypadku miałem na myśli fakty - sprecyzował Chris - a nie to, co ludzie woleliby usłyszeć.
- Tutaj to jedno i to samo - odparła gorzko młoda Wiedźma. - A roztrząsanie tego, zwłaszcza teraz... - Potrząsnęła głową. - Jeżeli rodzina Cwene zechce się dowiedzieć co się stało, to może wtedy...

Chris odetchnął głęboko, potem skinął głową.
- Rodzina Cwene nie zechce - Samka skrzywiła się z odrazą. - Rodzina Cwene już wie..., a przynajmniej jej bracia.
Z tą opinią Chris mógł się bez problemów zgodzić.
- Earm prędzej by się dał pokroić niż pozwoliłby, by ktokolwiek podał w wątpliwość tę kwestię - powiedział. - Bardzo szybko zmienił zdanie i jestem pewien, że nie zechce od tego odstąpić.
- Ciesz się Chris - Samkha z przekonaniem pokiwała głową. - Dzięki temu nie zostałeś oficjalnie oskarżony o zabójstwo.
- Wyzwałbym go na sąd boży i rozstrzygnęlibyśmy to z bronią w ręku - zapewnił ją Chris.
- Nie wątpię, że uczyniłbyś to bez wahania - potwierdziła.
- Przepraszam - odparł Chris. - Chyba nie powinienem wprowadzać tu swoich zwyczajów.
- Sądzę, że Deor w najwłaściwszym momencie zapobiegł najgorszemu - odparła dziewczyna.
- Kolejny trup byłby nie na miejscu - zgodził się z rozmówczynią.
Samkha wzdrygnęła się. Poczuła, jak zimne ciarki przebiegają jej po karku. Nawet jeśli Chris byłby najwyśmienitszym wojownikiem znanego jej świata wątpiła, by wyszedł z tego cało, gdyby Earm trwał przy swoim oskarżeniu. Całej załogi grodu nie przemógłby żadną miarą. Roznieśliby go na mieczach na jej oczach.

- Erlene - Chris zwrócił się do młodej Wiedźmy - oglądałaś ciało Cwene. Czy ona, według ciebie, popełniła samobójstwo?
Młoda Wiedźma przez chwilę popatrzyła na Kanadyjczyka, jakby zupełnie nie rozumiała o co mu chodzi. Jednak po chwili dodała.
- Na pewno miała świeże siniaki na nadgarstkach. - Zamyśliła się kobieta. - Nie mam doświadczenia. Ja... To tak jak z raną Drewa. Ona jest dziwna. Nie widziałam nigdy takiej.
- Ktoś ją musiał mocno trzymać - powiedział w zadumie Chris. - A ta rana Drewa... Była na wylot?
- Tak, na wylot. Earm mi powiedział, że wyjął bratu strzałę.
- Ale według ciebie to nie była rana od strzały... - Chris przygryzł wargę. - Nie mamy żadnego materiału porównawczego. Nie będziemy dziurawić ludzi.
Chociaż Chris znał jednego takiego, w którym warto by zrobić parę dziurek.
- Można tak powiedzieć. Nie jestem pewna.
- Szkoda, że nie mogłam tego zobaczyć. Miałam w życiu trochę do czynienia z różnymi ranami. - Samkha westchnęła ciężko. - Dlaczego o to spytałeś? - dociekała podejrzliwie.
Chyba wolała, by to właśnie Chris jako pierwszy potwierdził jej domysły. Z ciężkim sercem przyszłoby jej otwarcie przyznać, iż Jan musiał bronić swego życia przed Krigarami. A być może nawet, to właśnie z ich ręki zginął.

Chris milczał przez moment.
- Myślę cały czas o tych śladach. Jestem przekonany - powiedział powoli - że Jana nie zabili Dzicy.
Wojowniczka w zamyśleniu pokiwała głową, choć nie podniosła wzroku wbitego w deski podłogi. Westchnęła jedynie cicho.
- Chris... - zaczęła po chwili, ale jedynie bezradnie rozłożyła ręce. - Naprawdę... tak mi przykro....

Erlene wstała gwałtownie o mało nie rozlewając trunku w kubkach i dzbanie. Z wyrzutem popatrzyła na dwójkę towarzyszy i wyszła.
W pierwszym momencie, osłupiała Samkha nie bardzo zrozumiała o co chodzi. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, iż być może wspominanie w obecności Erlene o śmierci Jana nie było taktowne. Była daleka od snucia domysłów o tym, co mogło powodować tak emocjonalne reakcje młodej Wiedźmy, ale ich siła ją zaskakiwała.
- Erlene!? - zawołała Samkha, lecz uczennica Noituus zniknęła już za progiem. - Erlene, proszę. Nie odchodź.
- Wybacz Chris. - Odwróciła się do równie zdziwionego Przybysza. Musiała przynajmniej spróbować ją zatrzymać.

Wybiegła za Noituus.
Przecież sama także szanowała Jana i czuła do niego sympatię. Ba, zawdzięczała mu nawet własne życie, jednak wszystko to jedynie podsycało w niej pragnienie wyjaśnienia wszelkich okoliczności jego śmierci, włącznie z odkryciem, kto był jego zabójcą. Cierpiała, bo po części czuła się odpowiedzialna za to, co się stało. Całym sercem pragnęła, by zabójca odpowiedział za swoje czyny. Pragnęła pomścić młodego Utlandsk, jak bliskiego przyjaciela, bowiem właśnie tym stał się dla niej przez tych kilkanaście dni. Czy Erlene sobie tego nie życzyła? Czy nie potrafiła tego zrozumieć?

- Erlene, zaczekaj. Proszę, porozmawiajmy przez chwilę spokojnie... - błagała idąc krok w krok za dziewczyną. - Możesz mnie wysłuchać? Przynajmniej spróbuj. - Starała się zachować panowanie nad sobą, choć powoli wzbierał w niej gniew...
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)
Lilith jest offline