Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2012, 07:05   #17
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Ruszyli w kierunku adresu wskazanego im przez Tarczę. Pogoda była paskudna, ale miało to i swoje dobre strony. Deszcz pomógł im oczyścić ubrania z błota.
Konstanty prowadził i szybko spostrzegł, że jego starszy kolega słabo orientuje się w topografii Warszawy. Być może i chłopak zapytałby o to i kilka innych rzeczy, ale silny wiatr i szybkie tempo marszu nie nastrajały do pogawędek.

Gdy znaleźli się w pobliżu spalonego adresu na Bednarskiej, Konstanty wraz Beniaminkiem zajęli miejsce w bramie na przeciwko. Dyskretnie obserwowali okolicę. Deszcz może był uciążliwy, ale w znacznym stopniu ułatwiał realizację zadania. Ulice były puste i choć przeszli kawał drogi, to nie spotkali nawet jednego niemieckiego patrolu. Najwyraźniej okupanci wychodzili z założenia, że nikt w taką pogodę nie będzie urządzał dywersji
Konstanty popatrzył na swego starszego kolegę i chwilę się zastanawiał, jak ma się do niego zwracać. W drodze wymienili się tylko pseudonimami i niewiele, więcej rozmawiali.
- Beniaminek - zaczął w końcu - może pójdę zapytać stróża, jak ma się sprawa z tym mieszkaniem. Pana Witolda znam jeszcze sprzed wojny. Wtedy mieszkał tutaj mój kolega z kółka teatralnego. Pan Witold to porządny człowiek i myślę, że można mu ufać. Na pewno będzie miał jakieś informacje, czy Niemcy obserwują lokal, czy ktoś się koło niego kręci. Co ty na to?
- Leć. Tylko dyskretnie. Nie zdradzaj mu żadnych szczegółów. - Odparł Mazur wpatrując się w ulicę, po czym przeniósł wzrok na Stryja. - Dla jego własnego dobra. Ja zrobię rekonesans wokół mieszkania, spotkamy się za pół godziny w tamtej bramie. Jeśli do tego czasu nie zjawią się Doktorek z Tunią zaczniemy akcję sami.
- W porządku - odparł Konstanty i przebiegł na drugą stronę ulicy z zamiarem odnalezienia stróża.

Po deszczu na podwórzu stała kałuża wody. A przy niej, sarkając i zżymając się pod nosem, pracował miotłą pan Witold Dudziński. Stróż. Próbował udrożnić kanalizację deszczową zapchaną najwyraźniej jakimś śmieciem.*
- Dzień dobry panie Dudziński - zagadnął stróża Kostek - Pamięta mnie pan?
- Mam słabą pamięć do twarzy. A powinienem pamiętać? - odpowiedział ostrożnie.
- Nazywam się Konstanty Stryjkowski - przedstawił się - Przed wojną często tutaj bywałem. Mieszkał tutaj mój kolega, Piotr Malinowski. Razem uczęszczaliśmy na kółko teatralne.
- Malinowscy, hmmm... - pokiwał nieśmiało stróż.
- Często nas pan karcił za to, że graliśmy pod pana oknami w piłkę.
Pan Witold uśmiechnął się i pokiwał głową.
- Teraz pamiętam. Niesforne z was były urwisy. Na szczęście byliście ostrożni i żadna szyba nie wyleciała, ale i tak moja żona ciągle musiała myć okna, taki był kurz.
- Teraz już za piłką mało kto gania.
- Niestety. - przyznał pan Dudziński - Wojna i ci przeklęci Niemcy, pozbawili najmłodszych dzieciństwa. Teraz dzieciaki myślą prędzej o walce, niż o kopaniu piłki.
- I słusznie. Trzeba być gotowym, by w odpowiednim dniu uderzyć w okupanta i wyzwolić ojczyznę.
Pan Witold pokiwał głową, ale minę miał marsową i czujnie rozglądał się na boki.
- A co cię tutaj synu sprowadza? - zapytał po chwili.
- Ja właśnie do Malinowskich. Nie było mnie trochę w Warszawie i teraz szukam starych znajomych. W sumie z Piotrem to się od wojny nie widziałem.
- Nic dziwnego. Jak tylko wieść o tym, że Niemcy na Warszawę idą, to pan Malinowski spakował rodzinę i wyjechał do Ameryki.
- Pamiętam, że Piotr nie raz wspominał o ciotce w Ameryce, ale nie przypuszczałem że nie ma ich już w Polsce.
- Wojna rozrzuciła ludzi po świecie.
- To pewnie ze starych lokatorów mało kto został, prawda?
- Kilku jeszcze zostało. Wielu jednak już nie ma. Część uciekła zaraz po tym jak Warszawę zajęli. O kilku osobach nic nie wiadomo.
- A pani Leokadia? Mieszkała pod Malinowskimi i zawsze częstowała nas cukierkami.
- Jej też nie już nie ma. Jakiś rok temu przyjechał po nią syn z Poznania i zabrał do siebie. Jej mieszkanie szybko jednak zostało zajęte. I ja od samego początku wiedziałem, że problem z tym będzie. Niby się tam taki spokojny pan doktor wprowadził. Coś jednak było na rzeczy, bo kilka dni temu Niemcy rewizję w mieszkaniu zrobili i straszny kipisz w całej kamienicy. Mnie też przesłuchiwali, ale ja nic nie wiedział. Ten oficer mnie straszył, że do obozu pojadę, jak nie powiem. A co ja mu niby miałem powiedzieć? Domysły i przypuszczenia to tylko dla siebie mam. Szkopy jednak mi nie uwierzyły i do tej pory szpicla w mieszkaniu na przeciwko trzymają. Dranie cała rodzinę Rudzików wysiedlili, żeby pułapkę zastawić.
- Poważna sprawa. - przytaknął Konstanty.
W sumie dowiedział się tego, czego chciał i mógł spokojnie zakończyć rozmowę z panem Dudzińskim.
- Skoro Malinowskich tutaj nie ma to nic tu po mnie. Wszystkiego najlepszego panie Witoldzie.
- A dziękuję, dziękuję. Uważaj na siebie młodzieńcze. W niebezpiecznych czasach przyszło nam żyć.

Konstanty pożegnał się i wyszedł z bramy. Na ulicy rozejrzał się czujnie i wolnym krokiem skierował się na umówione z Beniaminkiem miejsce.
W bramie byli już zarówno Beniaminek, jak i Tunia i Doktorek. Kostek opowiedział im o tym, czego dowiedział się od stróża. Wyglądało na to, że jeżeli chcą dostać się do spalonego lokalu, to muszą najpierw wypłoszyć szpicla z mieszkania na przeciwko.
- Myślę, że najlepiej będzie jak ja z Beniaminkiem zorganizujemy dywersję, a wy wejdziecie do spalonego mieszkania. Może spróbujemy podać się za hydraulików i pod pretekstem, że gdzieś rura przecieka zapukać do tego szpicla. - zaproponował nieśmiało Konstanty.
Zdawał sobie sprawę, że jego plan jest raczej słaby i na dodatek ryzykowny, ale chciał się jakoś zaprezentować grupie i wykazać swoją przydatność. Pomyślna rozmowa ze stróżem dodała mu odwagi, której mu zazwyczaj brakowało.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline