Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2012, 19:48   #6
Barthirin
 
Barthirin's Avatar
 
Reputacja: 1 Barthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodze
Derlin, typowy, korpulentny krasnolud, podrapał się po żółtej brodzie sięgającej pasa. Przed przybyciem do Martwych Wrót nie znał żadnego elfa. Podróżował jakiś czas z człowiekiem, który przy każdej okazji podawał się za członka starszej rasy i próbował zachowywać się jak jeden z nich. Ale bynajmniej nie było to zachowanie i styl życia, jaki prezentował ten chudzielec, ich zleceniodawca. Krasnolud już wiedział, dlaczego jego pobratymcy tak ni lubią elfów.

Gdy Laen zabił młodzieńca twarz Derlina wykrzywił grymas zdziwienia. Z ust wyrwało mu się tylko ciche: „o kurwa”. Popatrzył na współpracowników, ale szybko spuścił głowę, ponieważ zdał sobie sprawę, że wygląda komicznie. Nie jesteś tu, by robić sobie wrogów, pomyślał, wyobraź, że tworzysz Mistrzowską Runę Derlina Pogromcy. Uspokoił się, wyobrażając sobie siebie tworzącego istne arcydzieło wśród run, a którego zarys już powstawał w jego głowie. Kiedyś zrobi taką runę. I nazwie ją swoim imieniem.

Z rozmyślań wyrwał go elf wyganiający ich na zewnątrz. Gdy stanęli na podwórzu ich „demokratycznie” wybrany przywódca wygłosił swoją przemowę. Derlin nie wiedział jak się zachować. Ich lider nie użył żadnego przekleństwa. Nawet najmniejszej kurwy. Runotwórca również nie należał do rzucających bluzgami na prawo i lewo wojaków, ale czasem kurwy, jako przecinka, wręcz należało użyć.

- Ja, tego, kurwa… - zaciął się nie wiedząc, czy powinien ograniczyć ilość epitetów, czy nie.

- Ja, kuźwa – kontynuował wybrawszy jego zdaniem mniej chamskie słowo – runy tworzę, co nie? Ale i przypierdolić potrafię! A z ekwipunkiem to, tego, kurwa, nic takiego, szczególnego.

I splunął, ponieważ przekleństwa kleiły mu się w ustach, chcąc wyjść na wolność.

Następnie ruszył w swoją stronę nie oglądając się na innych. Miał do wykonania swoją misję. To było jego główne zadanie, a nie znalezienie jakiegoś skarbca, czy pies wie czego tam innego. Słyszał plotki, że w Fortecy Skalfa stała karczma, której właścicielka, krasnoludka, wiedziała sporo o członkach brodatego ludu. Po pewnym czasie dotarł do przybytku.

Ku jego zmartwieniu karczmarka nie wiedziała nic o dziadku Derlina, Maggarze Potężnym. Jednak za odpowiednią opłatą mogła wskazać kogoś, kto może coś na jego temat wiedzieć. Derlin próbował ją przekonać, by spuściła nieco z ceny, ale gdy przebywa się wyłącznie w warsztacie tworząc runy, nie trenuje się zdolności przekonywania, toteż zapłacił, mając nadzieję, ze jego pieniądze nie pójdą na marne.

Dowiedział się, że istnieje pewien kamień, na którym wyryte zostają imiona poległych w tunelach krasnoludów. Udał się tam niezwłocznie. Stanął przed obeliskiem i zaczął szukać znajomego imienia, mając nadzieję, że go nie znajdzie. Ale znalazł. Maleńka łza pociekła mu po policzku. Dziadek był Derlinowi bliższy, niż inni członkowie jego rodziny. Otarł szybko łzę, by nikt nie ujrzał tej oznaki chwilowej słabości. Gdy dowiedział się, że imię zostało wyryte tydzień temu, po trzytygodniowej nieobecności Maggara na powierzchni, humor runotwórcy poprawił się. Była jeszcze nikła nadzieja, że jego dziad żyje. Nie mogło być inaczej. To silny i pomysłowy krasnolud.

Z poczuciem nowej energii na poszukiwania Derlin udał się do Studni, gdzie zamierzał spotkać współpracowników, którzy niedługo mogą stać się jego bliskimi druhami.
 
__________________
Ash nazg durbatuluk,
Ash nazg gimbatul,
Ash nazg thrakatuluk,
Agh burzum-ishi krimpatul!

Ostatnio edytowane przez Barthirin : 01-10-2012 o 20:46.
Barthirin jest offline