Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2012, 21:58   #2
Ravenz86
 
Reputacja: 1 Ravenz86 nie jest za bardzo znany
Chłód wody pitej z bukłaka, którym się posługiwał od niepamiętnych czasów wyostrzyła zmysły i odgoniła tymczasowo zmęczenie drogą. Ziggrish zastanawiał się co winno być jego następnym krokiem, pewne jest że potrzebuje noclegu i więcej niż tylko odrobinę prywatności a której nie zazna jeśli tak po prostu zaśnie pod drzewem lub w sianie w stodole. Niestety mała grupka bandytów spowolniła jego drogę gdyż musiał ją po cichu wyminąć by nie wpaść w ich pułapkę, to nie oczekiwane wydarzenie doprowadziło że Ziggrish nie zdążył dotrzeć do Ogg przed zamknięciem bram. W wyniku czego podświadomie zaczął się rozglądać za jakimś domem, a najlepiej piwnicą w której cieniach mógłby się schować i zasnąć bez obawy odnalezienia. Niestety jego poszukiwania spełzły na niczym gdyż jedynymi budynkami były zapchane do granic możliwości to mniejsze to większe tawerny, po szybkiej rundce po tawernach i przysłuchiwaniu się rozmów wywnioskował że najtaniej będzie jeśli spędzi noc w pokoju Karczmy „U Chochlika” - gdzie udał się niezwłocznie. Zachowawszy maksimum ostrożności podczas zamykania drzwi dynamicznie się odwrócił w ich stronę tak by nikt z przebywających w środku nie zdążył zauważyć jego świecących oczu by nie sprowokować zbytniego zainteresowania jego postacią, wiedział że w ciasnym i dobrze oświetlonym pomieszczeniu miałby spore problemy w konflikcie z kimkolwiek. Gdy jego oczy przyzwyczaiły się do jasnego oświetlenia rozejrzał się po sali. Zdecydowaną większość stanowili ludzie ale łatwo można było napotkać na przedstawicieli krasnoludów którzy przeważnie siedzieli razem i opowiadali coś w ich języku lub siedzieli wymieszani z pospolitymi ludźmi zaciekawieni opowieściami brodatych pijaków. Znalazłoby się również kilku przedstawicieli przemądrzałych i groteskowych z jego punktu widzenia elfów czy tam pół elfów cieszących się zainteresowaniem dziewek karczmiennych. Po pobieżnym rozejrzeniu się po karczmie na wypadek gdyby musiał salwować się ucieczką stwierdził że ta niczym specjalnie się nie wyróżniała. Ot zwykła prostokątna zabudowa z dużym kominkiem który ewidentnie został spartolony gdyż był cały okopcony, ławy ze stołami przeważnie stały rozstawione w rzędach inne były przestawione przez przeróżne kompanije podróżników. Strop karczmy podparty był w sześciu punktach ociosanymi balami drewna na których wisiały przeróżne fanty które jednak nie zwróciły uwagi Ziggrisha jak ten pozłacany kielich stojący na honorowym miejscu tuż za gospodarzem karczmy. Szybka ocena pozwoliła stwierdzić że jest on dosyć cenny – na tyle by znaleźć się w jego plecaku. Ruszył w dosyć sztywnym kroku w przód by rozmówić się z karczmarzem. Samą rozmowę musi rozegrać na tyle by za bardzo nie zwrócić uwagi rozmówcy.
-Wi-Witaj ty panie-panie karczmarzu. Spa-spa-spać pokój ja-ja? Ile-ile kosztować? - gdyby karczmarz mógłby przedrzeć swym wzrokiem zacienioną twarz swego rozmówcy odgadłby że szczególnie z tego ostatniego zdania Ziggrish był zadowolony najbardziej – gdyż wydawało mu się najbardziej po „ludzku”
-Siedemdziesiąt pięć miedźiaków za noc, skąd przybywasz panie? - karczmarz pomimo prób Ziggrisha próbował dowiedzieć się czegoś więcej, widać coś musiało pójść nie tak jak w planie.
-Pustyń-pustyń rubieży-bieży z południowych-dniowych. Nie znać-znać język twój-uj dobrze-dobrze. Tak-Tak – Ziggrish wyjął dłoń w długiej czarnej skórzanej rękawicy, która nie wiadomo kiedy sięgnęła do kieszeni skrytej pod długim płaszczem. Na stole szybko znalazła się odpowiednia kwota, tym razem Ziggrish chyba zwiódł karczmarza i tak szybko jak pieniądze pojawiły się na stole tak szybko zniknęły u gospodarza.
-Jak pana godność? Pokój na poddaszu po lewej stronie – zadał ostatnie pytanie, dodając – oto klucz
-Al-Zagir, Dziękuję – Ziggrish te dwa słowa dopracował do perfekcji, chwycił klucze i ruszył czym prędzej do swojego pomieszczenia.

###

Wstał tuż przed wschodem słońca wyszedłszy na sienie na poddaszu poszedł do małej okrągłej okiennicy. Jego oczom ukazał się istny raj dla takiego rzezimieszka jak on. Ciasna brama w wejściu, tylko dwóch strażników wyglądających na zmęczonych i stojących od tak – nie zwrócili nawet uwagi na to że jakiś biegnący mężczyzna, w ucieczce przed prześladującymi go innymi facetami spod ciemnej gwiazdy, przewrócił kobietę trzymającą małe dziecko. Nic, zero reakcji. Ziggrish czuł już podświadomie kilka meszków ze złotem w swych zwinnych łapach. Tą myśl przerwał odgłos awantury dobiegający z dołu, przypomniawszy sobie pozłacany kielich który widział wczoraj wieczorem za karczmarzem zwęszył okazję.
Zaczął schodzić na dół w myślach przypominając sobie w których miejscach schody skrzypiały. Zszedł w ciszy na sam dół i już widział roztrzaskaną ławę, poobijanego mężczyznę i posiniaczonego krasnoluda który szykował się na elfa który prawdopodobnie towarzyszy leżącemu poobijanemu nieszczęśnikowi. Widok istnie przekomiczny – elf co chwila cofający się w tył i próbujący słownie przekonać krasnoluda że nie warto, karczmarz który przeszedł obok rozbitej ławki, jakby to była dla niego normalność, do mężczyzny i próbuje go ocucić.
„Gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta, Tak-Tak” Ziggrish szybko i dosyć nerwowo zaczął się rozglądać dookoła czy nie ma tu kogoś innego, moment do kradzieży był idealny – właściciel zwrócony plecami do swojej lady – dwóch zwróconych bokiem do niego, a głowami ku sobie przeciwników. Po cichym podejściu za ladę schował się chwilkę tak by nikt nie mógł go zobaczyć a sam zaczął nasłuchiwać. Elf nadal błagał o darowanie – widać prawdą jest że dla nich tylko ich wygląd się liczy – krasnolud nadal mamroczący przekleństwa a karczmarz...

Podszedł do lady – serce Ziggrisha stanęło – chwile zdawały się trwać wiecznością. Już był przygotowany do ciosu, naprężył mięśnie nóg by szybko wskoczyć na ladę po czym jak najprędzej pobiec w stronę drzwi i zniknąć z oczu gdzieś w cieniu pobliskiego lasu. Jednak nic – nic się nie stało – widać karczmarz albo go zauważył i nie wie co ma zrobić albo wziął coś stojącego na ladzie i gdzieś poszedł – myśli zaczęły biec szybko – obrazy krążyć przed oczyma – co było na ladzie? Przewrócone i stojące kielichy, szklany kufel – butla z wodą? Tak butelka z wodą
-Napij się wody, Ej no nie mdlej! Co ty jesteś dziecko czy wojownik? - Ziggrish w potoku myśli nie usłyszał jak kroki karczmarza oddalają się. Teraz albo nigdy, szybkie niemal bezgłośne wychylenie się zza lady – być może by usłyszeli -lecz ci byli zajęci sobą – rozejrzenie się dookoła „Tak-Tak to jest moje. HAHAHA!”

I obiekt zainteresowania znajduje się za pazuchą w bezpiecznym miejscu – na pewno bezpieczniejszym niż ta karczma, równie cicho jak doszedł za ladę równie szybko znalazł się na schodach. Wrócił do postury człowieka i specjalnie w najgłośniejszym punkcie schodów mocno nacisnął stopą. Karczmarz się odwrócił
-Jak się spało Panie? - tak jakby nic się nie działo
-Dobrze-Dobrze. Do widzenia-widzenia – powiedział a gdy znalazł się tuz przed wyjściem dodał – pobij-bij krasnoludzie go-go-go – Ziggrish pomimo nienawiści tak do krasnoludów tak do elfów chętnie widział rozpaćkane ciała wysokich długouchich miłośników lasów.

Ruszył do wrót miasta – tam rozpoczął myśleć czy się dołączyć do kogoś w podroży do Galben czy iść samemu. Osób zwabionych wolą króla były całe masy – co prawda nie tyle ile w bezimiennych metropoliach w których się urodził ale i tak całkiem sporo – możliwości również było dużo. Postanowił poczekać i się rozejrzeć po przybywających czy ktoś nie wygląda na osobę z którą mógłby się wybrać na północ.
 
Ravenz86 jest offline