Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2012, 23:57   #26
Sierak
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
Bragonius i Taar nie sprawiali wrażenia mogących ocknąć się szybko, odzyskanie przytomności w ciągu kilku następnych minut nie wchodziło nawet w grę. Paladyn upadając gruchnął na tyle mocno, że wstrząs wyłączył go z dalszego działania, czoło Taara zaś zdobił fioletowy siniec z cieknącą po nim strużką krwi. Pozostali nie czekając na cuda zaciągnęli ich jak najszybciej do po części zawalonej chatki, w której mogli znaleźć schronienie przed deszczem i wałęsającym się po okolicy trollem. Wilgoć zadziałała chwilowo na korzyść uciekinierów, gdyż każdy krok olbrzyma powodował charakterystyczne ciamkanie błota pod jego stopami. Kroczył dookoła, jakby czegoś szukając w pobliżu prowizorycznej kryjówki, zmęczony czekaniem Boddynock w końcu wychylił się zza winkla sprawdzając pozycję nieosiągalnego dla szóstki najemników zagrożenia. Niemal obsydianowa karnacja sprawiała, że dla niewprawnego oka był praktycznie niemożliwy do zauważenia w mroku. Bestia stanęła i rozejrzała się dookoła, zrobiła jeszcze kilka kroków w stronę domku (przy okazji czego żołądki podjechały jej tymczasowym lokatorom do gardła), po czym odwróciła się w drugim kierunku i skierowała się ku zawalonej wieży, w której jeszcze niedawno pogawędkę miał burmistrz Emberdawn i ork. Niespodziewanie to Nero przyszła na ratunek, nie pierwszy raz z resztą dzisiejszej nocy. Z dopiero co odratowanego plecaka wyjęła całkiem duży zwój, po czym kucając nad ciałem Taara zaczęła odczytywać powoli, z niebywałą ostrożnością, magiczne formułki. Zajęło jej to dłuższą chwilę, jednak uwolniona moc w postaci delikatnego, błękitnego blasku skoncentrowała się na ranach kapłana. To samo konstruktorka zrobiła względem rycerza, tym razem nieco szybciej niż wcześniej aktywując moc zwoju. Akcelerowane boską mocą Gonda procesy ciał przyspieszyły gojenie się ran, po kilku sekundach sprawiając że dwójka dotychczas nieprzytomnych najemników otworzyła oczy, po kolejnej chwili oboje nie sprawiali nawet wrażenia niedawno rannych.

Nie było czasu do stracenia, nikt nawet nie kwapił się specjalnie do zadawania pytań obdarzonej tysiącem talentów kobiecie. Wszyscy zgodnie ruszyli w stronę wyłomu w murze, gdzie czekała ich wreszcie wolność od wydarzeń ostatnich kilku godzin. Dalej udało się nie napotkać żadnego zagrożenia, kryjąc się za murkami i domami cała szóstka w ciągu kilkunastu minut znalazła się na zewnątrz. Można powiedzieć, że otwarta przestrzeń jeszcze nigdy nie wyglądała tak pięknie, nawet mimo panującej ciemności oświetlanej tylko blaskiem księżyca. Nie zwlekając, nie do końca zgrana jeszcze drużyna ruszyła jak najszybciej przed siebie, na zachód, chcąc jak najszybciej oddalić się od ewentualnego pościgu. Po godzinie marszu przeplatanego chowaniem się za wyłomami skalnymi i drzewami, oczom uciekinierów ukazał się wreszcie las. Co prawda żaden z nich geografem nie był, jednak ciężko było nie dostrzec graniczących z Emberdawn drzew. Inna sprawa, że była to wręcz idealna osłona przed ewentualnymi, poszukującymi oczami.

Nikt ze zgromadzonych sześciu najemników nie znał się na nawigacji, jednak podstawowe informacje odnośnie stron świata każdy znał. Odnosząc się do pozycji księżyca i zwyczajnie na logikę ocaleni podążali lasem przed siebie. Może wypadało ułożyć plan pod tytułem: co dalej? Może jednak nie teraz. Na oko mogła być godzina druga w nocy, aczkolwiek precyzja tego pomiaru była mocno wątpliwa. Daleko na horyzoncie, majaczyła przesłonięta wzgórzami wioska Emberdawn, teoretyczny cel podróży najemników. Co mogło ich tam czekać? Tylko czas mógł dać odpowiedź na to pytanie. Póki co uwagę nocnych podróżników przykuło coś innego. Paladyn i gnom usłyszeli odgłosy niedaleko nich, na oko koło kilkunastu metrów. Najpierw śmiechy, potem rozmowy i pokrzykiwania, jeszcze później kroki i dzwonienie przytłoczonej do pasa stali. Jako, że wzrok Boddynocka był do ciemności najlepiej przystosowany, a i najmniejsza była szansa na wykrycie go, ponownie poszedł na zwiad. Po kilku pełnych wyczekiwania sekundach wyszło na jaw, kto był powodem szybszego bicia serca. Była to wracająca z przeciwnej strony (w kierunku zamku Dragonspear) grupka zawierająca w sobie dwóch orków i dwóch goblinów. Sądząc po targanych na plecach workach musieli udać się po zapasy lub zwyczajnie wracać z rabunku. Póki co znajdowali się na tyle daleko, by cała szóstka w miarę niepostrzeżenie dała radę, a przynajmniej spróbowała dać radę, oddalić się w bezpieczne miejsce.
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!
Sierak jest offline