Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2012, 12:39   #40
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
- Uciekaj dziewczyno! – usłyszała wrzask za plecami . – On tu idzie!

Jakby sama nie wiedziała… Rozpoznała głos, z charakterystycznym akcentem, to był ten mały… Afroamerykanin, tatuś zawsze nalegał, żeby używać tego słowa. Roxie, podobnie jak tatuś, nie miała nic przeciwko Afroamerykanom. Tatuś zatrudnił nawet kilku w ich rezydencji, zajmowali sie ogrodem, nie żeby jakimiś większymi pracami, czy planowaniem, oczywiście – tego pilnował ogrodnik Sample - ale do przekopywania rabatów i koszenia trawników nadawali się doskonale. Tatuś ufundował nawet kilka stypendiów dla Afroamerykańskiej młodzieży z ubogich rodzin – oczywiste było, że normalną droga rekrutacji nie mogli by się dostać do ich szkoły. Tylko stypendium, takie jak tatusia, ewentualnie sportowe.

Przekradając się pod ogrodzeniem w stronę garażu Roxie usłyszała głuchy odgłos bębnów. „Świętnie, teraz jeszcze Indianie” pomyślała.
Podeszła do garażu.

Kuźwa.

Na drzwiach składziku była wielka kłódka – co, rzecz jasna , wydawało się zgodnie z przepisami bhp (młodzież nie powinna mieć dostępu do sprzętu), ale w jej sytuacji nie było dobra nowiną.

Kuźwa.

Obeszła, powoli, budynek dookoła szukając innego wejścia. Podniosła leżący na ziemi kamień – owinie rękę bluzą i wybije szybę. Musi się dostać do środka.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline