Kamień spadł z serca Henkemu. Jego plan się powiódł. Studnia zatruta, jego inkwizytorzy w świątyni, wykiwany Sigmaryta. Idealnie! Teraz tylko czekać, aż jego działania zaczną zbierać żniwa. - Jestem z was dumny - zwrócił się w kierunku nowoprzybyłych. - Z ciebie również! Panie Luriendorf… bardzo. Już niedługo syna sprowadzimy, niedługo. Jeszcze tylko jedna prośba. Zbierzesz jedzenie, jakiś namiot, oliwne lampy i zawieziesz na wozie tam, gdzie twój syn pilnowany. Pojedzie z Tobą mój człowiek, byś bezpieczny był. Następnie Willi do reszty. Z nim was nie zatrzymają. Ja ostanę na ten czas w twej chacie. Pamiętaj, tylko współpracując otrzymasz szansę na dalsze, nowe życie. I twoje i syna. Nie zmarnuj jej. Zajmijcie się tym już- polecił. - Holger ty zostań. Zjedz co, jeśliś głodny, ogrzej się. A później zrobisz następująco… - na twarzy Henkego pojawił się chytry uśmiech. - Podejdziesz do studni i obwieścisz nowy rytuał oczyszczenia, wedle zaleceń świątyni najwyższej. Chrzest. Wezwiesz ludzi. Coś tam pogadasz przy nich, jakieś pierdoły, któreżeś usłyszał w trakcie żywota, z ust tych parszywców i każdego napoisz wodą ze studni. Jednego po drugim. Jednego po drugim - powtórzył zerkając na Holgera. - W drogę zatem. Szybko w drogę moje dzieci. Taka Ojca miłościwego wola jest. |