Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2012, 09:47   #81
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Kolorowe pioruny biły jeszcze cztery godziny, praktycznie do świtu. Chwilę przed nim ustały. Do faktorii, po burzliwej nocy znowu wróciło życie. Kolejny z mieszkańców faktorii ruszył po pomoc, do tego samego miasta, co wcześniej skryba. Mort z pozostałymi ludźmi ponownie zajęli się umocnieniami. Natomiast bohaterowie, dzięki którym faktoria się ostała postanowili się rozdzielić. Stres spowodowany ostatnią walką oraz ostatnimi wydarzeniami dawał się we znaki. Potrzebowali odpoczynku, potrzebowali luzu i zabawy, chwili odetchnienia, którego niestety nie było. Dziwna noc skończyła się, czy jednak kolejny dzień spokojny będzie? Pewnie nie…

Już pobieżne oględziny okolicy pozwoliły stwierdzić, że kierunek w który udała się horda, a także miejsce w którym była świątynia, były tożsame. W tym momencie Zebedeusz ostatecznie uznał, że idzie w miejsce, w które biły różnokolorowe błyskawice. Teraz nie musiał się udawać sam w tą drogę.

***Magiczny Krąg (Albert, Detlef, Zybert)***

Detlef bez problem znalazł miejsce z którego ochroniarz wskazywał wczoraj położenie kręgu. Następnie odnalazł miejsce z którego postanowili zawrócić. Tym razem udał się dalej. Miał tylko nadzieję, że dobrze spamiętał kierunek, który mu pokazano. Nie znał tych terenów, łatwo mógł zabłądzić.

Przez najbliższą godzinę podążali wąską ścieżką, pośród gęstwiny lasu. Okolica była cicha i spokojna, jakby bez życia. Nawet najmniejszy szelest jego pozostałości, jak trzepot skrzydeł nietoperzy, czy głos zbudzonej ze snu sowy, wydawał się głośny. Jedno było pewne, nic nie zaatakuje ich, nie alarmując wcześniej. A przynajmniej nie powinno…

Wąska ścieżka, była bardzo kręta, często poprzerywana przez młode drzewka, które już zdążyły wyrosnąć pod nieobecność człowieka. W końcu dotarli na miejsce, a przynajmniej tak się mogło wydawać. Znaleźli się na niewielkiej polance, na której było kilka chłodnych głazów, porozrzucanych coś na kształt okręgu.

Detlef zaczął się zastanawiać, czy to nie była tylko strata czasu. Może lepiej było podążyć, by ostrzec kolejne wioski, o których umiejscowieniu rzekł mu Mort. A może lepiej wrócić do kompanów, z którymi bądź co bądź spędził już trochę czasu. Trochę wspólnych lepszych, czy gorszych chwil. Teraz jednak znajdował się na środku spokojnej polanki i miał chwilę by przemyśleć wszystko.

Zybert natomiast czuł, że jest w tym miejscu jakaś moc, czuł że wiatry intensywniej tu krążą, ale na razie nie wiedział, jak mógłby je wykorzystać.

Albert również mógł być rad z otaczającego go spokoju. Żadnych łażących trupów, żadnych nekromantów. Rosłinki, kamyczki, cisza... Aż chciałoby się legnąć i odpocząć...


*** W poszukiwaniu truposzy (Durin, Franc, Keriann, Marko, Zebedusz) ***

Podążanie za śladem nie stanowiło problemu. Tym razem deszcz nie rozmywał tropu, ani nie przeszkadzał w marszu. Grupa za jaką podążali była też większa, niż uprzednio. Poruszali się traktem z Munderdorfu do świątyni. Po paru godzinach dotarli więc, jak przypuszczali w jej okolicę.

Tu każdy krok stawiali już uważniej. Zważali na każdy ruch, jak i również nasłuchiwali każdego. Powoli podeszli do linii lasu, skąd mogli obejrzeć świątynię. Widok, który ujrzeli ich przeraził, a na pewno zachwiał wiarę, którą jeszcze przed momentem, co poniektórzy mieli. Przed samym wejściem do świątyni krążyło około dwudziestu, jak je nazwali wczoraj pogardliwie, czterorękich biedronek. Nie było teraz jednak do śmiechu. W dzień te biedronki wyglądały znaczniej groźniej.


Do tego to już nie była tylko jedna biedronka, tylko cała ich gromadka. Nieumarłym zombiakom, z którymi mieli do czynienia wczoraj, wyrosły dodatkowe kończyny. Niektórym także rogi i dłuższe zęby. Na ich ciałach urosła nienaturalna ilość ogromnych mięśni. Już nie wyglądały, jak bezmózgie słabe istoty. Teraz wyglądały, jak bezmózgie potężne istoty. Zebedeusz zrozumiał, co zaszło ostatniej nocy. Czytał w trakcie swych studiów o potężnych rytuałach, to z pewnością był jeden z nich. W dodatku bardzo plugawy.

Poza tymi dwudziestoma przed świątynią, po całym terenie chadzało ich znacznie więcej. Kilku było w oddali, od strony cmentarza, kilku przy kurniku, a kilku przy mieszkalnych celach. Cała horda rozpierzchła się po terenie, wyraźnie go patrolując. Nigdzie nie dostrzegli nekromanty.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 03-10-2012 o 09:54.
AJT jest offline