Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2006, 22:04   #17
Esco
 
Reputacja: 1 Esco ma wyłączoną reputację
Po dluzszych namowach Hadrogh Prohl zdołał namowic Radsvina na podrozowanie powierzchnia i zdawalo sie, iz duergar i kupiec doszli do porozumienia. Gdy weszli jednak na gore szarym krasnoludem wstrzasnal nagly gniew, gdy stanal oko w oko ze znienawidzonym drowem. Jego wyraz twarzy nie zdradzal zadnych uczuc ale oczy zaplonely checia mordu a reka sama powedrowala na rekojesc krotkiego miecza.
Kupiec Mroku wyciągnął ze swoich pakunków niewielką szkatułkę i wyciągnął z niej kilka przedmiotow
–Nie chce Was narażać na przykrości związane z przeklętym Słońcem, musimy jednak podróżować na powierzchni, dlatego ofiarowuje Wam te oto przedmioty- wyjal przyciemniane soczewki i podal krasnoludowi. – dla Ciebie krasnoludzie mam soczewki, a dla Ciebie Magu medalion, w których zaklęta jest moc Lolth nazywana „Płaszczem Mrocznej Mocy”. Moc ta Otoczy Was delikatną ciemną mgiełką, która w efekcie ochroni Was przed zgubnym wpływem promieni słonecznych.
Radsvin przyjal soczewki po czym popatrzyl z niesmakiem na amulet i na drowa.
–Phi... Nie potrzebuje <zgrzyt> ochrony przed sloncem. Tak wrazliwa skore maja <chrup> tylko zniewiesciale drowy. Zreszta czego mozna <trach> spodziewac sie po rasie, <skrzyp> ktora rzadza baby...

Gdy wyszli na zewnatrz Radsvin przymierzyl szkla i z radoscia stwierdzil ze swietnie spelniaja swoja role. Mogl teraz swobodnie patrzec na otoczajacy go swiat skapany w slonecznych promieniach, nie czujac przy tym bolu w oczach ani zawrotow glowy. Podszedl do kupca, gdy ten wydawal rozkazy poganiaczom. Spojrzal za siebie czy nikt ich nie slyszy. W poblizu nie bylo nikogo - kilkanascie metrow dalej polork i reszta ustawiali swoje przygotowane na podroz plecaki na werandzie gospody.
–Nie bylo mowy o <trach> podlych drowach <trzask>... Nie lubie <skrzyp> wspolpracowac z tymi smieciami. Jezeli <zgrzyt> mam ich ochraniac, to bedzie kosztowalo drugie tyle ekstra <chrup>.
Szepnal do kupca przez zacisniete zeby, zanim cala karawana wyruszyla w strone bramy.

Zgodnie z ustalonym szykiem Radsvin wysunal sie na czolo kolumny i ruszyl przodem, wypatrujac wszelkich mozliwych niebezpieczenst. Zauwazyl, ze oprocz jednego z magow, w druzynie znajduje sie jeszcze jeden drow. Wyszczerzyl kly w szerokim usmiechu, ktory skierowal w strone Velamshina i pomachal mu wesolo, w myslach zas zastanawial sie jak przyjemnie bylo by udusic go golymi rekami. Przechodzac obok polorka splunal mu pod nogi
- O stary, jedzie od ciebie <zgrzyt> jakby sie stado orogow zesralo – skwitowal w jezyku duergarow, usmiechajac sie niby w pozdrowieniu. Po tym kurtuazyjnym powitaniu zajal swoje miejsce na przedzie i ruszyli przez miasto.

Ratsvin z zadowoleniem stwierdzil, iz jego wyszkolenie wraz z wrodzonymi zdolnosciami duergarow oraz szczypta magii, jaka dysponowal, pozwalaja mu przemykac niezauwazenie nawet wsrod lichego cienia, jakie dawaly budynki Waterdeep. Przemykal uliczkami patrzac czy nikt nie zwraca zbyt wiele uwagi na ich, badz co badz niesamowity pochod. W pewnej chwili zatrzymal sie, gdy uslyszal wrzawe z tylu. Polork wlasnie bohatersko powstrzymal jakiegos zlodzieja, ku uciesze gawiedzi. „Co za duren” – pomyslal Radsvin spogladajac na przechodzacy w bocznej uliczce patrol strazy miejskiej – „tak zwracac na siebie uwage...” W tej samej chwili jednak wpadla mu do glowy prosta, lecz jakze genialna mysl. On sam mogl spokojnie uchodzic za zyjacego na powierzchni krasnoluda, ale nijak nie dalo sie zamaskowac fatalnego, czarnego koloru skory drowow...
- Dobra <chrrrup> robota bracie! – zamachal reka i wydarl sie do pol-orka na cala uliczke, tak zeby patrol strazy z boku z pewnoscia go uslyszal. – Nalezalo sie <trzask> zlodziejowi!
Z rozbawieniem spogladal jak na dzwiek slowa „zlodziej” patrol strazy z bocznej uliczki zrywa sie i gna w strone karawany. „Hehe.. bedzie ubaw! Ciekawe co zrobi uzbrojona banda ludzi, gdy nagle napotka w bialy dzien, po srodku swego miasta dwa mroczne elfy” – zadowolony z siebie Radsvin schowal sie w cieniu zaulka obserwujac z rozbawieniem dalszy rozwoj sytuacji...
 
Esco jest offline