Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2012, 12:43   #54
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Siegfried und Alaric

Sigmarita szedł powolnym krokiem wraz z Aldricem, gdy dostrzegł strażnika który znęcał się nad “biedakiem”. Uśmiechnął się i ruszył ku “walczącym” chcąc dowiedzieć się o co biega. Podszedł do strażnika i rzekł:
- Co tu się dzieje i czymże ten człowiek zasłużył sobie na taką “pomoc” od waszmościa? - wskazał “biedaka”.
Aldric dotrzymał kroku Siegfridowi. W zasadzie nie zamierzał się wtrącać do cudzych awantur, ale... Jeśli ktoś potrzebował pomocy, to warto by się dowiedzieć, o co chodziło. I czy można było na tym coś zarobić.
- A wy kto? - zapytał mężczyzna na chwilę odrywając wzrok od biedaka, który właśnie otrzymał długą wiązankę wyzwisk.
- Jak nie wasz interes, to wracać do siebie i zająć się własnymi sprawami!
Siegfried spojrzał spokojnie w oczy strażnika patrzac na niego z góry. Był dobre dziesięć centymetry wyższy. Mimo iż mężczyzna był dobrze uzbrojony nie robiło to na fanatyku wrażenia:
- Jestem tylko człowiekiem wielkiej wiary synu - odsłonił znak Sigmara - A tak się składa że to mój kurwa interes, więc porozmawiajmy zanim … - nie do kończył gdyż w dłoniach jego znalazł się morgentszern - Tak więc zapytam jeszcze raz, czemu to ten “biedak” zasłużył sobie na takie traktowanie ?
- No proszę, nowa twarz w mieście, a grozi kapitanowi straży miejskiej. Mówię przecie, nie wasz zasrany interes. - wycedził strażnik niemal przez zęby sięgając po swój miecz.
- Moja a dokładniej Zakonu Sigmara. Chyba nie chcecie odmówić współpracy i kulturalnej rozmowy z Inkwizycją.. prawda ? - zapytał uprzejmie Sigmarita
- Dajcie mi papier, żeście z Inkwizycji to inaczej pogadamy. - powiedział przyjmując już zupełnie inną postawę niż ta bojowa.
- A może jeszcze podpis z odciskiem stopy Wielkiego Mistrza Esmera. Służe tutaj pod Herr Erykiem, on zaświadczy kim jestem.. - rzekł patrząc strażnikowi w oczy, choć najchętniej by mu przypierdolił by się chociaż rozerwać.
- Więc, niniejszym oświadczam panu służącemu inkwizycji, że jest to prywatna sprawa miedzy mną, a tym tutaj skurwysynem. Nie życzę sobie, aby ktokolwiek wtrącał się w nią. - powiedział strażnik z ironiczną grzecznością.
Siegfried słuchał cały czas mężczyzny lecz podszedł do leżącego i pomógł mu wstać podając mu dłoń. Osobiście liczył że strażnik zaatakuje a wtedy będzie miał pretekst. Wzruszył ramionami na jego przemowę, bo ogólnie miał ją w dupie. Nie lubił jak ktoś się znęca nad słabszym.
Siegfried ujrzał jak biedak oddalił się na kolanach korzystając z chwili nieuwagi strażnika.
Aldric czekał spokojnie na ciąg dalszy. Nie pomagał na razie nikomu, ale nie miał nic przeciwko temu, by w razie konieczności włączyć się do akcji po ‘słusznej’ stronie, nawet gdyby miało to oznaczać pewien zatarg ze strażą.
- Jak kto jest w mundurze, to nie ma prywatnych spraw - wtrącił.
- Uznajmy, że nie jestem teraz w mudnurze, a w stroju żałobnym. - odpowiedział zerkając na Aldrica.
Aldric westchnął.
- Też tak kiedyś myślałem, że liczą się słowa - mruknął ponuro. - A potem mnie wylali na zbity pysk, coś na temat szanowania munduru dorzucając.
- Więc myślę, że jesteście po częsci chociaż w stanie mnie zrozumieć.
- Ano, zależy od okoliczności - stwierdził Aldric. - Jeśli ci na buty napluł, to wystarczyłoby kopa w zadek zasunąć. Ale jeśli coś więcej, co ze strażą nie jest związane, to mimo wszystko w mundurze nie zalecam rękoczynów. To co zrobił, i czemu teraz łeb zawraca?
- Córce mojej dzieciaka zrobił. - odpowiedział krótko.
- To słusznie w mordę dostał - skinął głową Aldric. - A czego teraz chciał?
- Paplał, że podobno ktoś mu w nocy chciał do chaty wejść. Kto by jego chciał obrobić? Przecie całe swoje pieniądze przepija. W dodatku u siebie nie nocuje, tylko w burdelu. Całe te cyrkowe szmaty nosi na sobie.
- To skąd niby wie, że ktoś chciał wejść? Nawrócił się na ścieżkę cnoty i w domu nocuje? - zdziwił się Aldric.
- Tego już nie wiem. Zanim zaczął się tłumaczyć to w mordę dostał. Niech nie liczy na pomoc, po tym co zrobił. Moja córka teraz ... - wskazał dłonią w stronę ogrodów Morra urywając wypowiedź.
Aldric milczał przez moment, nie bardzo wiedząc, co rzec.
- Rozumiem twój stosunek do niego.
- Więc sprawa i tłumaczenie się służbie inkwizycji zakończone? Koniec tej błazenady? - zapytał zerkając na Siegfrieda.
- Nie, zostaw go - spróbował powstrzymać go Aldric. - Coś zrobisz temu łajdakowi - wskazał na ofiarę pobicia - a poniesiesz konsekwencje jakbyś człowieka skrzywdził. Warto by znaleźć inny sposób, by mu odpłacić. A jeśli chcesz mu dać po pysku raz jeszcze i nakopać, to ubierz co innego. Szkoda krwią porządne rzeczy pobrudzić.
Strażnik tylko wzruszył ramionami. Nie odpowiedział nic.
- Prawda to ?? - fanatyk zapytał “biedaka” podnosząc go z ziemi - Czy faktycznie zrobiłeś dziecko jego córce..
Mężczyzna odwrócił wzrok, ale kiwnął głową na znak, że strażnik mówi prawdę.
- Masz szczęście - mruknął niechętnie Aldric. - Ja bym chyba zabił takiego drania.
- A kto niby chciał wejść do Twojej chaty i gdzie ona jest - warknął Sigmarita
- W dzielnicy biedy. Dwa budynki na lewo od zamtuzu. - powiedział cicho nie chcąc patrzeć nikomu w oczy. Wlepiał swój wzrok w piach.
- Mówiłem! Dziwkarz i tyle! Zero poczucia wartości! Żadnych zasad. Zwierzę! Nażreć się, naspać i naruchać! - wtrącił strażnik zaciskając pięści.
- Spokojnie - zwrócił się do strażnika - Mordę mu jeszcze obić zdążycie a Ty !! - zwrócił się do biedaka - Jak Ci na imię? I prowadź do tej swojej nory.. Ino migiem bez wykrętów bo nie ręczę za siebie - warknął Siegfried
- Yyy... tak tak panie, ja jestem Vincent. Vincent Gewr. - wstał i wskazał ręką na dzielnicę, w której mieszkał. - To ja poprowadzę!
Strażnik tylko westchnął, machnął ręką i powiedział:
- Idę, bo widzę, że nic tu po mnie. Obym cię kurwiarzu już na oczy nie widział. - wysyczał ostatnie zdanie.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline