Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2012, 14:24   #28
vanadu
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
Ehhh, co za smród – była to pierwsza myśl Buttala po wkroczeniu do miasta. Nie był wielbicielem morza ani portów ani właściwie chyba tego miasta. Ale nie dla chęci tu przybył, wzywał go zew misji i waluty. Ruszył dość szybkim krokiem przeciskając się przez tłum, kiedy trzeba – używając łokci oraz podeszew butów. Chciał to mieć z głowy.


Port i sama góra były pięknie położone, tak samo i widoki w wydrążonym jej wnętrzu lecz teraz Buttalowi zależało na pięknym widoku niezbyt rozgarniętego kupca. Przemierzał targ wymijając liczne kramy. Była to ogromna pieczara, zabudowana na czterech poziomach – wypełniona budkami, straganami i uwieszonymi w przestrzeni u stropu magazynami. Kupić tu można było, zdawało by się wszystko. Miedzy kramami z rybami i składami węgla, między ciastkarniami i kuźniami kręciły się zastępy jego rodaków wszelkich możliwych profesji i wyglądów. Dostrzegał również ludzi – miejscowych, ogorzałych północników, wędrowców i osadników, górali zza południowej granicy lecz i rzadszych gości przybyłych z miejsc pochodzących aż do granic hmm, jak ono się nazywało? No w każdym razie od granic tego dziwnego państewka na E jak mu tam, gdzie żyły ludzkie dziwadła nie szanujące wiedzy. To zdecydowanie obrzydzało Buttala. Na szczęście tamtejsi tu nie bywali, a zresztą kto by ich wpuścił. W każdym razie pełno było również niziołków, gnomów a nawet zdarzały się i elfy. W końcu gdzieś po kwadransie szukania znalazł handlarza który chyba by się kwalifikował. Był to co ciekawe gnom.


Niski, uśmiechnięty, wystrojony w krzykliwe czerwone szaty gnom. Handlował głownie kuszami i bronią ognistą ale miał na ladzie i trochę żelastwa a przede wszystkim wywoływał u kuriera dobre przeczucie. Resnik przygładził brodę i powolnym krokiem podszedł do gnoma.

Witam wielmożnego pana! Jak interesiki dzisiaj? - zagadnął kupca Buttal.
A nieźle, nieźle, nie powiem, udany dzień – odparł przeciągle kupiec – Wilbo Gabins, do pana usług. W czym mogę pomóc tak czcigodnemu krasnoludowi dzisiaj.
Cóż, widzę po pana asortymencie że może zainteresować pana pewien element pamiątki krajoznawczej, panie Wilbo – rzucił chytrze krasnolud, kładąc na stół miecz zabrany Wendolom.


Hmm, brzmi interesująco – rzekł po chwili gnom – lecz ile by pan sobie życzył? Sądzę że mogę panu zaoferować świetną stawkę, całe dwadzieścia złotych szylingów.

Buttal przygryzł wargę pod brodą, nie była to oferta jego życia, powinien dostać co najmniej dziesięć więcej ale widać ani ufnie nie wyglądał ani gnom uśmiechniętym idiotą nie był. Nie miał czasu, to pewne a potrzebował jakiejś waluty na wypadek kolejnych problemów. A żeby to szlag trafił pomyślał. Zaś na głoś rzekł:

Dziękuje ci godny kupcze, złociszy ci u mnie dostatek ale i te przyjmę z chęcią – dorzucając za darmo zawadiacki uśmiech, który jednych straszył innych śmieszył a niektórych prowokował to uznania tegoż przedstawiciela klanu Resników za niepoczytalnego durnia. Cóż, gnom odpowiedział podobnym uśmiechem i podawszy mu sakiewkę machał mu gdy krasnolud znów ruszał truchtem w stronę portu.


Powitała go oczywiście barykada, znowu (!) barykada no jakże by inaczej, po co los miałby mu ułatwiać. No i tłum, kłócący się znowu (!) z wartownikiem. Buttal przystanął i z osłupiałą miną zaczął się zastanawiać nad dalszym losem swej kariery życiowej. Ale otrząsnął się momentalnie po czym ruszył biegiem przedzierając się przez tłum przy pomocy łokci a dobiegłszy do barykady wykrzyknął:
Panie strażnik, na bok proszęja ze sprawą służbową. Po czym poczekawszy aż krasnolud wartownik oddali się za wskazaniem jego ręki, podążył za nim i rzekł z pełną powagą i kamienną miną:

Mam zaszczyt was, kapralu, powiadomić że jestem wyspecjalizowanym tępicielem i przybywam z południa muszę niezwłocznie wejść i skierować się do kapitanatu portu omówić z kapitanem Vanko użycie broni ciężkiej przeciw szczurom. A widząc minę strażnika dodał:
A oto moje referencje – po czym wsadził mu w rękę sakiewkę z dziesięcioma złotymi monetami.
Na twarzy humanoidalnego elementu zapory blokującej Rernikowi drogę pojawiło się zrozumienie, które przejawiło się stwierdzeniem:
No tak, tak, faktycznie ale co z mytem przypodłogowym i podatkiem od odłowu zwierzyny padlinowatej? Po czym mrugnął pięć razy, jak mu się wydawało, dyskretnie.


Ehh, szef chyba nie docenił kosztów. Buttal ze smętnym uśmiechem wyjął kolejne pięć sztuk złota i podał je swemu dysputantowi. To którędy do kapitana Vanko? Po czym usłyszawszy odpowiedź ruszył biegiem w stronę doku pancerników, czymkolwiek one tak do końca były – już prawie koniec, ta misja robi się upierdliwa. Rozumiem pośpiech no ale kurcze, trochę go za dużo.
 

Ostatnio edytowane przez vanadu : 05-10-2012 o 14:52. Powód: wasnie odkryłem że word poprawił nazwisko mojej postaci na sernik
vanadu jest offline