| Vonmir, mimo, że nie przepadał za magiem, uznał, że to może być jego szansa. Albo na to, żeby pomóc magowi i jednak wyczytać prawdziwe powody, dla których ich ostrzega (bo jeśli był pewien, że nawet nie zdołają znaleźć czarodziejki, to na co im to w ogóle mówił?), albo nawet znaleźć samą czarownicę, choć może walka z nią sam na sam nie byłaby pewnie najlepszą rzeczą, to mógłby się czegoś dowiedzieć i przed nią uciekać, konsultując to z resztą drużyny. Wziął za pas swój miecz, po czym udał się ostrożnie do pokoju obok, by zbadać sytuację. Pokój Noisilho był elegancki; elegantszy od tego, który przypadł Vonmirowi. Meble były dobrej roboty; dywany z fantazyjnymi, kolorowymi wzorami; a wielkie łoże z baldachimem wyglądało na najwygodniejsze w świecie. Chociaż po kilku ostatnich dniach obfitych w wydarzenia i niedostatek odpoczynku, najemnik miał wrażenie, że nawet łóżko sklecone byle jak z desek byłoby dla niego niczym ten mebel o rozmiarach iście królewskich, stojący w pokoju maga.
Pokoju, który wyglądał, jakby przeszła przezeń burza. Zawartość biurka i kufrów walała się po podłodze, papiery fruwały po całym pokoju i na jednym z dywanów wesoło kwitła plama atramentu z kałamarza, szpecąc drogocenny materiał.
Pośrodku tego chaosu stał nie kto inny, a Adailet. Wertując naprędce jakieś grube tomiszcze, nie zauważył od razu Vonmira. Trochę zajęło mu uświadomienie sobie, że nie jest już sam i kiedy ta myśl dotarła do jego mózgu, księga z hukiem wylądowała na podłodze. Chłopak zbladł i wyglądał na całkiem porządnie wystraszonego.
- J-j-j-a ch-c-c-iałem poszukać i-n-n-n-formacji. - Wyjąkał pospiesznie.
Vonmir zdziwił się mocno. Nie przewidział sytuacji, w której w pokoju buszował będzie właśnie Adailet, ale odpowiedź po tym, co zobaczył, wręcz od razu cisnęła się na usta.
- Czyś ty oszalał?! Masz do czynienia z magami! Dwoma! - Po czym gdy się uspokoił i zrozumiał, że głośne wypowiadanie takich zdań nie jest najlepszym pomysłem, mówił już zdecydowanie ciszej. - Mogłeś zapytać mnie, co ja o tym sądzę, co dwie głowy to nie jedna, a w sumie pomysł dobry, sam bym na to nie wpadł, ale we dwóch by szło pokombinować już... - Wymownie rozejrzał się po pokoju z bardzo zmartwioną miną. - Ale bajzel żeś tu zrobił nieprzeciętny i na pewno się dowiedzą, że ktoś w tym grzebał. Podejrzenie może paść na nas, a ty nawet na warcie nikogo nie masz. Już chyba widziałeś, do czego zdolni są magowie. Ale nic to, lepiej stąd spadać. Znalazłeś choć coś? - T-tak. - Odparł chłopak pospiesznie i drżącymi dłońmi sięgnął po jakiś pergamin.
Vonmir podszedł do niego, stopą przesuwając księgę, którą młodziak opuścił. Okładka była stara, a runy które układały się w tytuł - jeszcze starsze. Przywodziły one na myśl stare runy cesarskie, dzisiaj zapomniane już przez niemal wszystkich. Adailet nie zwracał już uwagi na ów tomiszcze, wyciągając kartkę w stronę swego towarzysza.
Mapa. Żaden z nich nie był kartografem, jednak “Rozzhkar”, napisany zarówno runami, jak i wspólnym alfabetem w rogu papieru, dosyć jasno to potwierdzał. Kreślona czarnym atramentem linia brzegowa nie była zbyt dokładna; nie mogła równać się z mapami, które Vonmir widział w szkole oficerskiej. Tamte mapy były eleganckie, dokładnie kreślone i oznaczone; istne perełki kartografii. To, co trzymał w ręku prędzej przypominało rysunek jakiegoś dziecka. Mimo to, łatwo odczytać można było granice i nazwy poszczególnych dzielnic. Ogrody, Szary Port, Błękitny Plac oraz Rybny Rynek należały do większych i ważniejszych. Vonmir nie widział nic wartego uwagi na owej mapie.
Gdyby nie to, że jedno miejsce w Ogrodach oznaczone było małą, czerwoną runą. Co oznaczała, nie wiedzieli; jednak coś mówiło im, że tam właśnie znajdą osobę, której szukają.
- Powinniśmy... - Zaczął Adailet. - Powinniśmy najpierw znaleźć Urvyna i tego drugiego.
--------------------------------- Zaznaczyłem niebieskim kolorem kwestie MG. Post przeprowadzony na google doc'u, jakby ktoś tak przypadkowo czytał tą sesję i może chciał to wiedzieć :P |