Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2012, 22:15   #77
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Brodacza zamroczyło i to solidnie… dawno nie czuł takiej niemocy w nogach i pewnie gdyby przyszło mi tu dłużej zmagać się z truposzami mógłby dać gardło. Okowita pomogła zmyła z gardła paskudny zapach rozkładających się zwłok a i nie zapomniał o skaleczeniach. Niby nic ale przepłukanie wysoko procentowym alkoholem ni jak nie mogło zaszkodzić. Kiedy doszedł już jako tako do siebie większa część podziemi była już pobieżnie sprawdzona i wyglądało na to że ten wesoły chujek – ghul zwiał. Parszywiec jeden! Całe te podziemia wyglądały trochę jak piwnica jakiejś wieży… jakby jaka pracownia magusa czy innego popaprańca. Pełno ksiąg, pełno jakiś narzędzi alchemicznych i ani śladu zbiega. No właściwie był ślad ale ni jak za nim podążyć. Penie Norsmen byłby nieźle wkurzony ale okazało się, że ich szybka reakcja uratowała jednego brodacza.

Gomrund przysłuchując się temu co ma do powiedzenia kapitan uważnie przyglądał się stalowym ścianom w kolistym korytarzu… wajchom i innym dziwacznym mechanizmom. Nie wiedział po jakiego grzyba ktoś montował takie pancerne ciulstowo no ale... Na jego krasnoludzko inżynierski rozum wyglądało jakby były na jakiś szynach… zupełnie tak jakby mogły się przesuwać. Jednak póki co istotniejsza była biblioteka, w końcu tam kończyły się wyraźne ślady uciekiniera.

– Cóż, ten trupożerca powinien gdzieś zostawić ślady swoich łapsk… a nie tylko broczyć krwią po podłodze. Nie wierzę żeby się nie złapał za wystające bebechy trzeba by dobrze poszukać. - Powiedział brodacz. – Możemy najpierw to porządnie przeszukać jak nic nie znajdziemy to na upartego można użyć kilofa… ale nie słychać żeby tam była pusta przestrzeń. - Stwierdził po opukaniu ściany regału, przy którym kończyły się ślady. – Chociaż specem nie jestem. Można wziąć parę wiader wody i rozlać na podłodze tak by ona znalazła sama sobie ujście. No, ale ruszenie tych dwóch wajch w korytarzu to jest jakby to powiedzieć konieczność. No to psia jego mać oglądnijmy to sobie…

Co powiedziawszy zabrał się za dokładne i systematyczne przeszukiwania pomieszczenia. Mniej więcej kwadrans tyle dał sobie czasu nim myśli wrócą do wajch ulokowanych po obu stronach pomieszczenia. Kwadrans. Niestety niczego co mogłoby sugerować jakiś mechanizm nie znalazł... jakiś zwój wetknięty między księgi może z czarem. Ale nie tego szukał. Schował za pazuchę.

No to czas na jakieś elfie pierdolety się skończył. Ściągnięty wcześniej kilof trzeba było połączyć z krasnoludzkim mięśniem ramion i obadać tutaj ścianki. Pieprznął raz, drugi trzeci… w nagą, pozbawioną osłony z papierowej wiedzy ścianę. Jednak kamień nawet nie jęknął... Nie da rady. Gomrund wrócił zatem do wejścia i zakrzyknął do szarogórców o spuszczenie wiadra wody... a potem wrócił do pomieszczenia i powoli wylewając płyn sprawdzał czy aby nie znajduje ujścia. I o dziwo woda znalazła ujście... miejsce niepozorne jak to którym tutaj weszli. Szybkie zapoznanie z tematem pozwoliło ocenić, że jak nie znajdą mechanizmu urachamiającego to będzie sporo pierdzielenia się. Żeby przekuć się przez tą posadzkę to ładnych parę godzin zajmie ładnym paru krasnoludom i ładnie się przy tym spocą. Mus było im szukać innego rozwiązania… a zatem znowu sekretny kurwa jego mać mechanizm.

- No to jak panowie? Wajchy w korytarzu czy zaczynamy zabawę z kilofami?


- Na mój rozum, to ten regał powinien się odsuwać od ściany - powiedział ponuro Konrad. - Tylko że inżynier ze mnie żaden. Sprawdził, czy na podłodze są jakieś ślady sugerujące, że półki z księgami się mogły przesuwać. Oczywiście nie musiały... Tudzież księgi obejrzał. A nuż która była ostatnio ruszana.
Niestety nic nie wskazywało na to, że ktoś którąś ostatnio dotykał.

- Szkoda, ze jakiegoś psa nie mamy. Pewnie by go wytropił
- dodał. - Ciekaw jestem, czy ten gad uciekł, czy też siedzi za ścianą i się z nas śmieje. Wywalimy to wszystko na podłogę?

- No przecież nie będziemy się z tym pieścić! - odrzekł brodacz, który zaczął ściągać księgi. Przy okazji wybierał co ciekawsze pozycje i jeżeli chodzi o bogatość oprawy jak i o tematykę. Niestety ze względu na brak klasycznego sporo tytułów musiał się domyślać po rycinach zamieszczonych wewnątrz, a o jakiś tajemnych językach nie wspominając. Mimo wszystko segregował księgi tak aby te bardziej wartościowe wynieść… a potem popchnąć w mieście. Bo jakby na to nie patrząc to sporo na tym można było zarobić.

I w ten oto sposób powstał piękny stosik ksiąg leżących sobie na podłodze, a pięć drewnianych półek w stalowych przytwierdzonych do ściany uchwytach świeci smętnie pustką. Kilka ksiąg nie przetrwało tej próby i uległo swojemu wiekowi.
- Ognisko sobie możemy fest zrobić - mruknął Konrad. - To na podpałkę - wskazał na smętne resztki paru ksiąg, zjedzonych zębem czasu - a dzięki półkom będzie się dłużej palić. Teraz jeszcze rybka albo i kawałek kiełbasy...

- Coś gdzieś pociągnąć, czy przydusić? - Konrad usiłował wprowadzić swe słowa w ruch, to ciągnąc półki, to próbując nacisnąć gwoździe i śruby mocujące półki i uchwyty. - Gdyby to była bajka, to ani chybi coś by się dało przekręcić. Loch być może jako i tajemne wyjście jakim umknął ghul, były niczym z bajki, ale dotknięte już rdzą i próchnem półki, zdecydowanie nie.

No i gówno jedno wielkie gówno! Nie znaleźli absolutnie nic… nawet Spieler się zniecierpliwił i poszedł na górę… a krasnoluda pchało do tego żeby albo dopaść zbiega albo posunąć sprawę dalej. Trudno było jednoznacznie stwierdzić na czym mu bardziej zależało czy na mordobiciu czy na udowodnieniu że tutaj jest przejście. Póki co jednak dał ciała… czyli zostawały wajchy. Nim jednak sprawdzili co się nimi uruchamia powynosili wartościowsze księgi i mapy, które były też dość ciekawe, a co poniektóre to i pewnikiem cenne. Jak znajdą odpowiedniego kupca to te znaleziska powinny im się opłacić.

Płonący Łeb wreszcie ruszył wajchą. Jakiś ukryty gdzieś pod posadzką mechanizm zazgrzytał nieprzyjemnie gdy krasnolud pociągnął za jedną w wajch. Po dotarciu do oporu... nic się jednak nie wydarzyło. Natomiast gdy Gomrund puścił przeciągniętą wajchę, ta wróciła do pozycji wyjściowej. I nadal jedyne co było słychać w korytarzu to ten dziwny ledwie słyszalny pisk.

- Spróbujemy za obie równocześnie? - spytał Konrad, po sprawdzeniu stanu biblioteki, gdzie, jak na złość, żadne tajne przejście się nie otworzyło. - Słyszysz ten jakiś pisk, czy ja mam omamy? - dodał po chwili, pocierając uszy i kręcąc głową. - To coś żywego, czy też może powietrze się przedziera przez jakąś szczelinkę?

- Coś uruchomiliśmy ale widocznie coś na zewnątrz. spróbujmy albo w innym pomieszczeniu. Rozejrzyjmy się tutaj a potem ruszymy drugą. a jak nic nie będzie to poszukamy czy coś widać na górze.
Wyraził swoje zdanie brodacz, który nie widział logiki w takim montowaniu mechanizmu. Ale widocznie nie był on znawcą ludzkiej myśli inżynierskiej.

Sprawdzenie innych pomieszczeń niczego nie ujawniło. Nic nie wyglądało inaczej. Nic się nie zmieniło. Przynajmniej dla oczu Gomrunda i Konrada.

- Dietrich? - Konrad zwrócił się do kompana, który byczył się piętro wyżej. - Zobacz, czy gdzieś tam, na zewnątrz, coś się nie zmieniło. Otworzyło na przykład.

- Stary poszedł w pizdu... odpowiedział któryś z szarogórców. - Ale sprawdzimy co i jak...

Dopiero pociągnięcie za drugą wajchę coś zmieniło. A i to nie od razu, bo pociągnięcie za nią z opóźnieniem nic nie da bo była zablokowana. Gdy Gomrund i Konrad jednak jednocześnie pociągnęli za wajchy, coś pod posadzką zaskoczyło. Fundament zadrżał niepewnie, a z sufitu posypało się trochę kurzu. I w tym momencie stalowa ściana zaczęła się przesuwać. A raczej dwie jej części, które zaczęły się na siebie nasuwać otwierając jakieś wejście dokładnie na przeciwko wejścia do biblioteki. Nie skończyły się też jeszcze rozsuwać gdy z wnętrza (rdzenia) dobiegł jakiś odgłos. Jakby blachy jakieś i coś zaczęło się nader szybko przemieszczać.

Gomrund odruchowo się cofnął gotując się na odparcie jakiegoś ataku… ustawił się pod ścianą i wyczekiwał. – No to się młody doprosiliśmy. Ciekawość psia jego mać…
 
baltazar jest offline