Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2012, 23:09   #30
andramil
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Przygody z liną i ścianą nie dla wszystkich były ciekawym doświadczeniem. Jedni z gracją zsuwali się na ziemię, inni niczym worek ziemniaków postanowili bratać się z glebą. Możliwe, iż nowomodne trendy kąpieli w błocie przeważyły nad zdrowym rozsądkiem powodując nie lada tragedię.

Dwóch z ich nielichej siły bojowej oddało się w ramiona Morfeusza. Było to akurat na tyle niefortunne, iż w okolicy czaił się troll. Te potworne istoty słynące z nienaturalnej regeneracji ciała były śmiertelnym zagrożeniem dla mało doświadczonych wojowników, nie ważne czy ich było czworo czy sześcioro. Tak więc, mając nie małe szczęście, śmiałkom udało się ukryć przed zgłodniałym zielonoskórym.

Gdy tylko zagrożenie minęło, widocznie coś smakowitszego wyniuchał gigant, gabarytem swych umiejętności popisała się jedyna kobieta w ich kompani stawiając na nogi nieprzytomnych kamratów. Biorąc pod uwagę jej ostatnie przygody, z tym "stawianiem" miała już spore doświadczenie. W momencie kiedy każdy był gotów do drogi towarzystwo postanowiło czym prędzej udać się do bardziej przyjaznej cywilizacji.

Noc była ciemna, a las gęsty. Nie ułatwiało to podróży i gdyby nie Garo, z którym Clair niósł skrzynię, prowadzący wojownika owym pojemnikiem. Zastanawiało tylko chłopaka, jak ten bezbłędnie odnajduje drogę w takiej ciemnicy. Nie to, żeby mu to przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Sam chciałby się czegoś takiego nauczyć.
Spotkanie niewielkiej grupy goblinoidów wręcz ucieszyło Claira. Chciał za pomocą stali zapłacić za nielichą gościnę i poczęstunek. W końcu przyzwoitość nakazywała przynajmniej podziękować gospodarzom. Rękę na rękojeści pohamowały słowa kapłana. De la Vie z widoczną, jak dla kogo, niechęcią powstrzymał swe chęci.
- Marność, marność nad marnościami - szepnął do siebie. Odetchnął głęboko uspokajając swą "chuć" i dodał - Niech no tylko szybko przejdą...
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline