Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2012, 08:50   #82
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
*W poszukiwaniu truposzy (w rolach głównych: Durin, Franc, Keriann, Marko, Zebedusz)*

Zebedeusz widząc hordy czterorękich umarłych doszedł do wniosku iż sytuacja robi się coraz poważniejsza. Spojrzał na Franca i Boćka i rzekł:
- No chcieliśmy mieć nekromantę to mamy. Sądząc po tym co widzę, mogę założyć że ich Pan jest w środku świątyni.
- Dużo ich.. - rzekł do siebie ponuro.
- Dużo... - przyznał Bociek. - Są większe niż mój szwagier Friedrich i jeszcze brzydsze. Zastanawiam się, czy potrafią działać niezależnie od siebie i niezależnie od czarnoksiężnika, czy może wola przeklętego magusa pcha ich jak jedną wielką kulę śniegową. Ciekawe, co ów teraz porabia? Pewnie śpi zmęczony po czarach, jak gach po wygrzmoceniu tłustej ladacznicy. I jaki będzie jego następny krok? Jedno trzeba przyznać: jest po dwudziestokroć silniejszy od każdej armii, jaką okolica może mu przeciwstawić. Trzeba odkryć jego słaby punkt... oby taki posiadał.
- Nie koniecznie - rzekł smutnym głosem Zeb. - Raczej zakładam, że czegoś tam szuka lub znalazł i do czegoś się przygotowuje - wzruszył ramionami - Ciężko będzie je ominąć.. - rzekł tym razem beznamiętnie
- Ciekawe, czy zdążyliśmy to już wyszabrować. Hehehe - szepnął szlachetnie urodzony bohater do ucha wykształconego.
- Wątpię..chyba że... - nie dokończył bo go olśniło..
- Psst - szepnął znów Bociek. - Masz to obejrzyj.
I tu podał studentowi jakieś zawiniątko.
Żak spojrzał na zawiniątko. Bacznie obejrzał swym “uczonym” wzrokiem. Popukał delikatnie w nie. Podrapał się po brodzie. Spojrzał mądrze na Boćka i rzekł:
- Tak chyba tego szuka. Myślę że to może być coś..cennego i potężnego. Być może to jakiś potężny artefakt magiczny, być może nawet zdolny kontrolować smoki ... Zybert zna się na magii, może on nam więcej powie chyba że... - musiał chwilę pomyśleć
- Zybert by nas zadenuncjował inkwizycji. U was to łowcy czarownic grasują, a ten łysy był jakiś cięty na zbieranie bezpańskich fantów ze świątyni. Patrz, co tu jest, czegoś cię chyba na tym uniwersytecie uczyli.
- No uczyli, uczyli.. Daj mi chwilkę. Odejdę jak wybuchnie to najwyżej tylko mnie pierdolnie. Trzymajcie się z boku i módlcie się do Sigmara.. - Zebedeusz odszedł kilka metrów i zaczął coś tam dłubać przy nim. Strasznie chyba kurwił pod nosem bo kręcił głową jakby ciężko mu to szło, lecz w końcu uśmiechnął się i po chwili spróbował odtworzyć to pudełko licząc że udało się.
- Sigmar wspiera odważnych - powiedział na to giermek znienacka z czcią i przekonaniem.
Trwało to dość długo. Gdy pozostali wpatrywali się w ożywione stwory, Zebedeusz kurwił, sapał, obracał pudełeczko z każdej strony. Pukał je tu i tam, szukał sposobu by je otworzyć. Ołowiany sześcianik się jednak nie poddawał. W końcu młody żak je odstawił, puszczając w jego kierunku solidną wiązankę, połączoną z życzeniem, by pudełko się otworzyło. Czy to któreś z magicznych słów podziałało, czy to boskie wsparcie, tego nie wiedział, ale ku jemu zdziwieniu wieczko się otwarło. W środku znajdował się gładki, metalowy pierścień.
- Hmm..Kurwa mać.. - spojrzał na swoich towarzyszy - No to mamy kurwa problem..Rzekłbym, że ten problem jest większy niż te kurwa zombiaki - widać było że żak traci kontrolę nad sobą
Podszedł do towarzyszy i rzekł:
- Tego szuka nasz nekromanta. Nim wyruszyłem w podróż miałem przyjemność rozmowy i dyskusji z jednym z magistrów. Był to chyba biały czarodziej. Zwykli ludzie mówią na takich Hierofanci. Pokazał nam kilka szkiców przedmiotów zakazanych. Ten pierścień to jeden z nich, ta idealna gładkość, ta idealna powierzchnia. To musi być to. Nie chciał powiedzieć o co chodzi lecz kazał nam wystrzegać się tego. Pamiętam, że rzekł “nie ważcie się zakładać na dłoń chyba że chcecie utracić zmysły a waszą duszę splugawią myśli tak złe i podłe że już nigdy nie poznacie czym jest dobro i uczuciwość”. Co ten pierścień miał dawać nie wyjawił.
- Masz łeb, masz łeb. No, dobra i uczciwości to czarnoksiężnikowi nie odbierze. Ale ty na to mówisz “przedmiot zakazany”, ja to nazywam “wabik” - uśmiech rozpromienił zakazaną gębę Marka.
- Co chcesz z tym zrobić więc? - żak zadał pytanie
- Na razie chcę wybadać przeciwnika. A gdy zaczniemy go łowić, to będzie robak do nanizania na haczyk.
Zebedeusz zamknął pudełko z pierścieniem. Uważał że skoro tam był bezpieczny to bezpieczny tam pozostanie.
- No to badaj. Na razie ja się tym zaopiekuje - zadecydował i schował pudełko do kieszeni płaszcza
- Jesteśmy rozpoznaniem, więc tym się zajmijmy. Poświęćmy trochę czasu, by wypatrzeć ruchy tych czwororękich gór mięsa, trasy ich patroli, to czy zachowują się jak zorganizowani, rozumni żołnierze, czy jak tresowane zwierzęta, czy jak bezmyślne golemy działające według zaplanowanego schematu.
Giermek kontynuował:
- Następnie warto zaryzykować prowokację. Co jeśli ze wschodu nadjedzie samotna elfka zobaczy tę bandę... przerazi się... może wypuści strzałę i ucieknie? Jak zareagują te bydlaki? Czy będą ją gonić? Czy zewrą szeregi? Czy w ich ruchach będzie widoczna dyscyplina, czy instynktowne popędy?

Franc spoglądał na świątynię drapiąc się po brodzie i od czasu do czasu pociągając z flaszeczki, dla jasności umysłu.
- Dużo ich... - mruknął do siebie pod nosem, po czy dodał głośniej, już do reszty kompani - To dobrze. Wystarczy dla wszystkich hehehehehe eee... -
Żart był z gatunku tych średnich, nawet dla samego autora.
Od tajemniczego przedmiotu, starał się trzymać jak najdalej. Nie jego rzeczą było się na tym znać, ale swoje widział. To był wytwór plugawej, mrocznej magii i należało się do niego trzymać z daleka. Tyle, że oni mieli wyboru...
- Chcieliśmy poznać jego słaby punkt, no to go mamy. To jest to coś. On tego chce a to oznacza, że możemy go zwabić w miejsce, które wybierzemy i przygotować tam dla niego niespodziankę. Choć to szaleństwo, to po mojemu powinniśmy mu dać znać, że to mamy. Może jakaś prowokacja a może blef, że np. chcemy mu to sprzedać? W każdym razie, uprzednio musimy obmyślić, gdzie chcemy go zwabić i jak tam go zatłuc. Musimy tylko zadbać, żeby tego nie dostał, jakby nam się nie udało... Pokazać mu to, a potem ukryć gdzieś, zakopać czy coś. Względnie, podczas gdy reszta zasadzi się na czarnucha, jeden z nas, będzie musiał wziąć konia i popędzić z tym, do jakiś magików czy kapłanów w Nuln, aby coś poradzili. Nawet znam kogoś odpowiedniego, do takiej roboty... -
Franc zamyślił się spoglądając na elfkę.
- Póki co jednak, Bociek ma racje. Niech panienka spróbuje ich wywabić i zobaczymy co się stanie. Jak będzie panienka widziała, że bydlaki konia nie prześcigną, to zatrzymać się raz czy dwa i wpakować takiemu brzechwę w łeb. Zobaczymy ile wytrzymają i przede wszystkim, jak daleka mogą oddalić się od świątyni. -
Franc miał świadomość na jakie narażają elfkę, ale w końcu nie zgarnia puli ten, kto nie ryzykuje prawda? Maurer odwrócił się na powrót do nowej siedziby nekromanty.
- Byłem w wielu przybytkach Morra, odprowadzając kamratów na ostatnią wartę. Kapłani z reguły mają tam tylne wyjście wychodzące na ogród. Ogród Morra, tak to nazywają. Widzieliście tam coś takiego? Choć to jeszcze większe szaleństwo, to w ostateczności można spróbować się tamtędy dostać do środka... W końcu może być osłabiony po nocnych hulankach... -
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline