Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2012, 10:42   #5
Cao Cao
 
Cao Cao's Avatar
 
Reputacja: 1 Cao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie coś
Jak na ironie, osoby które od początku uważane były za brudnych, niegodnych zaufania zbirów którzy to dla pieniędzy są w stanie zabić własne matki, to jednak ta grupa z pewnością była inna. Kiedy ich spotkam, zrozumiał coś co winien wiedzieć od bardzo dawna. Nie powinno osądzać się każdego, trzeba także przełamać nienawiści, albowiem to właśnie Oni zabrali go ze sobą, właśnie wtedy kiedy skazany był na pustkę. Kiedy ruszył z nimi w drogę nie spoglądał za siebie... Droga była ciężka jednak nie mógł dać po sobie poznać zmęczenia, starał się jak tylko mógł by nie zawieść nowych kompanów, którzy wyglądali na wprawionych w bitce chłopów, niektórzy z nich nosili także niesamowite ciężary, jak chociażby Rycerz, zakuty w zbroję w której w stanie był podróżować po górzystych terenach. Dwa Elfy, a przynajmniej jeden i jego półkrwisty syn bardzo sprawnie poruszali się po wszelkich niedogodnych drogach, bardzo Ciekawiło go, dlaczego ma dziecko z ludzką kobietą. Jego ojciec opowiadał mu wiele o Elfach i zawsze zaznaczał że była to rasa niezwykle dumna. Jednak nie chciał o to zapytać, nie wiedział jak wówczas zareaguje a nie chciał wprowadzać takiego nastroju. Był jeszcze jeden. Wojownik ORK, budził w nim pewną odrazę, właściwie to się go brzydził, szczególnie kiedy ten spożywał posiłki ale z pewnością znał się na swym fachu i ciężko było mu odmówić siły dlatego też był doskonałym towarzyszem podróży, zapewne wielu jego przeciwników rezygnowało walki z nim, poprzez samo spojrzenie na niego, to była jedna z jego zalet. Jedyny który za bardzo go nie interesował był kapłan, nie przepadał za kapłanami, sam nie wyznawał religii uważał Ją za wymysły ludzi którzy potrzebowali czegoś, co nada sens im istnieniu. Bardziej zaś interesowała go kwestia, dlaczego podróżuje z nimi kapłan ? Czy Jemu także zależy na tej koronie ? Wydawało mu się to niezwykle dziwne jednak nigdy nie wyszło to poza jego myśl...


***********************************************


- Dwa dni ! Jak dobrze nam pójdzie, dojdziemy w ciągu dwóch dni ! Dro... -
- Trzy... Droga do Keltainen zajmie nam co najmniej trzy dni i to przy dużym szczęściu
. - Przerwał kapłanowi Elf. - Poza tym, słyszałem że na traktach jest pełno bandytów, wojska nie radzą sobie z pilnowaniem tych ziem... Dlatego podejrzewam że najlepszym wyjściem nie będzie się śpieszyć. A podróżować ostrożnie...
- Bandyci ?! Nędzne wyjęte z podprawa głupki ! Czarci syny padną pod moim toporem ! Ja obiecywać... Obiecać... Obiecuje ! Żaden z nich nie pokona dumnego Orka ! - Wykrzyczał plując się ork, z pewnością był to bardzo nieprzyjemny widok, jego czarne oczy które przypominały guziki niemalże błyszczały.
- Ojcze ! Być może nie powinniśmy podróżować głównymi drogami ? - zapytał pół-elf
- Nie... Nie znamy dokładnie tych terenów, poza tym nie wiemy co na nas czeka w tych lasach. Może coś gorszego aniżeli bandyci ? Może mości Rycerz ma jakiś pomysł ?
- Naszym... Celem, jest dostać się do Keltainen. To jaką drogą pójdziemy, pozostawię wam. Każda z nich niesie za sobą jakieś niebezpieczeństwo, teraz pozostaje kwestia które z nich jesteśmy w stanie pokonać. Najszybciej. Skoro jesteśmy tak niezdecydowani, może niech drogę obierze mości czarodziej ? - Można było odnieść wrażenie, że zdanie to powiedział z niezwykła ironią
- J...Ja ? - Ringfeld był wyraźnie zaskoczony. Tak naprawdę najchętniej najął by wóz albo konie, przerażała go perspektywa tak dalekiej podróży obawiał się o swoje ciało. Gdyż doskonale zdawał sobie sprawę z tego że już teraz jest w kiepskim stanie. - Trzymajmy się traktu... - Wreszcie po chwili wydusił z Siebie.
- Niechaj i tak będzie - Mrunął elf. - Zróbmy jakieś zapasy na podróż z pewnością ciężko będzie natrafić na jakąś przydrożną zagrodę - Dodał złośliwie - Spotkamy się tutaj za trzy godziny ! - Dokończył rycerz. Wtedy to każdy udał się w swoją stronę. Ork poszedł wraz z Zakutym w zbroję wojownikiem, kapłan udał się do najbliższej świątyni a Ojciec wraz z synem na bazar. Pozostał sam Ringfeld. Nie znał miasta, więc uznał że najlepszym wyjściem będzie rozejrzeć się.

Swoje pierwsze kroki skierował w stronę wielkiego budynku, który wydawał się być tutejszym ratuszem. Obrał go za punkt odniesienia/orientacyjnego z łatwością będzie go ujrzeć z większości miejsc miasta. W zachodnią stronę znajdował się bazar w którego stronę udały się elfy nie był szczególnie duży aczkolwiek z pewnością zawierał większość potrzebnych przedmiotów. Na wschód znajdował się budynek straży miejskiej tuż przy placu egzekucyjnym nie było to zbyt fascynujące miejsce, zważywszy jeszcze na fakt że właśnie wyprowadzano więźnia. Spora grupka ludzi w tym sporo dzieciaków również zaczęła przyglądać się egzekucji. On sam nie miał ochoty tego oglądać poza tym sam nie miał gdzie iść patrząc na fakt że niema za wielu monet, postanowił udać się z powrotem do bramy przed którą mieli się spotkać. Usiadł opierając się jednego z budynków tworzących fortyfikacje i tak... Zasnął
- Ringfeld ! Ringfeld ! Wstawaj leniu ! - Ujrzał twarz półelf, w okół niego stała już cała kompania - Masz szczęście ! Okradli by Cie gdyby nie nasz Ork !
- Co...CO się stało ? Po prostu... usiadłem

- Nie ma czasu na myślenie ! Musimy iść do tego ludzkiego osiedla ! Abym Ja został wódz ! - Wykrzyczał ork
- Ty ? Królem ! Prędzej nasze drogie Elfy dostąpią tej godności, aniżeli TY ! - odpowiedział złośliwie rycerz, nikt nie potraktował tego wrogo, zapewne takie zachowanie wśród nich z pewnością było normą.
- Niema czasu... Dobrze więc, ruszajmy - wreszcie odezwał się czarownik


*******************************************

Wraz z opuszczeniem szynku udali się przez zachodnią bramę w stronę miasta Keltainen. Postanowili tak jak wcześniej obmówili udać się główną trasą, mając nadzieje że skoro nie posiadają żadnych wozów uda im się minąć bandytów lub Ci nie okażą zainteresowania ich grupą. Droga była z pewnością prostsza aniżeli ta którą podróżowali by opuścić jego rodzinne księstwo. Drogi także był w lepszym stanie, zapewne poprzez częste używanie przez kupców. Pierwsze cztery godziny marszu poszły niezwykle szybko. Naturalnie były pełne śmiechów, żartów, podczas nich usłyszał wiele historii sam zaś nic nie mówił. Jednak jego towarzysze i tym razem nie postanowili mu popuścić i cały czas naciskali na niego. W niewygodnym odzieniu chłopak coraz szybciej się męczył, na dodatek słońce świeciło coraz wyżej a przed którym starał się chronić zasłaniając dłonią. Było źle, nie cierpiał ON podróży, tym bardziej tak długich...

Śmiechy i dobry humor nagle ucichły. Kiedy to czarownik upadł na kolana a z jego ust zaczęła wypływać krew. Wszyscy zbliżyli się do niego, elf pomógł mu wstać, wtedy to ujrzeli że krew cieknie również z nosa a jego twarz była jeszcze bladsza niż zazwyczaj. Kiedy kapłan spojrzał mu w oczy nie ujrzał już błękitnych oczu, ale czerwone. Niezwykle go to zainteresowało i miał zamiar zadać już pytanie. Jednak czarownik wiedział że już długo nie utrzyma tego stanu, musiał zrobić coś złego uwolnił jedną rękę i chwycił z twarz kapłana, tylko na chwilę po czym go odepchnął. On osłabiony szybko upadł na ziemie
- CO się tutaj dzieje ! - wykrzyczał rycerz
- Dobra ! Dobra ! Opowiem wam... Już lepiej, puśćcie mnie...
Wtedy też zebrali się do wokół Ringfeld podnosząc przy tym kapłana, który był lekko oszołomiony. Wszyscy spostrzegli że czarodziej wygląda już znacznie lepiej, czego nie można powiedzieć o kapłanie.
- Ja... Jestem śmiertelnie chory... Nie wiem... Ile czasu mi pozostało, podróż do Keltainen może być moją jedyną szansą... Tyle musicie wiedzieć, przepraszam was za zamieszanie, jak i nie obawiajcie się... Nie jest to zaraźliwe... Nie wiem...Czym to jest. - Powiedział wyraźnie zmęczony oraz strasznie zmieszany...
 

Ostatnio edytowane przez Cao Cao : 05-10-2012 o 10:50.
Cao Cao jest offline