Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2012, 15:04   #99
Issander
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
Ankarian

Ank po nocy spędzonej w wygodnym łóżku, poczuł się zdecydowanie lepiej. Rankiem sporo czasu spędził jeszcze na leżeniu w łóżku i rozmyślaniu o różnych sprawach. Gdy wstał, sprawdził na jak wiele może sobie pozwolić, wykonując kilka porannych ćwiczeń. Nadal czuł pewną słabość, ale gdyby się zmusił, byłby chyba wstanie funkcjonować normalnie. Ubrał się, wyjrzał przez okno i postanowił się przespacerować po mieście.

Oczywiście zabrał ze sobą broń, ale umiejętnie ją ukrył. Raczej nie planował jej użyć, ale różnie to bywa. Nie miał określonego celu. Chodziło mu o to, aby po prostu przejść się trochę i popytać ludzi o ambasadora. Może akurat, ktoś powie coś ciekawego, co będzie można w bliskiej przyszłości wykorzystać.

Ankarian przechodził właśnie obok parku przy Świątyni Tysiąca Bóstw, gdy zauważył tam żonę burmistrza na jednej z ław. Pomiędzy drzewami ganiały się jego dzieci - najwyraźniej postanowiła zabrać je tutaj, żeby nie przeszkadzały z rana zmęczonym gościom. Postanowił się przysiąść.

Żona burmistrza była miłą kobietą, więc Ankarian poświęcił trochę czasu, żeby z nią pogawędzić, nim ukierunkował rozmowę na interesujące go tematy. Zwłaszcza, że przecież nigdzie mu się nie spieszyło. Jednak na koniec zaczęli mówić o zadaniu, które zlecił im jej mąż. Okazało się, że jest wtajemniczona w większą część, choć nie wiedziała nic o zabójstwie.

- Wiem, że ludzie mówią, że pojawia się znikąd - powiedziała, zapytana o ambasadora - I nawet mój mąż nie wie, jak pojawia się w karczmach, gdzie przemawia. To chyba istotny problem, jeżeli staracie się go wyśledzić. W mieście jest tyle opuszczonych domów... To taki smutny widok... A każdy z nich może być kryjówką. Nie wiem, czy to pomoże, ale gdy byłam jeszcze dzieckiem i mieszkałam w starszym domu w północnej części miasta, razem z rodzicami i moimi siostrami, jak to dzieci byłyśmy bardzo żywe, wszędzie biegałyśmy... Pewnego razu bawiliśmy się w piwnicy, gdy nagle kilka zbutwiałych desek załamało się pod ciężarem Sary i nie dałyśmy rady jej wyciągnąć... Całe szczęście, nic się nie stało, ale do tej pory pamiętam burę, jaką sprawił nam ojciec, gdy musiałyśmy go zawołać do pomocy. Później wstawił tam nowe deski i zakazał nam bawić się w piwnicy, ale nadal pamiętam ten widok - ciągnący się bez końca, mroczny korytarz i wiejący z niego zimny wiatr...

Mroczny tunel w piwnicy. Ciekawe. To był chyba dobry trop. Ank jeszcze pamiętał, jak sam często korzystał z takich tunelów.

- Bardzo mi pani pomogła. Jednak miałbym jeszcze jedną prośbę. Oczywiście jeśli to nie za wiele - tutaj zakrył usta i zakaszlał. Może i siły mu wróciły, ale kaszel nie dawał za wygraną. - Przepraszam. Pamięta pani, który to był dom? Chciałbym się tam rozejrzeć.

- Oczywiście - Kobieta roześmiała się serdecznie - Ale mój ojczulek ma się dobrze i prędzej pogoni was kijami, niż pozwoli obcym ludziom grzebać w jego piwnicy. Och, jest dobrym człowiekiem, ale zawsze był dość... surowy. Nawet do teraz nie może się pogodzić, że wyszłam za Paula, a nie za syna jednego z jego sąsiadów... Nie, nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. Na waszym miejscu raczej popytałabym karczmarzy. Być może oni nawet nie wiedzą o tym, co znajduje się w ich piwnicach. Te karczmy to jedne z najstarszych budynków w mieście - stawiali je pradziadowie właścicieli jakieś 150 lat temu, kiedy Highmarket z wioski stawało się miastem i mogło sobie pozwolić na zajazd.

- Rozumiem. Czyli czeka mnie wizyta w karczmie. Dziękuję za te wszystkie informacje. Na pewno bardzo mi pomogą. A teraz zajrzę do którejś karczmy. Jeszcze raz dziękuję - Ank uśmiechnął się na pożegnanie i niespiesznym krokiem odszedł. Po chwili rozejrzał się i udał do karczmy, która była bliżej. Może będzie miał szczęście i tam znajdzie jakiś tunel. A jeśli nie, to chociaż coś zje.
 
Issander jest offline