Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2006, 11:24   #21
Nightcrawler
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Tym, co pod słońcem….

Zaraz po hałaśliwych krzykach Duergara Khael błyskawicznie wyciągnął jakiś zwój z torby na ramieniu odczytując cicho inkantacje i wykonując drobne ruchy rękami. Kilku przechodzących obok kupców zrobiło wielce zdziwione miny, po czym szybko oddaliło się od karawany. Crothar i Velamshin spojrzeli po sobie. Ork widział przed sobą zwykłego elfa, zaś Drow zwykłego szaro-skórego Półorka – obaj zaniemówili ze zdziwienia.

- Dobrze Radsvinie niechaj będzie podwójna stawka- Hadrogh Prohl przypomniał sobie swe niedawne słowa, gdy strażnicy miejscy ruszyli w stronę karawany, przyglądając się kwaśno Orkowi. Kupiec szybkim krokiem odbił od towarzyszy, a na jego Twarzy wykwitł szczery, przyjazny uśmiech skierowany do strażników. Wyciągnąwszy jakiś pergamin z podręcznej torby, Prohl rozwinął go i cicho zaczął coś tłumaczyć dowódcy żołdaków, którzy przed sekundą dosłownie skierowali lekkie kusze w stronę Orka. Myszor pisnąwszy cienko, skulił uszy i przydreptał do swego pana kuląc się i próbując ukryć za jego nogą, – na co jednak nie pozwalały mu jego gabaryty.

Po dłuższej chwili rozmowy Kupiec ukłonił się strażnikom, odwrócił na pięcie i powrócił do swoich towarzyszy chowając pergamin. Następnie spojrzał na Orka i Elfa, po czym powiedział lekko zdziwiony zerkając na Maga:
- Moi drodzy, proszę Was nie wychylajcie się nadto, co prawda to miasto kupieckie – tygiel rasowo-kulturowy, ale na Półorki patrzy się tu trochę krzywo nie mówiąc już o Mrocznych Elfach, które w przeszłości robiły w okolicy krwawe nocne rajdy. Póki, co nie oddalacie się od karawany, narażacie się tylko na krzywe spojrzenia. Velamshina jednak może w innym wypadku napotkać parę bełtów, gdyż moje układy nie obejmują całości straży i paru tępych głupców może nie pamiętać o pewnej mojej umowie z Lordami Waterdeep No zresztą ruszajmy, co prędzej póki Wasz prawdziwy wygląd został utajony przed wzrokiem-. Karawana ruszyła żwawiej w stronę bramy miasta.

Tuż przed wyjściem Kupiec przywołał, Radsvina, twierdząc, że lepiej będzie o ile teraz będą trzymać się blisko.
Razem dotarli już do regularnej łukowatej kamiennej bramy, z tymczasowo uniesioną ciężką żelazną kratą. Wysoki strażnik o smagłej cerze podszedł do nich z tabliczką, na której począł zapisywać przyglądając się drużynie: - Karawana kupiecka - Tuzin objuczonych mułów – 5 ludzi, PółOrk, Elf i jeden krasnolud kropka. Proszę przewodnika karawany o wpis- wyciągnął w stronę Kupca tabliczkę, podając równocześnie rysik. Prohl szybko coś wpisawszy oddał tabliczkę i kłaniając się strażnikowi ruszył na przód – popędzone zwierzęta podreptały w ślad za nim. Mieli przed sobą sześć spokojnych godzin podróży do pierwszego popasu. Ptaki śpiewały wijąc gniazda w okolicznych drzewach, a słońce delikatnie grzało ich skórę…

Aszerg

Cisza bywa równie ważna jak muzyka, przebrzmiewało w myśli Drowa, gdy w skupieniu przekradał się ponad głowami mlaskających i gulgoczących rybio-ludzi. Ich fetor drażnił nozdrza Elfa, a bełkotliwa mowa napawała obrzydzeniem uszy nie przywykłe do takiej kakofonii.

Każdy metr podestu zdawał się ciągnąć w nieskończoność, Asze był już w połowie drogi, gdy nagle w jaskini zapadła kompletna cisza. Ilythiiri momentalnie przypadł brzuchem do płaskiej, zimnej kamienistej powierzchni nasłuchując. Na szczęście po chwili usłyszał kolejne bulgoczące głosy – rozgorzałą dyskusja, która z sekundy na sekundę stawała się bardziej ożywiona i głośna. Ochłonąwszy, Drow uniósł się powoli i ruszył dalej. Usłyszał jeszcze znajomy głos starego Kuo-Toa uspokajający młodszych, gdy docierał do stromego zejścia w dół, wiodącego wprost do stalagnatu.
Upewniwszy się, iż śmierdzący rybio-ludzie wciąż zajęci są sobą Aszerg ruszył powoli ostatnim odcinkiem skalnego tarasu i powoli zaczął schodzić w dół. Będąc już kilkanaście kroków od wlotu do tunelu ukrytego za naturalną kolumną skalną Elf stracił na chwilę równowagę, a kilka kamieni z cichym łoskotem osunęło się z pod jego stóp wprost na dno jaskini. Kuo-Toa podskoczyli jak oparzeni odwracając się w stronę, Drowa i z rozdziawionymi pyskami stanęli na swych pokracznych łapach, mierząc włóczniami w stronę Aszego niepewni, co czynić. Siedzący starszy zabulgotał wciąż siedząc za nimi i patrząc na nieznajomego: -Ilythiiri


Menzoberranzan

Dreaghloth ruszając w stronę rogatki miasta odezwał się do „kuzyna”
-Nie zmierzamy wprost do Mantol-Derith – najpierw musimy dotrzeć do karawany, pewnego Kupca Mroku, która za ok. dziesięć dni zejdzie dopiero do Podmroku. Do miejsca spotkania z nimi jednak drogę znam dokładnie tym nie masz się co martwić !- Spojrzał na człowieka - Imie Iblitha już padło choć nie z jego ust, faktycznie miło by było usłyszeć je od niego-. Stwór wykrzywił swój wilczy pysk w paskudny uśmiech.

Ruszyli na przód mijając strażników weszli do szerokiego tunelu stanowiącego wyjazd z miasta od strony dzielnicy Narbondelynnu, gdzie mieszkało pospólstwo…
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline