Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-12-2006, 11:24   #21
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Tym, co pod słońcem….

Zaraz po hałaśliwych krzykach Duergara Khael błyskawicznie wyciągnął jakiś zwój z torby na ramieniu odczytując cicho inkantacje i wykonując drobne ruchy rękami. Kilku przechodzących obok kupców zrobiło wielce zdziwione miny, po czym szybko oddaliło się od karawany. Crothar i Velamshin spojrzeli po sobie. Ork widział przed sobą zwykłego elfa, zaś Drow zwykłego szaro-skórego Półorka – obaj zaniemówili ze zdziwienia.

- Dobrze Radsvinie niechaj będzie podwójna stawka- Hadrogh Prohl przypomniał sobie swe niedawne słowa, gdy strażnicy miejscy ruszyli w stronę karawany, przyglądając się kwaśno Orkowi. Kupiec szybkim krokiem odbił od towarzyszy, a na jego Twarzy wykwitł szczery, przyjazny uśmiech skierowany do strażników. Wyciągnąwszy jakiś pergamin z podręcznej torby, Prohl rozwinął go i cicho zaczął coś tłumaczyć dowódcy żołdaków, którzy przed sekundą dosłownie skierowali lekkie kusze w stronę Orka. Myszor pisnąwszy cienko, skulił uszy i przydreptał do swego pana kuląc się i próbując ukryć za jego nogą, – na co jednak nie pozwalały mu jego gabaryty.

Po dłuższej chwili rozmowy Kupiec ukłonił się strażnikom, odwrócił na pięcie i powrócił do swoich towarzyszy chowając pergamin. Następnie spojrzał na Orka i Elfa, po czym powiedział lekko zdziwiony zerkając na Maga:
- Moi drodzy, proszę Was nie wychylajcie się nadto, co prawda to miasto kupieckie – tygiel rasowo-kulturowy, ale na Półorki patrzy się tu trochę krzywo nie mówiąc już o Mrocznych Elfach, które w przeszłości robiły w okolicy krwawe nocne rajdy. Póki, co nie oddalacie się od karawany, narażacie się tylko na krzywe spojrzenia. Velamshina jednak może w innym wypadku napotkać parę bełtów, gdyż moje układy nie obejmują całości straży i paru tępych głupców może nie pamiętać o pewnej mojej umowie z Lordami Waterdeep No zresztą ruszajmy, co prędzej póki Wasz prawdziwy wygląd został utajony przed wzrokiem-. Karawana ruszyła żwawiej w stronę bramy miasta.

Tuż przed wyjściem Kupiec przywołał, Radsvina, twierdząc, że lepiej będzie o ile teraz będą trzymać się blisko.
Razem dotarli już do regularnej łukowatej kamiennej bramy, z tymczasowo uniesioną ciężką żelazną kratą. Wysoki strażnik o smagłej cerze podszedł do nich z tabliczką, na której począł zapisywać przyglądając się drużynie: - Karawana kupiecka - Tuzin objuczonych mułów – 5 ludzi, PółOrk, Elf i jeden krasnolud kropka. Proszę przewodnika karawany o wpis- wyciągnął w stronę Kupca tabliczkę, podając równocześnie rysik. Prohl szybko coś wpisawszy oddał tabliczkę i kłaniając się strażnikowi ruszył na przód – popędzone zwierzęta podreptały w ślad za nim. Mieli przed sobą sześć spokojnych godzin podróży do pierwszego popasu. Ptaki śpiewały wijąc gniazda w okolicznych drzewach, a słońce delikatnie grzało ich skórę…

Aszerg

Cisza bywa równie ważna jak muzyka, przebrzmiewało w myśli Drowa, gdy w skupieniu przekradał się ponad głowami mlaskających i gulgoczących rybio-ludzi. Ich fetor drażnił nozdrza Elfa, a bełkotliwa mowa napawała obrzydzeniem uszy nie przywykłe do takiej kakofonii.

Każdy metr podestu zdawał się ciągnąć w nieskończoność, Asze był już w połowie drogi, gdy nagle w jaskini zapadła kompletna cisza. Ilythiiri momentalnie przypadł brzuchem do płaskiej, zimnej kamienistej powierzchni nasłuchując. Na szczęście po chwili usłyszał kolejne bulgoczące głosy – rozgorzałą dyskusja, która z sekundy na sekundę stawała się bardziej ożywiona i głośna. Ochłonąwszy, Drow uniósł się powoli i ruszył dalej. Usłyszał jeszcze znajomy głos starego Kuo-Toa uspokajający młodszych, gdy docierał do stromego zejścia w dół, wiodącego wprost do stalagnatu.
Upewniwszy się, iż śmierdzący rybio-ludzie wciąż zajęci są sobą Aszerg ruszył powoli ostatnim odcinkiem skalnego tarasu i powoli zaczął schodzić w dół. Będąc już kilkanaście kroków od wlotu do tunelu ukrytego za naturalną kolumną skalną Elf stracił na chwilę równowagę, a kilka kamieni z cichym łoskotem osunęło się z pod jego stóp wprost na dno jaskini. Kuo-Toa podskoczyli jak oparzeni odwracając się w stronę, Drowa i z rozdziawionymi pyskami stanęli na swych pokracznych łapach, mierząc włóczniami w stronę Aszego niepewni, co czynić. Siedzący starszy zabulgotał wciąż siedząc za nimi i patrząc na nieznajomego: -Ilythiiri


Menzoberranzan

Dreaghloth ruszając w stronę rogatki miasta odezwał się do „kuzyna”
-Nie zmierzamy wprost do Mantol-Derith – najpierw musimy dotrzeć do karawany, pewnego Kupca Mroku, która za ok. dziesięć dni zejdzie dopiero do Podmroku. Do miejsca spotkania z nimi jednak drogę znam dokładnie tym nie masz się co martwić !- Spojrzał na człowieka - Imie Iblitha już padło choć nie z jego ust, faktycznie miło by było usłyszeć je od niego-. Stwór wykrzywił swój wilczy pysk w paskudny uśmiech.

Ruszyli na przód mijając strażników weszli do szerokiego tunelu stanowiącego wyjazd z miasta od strony dzielnicy Narbondelynnu, gdzie mieszkało pospólstwo…
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline  
Stary 29-12-2006, 12:10   #22
 
Bortasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Bortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputację
Crothar patrzył na straż celująca do niego z kuszy. Nie rozumiał tych środków ostrożności tyle razy był w tutejszym więzieniu, że znał wszystkich ze straży więziennej a komendant mówi mu już po imieniu.

- Crothar nie wiedziałem, że farbujesz skórę.

Jeden ze strażników, co przed chwila celował w orka, wyraźnie się krztusił się ze śmiechu. Widok zwykle ciemno niebieskiego orka teraz w szaro brudnej skórze rzeczywiście był dziwny.

- Crothar się maskuje.
- No ładnie. Komendant cię pozdrawia i kazał przekazać, że ma dla ciebie miłą i czystą cele, do której trawisz, jeżeli znowu będziesz urządzał burdy w karczmach.
- Crothar lubi komendanta.


Crothar wymienił jeszcze tym podobne zdawkowe uwagi ze strażnikami, którzy odprowadzili ich aż pod bramę. Crothar wyszedł z miasta za karawaną zastanawiając się, co zrobi z krasnaludem.
„Z czaszki krasnali ponoć są świetne puchary a kości udowa to niezła wykałaczka.”
Gdy zrównał już swój krok z prędkością karawany zaczął uważnie obserwować okolice, nie myśląc już o krasnalu. Został wynajęty do ochrony karawany. Jak mawiał jeden z kupców. Najpierw obowiązkowe zabijanie potem te przyjemne. I miał racje.
 
__________________
Właściwością człowieka jest błądzić, głupiego - w błędzie trwać.— Cyceron
Mędrzec jest mędrcem tylko dlatego, że kocha. Zaś głupiec jest głupcem, bo wydaje mu się, że miłość zrozumiał.— Paulo Coelho
Bortasz jest offline  
Stary 29-12-2006, 12:32   #23
 
Sir_herrbatka's Avatar
 
Reputacja: 1 Sir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputację
A byłem tak blisko! Jaka szkoda, tyle wysiłku włożyłem w przejście obok nich...

Wyprostowałem się otrzepując z pyłu moje ubranie lewą dłonią. Prawicę zaś dyskretnie przesunołem na pasek od pochwy. Nie miałem zamiaru walczyć z tą grupą ale możliwe że nie będę mieć innego wyjścia. Dla tych Kuo-Toa mogłem się zdawać łatwym przeciwnikiem, zbroję miałem ukrytą pod ubraniem a miecza nie mogę dobyć tak łatwo by pokonać ich zanim ostrza włóczni przekłują moją pierś.

Sam uważałem, że zdołam rozrąbać dwóch zanim mnie unieruchomią... po tym jednak będę martwy.

Wygląda na to, że wyjścia mam dwa:

Odwrócić się i uciekać. Co nie byłoby głupim pomysłem bo na tych swoich powykręcanych łapach te pokraki raczej mnie nie dogonią, ale zdążyłem zdjąć buty a ucieczka na gołych stopach przez jaskinię nie jest najrozsądniejszym pomysłem...

Mogłem także z nimi porozmawiać, bo przecież stary znał także mój język oprócz tego swojego bulgotu. Musiałbym co prawda dalej wdychać ten ich smród a te durnie z włóczniami mogą nie być na tyle rozsądne by dojść do wniosku, że nic do mnie nie mają. Staruszek zaś wygląda mimo wszystko na jedynego który ma w tym towarzystwie chłodną krew, i zdaje się, że ma też posłuch wśród reszty.

Wygląda na to, że jednak będę musiał pokonać obrzydzenie... Po prostu założę maskę i porozmawiam z nimi po przyjacielsku.

Czasami jestem wdzięczny za moich nauczycieli i nauczycielki kłamstwa... ale tylko czasami...

-Nie mam żadnych zamiarów względem was. Nie chciałem przerywać wam rozmowy, jak widzę słusznie zresztą.

Spojrzałem wymownie na ostrza skierowane w moim kierunku.

-Puśćcie mnie i zapomnijmy o tym spotkaniu...

Wojownicy spojrzeli po sobie po czym odwrócili śliskie rybie głowy w stronę siedzącego starca. Ten wstał powoli i wychodząc przed nich stwierdził

-Vendui'Ilythiiri-równy nam, czego szukasz w tej kawernie?

Zapytał bulgocząc ryboczłek.

Spojrzałem na starca odprężając się nieco.

-Równie dobrze mógłbym zadać to samo pytanie. Uprzejmość wymaga jednak odpowiedzi. Chociaż zabrzmi może trochę zbyt prosto...
-To miejsce jest mi po drodze. Idę z misją od opiekunek, mogą być one niezadowolone jeśli się spóźnię. Wtedy zostanę ukarany... jak widzicie nie mogłem ryzykować.


Kłamstwo za kłamstwem... może jednak podłechtam delikatnie ambicje Kou-Toa, który poczuje się na tyle ważny by ze swej łaski móc mi pomóc...

Jakież to obrzydliwe... Myślałem, zarówno o sobie jak i o nich.

-Rozumiem - odparł starzec - lecz to nasz święte miejsce, jezioro to jest miejscem potyczki naszego Boga z wrogami naszych ludów- Svirfneblinami

Milczałem chociaż pierwszy raz słyszę o czymś takim. Kou-Toa bywają nerwowi gdy chodzi o ich religię.

-Rozumiemy twą misje lecz jeśli chcesz opuścić ten błogosławiony przytułek musisz oddać trochę swej krwi w święte wody tego miejsca. jeśli nie...

Zabulgotał groźnie a wojownicy znów skierowali włócznie w moją stronę.

-Sami weźmiemy twą posokę.

Na to im pozwolić nie mogłem.

Zresztą co za różnica, powiedziałem że jestem w świętej misji więc muszę wykonać święty rytuał. Według nich jest to prawidłowa logika.

Niech żyją własnym życiem, obym tylko nie musiał wdychać ich fetoru. Niech im będzie!

Prawą dłoń wciąż trzymałem na pasku pochwy. Jednym ruchem zdjąłem miecz z pleców ignorując nerwowe ruchy poczwar. Wyciągnąłem klingę, i oparłem je o podłoże, krawędzią tnącą w swoją stronę. Później zaś tylko wyrzuciłem ramię do góry pozwalając by czarna tkanina opadła odsłaniając równie czarną skórę. Prostym ruchem przejechałem po ostrzu, prawie nie poczułem bólu. Podniosłem długie ostrze i zanurzyłem je w wodzie.

Kou-Toa pozwolili mi odejść, nawet ukłonili mi się.

Zapiekłem ranę za pomocą magicznego gorąca Nejovy... teraz naprawdę zabolało ale nie wydałem z siebie żadnego dźwięku.

Schowałem broń, założyłem buty i ruszyłem w swoją stronę.

Brakowało mi wielu rzeczy; muzyki, kobiet... Ostatni raz grałem w Skullport ale nie mam ochoty wracać do tego pamięcią. Ostatnią kobietę też miałem w Skullport i też nie mam ochoty do tego wracać... Po tej jednej postanowiłem, że nie tknę żadnej kobiety ze Skullport.

Gdy odbiorę nagrodę poszukam lepszego miejsca do zamieszkania...

Ruszyłem dalej szlakiem który pokazywała magiczna mapa...
 
__________________
Arriving somewhere but not here
Sir_herrbatka jest offline  
Stary 29-12-2006, 13:05   #24
 
Mazarian's Avatar
 
Reputacja: 1 Mazarian to imię znane każdemuMazarian to imię znane każdemuMazarian to imię znane każdemuMazarian to imię znane każdemuMazarian to imię znane każdemuMazarian to imię znane każdemuMazarian to imię znane każdemuMazarian to imię znane każdemuMazarian to imię znane każdemuMazarian to imię znane każdemuMazarian to imię znane każdemu
Powolnym krokiem ruszyłem za wszystkimi. Powoli rozglądając się po okolicy. Ciągle nie mogłem przyzwyczaić się do ich architektury. W końcu zatrzymałem wzrok na jednym z budynków.
Nazywam się Xyi - wypowiedź padła szybko lecz spokojnie. -Czy przewidujesz jakieś kłopoty na naszej drodze.

Zaciskając mocniej metaliczną rękawicę na głowni miecza przyspieszyłem kroku.
 
__________________
"Wiem czego się boisz czarnoksiężniku - śmierci.
Wtedy wszystkie twoje medale i odznaczenia będą już tylko nic nie wartymi symbolami a ty pyłem niesionym przez wiatr" Trian Ó Ellet
Mazarian jest offline  
Stary 29-12-2006, 14:16   #25
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Drow stłumił w sobie irytację jaką wywołałał w nim krasnolud. Szedł dalej w ciszy, powtarzając sobie w myślach "co ma wisieć nie utonie..." W końcu jeśli będzie się starał działać innym na nerwy, to kiedyś się to na nim zemści. Ktoś się w końcu do niego dobierze, nie było co do tego wątpliwości. Jeśli nad sobą nie zapanuje to może się nawet nie nacieszyć swoją dolą...

Myar ap'zen - mruknął.

Velamshin obejrzał się spoglądając przez chwilę na Crothara. Byćmoże nieco pochopnie ocenił tego półorka... Przynajmniej poznał się na kurduplu. To może być jednak ciekawa podróż.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline  
Stary 29-12-2006, 16:27   #26
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Zaspokoiwszy religijny głód Kuo-Toa Aszerg ruszył cichym korytarzem wskazanym przez mapę. Początkowo, niski i wąski tunel zmuszał Drowa do pochodu w pozycji skulonej, lecz już po kilkunastu metrach rozszerzył się do bardziej wygodnych rozmiarów, a już kawałek dalej tworzył swobodną drogę, na której spokojnie mogły zmieścić się obok siebie dwa jaszczury, na których zwykły jeździć Ilythiiri. Niestety tunel wił się łagodnie całymi godzinami, – Aszemu wydawało się, iż pieszo spędzi w nim około jednego Śnienia nim wyjdzie do obszernej, narysowanej na mapie jaskini. Dawno już zniknęły stłumione odgłosy rybiego języka pełnego nie wyraźnych bulgotów i Drow znów znalazł się w królestwie ciszy.
Po paru godzinach Aszerg dotarł do rozwidlenia. Tunel, którym dotąd podróżował, pełzł dalej leniwie w przód, lecz w lewo odbijała od niego jedna odnoga. Drow z niesmakiem skrzywił się podchodząc do wlotu kolejnej jamy, u stóp, której leżały szczątki jakiegoś goblina. Całe powietrze cuchnęło tu zgnilizną i rozkładem, jednak najwyraźniej zapach wiódł także z wnętrza odnogi. Szczęściem mapa pokazywałaby iść naprzód - Elf ruszył, więc nie chcąc przekonywać się cóż takiego spotkało kiedyś leżące tutaj ścierwo.
Mijały kolejne godziny zatopione w nudnej ciszy, przetykane z rzadka dostrzegalnymi pasmami ciepła wtopionego w skałę. Ilythiiri zaczął zastanawiać się już nad popasem, gdy nagle tunel nieznacznie się poszerzył wpadając do małej jaskini o stożkowym kształcie, z której prowadziły dwa kolejne korytarze – na jej końcu, 15 metrów w przód, oraz drugi w lewo jakieś 5 metrów przed Drowem. Asze przysiadł na jednym z wystających głazie o łagodnych kształtach, najwyraźniej wyrzeźbionych przez niegdyś płynący tu strumień. Posilając się przyjrzał się mapie utwierdzając się w przekonaniu, że jego droga prowadziła dalej prosto do korytarza na końcu jaskini. Wtem jego czułe uszy zarejestrowały jakieś ciche piski dochodzące z bliższego korytarza.
Plan nie pokazywał jak długi był korytarz, ani czym się kończył, gdyż po paru centymetrach już się urywała pozostawiając nic nieznaczącą drogę samą sobie. Najrozsądniej było by, więc szybko ominąć nieważny tunel i udać się w dalszą drogę, lecz bard nagle zdał sobie sprawę, iż do pierwszego pisku dołączyły jeszcze dwa, tworząc może nie zbyt przyjemną, ale logiczną i spójnie ułożoną melodię…
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline  
Stary 29-12-2006, 17:02   #27
 
Esco's Avatar
 
Reputacja: 1 Esco ma wyłączoną reputację
Duergar pokiwal glowa z uznaniem, gdy zobaczyl jak szybko i sprawnie Kupiec Mroku poradzil sobie z zamaskowaniem prawdziwej istoty drow'ow. Gdy zblizali sie w strone bramy, wyszedl z cienia i podszedl do Prohla, ktory wygladal jakby staral sie przywolac go, lecz nie wiedzial zbytnio jak to zrobic.

Przechodzac obok Velamshina zauwazyl wrogie spojrzenie i uswiadomil sobie, ze drow odczytal w jakis tajemniczy sposob jego prawdziwe intencje. Po raz kolejny wyszczerzyl zeby w usmiechu. Po spojrzeniach jakie Velamshin wymienil z Crotharem, duergar wywnioskowal iz drow chyba znalazl sobie nowego przyjaciela. "Towarzystwo na poziomie, nie ma co" - pomyslal.

- Dobrze Radsvinie niechaj będzie podwójna stawka- powiedzial Hadrogh.
- Wiedzialem <chrrrrup>, ze sie dogadamy - Radsvin wydawal sie byc zadowolony z nowo ubitego targu.
- W takim razie czas abym <trach> zajal sie robota. Trzymaj tylko tego <trzask> glupiego mieszanca <skrzyp> o twarzy knura na smyczy. Rzucajac sie z lapami <chrup> na wszystko dookola narobi nam <zgrzyt> tylko problemow. - duergar poprawil gogle i ruszyl przodem. Przechodzac obok Velamshina wymienili spojrzenia.

W tym czasie zamieszanie ze straznikami zakonczylo sie - wygladalo na to ze straznicy znali dosc dobrze pol-orka. Karawana ruszyla w strone bramy. Krasnolud zatrzymal sie obok Crothara.
- Waterdeep to nie Skullport. Tutaj wystepowanie <chrup> jako drow, ork, kobold czy troll jest raczej <trzask> malo legalne. Wiec zachowuj sie, moj ty smierdziuszku! A teraz <trach> spadaj. Mam robote <chrup> do zrobienia! - napomnial z usmiechem pol-orka po czym ruszyl w swoja strone ostentacyjnie zatykajac nos.
 
Esco jest offline  
Stary 29-12-2006, 17:52   #28
 
Sir_herrbatka's Avatar
 
Reputacja: 1 Sir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputację
Poczułem się nagle rozbawiony całą sytuacją. Zacząłem liczyć w myślach starannie kolejne dźwięki a gdy zorientowałem się, że znam już całą melodię uśmiechnąłem się.

Myślałem, że zaraz wybuchnę śmiechem ale to chyba byłoby najgłupsze co mógłbym zrobić.

Zamiast tego cichutko wydobyłem broń. Położyłem długą klingę na ziemi, nie oderwałem jednak dłoni od rękojeści. Poczekałem jeszcze kilka chwil by zorientować się dokładnie skąd wypływa...

Echo w podziemiach bywa zwodnicze.

Gdy już poczułem się pewnym skąd dopływa mnie ta piskliwa muzyka wstałem najciszej jak tylko potrafiłem i ostrożnie ruszyłem, nisko pochylając się do ziemi w kierunku źrudła dźwięku.

Miecz trzymałem ostrzem do tyłu. Aby nie okazać wrogich zamiarów ale przy tym mieć go pod ręką.

Przez głowę przebiegła mi myśl, że to co robię jest równie głupie jak śmiech a ten martwy goblin to potwierdza...

Dźwięki zdawały mi się raczej zwierzęce i jakby przytłumione. Podążałem za ich źródłem zaciekawiony, chociaż w podmroku ciekawość dotycząca zwierząt wydające jakiekolwiek dźwięki bywa zabójcza dla głupców...

Sam nie uważałem się za głupca...

To akurat zrewiduje przyszłość...

Syknąłem cicho uciszając głosy w mojej głowie. Gdy ponownie spojrzałem gdzieś indziej niż tylko wewnątrz siebie stałem już u wylotu korytarza. Wznosił się on w górę i rozszerzał aż zamieniał się w grotę. Starą grotę pełną nacieków i... właśnie uświadomiłem sobie, że wciąż słyszę te piski, wypełniały one grotę echem, zdawały się dochodzić zewsząd.

Całe rzycie spędziłem w podmroku, świecie korytarzy i jaskiń, takich jak te i innych: większych lub mniejszych. Znałem je wszystkie, wiedziałem jak odbija się dźwięk od surowej, szorstkiej skały podobnej do tej a jak od fasady budynku która została oszlifowana i dziwnie zagięta...

Trzy głosiki wirujące w szybkiej melodii, dochodziły zewsząd co oznaczało tylko tyle, że ich źródła znajdują się ponad mną. Zrozumienie tego nie wymagało wysiłku, było to równie naturalne jak to, że płynąca woda żłobi skałę, lub śmierć...

Każdy w końcu umiera...

Stłumiłem słowa w mym umyśle i wzniosłem wzrok ku górze. Nie zobaczyłem tam nic poza większymi i mniejszymi, ciemniejszymi i jaśniejszymi ale wciąż tylko cieniami.

Byłem ciekaw chociaż wielu było ciekawych przed mną a wszyscy są już martwi...

Każdy w końcu umiera...

Szepty... Czemu nawet gdy jestem samotnym nie mogę być sam?

Sięgnąłem po lutnię, bo byłem ciekawy. Powtórzyłem melodię wygrywaną przez głosy bo także byłem ciekawy.

Dziwny, płaczliwo-krzyczący ton lutni jest już chyba moją drugą naturą bo wydaje mi się tak oczywistym, że zaskakuje mnie reakcja moich słuchaczy którzy spotykają się z moją muzyką po raz pierwszy...

Powtórzenie tak długo słuchanej melodii było pewną ulgą. Tak myślałem tylko przez chwilę, później zorientowałem się, że moja ulga jest wynikiem chwili ciszy.

Przez tą krótką chwilę mogłem usłyszeć swoje serce. Ono także zdawało wygrywać jakiś szybki i dziki rytm...

Znowu usłyszałem te głosiki, piski nie układały się już w melodię i rozległy się bliżej. Uniosłem wzrok i zobaczyłem trzy niewielkie sylwetki, podobne nieco do nietoperzy...

Opadały w moim kierunku, a gdy były już blisko mnie dostrzegłem, że nie machają skrzydłami...

...Te istoty nie potrafiły naprawdę latać tak jak nietoperze. Ich skrzydła był tylko płachtą nadającą się do szybowania, rozpiętą na kościanym rusztowaniu. Między parą skrzydeł znajdował się coś co przypominało robaka lub węża.

Popiskiwania dobiegały z ich strony.

Byłem ciągle zafascynowany znaleziskiem, istoty te porozumiewały się za pomocą melodii którą usłyszałem. Jednak chwyciłem Nejovę a lutnię schowałem pośpiesznie do plecaka, byłem gotów do obrony własnego życia.

Z całą pewnością jednak nie przed nimi, stworzonka były niewielkie i zdawały się jedynie zaciekawione.

Rozległ się mocniejszy pisk, a trójka którą już nawet zdążyłem polubić ku mojemu zdumieniu wylewitowała do góry.

W tym samym momencie przypomniałem sobie co to w zasadzie za istoty. Oraz wyciągnąłem z tego wnioski.

Trzy robale to małe złowieszcze głębinowe nietoperze. Sądząc po rozmiarach bardzo młode. Ciekawe czy da się je oswoić? A ten mocniejszy pisk...

Co oznacza że w okolicy musi być osobnik dorosły...

Sam nie uważałem się za głupca...

-Vith! Co ze mnie za cholerny iblith!

Wyszpetałem gniewnie. Byłem głupi, nie pierwszy zresztą raz. Zostawiłem to miejsce w spokoju wracając na szlak. Nikt mnie nie ścigał.

Mimo to nadal zastanawiałem się czy da się udomowić tego potwora... Nawet jeśli nie byłby najrozsądniejszym pupilkiem...

Czas najwyższy odpocząć. To miejsce przy obłej skale zdawało się idealne. Zatrzymalem się tam.
 
__________________
Arriving somewhere but not here
Sir_herrbatka jest offline  
Stary 30-12-2006, 13:28   #29
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
Khael wrócił na swoją pozycje u boku Hadrogha. Jego twarz jak zazwyczaj, poza chwilami kłótni z Myszonem, nie wyrażała żadnych emocji.
-Dziękuje za szybką reakcje, jednak na szczęście nie była ona konieczna.- kupiec zmarszczył swoje jasne brwi odcinające się na ogorzałeś skórze - Wyglądasz na niezadowolonego?
-Użyłem zwoju którego nie jestem pewien czy udało mi sie poprawnie skopiować do mej księgi czarów. Poza tym wyrażam wątpliwość co do składu naszej wyprawy. Zobowiązałem się do wykorzystywania jak to tylko możliwe moich umiejętności w celu ochrony Ciebie i twojego towaru. O ile pomoc innym współpracownikom zalicza się niewątpliwie do działań na rzecz tej ochrony o tyle obawiam się że w kolejnej podobnej sytuacji gdzie ktoś przez nieuwage czy też specjalnie ryzykuje moje życie -a mam wrażenie że moge sie czuc w tym miescie o wiele bardziej zagrożony niż na przykład nasz wspólpracownik krasnolud może się takim działaniem również okazać prewencyjne działanie skierowane przeciw współpracownikom...
- Khael odpowiedział w języku chondatskim - z szerokim zasobem słów ale potwornym akcentem, niemal na pewno językiem nauczonym z ksiąg a nie z praktyki co zastanowiło kupca.
-Nie życzę sobie żeby kto kolwiek z uczestników naszej wyprawy czyhał na życie pozostałych...
-Nigdzie nie wspomniałem o odebraniu komukolwiek życia, jednak nie zawacham się jeśli będzie zagrażał mi bezpośrednio, a za takowe zagrożenie mogę uznać nie tylko usiłowanie ulokowania czyjegoś brudnego ostrza w moich plecach. Poza tym wyrażam swoje nie zadowolenie z renegocjacji wynagrodzenia tego karła. Osobiście nie przeszkadza mi to ale doradzałbym zastanowić się nad poziomem wynagrodzenia i przez to zapewne lojalności takich najemników jak ten duergar, takie zachowanie nie wróży nic dobrego. Ja dałem ci moje słowo honoru, nie jestem najemnikiem, nasza relacje jak już mówiłem traktuje jako współpracę, wzajemne zobowiązanie a nie prace. Pieniądze które od ciebie dostane traktuje jako koszty utrzymania, choć nie neguje że sporych - ale życie arkanisty jest drogie...


Khael odwrócił się do krasnoluda, spojrzał na niego z góry i rzekł w duergarskim dialekcie krasnoludzkiego - Po co to zrobiłeś? Mój chowaniec pamięta cię - zajmij się swojim zadaniem a nie szpieguj innych. I nie wydzieraj się tak bo narażasz nas i jeszcze się może okazać że jesteś mniej przydatny od orko-krwistego. Nie grożę ci ale ostrzegam - jeśli zagrozisz moim celom to nie kryj się w cieniu. Jeśli ty odwrócisz się od swoich kompanów tak cienie odwrócą się od ciebie. Jednak podkreślam że dopuki działamy razem możesz nie obawiać się zdrady z mojej strony - masz na to mojej słowo honoru - oraz liczyć na pomoc, nie zawiedź mnie jednak. - kiedy spojrzenia szarego krasnoluda i Khaela spotkały się, arkanista zdjął skrywającą jego oczy iluzje i przez ułamek sekundy na twarzy duergara pojawiła się niepewność kiedy spojrzał w mrok jakiego nie oglądał przez długie lata życia w podmroku. Radsvina zaczęło zastanawiać kim naprawdę był ten rzekomo ludzki mag. Poza nienaturalnymi oczami nie zauważał żadnych innych oznak piekielnej linii krwi, nawet jak zauważył, lewe lekko spiczaste ucho było po prostu lekko zdeformowane z powodu blizny. Skórę miał bladą jak na człowieka, jakby w spędzał bez kontaktu ze słońcem większość czasu - sporo musiał mieszkać w podmroku już, ale skąd pochodził? Jego ubiór był drogi, czarny kaftan opinający sie na jego smukłej sylwetce sięgał az po kostki i był misternie zdobiony szarą nicią w motywy wyjących sie spiral i może... macek? Jego buty były równie drogie - ale zapłacił za jakość i funkcjonalność. Najbardziej zastanawiała go jednak łączna wartość tego ekwipunku - w pasa zwisało mu kilka różdżek, najdroższa była by chyba warta nawet jako bezwartościowa ozdoba bo chyba była pokryta masą perłową, sporo dobrego wina mógłby wypić gdyby ją sprzedał, to pewne. Jednak najdroższe bez sprzecznie było berło z którym sie nie rozstawał , nawet przywiązał je sobie długą jedwabną lina w szarym kolorze, do nadgarstka! Jednak nie wszystko w jego sprzętach było w dobrym stanie zauważył gdy mag odwrócił się i wrzucił na wóz swój ciężki, drogi płaszcz - jego droga zapewne magiczna ochrona była prowizorycznie połatana i zapewne nie zapewniała już ochrony przed niczym poza chłodem powierzchniowych nocy. Mag - czy też jak on sam siebie zwał 'arkanista' - szukając czegoś w sakwie na chwile zdjętej z wozu zrównał się z pół-orkiem.
-Iluzja sama zejdzie jutro o tej porze. -Crothar był zaskoczony akcentem - jeśli tak można nazwać intonacje w języku jego dzikich przodków. Najwyraźniej ten delikatny czarodziej często miał do czynienia z orkami gdyż mówił ich językiem w bardzo sprawny sposób, chociaż trzeba przyznać że sama zdolność nauki całego słownictwa tego języka nie wymagała zbyt wiele czasu i talentu, czego jednak o samej wymowie nie można było już powiedzieć.
- Szefie? W języku tych potworów też mówisz? - Myszon wydrapał się ze swojego posłania w wiklinowym koszu leżącym na wozie i również był nieco zdziwiony.
-To prosty język, w mojej ojczyźnie dosyć przydatny gdyż jak wiadomo orki nie mają zbyt silnej woli więc doskonale nadają się na niewolników, ale jako że trudno je nauczyć obcych języków to my uczymy się ich języka - to o wiele praktyczniejsze. Ale przyznam że mimo małego nakładu czasu jaki potrzeba by się nauczyć niewielu moich ziomków przykłada do tego by płynni sie nim posługiwać. Ja mieszkałem blisko obozu niewolników i miałem z nimi sporo do czynienia, urzekała mnie ich gra na bębnach i nawet trochę sie nauczyłem grać od mojego prywatnego sługi.
-Ork cię uczył grywać na bębnie? Jakby co - oszczędź mi próbek swojego talentu, błagam szefie...
 
Ratkin jest offline  
Stary 30-12-2006, 14:57   #30
 
Bortasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Bortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputację
Crothar przerwał rozmowę ze strażnikami gdy podszedł do nich krasnolud. Po wysłuchaniu jego słów strażnicy patrzyli uważnie na Półorka. Jeden z strażników dostrzegłszy unoszący się topór przemówił.

- Crothar. Jak go zabijesz w mieście będziemy musieli się tym zająć.

Crothar patrzył przez chwile na nich i na oddalające się plecy krasnala.

- Crothar nikogo nie zabije.

Strażnicy się wyraźnie odprężyli. Podszedł do nich mag i przemówił w orczym. Strażnicy patrzyli się, co chwile to na maga to na jego stwora podczas ich rozmowy. Crothar spojrzał na maga i jego stwora. Przez całą ich rozmowę wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał. Gdy nastała chwila ciszy przemówił w orczym.

- Mówisz całkiem nieźle. Proponuje ci prosty układ ja robię swoje ty swoje. I pilnujemy by wszyscy robili swoje. Tak będzie najlepiej dla wszystkich. Co do małego to będziemy uważać podwójnie. Dość będziemy mieli kłopotów z całym Podmrokiem by się martwic o współtowarzyszy. Zgoda?

Kheala zdziwiła ta płynności wymowy, nawet orki nie mówią tak płynnie w swej własnej mowie. Po za tym zdawało mu się, że słyszał jakiś dziwny akcent. PółOrk musiał być naprawdę inteligentniejszy niż większości jego krewniaków.
 
__________________
Właściwością człowieka jest błądzić, głupiego - w błędzie trwać.— Cyceron
Mędrzec jest mędrcem tylko dlatego, że kocha. Zaś głupiec jest głupcem, bo wydaje mu się, że miłość zrozumiał.— Paulo Coelho
Bortasz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172