Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2012, 19:36   #9
kymil
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Zamtuz

Idąc za Ezachielem w końcu wypatrzyła że jego uszy są nieco dłuższe, ale w porównaniu do jej dość karłowate. Elfka nawet nie wyobrażała sobie że elfy mogłyby kochać się z ludzmi, bo niby dlaczego miałyby to robić? Innych opcji nie rozważała więc tylko z niezmierną ciekawością wpatrywała się w te uszy. Pomyślała że może bogowie przekleli te elfy które dały się zniewolić ludziom i sprawiły że ich uszka były mniejsze. To na pewno było dla niego bardzo wstydliwe. Właśnie tak wtedy pomyślała i zaczęła mu nieco współczuć, nie odezwała się jednak. Miała za dużą tremę.

Ezechiel zlustrował nałożnicę, zapewne jedynie pracownicę przybytku. Zeskoczył z konia, przywiązał do parkanu i podszedł do roznegliżowanej kobiety. Wolał rozmawiać z kimś rozumniejszym niż z głupiutką kurtyzaną, choćby i z burdelmamą. Ale na razie to musiało im wystarczyć.

- Czego chcemy? - powtórzył pytanie. - Informacji, o kupczyku, który niedawno bawił w tym... lokalu wątpliwej rozkoszy, acz niewątpliwej rzeżączki - wycedził półelf. - Szastał pieniędzmi, pił za trzech, chędożył jak barbarzyński poseł. Może brał Was ze dwie naraz do łoża. Coś świta w główce? A teraz. Która z Was go obsługiwała, spędziła z nim noc? Ja i moi towarzysze - wskazał na swoją świtę - chcemy z nią porozmawiać - Aessehiel jak tylko mógł starał się ukryć pogardę jaką żywił dla swej rozmówczyni. “Ludzie i ich choroby. To powinno się zmienić po rewolucji” - przemknęło przez głowę maga.

Czarodziej wbił wzrok w dziewczynę. Jeśli nie wiedziała nic wartościowego, to lepiej żeby szybko zniknęło mu z oczu.

- Hola, hola przystojniaczku - zalotny uśmieszek spełzł z ust kobiety, a jej ton stał się znacznie bardziej napastliwy - Nie tak prędko. Po pierwsze, jeśli nie sypiesz złociszami nie muszę z tobą gadać, ba, w ogóle nie muszę! - z dumą machnęła ręką tak żeby znajdujące się na jej przedramieniu świecidełka pobrzękały dźwiękiem kojarzącym się z dobrobytem - Może i był tu jegomość o którym mowa, a może nie. Nie zwykłam rozmawiać z nikim o klientach naszej gospody. Szczególnie o tych, którzy dając wyraz swej hojności dają dziewczynkom nieco więcej niźli tego wymaga cennik.

Półelf uniósł brwi zaskoczony jak rezolutna okazała się zwykła narożnica, Pokiwał jednak głową w zrozumieniu dla natury jej profesji.

- Czyli był tutaj ten kupczyk, co zdajesz się potwierdzać. Ty z nim chadzałaś na piętro czy która inna? Tylko tej zapłacimy za informację.

Myroue zatrzymała chwilę wzrok na kobiecie z którą podniesionym głosem rozmawiał Ezechiel. Zajrzała gdzieś głębiej dostrzegając podobnie ubraną dziewczynę na co tylko pomyślała że to plemie ma nietypowy sposób ubierania się. Słowa półelfa rozumiała tylko pół na pół, ale wiedziała że przyszli szukać tu śladów kupca Vincenta lub niego samego. Zupełnie bez żadnego oporu, nie zwracając uwagi na kobietę obok weszła do środka z opuszczonym łukiem w ręku, rozglądając się ciekawie i chyba nie do końca wiedząc czego szuka. Wszystko tu było dla niej nowe co nieco utrudniało sprawę.

- Ej tam! - kobieta odwróciła się energicznie na widok Myroue bezczelnie wparowującej do zamtuza z łukiem dzierżonym w dłoni. - Co to ma znaczyć?! - wrzasnęła oburzona - Ja wam dam zaraz rozróby!

Gdy tylko Myroue przekroczyła próg przybytku poczuła niesamowicie intensywną woń kadzidełek i palonego zioła. Na środku głównej izdebki znajdowało się kilka stolików, aczkolwiek o tej porze lokal świecił pustkami. Jedynie ewidentnie będąca pod wpływem odurzających środków prostytutka wiła się przy kominku próbując tańczyć w rytm słyszalnych jedynie przez nią dźwięków.

- Nic się ode mnie nie dowiecie, wynocha z mojej gospody! - ryknęła właścicielka.

Ezechiel wykorzystał fakt, że dziewoja odwróciła się do niego plecami. Wykonał płynnie szybki gest ręką, na elfią modłę nie używając żadnych inkantacji i posłał magiczny impuls w kierunku właścicielki zamtuza. Nie miał zamiaru tracić czasu na targi z nędzną kurwą na krańcu świata. Telepatycznie chciał przymusić ją do uległości i nagłej chęci zwierzeń.

Na słowa kobiety elfka przypomniała sobie jak te same słyszała już wcześniej od jeńców wojennych. Zmarszczyła brwi i niuchnęła noskiem zapach kadzidełek, po czym zrezygnowała z pogłębiania tych wrażeń i cofnęła się by zamknąć za sobą drzwi. Jeśli i ta kobieta coś ukrywa i zmusza ich do przesłuchania to nikt inny z ludzkiej rasy nie musi widzieć co zaraz może stać się w środku. Kaptur noszony na głowie zaczynał być nieco uciążliwy, w końcu nie odsłaniała jej już od wczoraj. Nie wiedziała jednak jak zareagowaliby inni gdyby się tak obnażyła ze swymi uszami dlatego tylko wsunęła dłoń za materiał i przegłaskała się po głowie dla odrobiny komfortu.

- Gdzie? Vincent. - Wypowiedziała każde ze słów osobno bo nie umiała ułożyć pełnego zdania. Nawet nie spojrzała na kobietę, po czym przewiesiwszy łuk przez ramię zaczęła przechadzać się po wnętrzu swobodnie niczym po swoim domu, otwierając drzwi, szuflady i szafki w poszukiwaniu czegokolwiek interesującego. Mimo wszystko była dość spięta, i gdyby ktoś wykonał gwałtowny ruch w jej stronę szybko dobyłaby sztyletu.

- Usstan orn naut sevir ka dos xun naut tesso uns'aa l' aster, rivvil jalil - Rzekła surowym tonem, ale jakby sama do siebie w staro-elfiej mowie którą znać mogło niewielu poza dzikimi.

Ilsa zaś do tej pory milczała i być może ktoś mógłby pomyśleć, że nie przejawiała ochoty do żadnych rozmów z innymi; w rzeczywistości jednak rudowłosa przez całą drogę prowadzącą do burdelu pogrążała się w rozmaitych przypuszczeniach, z czego każde kolejne zdawało się zawierać w sobie jeszcze mniej sensu od poprzedniego. Mimo wszystko zdawało jej się, że pod względem towarzystwa nie trafiła najgorzej. Kilka pozostałych twarzyczek - czy też raczej mord, coby nie być zbyt delikatnym w słowach - nie zachęcało do współpracy, zaś ta dwójka wydawała się być całkiem rozsądna pomimo pewnych, tak to już nazwijmy, widocznych do tej pory mankamentów. Szpiczastych mankamentów. Cóż jednak mogła zrobić poza zaciśnięciem zębów i dążenia do stworzenia choć trochę zgranego zespołu?

Wydarzenia w zamtuzie potoczyły się tokiem, którego nie przewidziała toteż została zmuszona do szybkiego ułożenia sobie dalszego planu... A, do diabła z planem! Rozejrzała się uważnie dookoła szukając w polu widzenia jakichś drabów czy innych ludzi mogących zdecydowanie zareagować na wrzaski wspomnianej wcześniej kobiety. Miała nadzieję, że nikogo takiego nie dostrzeże i będą mieli wystarczająco dużo czasu na dokładne jej przepytanie, czy też raczej wydobycie choćby strzępka cennych informacji.

Nie widziała potrzeby, by kolejna osoba czynnie włączała się w te swoistego rodzaju “przesłuchanie” i pozostawiła to reszcie. Ona sama mogłaby tam tylko zaszkodzić. Zamiast tego instynktownie zajęła pozycję zaraz przy drzwiach - i to nie tylko z chęci maksymalnego skrócenia sobie drogi ewentualnej ucieczki, po prostu stanęła na czatach niemalże całą swoją uwagę skupiając na wypatrywaniu możliwych zagrożeń. Być może nie była przez to w stanie aż tak dokładnie śledzić wydarzeń rozgrywających się w środku, jednak nie zamierzała póki co wchodzić głębiej do budynku. Wieśniacy niby żyli swoim życiem i nie mieszali się w tego typu sprawy, ale z drugiej strony: kto ich tam wie? Wszelkie burdy zawsze przyciągały gapiów, a od tego czasami niedaleko bywa do publicznej nagonki.


Post napisany wspólnie z MG, Shavitrah i Kaitlin
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 05-10-2012 o 19:41.
kymil jest offline