Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2012, 22:55   #51
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
David przez całą tę wędrówkę miał wrażenie, że sam z własnej woli pakuje się w paskudną pułapkę. Miała ona jednak wabik, którego nie mógł zignorować nawet w najmniejszym zakresie. Zwał się on przeszłością. Mógł rzecz jasna zignorować wcześniej malca, ale tamci mogli uznać to za zdradę, to jedno, a po drugie - jego samego męczyłoby to za bardzo, aby samemu nie zabrać się za szukanie tego Konsylium, kimkolwiek byli. Widział umiejętności chłopaka, więc ci mistrzowie musieli być o niebo lepsi. Pewnie tacy jak on kiedyś, tyle, że teraz David dopiero raczkował, przypominając sobie z trudem swoje umiejętności.
Starał się tylko nie wyglądać na przestraszonego.
Ruszył cichym, tanecznie zręcznym krokiem w kierunku wskazanego przejścia, mrużąc oczy i zastanawiając się, kiedy pułapka się zamknie. Gdy tylko rozmył się w cieniach, wyszeptał zaklęcie wykrycia magii, jedyne, które znał lub które pamiętał. Malec już nie patrzył, więc szedł powoli, bacznie zwracając uwagę na wszystko dookoła.

Schody sprowadziły go na niższy poziom, bedący zapewne rozległymi piwnicami opery. Wszędzie walało się jeszcze więcej elementów scenicznych dekoracji. Zmuszony był do lawirowania między makietami krzaków, tylną częścią rekina, by wreszcie wyjść z paszczy sztucznego smoka. Ilość zakamarków była wręcz oszałamiająca. Chwilowo nie wykrywał żadnej magii, nie powodowało to jednak, iż był specjalnie spokojniejszy. Mógłby tam bładzić pewnie godzinami, szczególnie, że zauważył schody na jeszcze niższy poziom. Konstrukcja tej opery musiała być swego czasu ogromnym, wspieranym przez państwo przedsięwzięciem. Obecnie najwyraźniej już prawie każdy o niej zapomniał. Co zapewne było jak najbardziej na rękę jego aktualnym lokatorom. Postanowił zaufać intuicji. Miał wrażenie, iż w przeszłości nie raz przechodził tę trasę. Parę minut później wszedł w jeszcze jeden wąski korytarz, zakończony dość ciekawymi drzwiami. Chwilowo obawiał się do nich podejść, sondując uważnie otoczenie. Same masywne, wzmacniane okuciami drzwi po prawej stronie miały w sobie rząd okrągłych wgłebień o średnicy koło dwóch centrymetrów. Po wewnętrznych bocznych stronach tych dziurek zauważył różne wzory, symbole, litery, bądź postacie. W każdym wgłębieniu znajdował się unikalny wzór. Po lewej zaś zauważył duży dysk w formie słońca. Wyglądał jakby dało się nim kręcić w obie strony.

Uważnie zbadał otoczenie wokół siebie, dostrzegając niemal natychmiast aż trzy pułapki podłączone do dziwnych wrót. Najoczywistszą była szeroka zapadnia pod samymi drzwiami, dwie pozostałe najwyraźniej związane były z jakimiś rodzajami pocisków mających uderzyć w osobę próbującą manipulować przy drzwiach, widział dwie dziurki w ścianach na wysokości około metra skierowane w odpowiednią stronę. Wspólny mechanizm spustowy dla wszystkich tych niespodzianek zdawał się wbudowany w zamek. Pewnym było więc, iż samo zbliżenie żadnej z nich nie uruchomi. Co innego, gdy zacząłby przy nim grzebać. Nie miał pojęcia jak to coś otworzyć, aby nie narazić się na "trudności" jakie tu pozostawiono. Najprawdopobniej należało ustawić odpowiedni "klucz" dostępowy. Spróbował przypomnieć sobie cokolwiek z tego, ale nic nie powracało do jego głowy. Potem jeszcze rozejrzał się w poszukiwaniu jakichś wskazówek. Ostrożnie zbliżył się do samego dysku, przyglądając się mu, a potem delikatnie próbując obrócić, przy okazji przyglądając się pułapkom.

Mimo lekkich otarć na drzwiach za dyskiem, które sugerowały, że tenże może się obracać, dysk nie drgnął nawet o milimetr w żadną stronę. Najwyraźniej wpierw trzeba było skorzystać z drugiej części mechanizmu - rzędzów małych okrągłych otworów. David nie miał zamiaru ryzykować, odgiął się na tyle ile mógł, by nie znaleźć się bezpośrednio w linii ostrzału pułapek i wyciągnął sztylet wtykając jego ostrze w jeden z otworów. Nic się nie stało. Przyjrzał się im bliżej. Było ich trzynaście. Dokładnie obejrzał symbole w środku, próbując zrozumieć, czy nie kryły jakiegoś szyfru. Gdy zniechęcony doszedł do ostatniego, zauważył w środku znane mu symbole. Popatrzył na pierścień. Ten, który znalazł przy miejscu, gdzie para rolników natrafiła na jego ciało i od tamtego momentu nosił przy sobie. Symbole zdawały się pasować idealnie. Umieścił go w otworze. Jego czar wykrył lekki skok magicznej energii, dochodzący z jego pierścienia. Słoneczny dysk drgnął. Najwyraźniej dało się go już przekręcić. Niestety nie pamiętał jednak w którą stronę i o ile.
Mimo wszystko postanowił zaryzykować. Rozbieranie całego mechanizmu i tak było bardziej niebezpieczne, wcale nie gwarantując jakiegokolwiek sukcesu. Skoro pokrętło znajdowało się po lewej, to zaczął obracać je w prawo, powoli i bardzo ostrożnie, nie wiedząc nawet czy będzie szło gładko czy może skokowo.

W pewnym momencie coś za dyskiem lekko kliknęło, jakby wskoczyło na swoje miejsce. Jednocześnie dalsze kręcenie wymagało użycia minimalnie wiekszej siły, jakby uruchamiać miało coś dodatkowego. Normalny człowiek by tego zapewne nie zauważył, ale David był wyczulony na takie niuanse. Drzwi nadal nie dało się otworzyć, zaczął więc kręcić w przeciwną stronę, dokładnie nasłuchując. Gdy i z drugiej strony napotkał subtelną przeszkodę zamek w drzwiach otworzył się. Pułapki pozostały niewyzwolone. Odetchnął z ulgą wstępując w nowy korytarz.

Kawałek dalej powitała go dwójka staruszków grających przy stole w cheliańską odmianę szachów. Obaj ubrani byli w drogie magnackie szaty, zaś ich pomarszczone od starości twarze nosiły orle, szlachetne rysy. Sączyli rubinowe wino, wpatrując się z napięciem w szachownicę, na której zostały już tylko dwie matriarchinie rodów.
- Wejdź, wejdź Davidzie, rzekł jeden z nich wskazując mu krzesło. Jednocześnie nawet na chwilę nie odwracał spojrzenia z figur, jakby spodziewając się, że jego oponent natychmiast wykorzysta sytuacje.
W końcu przerwali cisze wzruszając ramionami.
- Może w następnym tygodniu na coś wpadniemy...
Gdy na niego spojrzeli na ich wysuszonych twarzach pojawiły się nikłe uśmieszki.
- Więc jednak ci się udało i przeżyłeś? - zapytali unosząc brwi.
- Przeżyłem - odpowiedział tylko na drugą część pytania. Zbliżył się bezszelestnie, wcześniej omiatając wzrokiem krzesło. Czuł się tu niepewnie i zapewne było to widać z jego ostrożności, ale wnioski mogli wysnuć z tego różne. - Niestety nie obyło się bez... problemów. kilka osób musiało umrzeć.
Nie miał żadnych tropów co do tego, jak powinna wyglądać rozmowa z tymi osobnikami, nawet nie wiedział kim są. Dlatego zamierzał mówić tylko półprawdy, aż do chwili, gdy dowie się choć odrobiny z tego wszystkiego, co zwało się jego wcześniejszym życiem.

Popatrzyli na niego uważnym wzrokiem, wymieniając spojrzenia.
W końcu uśmiechnęli się z ulgą. Wydawało się, że wyraźnie zrelaksowali się w jego obecności.
- Polej mu hrabio, musimy uczcić wielkie zwycięstwo! - rzekł chudszy do grubszego.
- Gdy przybyłeś tu rok temu, gadając jak postać z historycznych ksiąg i szukając najlepszej gildii złodziei w Golarionie naprawdę myślieliśmy żeś postradał zmysły - dziadek dał mu pieszczotliwego kuksańca. - Ale widać, że jednak wiedziałeś co robisz!
Popatrzyli na niego z dumą.
- Ścigają cię? Udało ci się klejnot gdzieś ukryć? Z chęcią pomoglibyśmy ci w ucieczce, ale wiesz, że nasze możliwości sa ograniczone.
Polali jeszcze, wino miało ciężki, szlachetny zapach starego leżakowanego trunku.
- Jeśli ci się zbytnio nie spieszy, to mógłbyś przy okazji przyjrzeć się torowi numer dwa, ten stary pac chyba zepsuł jedną z treningowych pułapek.- wskazał oskarżycielsko kompania, który uniósł się udawaną obrazą.
- Zgodnie z twoją prośbą dzieciakowi nic nie powiedzieliśmy, ale nie jest głupi, na pewno się domyśla, że po tym morderczym treningu, który sam sobie tu kazałeś sprawiać przez parę miesięcy nie ruszyłeś zrywać kwiatków...

On także odetchnął, ale nie dał po sobie tego poznać. Zamiast tego jeden z kącików jego ust uniósł się delikatnie.
- Ścigają. W drodze powrotnej jeszcze pechowo trafiłem na jedną z ważniejszych wiedźm, której.... przypadkowo się zmarło. Musiałem po sobie posprzątać - westchnął. - Tor torem, pewnie wszystko pozmienialiście i chcecie, abym dał się złapać. Nawet trzech minut odpoczynku.
Łyknął wina, widząc, że ci dwaj mężczyźni to robią. I tak jeśli mieli go załatwić to mogli zrobić to na milion sposobów.
- Nie pobędę tu zbyt długo, rano mam umówione spotkanie. Dołączyłem do pewnej grupy... która nie za bardzo wie kim jestem, ale mi już ufają. Pewnie więc znów mnie nie będzie. Chłopak... pogadam z nim.
Odstawił kielich, przecierając twarz i trochę udając bardziej zmęczonego niż był. Ale za to bolało go całe ciało, potrzebował leczenia.
- Miałem ciężką przeprawę, więc i tak potrzebuję trochę odpoczynku. Rany się jeszcze nie zagoiły, a co gorsza poczyniły spustoszenie w mojej głowie. Chyba oberwałem za mocno. Pewnie nie macie czegoś przydatnego w leczeniu?
Uśmiechnął się półgębkiem, mrucząc pod nosem.
- Z historycznych ksiąg, też mi coś.
- A... z pewnością znajdzie się coś w twoim schowku - zmierzyli go wzrokiem, pokazując stojąca nieopodal skrzynie. - Wyglądasz też jakbyś musiał uzupełnić i resztę zapasów. Bierz, ile ci trzeba, synu, zasłużyłeś sobie.

David ostrożnie podszedł do szkrzyni zastanawiając się, czy nie jest to jakiś test i nie wpadnie w pułapkę, wydawało sie jednak, że wszystko się zgadza. Uchylił wieko dostrzegając parę kompletów złodziejskiego wyposażenia. Były wśród nich gliniane kulki wypełnione magiczna substancją, która po rozbiciu tworzyła chmurę dymu, były też alchemiczne kamienie wydobywające alchemiczny błysk i huk po rzuceniu, dojrzał tam też mał kolczaste kulki, które można było skutecznie rozrzucić pod nogi pogoni i oczywiście poręczna, obleczona skórą pałkę do ogłuszania strażników. David z satysfakcją zauważył, iż cały ten zestaw był bliski jego sercu i niewątpliwie kiedyś często z podobnych korzystał.

- Ucieszy cię usłyszeć - zaczął grubszy, zwany hrabią. - Że od twej podróży nikomu jeszcze nie udało się zakończyć stworzonej przez ciebie trasy treningowej. Skoro teraz wyjeżdżasz na dobre, to może wreszcie zdradziłbyś nam, co umieściłeś na końcu? Mały przyuważył cię, jak przeszmugowałeś tam jakiś pakunek nim to mordercze ustrojstwo uruchomiłeś.
- Ha - uśmiechnął się łotrzyk - dzieciak to wszędobylska bestia. Nie znikam od razu i być może nie na zawsze jak dane mi będzie przeżyć. Poza tym, zdradzać niespodzianki? Musi być przecież jakaś nagroda za ciężką pracę w przejściu.
Nie miał pojęcia co o tym myśleć. Czy faktycznie był taki dobry, czy oni raczej marni? Zastanawiał się, czy nie spróbować, jednocześnie zabierając ze skrzyni po komplecie wszystkich rzeczy, które mogły się przydać, zostawił tylko nieporęczną pałkę. Wciąż jednak nie miał nic leczącego, więc przebierał w tych rzeczach przez jakiś czas. Dzięki temu mógł też nie patrzeć na staruszków, a oni nie mogli odczytać jego twarzy.
- Nikt nie dał rady, a ilu próbowało? Szczerze mówiąc sam nie pamiętam jak to dokładnie wyglądało. To przez ten cios przez łeb. Lub z utraty krwi.
Powiedział to żartobliwym tonem, ale zastanawiał się, czy faktycznie nie zostawił tam czegoś ciekawego. Skoro pułapki były jego, więc może intuicja mu będzie pomagać.

- Ilu? - popatrzyli po sobie, jakby stroił sobie z nich żarty. - Ja, hrabia i mały. Cała nasza najznaczniejsza gildia złodziejska Golarionu!
Obaj dziadkowie zachichotali jak ze starego dobrego dowcipu.
- Dobrze wiesz, że tu nie zostało już prawie nic z dawnej świetności. Obecnie na akcje wyprawiamy się już tylko od święta i w dobrej sprawie.
- I jak akurat w krzyżu nas nie łupie! - dodał rozbawiony drugi.
Davidowi tymczasem wreszcie udało dogrzebać się do jakiejś starej butelki z leczniczym napojem. Szału nie było.
W końcu staruszkom najwyraźniej minął rozkoszny nastrój i spoważnieli.
- Żarty żartami, ale jesteś pewny, że nie powinieneś stąd jak najszybciej uciekać? W końcu okradłeś samą królową Abrogail. Z pewnością zatarłeś za sobą ślady, ale mimo wszystko... - popatrzyli z troską i pewną dozą niezrozumienia.
Skinął im głową.
- Bez obaw, nie narażę was. Wiecie, to jak branie byka za rogi. Mam wrażenie, że przez całe życie to robię i zmienić się nie potrafię.
Tym razem i on spoważniał. Staruszkowie raczej nie kłamali, tu nie pozostało już nic i nikt nie próbował tego zmienić. Tylko w takim razie co z cieniami? Musiał "mimochodem" zdobyć jeszcze tę informację.
- Zajmiecie się dzieciakiem? To dobry chłopak, ale trochę zbyt ambitny. Wiecie jak jest, w pewnych chwilach nie powinno się narażać, a mnie ścigają. Teraz wyjdę i cienie mnie dopadną, albo cholera wie co. Prawie jestem ciekaw jak to jest naprawdę z tymi nocnymi marami.
Trochę ryzykował, ale z drugiej strony nikt z jego towarzyszy odpowiedzi na to nie znał. A ci tutaj mieszkali tu od lat.

- Wiele osób jest ciekawych. Ja mógłbym przysiąc, iż dostrzegłem je na skraju wzroku w czasie akcji przed dwudziestoma laty. Baron twierdzi, że za dużo piłem.
- Bo tak było - dodał złośliwy szlachcic. - Nie zmienia to jednak faktu, że tam, gdzie niby zniknęły tej samej nocy zginął człowiek. Znaleźli go rozszarpanego nad ranem. Ale mógł być to przypadek. - wzruszyli ramionami. - To stare miasto ze starymi tajemnicami. Dużo ludzi ginie tu w dziwnych okolicznościach, ale czy to cienie?
- Mały też twierdził, że je ostatnio widział. Kłębowisko czarnej dzikiej materii przeskakujące z dachu na dach... ale to dzieciak z wielką wyobraźnią. Lepiej żeby pilnował się przed tą niewielką garstką Thrune, która tu została. Nie robimy w mieście dużo, ale czasem dajemy im się we znaki. Może doszli już do słusznego wniosku, iż pewne wypadki i zguby mogą być ze sobą powiązane...
- No cóż, chyba czas na mnie. Macie do mnie jakieś sprawy? Prócz popsutych pułapek i mojej niespodzianki?
Uniósł delikatnie brwi, chociaż niewiele było rozbawienia w jego głosie. Korciły go te tory przeszkód, ale nie za cenę zdemaskowania swojej niewiedzy - przecież ta wyjdzie na jaw już na samym początku, skoro to on właśnie projektował te rzeczy.
 
Sekal jest offline