Atuar, Chui
- Głupcy! - warknął Atuar. - Zabijecie ją, to co się stanie z duchami? Wejdą w któregoś z was. Któremu się spieszy, by przyjąć na siebie ten zaszczyt?
Marynarze widząc gniew kapłana cofnęli się o krok i na twarz najbystrzejszych z nich pojawił się grymas zamyślenia. Ci mniej inteligentni zerkali to po na swych przywódców z nadzieją na jakąś ich trafną decyzję.
- To trzeba ją w takim razie wrzucić za burtę - rzucił jeden.
- Ale przeta się utopi - dodał ktoś nie pewnie z boku - A kapłan mówi, że jak dzieciak zginie, to demony inne ciała szukać będą.
- To co proponujesz w takim razie, kapłanie?
Atuar nie zdążył jednak odpowiedzieć, gdyż okrętem wstrząsnął nagle potężny wybuch.
Bahadur, Yagar, Noa
Gdy Noa rzuciła ostre słowa w stronę kapitana, a po chwili o podłogę rozbiła fiolkę z trucizną, na twarzach wszystkich zebranych padł blady strach.
Wszyscy zdawali sobie sprawę jaki charakter ma dzikuska i do czego jest zdolna. Jej determinacja była także widoczna na twarzy pełnej złości i agresji.
- Głupcy! - wrzasnął Lanthis - Zapłacicie za to.
Elf zaczął przygotowywać zaklęcie i wtedy w sukurs Noi przyszedł Bahadur.
Był równie zdeterminowany co dziewczyna i choć głos mu drżał, to powiedział:
- Zgódź się, kapitanie... albo... Albo zrobię ze statku stos – uśmiechnął się z wysiłkiem, trochę szalenie – Myślisz, że świat rozpozna łódź pogrzebową? I ofiary, służące przez wieczność?
Widząc, że Lanthis nie zamierza ustąpić i że przygotowuje się do magicznej walki, caliszyta nie wahał się ani chwili dłużej. Złapał kaganek i cisnął go pod nogi elfa.
Silne stężenie trucizny oraz magicznej energii jaka zbierała się wokół Lanthisa, a także a może przede wszystkim proch zebrany w ładowni obok sprawiły, że "Czarnym Gryfem" wstrząsnęła potężna eksplozja.
Lanthis zawył z bólu, gdy pierwsza fala uderzeniowa skupiła się na nim. Jego oczy płonęły nienawiścią i bezsilną złością. Poprzez ścianę płomieni, jaka pojawiła się pomiędzy elfem, a najemnikami usłyszeli oni ostatnie słowa kapitana:
- Zapłacicie mi za to. Obiecuję wam. Zapłacicie.
WSZYSCY
Po pierwszej potężnej eksplozji, która zakołysała okrętem przyszły kolejne. Płomienie, które zaledwie w ciągu kilku sekund objęły cała ładownie w krótkim czasie wypełzły też na pokład i błyskawicznie zajęły cały okręt.
Huk wybuchów i towarzyszące im przechyły sprawiły, że ludzie upadali na ziemię kompletnie zdezorientowani.
Ci, którzy w końcu uświadomili sobie co się stało zaczęli wyskakiwać za burtę z nadzieją, że w morzu pełnym truposzy znajdą ratunek. Nie było czasu na opuszczanie szalupy, ani próby gaszenia pożaru.
To był koniec "Czarnego Gryfa" i jego ostatni rejs.
Przerażeni marynarz ginęli, czy to od eksplozji, czy to od płomieni.
Krwiste płomienie strzeliły pod niebiosa i oświetliły morze w promieniu wielu mil.
Okręt płonął żywym ogniem i gdyby ktokolwiek obserwował go z boku uznałby te nocne fajerwerki za iście cudny obraz.
Dla załogi "Gryfa" wyglądało to jednak zupełnie inaczej. Paniczny lęk, ból i cierpienie. Walka o życie do ostatnich sił.
Tajna misja z jaką kapitan Lanthis wyruszył do Krainy Wiecznej Mgły. Przyczynili się do tego wynajęci przez niego najemnicy. I choć nie poznali choćby w najmniejszej części jego zamierzeń, to instynktownie czuli, że nie wróżą one nic dobrego. Działali impulsywnie i bez żadnej organizacji, a mimo to powstrzymali szaleńca przed realizacją równie szalonego planu.
"Czarny Gryf" spłonął doszczętnie, a jego wrak zatonął po kilku godzinach zabierając na dno wszystkie tajemnice Lanthisa i starożytne sarkofagi w których spoczywały ciała mrocznych magów.
Najemnicy zapłacili najwyższą cenę i być może nieświadomie, ale okazali najwyższe poświęcenie dla dobrej sprawy.
Tak kończy się historia ostatniego rejsu "Czarnego Gryfa".