Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2012, 22:52   #181
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Potyczka została wygrana. Co prawda okupiono to odrobiną magii i kilkoma ranami, ale tego się można było spodziewać. W końcu orki, jak świat światem, nie szły jak bydło na rzeź.
Po przeprowadzeniu krótkiej rozmowy z Raetarem Tarin dość pobieżnie przeszukał pobojowisko w poszukiwaniu przydatnych rzeczy. Wiele tego nie było, ale - nie wiedzieć czemu - Raetar nie zabrał ani sztyletu, niezbyt pasującego wyglądem do orka, ani wisiorka. Cóż, rzecz gustu. A nuż mogły się kiedyś do czegoś przydać. Ale to już by trzeba sprawdzić przy jakiejś okazji.
Po schowaniu obu drobiazgów do plecaka ruszył w dalszą drogę. Podobnie jak i reszta niezbyt dobranego towarzystwa, tudzież dwaj pojmani orkowie. Ci ostatni, rzecz jasna, nie zostali zapytani o zdanie.
Czy był jakiś sens targania ze sobą tej dwójki? Tarin nieco wątpił. Zapewne szeregowi członkowie orczej armii niewiele wiedzieli zarówno o tym, kto naprawdę stoi za atakiem na Silverymoon, jak i o tym, gdzie ów ktoś się znajduje. Być może takie informacje posiadał Raetar. Wyglądało jednak na to, iż nie zamierza się on z nikim owymi informacjami dzielić. Jakiż inny powód mógłby mieć, zabijając najlepiej zapewne poinformowanego spośród aktualnych przeciwników? Bo jak inaczej można nazwać spuszczenie wodza orków w wysokości wielu metrów na ziemię i zamiana go w zimnego trupa. Martwi zazwyczaj mówili mniej, niż żywi, zatem ten czyn był albo głupotą, albo specjalnym posunięciem, które miało uniemożliwić innym uzyskanie przydatnej wiedzy.
Idealny sojusznik, szkoda słów. Na szczęście ich wspólna droga miała już wkrótce się skończyć.


Nocleg w opuszczonych zabudowaniach miał (prócz ewidentnych wad) i pewne zalety. Na przykład nie trzeba było siedzieć pod jednym dachem z orkami. No i Wulfram, który wyraził chęć porozmawiania z jeńcami, miał wolną rękę, jeśli chodziło o sposób przeprowadzenia tej rozmowy. Poza tym można było się dowiedzieć, co takiego planują, hmmm, sojusznicy.

Gdy w zdewastowanej izbie rozpalono ogień, Tarin usiadł na jednym ze stołków, zabierając się za szykowanie wieczornego posiłku.
Raetar i jego kompani zaczęli omawiać swoje plany podróży. To akurat mniej Tarina obchodziło. A dokładniej interesowało o tyle, by obie grupy wzajemnie sobie nie wchodziły w paradę. Poza tym Raetar mógł sobie robić to, co chciał. W końcu, jak by nie było, na tym mu zależało.

Jeśli chodzi o plany własne, Tarin wolał poczekać, aż wróci Wulfram. Albo coś wyciągnie z orków, albo nie. Bez względu na wynik “rozmowy” o wyborze dalszej drogi trzeba było postanowić razem.
 
Kerm jest offline