Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2012, 21:29   #398
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację



Summers

:Wumpscut:-Maiden - YouTube

Wymierzył, ze zdumieniem widząc, jak bardzo drżą mu ręce. Cel – Kishler – otoczony dziwaczną luminacją. Oko, ramię, zwolnił spust w tej samej chwili, kiedy bestia z boku rozwaliła szkło z przyprawiającym o dreszcze łoskotem.
Nie trafił! W ostatniej chwili musiał zadrżeć. A może to pokład jego okrętu, albo tego, na którym stał Niemiec zakołysały się od jakiejś fali. To nie było ważne, bo pocisk nie trafił do celu.

A na poprawkę nie miał już czasu, bo do sterówki wdzierała się już skrzydlata, żądna krwi, bestia.

Summers wymierzył w jej stronę. W ostatniej dosłownie chwili zarepetował broń, kiedy potwór przeciskał się przez rozwalone okno i posłał kulę niemalże z przyłożenia prosto w czaszkę bestii. Trysnęła czarna posoka, a w łbie monstrum pojawiła się potworna dziura.

Jednak nawet z kulą w czaszce potwór nie zaprzestał swoich prób wdarcia się do środka.

Nadszedł czas na plan B. Granat poleciał w stronę potwora, a Summers popędził w dół, drogą, którą tutaj się dostał. Zdążył zsunąć się po drabinie, kiedy nad nim rozległ się potężny huk eksplozji. Luke zachwiał się i poleciał na ścianę. Zderzył się zranionym barkiem z pordzewiałą stalą.. Zabolało, jak cholera i żołnierz na chwile osunął się na podłogę.




Harikawa

Harikawa był wysportowany, a maszt – jak się okazało – dość szeroki. Ale niestety śliski. Porośnięty morskimi glonami i mokry.

Yametsu jednak popędził, rozkładając ręce dla złapania równowagi. Zwinny niczym czarna pantera. I byłoby mu się zapewne udało, bo dystans nie był zbyt oszałamiający, gdyby nie skrzydlate monstrum, które zapikowało z nadzwyczajną sprawnością w jego kierunku.

Aby ratować skórę Harikawa zanurkował, stracił równowagę i poleciał w dół.
W chwilę później zamknęły się nad nim słone, wzburzone wody oceanu.
Po krótkiej chwili konsternacji i paniki żołnierz odzyskał panowanie nad sobą.




Boone

Nieznajomy szaleniec nie posłuchał go. Więc Boone nie miał wyboru. Wystrzelił, trafiając go w ramię. Postrzał odrzucił szaleńca w tył.
Boone uśmiechnął się i wtedy, znienacka poczuł ból w stopie, tak silny, że krzyknął opuszczając broń.

To była pobita kobieta. Wbiła mu kawałek jakiegoś stalowego badziewia prosto w stopę.

Zadziałał instynkt i gniew. Kolbą zdzielił zdradzieckiego babsztyla w głowę. Nie na tyle silnie, by zabić, ale by pozbawić przytomności.

Potem spojrzał w dół, na bucior, z którego wylewała się krew.

- Kurwa mać – zaklął paskudnie dając upust bólowi i wściekłości.

A potem zobaczył, jak drzwi do pomieszczenia, do których wcześniej ktoś łomotał, otwierają się powoli i staje w nich .... „Postman”.

- Kurwa mać – powtórzył Bonne, tym razem z niedowierzaniem.




Noltan, Dempsey, Yoshinobu

Noltan był półprzytomny, kiedy przepoczwarzony Dempsey pochyli się i ujął go pod ramię pół ciągnąc, pół wlokąc w stronę drzwi, które w tym czasie Sakamae otworzyła zdobycznym kluczem.

Noltan otrząsnął się z oszołomienia. Wiedział, czego od niego oczekują.
Wszedł pierwszy.

I ujrzał pomieszczenie w totalnej dewastacji. A w nim ... pulsujący, zmieniający barwę i kształt kryształ ustawiony na kamiennym, wyglądającym na prastarym cokole.

Dopiero po chwili ujrzał nieruchomych Patryka i Annę oraz ... oraz zwiadowcę Boone’a.

I jego cień.

Cień wielki, skłębiony, nieludzki, potworny. Żywy i dziki.




Dean

- Nie zgadzam się.

Tyle stanowczości w jednym zdaniu. Czy jednak poczwara przejęła się nim? Czy rozumiała Sally Dean? Czy przejmowała się jej zdaniem?

Tyle pytań, lecz żadnej odpowiedzi. Bo odpowiedzi, te szczere i prawdziwe, są darem znanym nielicznym. Czy była ofiara japońskich oprawców miała jakikolwiek głos ? Jakikolwiek wybór?

Liczyła na to, że tak.

Nagle stwór znikł, a na jego miejscu ujrzała japońskiego dzieciaka, z innym, jeszcze mniejszym i chyba okaleczonym na plecach.


Chłopiec spoglądał w jedną stronę i Dean odruchowo zerknęła w nią również.
To co ujrzała sparaliżowało ją na moment. Widziała potężną eksplozję, tony dymu i pyłu unoszące się w górę w kształt monstrualnego grzyba.


Zamarła. Widziała burzone podmuchem domy, ginących ludzi, po których pozostawały jedynie ... cienie na ścianach. Widziała innych – poparzonych i konających w męczarniach. Tysiące ludzi zabitych jedną potężną eksplozją.

- Rozwijacie się – czyżby w „głosie” potwora pojawiła się ironia. – A teraz? Czy nadal uważasz, że taki gatunek zasługuje na istnienie?
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 08-10-2012 o 21:31.
Armiel jest offline