Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-10-2012, 18:03   #391
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Huknął strzał, odrzut kopnął żołnierza w ramię i nie wiadomo czy z tego powodu czy z innego rąbnął plecami o ścianę i osunął się na ziemię. Poczuł jakby nagle rozwarły się obcęgi i ktoś wypuścić jego umysł z okowów. W głowie zaćmiło, w nosa pociekła strużka krwi, ale Boone zerwał się niezdarnie na nogi w jednej chwili.
Jaszczur, którego głowa powinna eksplodować leżał pod ścianą i widać było że już zrasta i regeneruje swój czerep. Co będzie za chwilę kiedy poskłada się do kupy? Czy Patrickowi starczy sił by odeprzeć kolejny mentalny atak. Nie planował sprawdzać tego w praktyce. Ruszył w kierunku stwora, odpychając mocno mężczyznę idącego w kierunku kryształu, tak by zwalić go z nóg z dala od maszkary z gadzim łbem.
Podbiegł do stwora i kopnął go z całej siły ciężkim buciorem w głowę po czym przywalił stojącym pod ścianą meblem. Pomieszczenie było duże, pełne jakiegoś sprzętu, być może ważnego. Stał w nim kryształ, który... spowodował zniknięcie Sally. Ale miał inny wybór?

Wyrwał z pasa granat wyciągając zębami zawleczkę. Wcisnął go pod ciało jaszczura, po czym skoczył w kierunku kobiety łapiąc ją z ramię i odciągając jak najdalej od miejsca wybuchu.
- Fire in the hole!! – krzyknął jeszcze na całe gardło i rzucił się razem z kobietą w kierunku najbliższej osłony.
 
Harard jest offline  
Stary 04-10-2012, 21:01   #392
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację



Noltan, Dempsey, Yoshinobu

Noltan stał i krwawił, widząc już ciemne mroczki przed oczami. Nikt z jego tymczasowych towarzyszy zdawał się nie zwracać na niego uwagi. Sakamae wydała Noltanowi polecenie... nie, nie polecenie. Rozkaz. Kazała mu pilnować jasczuroluda, tak aby nie stała mu się krzywda. Robert spojrzał na monstrum i wzdrygnął się dostrzegając zimną, okrutną inteligencję w gadzich ślepiach. Ślepiach, które już wydały wyrok na rannym marines.

Tymczasem Sakamae i przepoczwarzony Dempsey stanęli przy drzwiach nawołując Patryka i Annę.
Jedyne, co usłyszeli to okrzyk „Fire in the hole1” a potem potężny wybuch, który szarpnął drzwiami, wstrząsnął ścianami i spowodował, że leżący na podłodze jaszczur dosłownie zawył z bólu i cierpienia wpadając w drgawki.
Ostrzegawczy krzyk, jaki wydają wyszkoleni żołnierze, usłyszał również Noltan. Nawet, gdyby chciał, nie mógłby go pomylić z niczym innym.





Dean

Szarość.

Postąpiła pierwszy krok na ścieżkę z szarości. I wtedy zrozumiała. Nie chodziło o kolor. Chodziło o to, jak go postrzega. Czym jest dla niej. Jakie emocje budzi.

Słodko – gorzka mieszanka. Czuła ten smak w ustach. Słodko gorzki. Smak utraconego raju dzieciństwa. Oraz smak japońskiej niewoli i tego, co się z nią w niej działo.

Mgła wokół niej rozwiała się. I Dean ujrzała miasto. Skapane w popiołach. Szare od pyłu. Zrujnowane.

Widziała... rzeź. Tylko tak mogła nazwać to, co działo się w tym mieście.
Widziała oprawców w japońskich mundurach strzelających do ludzi, gwałcących kobiety, nabijających niemowlęta, skapanych we krwi, jak demony mordu. Nie jak ludzie. Jak ... bestie z piekieł.

I ujrzała coś jeszcze. Jakąś ... dziurę? Jakąś ... gardziel? Rozwartą ponad udręczonym miastem. Ponad tysiącem ofiar. Dziesiątkami jeśli nawet nie setkami tysięcy.

Ze zwłok pomordowanych ludzi unosiły się wstęgi dymu. Szare. Słodko – gorzkie.

I znikały w tej nienasyconej gardzieli.

Nagle Dean poczuła, że nie jest sama. Że za nią ktoś stoi. Poczuła dziwny zapach, niczym piżmo.

Odwróciła się instynktownie. I ujrzała coś, co nie miało prawa istnieć. Coś monstrualnego, mierzącego na pewno ponad trzy metry wzrostu, gąbczastego, skórzastego, pełnego odnóży. W jednym z nich kreatura trzymała ludzką czaszkę.

- Czy taki gatunek zasługuje na istnienie? Obrzydliwy? Pożerający się wzajemnie. Jak robactwo?

Istota przemówiła do niej. Słowa nie były dokładnym tłumaczeniem ale rozumiała ... ich intencję.




Harikawa

Harikawa zdecydował. Rzucił się pędem przez zniszczony, lekko pochyły pokład. Tylko niesamowita zręczność pozwalała mu utrzymać równowagę i tempo w takich warunkach. Wielu innych najpewniej przypłaciłoby swój wyczyn upadkiem.

Szybko zorientował się, że taki szaleńczy bieg nie jest najrozsądniejszym pomysłem na przerdzewiałym wraku. Tylko szczęście uchroniło go przed wdepnięciem na jakiś bardziej przeżarty fragment pokładu i upadek.
Potwory nie dały na siebie zbyt długo czekać. Widząc intruza zaskrzeczały przeraźliwie i zapikowały w jego kierunku.

Harikawa strzelił trafiając jedną z bestii w skrzydła, przeładował, poprawił.
Biegł jednak dalej. Przed nim pojawiła się przeszkoda.

Na pokład drugiego okrętu – tego otoczonego tajemniczą iluminacją - można było się dostać najszybciej przez złamany maszt. Niezbyt szeroką belką, biegnącą ku górze, pochyłą i niezbyt nadającą się do biegania.
Potwory były coraz bliżej – sześć sztuk, co zapewne wystarczyło, aby rozedrzeć Harikawę na strzępy.

A Kishler był tuż, tuż, już na kolejnym statku. W tej sytuacji jednak równie dobrze mógłby być na księżycu.




Summers

Ciesząc się z chwili spokoju Summers nie zasypywał jednak gruszek w popiele i nie tracąc czasu ruszył przez plątaninę przerdzewiałych korytarzy szukając drogi na górę.

Wrzaski skrzydlatych potworów pozostały za nim, nadal jednak buszowały po pokładzie szukając drogi na dół.

.Luke dość szybko trafił na drabinę. Zaczął się wspinać, czując, jak zranione ramię przeszywa ból. Ale zacisnął zęby i po chwili znalazł się na kolejnym korytarzu. Mocno przechylonym. Przebiegł nim i dotarł do drzwi. Po chwili był już w zdewastowanej sterówce na mostku wraku. Przez wybite szyby widział pokład, po którym biegł Harikawa.

Widział też pokład statku, który był ich celem.

I widział Kishlera.

Nazistowski oficer stał na pokładzie. W rękach trzymał jakiś przedmiot. Było zbyt daleko, by Summers mógł stwierdzić, co to takiego. Widział jednak, jak przedmiot pulsuje, jak wylewa się z niego fala blasku, zmieniająca co chwilę zabarwienie.

Nim zdążył podjąć jakieś działanie usłyszał, jak z boku, przez rozwalone okno gramoli się do środka jeden z nietoperzowych potworów. Skrzek, jaki wydobył się z gardła monstrum bez wątpienia zwrócił uwagę jego pobratymców.

Cokolwiek zamierzał zrobić Summers, musiał się pośpieszyć.




Boone

Wybuch w zamkniętym pomieszczeniu dosłownie ogłuszył Boone’a.

Spojrzał w bok, w stronę gdzie przywalił meblem poranioną hybrydę. Tak, jak się spodziewał, ujrzał jedynie posokę, kawałki ciała – rękę, fragment ogona, łeb! Łeb, który spoglądał na żołnierza z życiem i ... żądzą nieludzkiej zemsty.
Obok niego poruszyła się pozostała dwójka ludzi.

Kobieta jęczała coś boleśnie, a mężczyzna – mężczyzna poderwał się. W jego rękach Boone ujrzał kawałek zaostrzonego metalu. Najwyraźniej człowiek ten oszalał i zamierzał spróbować zaszlachtować tą zaimprowizowaną bronią Boona.

Kątem oka Boone ujrzał coś jeszcze. Jak fragmenty porozrywanego stwora, jakby przyciągane magnetyczną siłą, zbliżały się do siebie. Powoli. lecz z jasnym celem, by połączyć się na powrót w to nieludzkie, wypaczone coś.
 
Armiel jest offline  
Stary 07-10-2012, 01:33   #393
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
Pośpiesznie ustawił celownik i oparł łoże karabinu w narożniku okucia wybitego okna, złożywszy się niczym wyborowy strzelec. Najdalej jak tylko się dało od źródła gorączkowych skrzeków, stęków i skórzastego trzeszczenia... Jakby ktoś próbował wepchnąć sobie w dupę otwarty parasol.

– Zaczekaj na swoją kolej – warknął przez zęby, przemocą powstrzymując się od niespokojnego zerkania w tamtą stronę. Bo widok raczej w skupieniu by mu nie pomógł.

A ten jeden raz Summers musiał spróbować... Na więcej i tak nie było czasu, zresztą inaczej się z Tongue'iem umawiał. Ale takiej okazji nie mógł przecież przepuścić. Tym bardziej, że właściwie nic poza własnym życiem nie ryzykował. Skoro urządzona przez dwóch marines kanonada nie zrobiła do tej pory na Kishlerze specjalnego wrażenia, to jeden strzał więcej też nie powinien. Chyba że akurat trafi.

Mądrale z korpusu uczą, żeby naciskać spust między uderzeniami serca. Ale kiedy w kark dyszy wygłodniałe paskudztwo nie z tego świata, nie bardzo jest na co czekać. W każdym razie Luke nie zamierzał.

Odpuścił też sobie podziwianie ewentualnych efektów i od razu odskoczył do tyłu, lewą ręką wyszarpując z portek pistolet z leczniczą dawką ołowiu dla skrzydlatego natręta. I nie pożałował mu tego cudownego leku, bo naprawdę nie życzył sobie takiego towarzystwa.
Gdyby udało się wywalczyć jeszcze chwilę względnej samotności, mógłby wspomóc z góry Harikawę. W przeciwnym razie – najwyżej zostawić po sobie na mostku wybuchową pamiątkę i spieprzać w podskokach za najbliższe drzwi. Oby dość wytrzymałe.
 
Betterman jest offline  
Stary 08-10-2012, 14:25   #394
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Szczęście Yametsu się kurczyło. Już tyle razy na tej przeklętej wyspie udało mu się wyjść z opresji. Ile jeszcze razy mógł liczyć na pomoc szczęśliwego zbiegu okoliczności? W takiej chwili Harikawa zwykle żałował, że jest buddystą, a nie chrześcijaninem lub muzułmaninem czy hinduistą. Nie miał bowiem komu obiecać ofiary w intencji swojego ocalenia.
Przed nim był maszt, za nim potwory.
Maszt nie wydawał się solidnym pomostem, ale innego nie było. A i sam Yametsu nie miał wyboru. Powolna wspinaczka to śmierć przy tylu goniących go potworach. Walka z nimi na otwartym polu to śmierć. Yametsu nie miał więc innej możliwości, tylko pobiec jak najszybciej, przedostać się na drugą stronę po złamanym maszcie.
I mieć nadzieję że jakaś dewa przychylnym okiem spojrzy na wysiłki zamerykanizowanego Japończyka.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 08-10-2012, 16:01   #395
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Wybuch w zamkniętym pomieszczeniu ogłuszył go niemal zupełnie. Zdawał sobie z tego sprawę, próbował nawet zacisnąć ręce na uszach ale granat rąbnął z siłą wysysającą powietrze z płuc. Pociemniało mu przed oczami. Dzwonienie w uszach było dobrym znakiem, bębenki nie poszły i może za parę godzin słuch wróci do normy. Spojrzał na miejsce wybuchu... On ciągle żył głowa patrzyła z nienawiścią, ale Boone szybko odwrócił wzrok. Trzeba będzie skurwiela spalić. Spopielić, unicestwić raz na zawsze.
- Nic ci nie jest?! – wrzasnął nie kontrolując siły głosu przez dzwonienie w uszach, ale zaraz przypomniał sobie że przecież Sally zniknęła. Kobieta którą pociągnął za sobą kuliła się na ziemi, z uszu wypływała kropka krwi. Patrick wstał i podniósł swoją broń.

Facet, który próbował go ostrzec wcześniej przed mocą jaszczura złapał jakiś metalowy szpikulec z podartej wybuchem blachy i ruszył w jego kierunku. Boone wrzasnął znowu:
- Rzuć to!! Ani kroku, słyszysz!! – zarepetował broń wprowadzając nabój do komory i cofnął się o krok w kierunku ściany.
On wiedział, próbował mu pomóc. Spojrzał w szalone oczy mężczyzny. Zamierzał postrzelił go w ramię z trzymaną bronią, gdyby nie posłuchał i nie zatrzymał się.
 
Harard jest offline  
Stary 08-10-2012, 17:46   #396
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Spłynęła na kolana. Bezsilna, bezradna, na wpół odrętwiała widokiem górującego nad nią potwora.
Sally Dean chłonęła jak gąbka. Wyjątkowość tej chwili. Jej powagę. I szaleństwo jakie z sobą niosła.

- Czy taki gatunek zasługuje na istnienie? Obrzydliwy? Pożerający się wzajemnie. Jak robactwo?

Zapytał ją. Stwór z innego świata chciał znać jej zdanie. Jej. Zupełnie nieistotnej kobiety o imieniu Sally. Nigdy nie lubiła swojego imienia. Wydawało jej się takie pospolite. Ciekawe czy Maria też tak o sobie myślała? Będą o mnie pisać i dyskutować uczeni w piśmie i wypowiadać po stokroć me imię. Me banalne, nieco infantylne imię, które brzmi jak zdrobnienie choć wcale nim nie jst... Dlaczego nie dali mi na imię Chantall albo Anabell? Sally... To będzie fatalnie wyglądać w biblii...

I wtedy kobieta o imieniu Sally, która dwa lata spędziła w niewoli, stanęła w obliczu Szatana. I zapytał ją Szatan „Czy taki gatunek zasługuje na istnienie? Obrzydliwy? Pożerający się wzajemnie. Jak robactwo?”. Strapiła się kobieta bo czuła, że na jej wątłych barkach spoczywa decyzja o losach świata. Wiedziała też, że diabeł podstępny jest i na pokuszenie ją wodzi. Karmił ją wizjami ludzkiego bestialstwa. Widziała wojenną pożogę, gwałty i mordy i czuła jak bolesne wspomnienia w niej ożywają, jak okaleczone ciało i umysł dopominają się jeśli nie o zemstę, to choć sprawiedliwość.

- Człowiek jest zdolny do czynów pięknych ale i strasznych. To wolna wola czyni go niezwykłym - odparła patrząc diabłu w oczy bo nie chciała karku pochylać i czci oddawać plugastwu. - Dlatego po świecie chodzą ludzie zepsuci i odrażający zdolni do zbrodni na jakie patrzymy. Ale są też ci wspaniałomyślni, skromni czy zdolni do poświęceń. Nie można patrzeć na ludzkość jako na rój mrówek. Nie można zgładzić tysiąca nikczemników jeśli jest pośród nich choć jeden szlachetny człowiek.

A na koniec wstała prostując plecy.
- Nie zgadzam się.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 08-10-2012 o 17:53.
liliel jest offline  
Stary 08-10-2012, 19:05   #397
 
Hesus's Avatar
 
Reputacja: 1 Hesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnie
Viv ja i inspirujący Harard;)

To się musiało wreszcie skończyć. W ten sposób nigdy nie wejdą do laboratorium i nie spełnią misji powierzonej im przez mnicha. Japonka spojrzała na stojącego za nią towarzysza.

- Ron, czy możesz coś zrobić żeby oni w końcu przestali? Żeby się nie pozabijali zanim uda nam się zakończyć ten koszmar? - rozkaszlała się spazmatycznie, kiedy do jej płuc dostał się kurz i pył. Kiedy się uspokoiła, rozejrzała się bezradnie wokół. Bała się, że w laboratorium może czekać kolejna wybuchowa niespodzianka, przed którą nic jej nie chroniło ale pozostanie na korytarzu też niczego nie zmieniało. Sytuacja wydawała się beznadziejna...

Nie znał odpowiedzi na to pytane, to co się z nim stało sprawiło, że czuł się silniejszy, mógł przemawiać wprost do umysłu Sakamae jaki i jaszczuroludzia, rany na ciele zagoiły się. Nic ponadto, ale nie zastanawiał się nad tym już więcej.
- Musimy go zabrać - miał na myśli jankesa, pozostawienie go z Panem Rozlewisk nie było rozsądne a do tego ten człowiek mógł się jeszcze przydać. Ruszył szybkim krokiem do leżącego żołnierza. Podniesienie go nie nastręczało mu większych trudności, nawet jeśli by się opierał nie mógł powstrzymać jego zamierzeń.
- Możesz mu jakoś pomóc? Myślisz, że dasz radę wprowadzić go w tym stanie do laboratorium? - stał trzymając Noltana w ramionach i bezgłośnie zasypywał Sakamae pytaniami. Ten nowy sposób porozumiewania był precyzyjniejszy i szybszy, poza tym czuł że w ten sposób przekazuje dokładnie to co na prawdę ma na myśli.

- Spróbuję - głos zabrzmiał strasznie głośno w zapadłej ciszy - bądź zaraz za mną, się bronić prowadząc go ze sobą.
Chwyciła żołnierza pod ramię i zachwiała z trudem łapiąc równowagę, ale wsparta przez Rona stanęła pewnie na nogach. Spojrzała jeszcze na to, co jeszcze niadawno było jego twarzą i skinęła głową.

- Bądź ostrożny, Ron - szepnęła cicho - proszę...
 
__________________
Nikt nie jest nieśmiertelny.ODWAGI!

Ostatnio edytowane przez Hesus : 08-10-2012 o 21:28. Powód: doklejenie paru zdań na końcu posta
Hesus jest offline  
Stary 08-10-2012, 21:29   #398
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację



Summers

:Wumpscut:-Maiden - YouTube

Wymierzył, ze zdumieniem widząc, jak bardzo drżą mu ręce. Cel – Kishler – otoczony dziwaczną luminacją. Oko, ramię, zwolnił spust w tej samej chwili, kiedy bestia z boku rozwaliła szkło z przyprawiającym o dreszcze łoskotem.
Nie trafił! W ostatniej chwili musiał zadrżeć. A może to pokład jego okrętu, albo tego, na którym stał Niemiec zakołysały się od jakiejś fali. To nie było ważne, bo pocisk nie trafił do celu.

A na poprawkę nie miał już czasu, bo do sterówki wdzierała się już skrzydlata, żądna krwi, bestia.

Summers wymierzył w jej stronę. W ostatniej dosłownie chwili zarepetował broń, kiedy potwór przeciskał się przez rozwalone okno i posłał kulę niemalże z przyłożenia prosto w czaszkę bestii. Trysnęła czarna posoka, a w łbie monstrum pojawiła się potworna dziura.

Jednak nawet z kulą w czaszce potwór nie zaprzestał swoich prób wdarcia się do środka.

Nadszedł czas na plan B. Granat poleciał w stronę potwora, a Summers popędził w dół, drogą, którą tutaj się dostał. Zdążył zsunąć się po drabinie, kiedy nad nim rozległ się potężny huk eksplozji. Luke zachwiał się i poleciał na ścianę. Zderzył się zranionym barkiem z pordzewiałą stalą.. Zabolało, jak cholera i żołnierz na chwile osunął się na podłogę.




Harikawa

Harikawa był wysportowany, a maszt – jak się okazało – dość szeroki. Ale niestety śliski. Porośnięty morskimi glonami i mokry.

Yametsu jednak popędził, rozkładając ręce dla złapania równowagi. Zwinny niczym czarna pantera. I byłoby mu się zapewne udało, bo dystans nie był zbyt oszałamiający, gdyby nie skrzydlate monstrum, które zapikowało z nadzwyczajną sprawnością w jego kierunku.

Aby ratować skórę Harikawa zanurkował, stracił równowagę i poleciał w dół.
W chwilę później zamknęły się nad nim słone, wzburzone wody oceanu.
Po krótkiej chwili konsternacji i paniki żołnierz odzyskał panowanie nad sobą.




Boone

Nieznajomy szaleniec nie posłuchał go. Więc Boone nie miał wyboru. Wystrzelił, trafiając go w ramię. Postrzał odrzucił szaleńca w tył.
Boone uśmiechnął się i wtedy, znienacka poczuł ból w stopie, tak silny, że krzyknął opuszczając broń.

To była pobita kobieta. Wbiła mu kawałek jakiegoś stalowego badziewia prosto w stopę.

Zadziałał instynkt i gniew. Kolbą zdzielił zdradzieckiego babsztyla w głowę. Nie na tyle silnie, by zabić, ale by pozbawić przytomności.

Potem spojrzał w dół, na bucior, z którego wylewała się krew.

- Kurwa mać – zaklął paskudnie dając upust bólowi i wściekłości.

A potem zobaczył, jak drzwi do pomieszczenia, do których wcześniej ktoś łomotał, otwierają się powoli i staje w nich .... „Postman”.

- Kurwa mać – powtórzył Bonne, tym razem z niedowierzaniem.




Noltan, Dempsey, Yoshinobu

Noltan był półprzytomny, kiedy przepoczwarzony Dempsey pochyli się i ujął go pod ramię pół ciągnąc, pół wlokąc w stronę drzwi, które w tym czasie Sakamae otworzyła zdobycznym kluczem.

Noltan otrząsnął się z oszołomienia. Wiedział, czego od niego oczekują.
Wszedł pierwszy.

I ujrzał pomieszczenie w totalnej dewastacji. A w nim ... pulsujący, zmieniający barwę i kształt kryształ ustawiony na kamiennym, wyglądającym na prastarym cokole.

Dopiero po chwili ujrzał nieruchomych Patryka i Annę oraz ... oraz zwiadowcę Boone’a.

I jego cień.

Cień wielki, skłębiony, nieludzki, potworny. Żywy i dziki.




Dean

- Nie zgadzam się.

Tyle stanowczości w jednym zdaniu. Czy jednak poczwara przejęła się nim? Czy rozumiała Sally Dean? Czy przejmowała się jej zdaniem?

Tyle pytań, lecz żadnej odpowiedzi. Bo odpowiedzi, te szczere i prawdziwe, są darem znanym nielicznym. Czy była ofiara japońskich oprawców miała jakikolwiek głos ? Jakikolwiek wybór?

Liczyła na to, że tak.

Nagle stwór znikł, a na jego miejscu ujrzała japońskiego dzieciaka, z innym, jeszcze mniejszym i chyba okaleczonym na plecach.


Chłopiec spoglądał w jedną stronę i Dean odruchowo zerknęła w nią również.
To co ujrzała sparaliżowało ją na moment. Widziała potężną eksplozję, tony dymu i pyłu unoszące się w górę w kształt monstrualnego grzyba.


Zamarła. Widziała burzone podmuchem domy, ginących ludzi, po których pozostawały jedynie ... cienie na ścianach. Widziała innych – poparzonych i konających w męczarniach. Tysiące ludzi zabitych jedną potężną eksplozją.

- Rozwijacie się – czyżby w „głosie” potwora pojawiła się ironia. – A teraz? Czy nadal uważasz, że taki gatunek zasługuje na istnienie?
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 08-10-2012 o 21:31.
Armiel jest offline  
Stary 09-10-2012, 17:38   #399
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Ranny i osłabiony żołnierz spojrzał z przerażeniem, na to co się działo za plecami jednego z marines, z którym przyleciał na tą wyspę. I przeraził się nie na żarty, ponieważ od razu stwierdził że Boone zaraz zginie.

Olbrzymi cień za jego plecami, był nie ludzki. Tak samo jak ten zmutowany stwór który pojawił się w miejsce Ronalda, albo ten jaszczur który o mało nie pozbawił go życia.

Poczuł na powrót, jak na skórze stawają mu włosy ze strachu. Gdyby miał broń... Ale jak walczyć za pomocą broni z cieniem? Czy jest to możliwe? Na wywijanie nożem już dawno stracił energię. Energię i chęć walki. Uchodziła ona z niego z każdą strużką krwi, uchodzącą z ramienia.

Jedyna, na co się zdobył to jeden, donośniejszy krzyk:
- Boone! Za tobą!
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 10-10-2012, 20:35   #400
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Upadając w dół Yametsu gotował się na śmierć. Bo przecież prędzej czy później musiał tak skończyć.
Nie miał prawa pożyć dłużej od reszty drużyny. Szkoda tylko, że jego śmierć była... pozbawiona znaczenia. Że niczego wielkiego nie dokonał.
Dziwne było to, że jakoś całe życie nie przelatywało mu przed oczami. Może po prostu było za nudne, za spokojne...

Uderzenie ciałem w morską wodę orzeźwiło go. Przez chwilę zanurzał się gwałtownie w morskiej toni, by potem desperacko zacząć walczyć o powietrze i machać rękami, by na powierzchnię. Instynkt samozachowawczy wziął górę. Upór, by dokonać czegoś w imię własnego istnienia zmusił Yamestu do wypłynięcia.
Nie zginął. Znowu przeżył. Bardziej obolały, bardzo mokry... ale żywy i zdeterminowany, by nadać sens swemu życiu i nieżyjącym już członkom oddziału. Przecież nie mogli zginąć na marne.
Yametsu spojrzał w górę obserwując potworki. Krążyły nad nim, ale nie atakowały. Czemu ?
Bały się morza?

Harikawa nie miał czasu nad tym gdybać. Ich ignorowanie łatwej zdobyczy było mu na rękę. Unosząc się w toni morskiej i walcząc z kolejnymi przypływami, wypatrywał dziur poszyciu okrętu, przez które mógłby się wślizgnąć do środka.
I tak przyglądając się omal nie przegapił dużej zmarszczki na powierzchni wody, jednostajnie zbliżającej się w jego kierunku.
Yametsu przestraszył się i zaczął szybko płynąć w kierunku rozwalonego okrętu, mając nadzieję na znalezienie jakiejś dziury i wślizgnięcie się przez nią do środka.
Bo jeśli nie znajdzie lub nie zdąży... to przyjdzie mu walczyć w wodnym środowisku z potworem którego nawet te skrzydlate koszmarki się bały. A tego Harikawa wolał uniknąć.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172