Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2012, 21:54   #12
Pruszkov
 
Pruszkov's Avatar
 
Reputacja: 1 Pruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumny
- Poszło gładko tym razem, ale chyba najwyższy czas się poznać jeśli mamy skutecznie współpracować. Zapraszam was wszystkich na kieliszek u mnie w pokoju, tradycyjnie, po rosyjsku.

Brzmiało obiecująco. Dobrze wyglądająca kobieta zapraszająca na alkohol - z całą pewnością ktoś inny skusiłby się. Krzysztofowi jednak przed oczami niemal natychmiast pojawił się obraz konającej Anny i martwego Dragunova.
- Ja chyba dam sobie spokój, choć oczywiście dziękuję za zaproszenie - uśmiechnął się grzecznie.
Nie, to nie czas na picie, a tym bardziej spoufalanie się. Jeśli będzie to konieczne, Krzysztof zapozna się z resztą, póki co pewien mógł być wyłącznie Daniela i Anety. Snajper, John Clark, robił wrażenie swoimi nadzwyczajnymi umiejętnościami, ale Krzysztof wciąż nie wiedział, czy może mu po ludzku ufać.
Czas pokaże.

Póki co, czas na ćwiczenia. Tak, ćwiczenia to dobry pomysł. Odciągają uwagę od niepotrzebnych rzeczy i podwyższają wartość rynkową...

***

Przebrany w krótkie spodenki, podkoszulek i rękawice bez palców, Krzysztof wszedł do siłowni, udając się wprost do worka treningowego.



Podczas walki Krzysztof używał zazwyczaj całego otoczenia - wszystko mogło być użyte by odskoczyć od tego, uderzyć o to głową przeciwnika, zapędzić go w to czy choćby po prostu tym rzucić. Tym razem jednak skoncentrował się na polepszaniu szybkości i techniki - żadnych brudnych trików, zresztą nie ma na kim wypróbować. Powoli podszedł do worka i uderzył dwa razy, od niechcenia.

Zaczął podwyższać tempo. Lewy. Lewy. Lewy prawy. Prosty lewy i sierp. Prawy, sierp, znowu prawy, tym razem podbródkowy. Łokieć, z główki, bolało.

Ciosy były coraz szybsze, przechodząc płynnie w kolejne uderzenia, każde w inną część worka.

***

10 września godzina 19.00

Chwilowa rozmowa z przewodnikiem (albo informatorem, jak wolał go nazywać Krzysztof) ujawniła dokładnie nic. Wsiedli do Renaulta. Daniel prowadził.


***

Przejęcie diamentów, które mogą tam nawet nie być. Niepewny cel, albo cele, nie wiadomo, jakie mieli uzbrojenie. Coś za dużo tych niewiadomych.

Krzysztof postanowił się przygotować. U przykrywkowców nauczył się nie narzekać. Sytuacja zawsze jest taka, jaka jest - narzekanie nie pomaga. Z sytuacją trzeba sobie poradzić tak, czy siak. Sporo niewiadomych? Trzeba przeprowadzić zwiad. Nie da się przeprowadzić zwiadu?

Cóż, wtedy trzeba być cholernie ostrożnym.

Widział, jak ta nowa, Tanya, założyła kamuflaż. To był dobry pomysł, w końcu byli w lesie. Krzysztof miał jednak nadzieję, że weźmie ze sobą jakieś cywilne ciuchy, na wszelki wypadek - w końcu jeśli coś się spieprzy i będą musieli uciekać, w mieście (do którego w końcu dojadą) mundur będzie się rzucał w oczy.
Krzysztof jednak nie powiedział tego na głos. Ufał sądowi nowej.

Szkot też zaczął się przebierać. Krzysztof mimowolnie uśmiechnął się, gdy słyszał flirt w toku i nieomal parsknął śmiechem, gdy Szkot przerwał go w tak niesubtelny, ale nieprostacki sposób.
Dalej rozmowa o wyższości jednych sił specjalnych nad innymi.

Podobała mu się opinia Johna odnośnie przekonań. Sam Krzysztof uważał, że porównywanie sił specjalnych mija się z celem - każda jest szkolona inaczej, często w innych celach. Ich rodzime Biuro Operacji Antyterrorystycznych jest nie do pokonania w kwestiach strzeleckich, i to w opinii byłego członka SAS-u - ale co z tego, skoro SAS jest prawdopodobnie lepszy w odbijaniu zakładników. A przecież Specnaz zamiata w otwartej bitwie, przy porażkach typu Biesłan, jeśli chodzi o zakłądników. A przecież jest jeszcze Sayeret Matkal, SWAT, Grom, Delta Force...

Dalsza rozmowa została przerwana przez cichą (do tej pory) Anetę.
- Dobra dobra, dosyć pogaduszek, możecie się przekomarzać później. Jakieś specjalne zadania dla mnie czy też mam się skitrać w lesie? - podobało się to Krzysztofowi. Najwyraźniej nie on jeden miał zamiar skupić się na zadaniu, które było, mówiąc bez ogródek, po prostu bardzo niebezpieczne.
- Wybacz moja droga, ale nie jestem już małą dziewczynką i sama zdecyduję kiedy skończyć. My się szykujemy, wiemy co mamy robić i pozwól że będziemy to robić po swojemu. - Krzysztofowi ciśnienie lekko podskoczyło. Już miał się wtrącić, gdy Aneta odpowiedziała.
- Dobrze, oczywiście. Ale jak chcecie gadać o gapieniu się na tyłki to nie teraz na to czas - No tak. Znów przypomniał sobie historię z Danielem i otwieraniem drzwi.

Tak, Anna zawsze daje sobie radę sama. Taka już jest.

No dobra, nie ma znacz...

Anna? Jaka Anna, Krzysztof skarcił się w myślach. Aneta. Aneta "Neti" Rakowska.
Nie Anna.

Jasna cholera, pomyślał, dziadzieję na starość, a nawet nie ma trzydziestki.

No tak.

***

"Niech sobie walą do kaczek".

Mimo, że jako przykrywkowiec, Krzysztof nie zgadzał się z tym, to jednak trudno mu było powstrzymać się od cichego, infantylnego chichotu. Ismael jest w porządku. Zaniósł też kawę Tanyi - Krzysztof miał szacunek do ludzi, którzy szanują kobiety.

- W razie czego ja i Daniel będziemy blisko samochodu. Jeśli coś pójdzie nie tak, macie platformę ogniową: Daniel poprowadzi, ja postrzelam. Damy radę, prawda, Daniel? - odwrócił się w stronę Daniela. Jeśli z kimś pracować, to tylko z nim albo z Anetą. Ufał im.
 
Pruszkov jest offline