Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2012, 18:29   #109
Vireless
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
To, co zostało z kolesia po Morganowym prezencie było wszędzie… Najgorsze, że musiał gdzieś tu przyglebić. Solidne sto kilo zwaliło się na piasek niedaleko kawałka nogi z butem. Przynajmniej było mało krwi a to ważne, bo nie wiadomo, kiedy będą mogli to przeprać. Na pustyni natomiast kojoty lub to, co z nich ewoluowało wyczuwało krew z baaardzo daleka. Ale to będzie później..

Kaem spoczął na dwójnogu. Wolf nawet nie zarejestrował faktu, że palcem sprawdził czy bezpiecznik ognia jest odbezpieczony. Poszukał wzrokiem bezpośredniego zagrożenia. Nie było, pośrednie równało się każdemu zakamarkowi, jakich tu były setki. Zapowiadało się, że to będzie kotlet i to smarowany na grubo…
Przez krótką chwilę wpadło mu na myśl, że może któraś z części tego wieśka może się tli, ale nie był na tyle uprzejmy. Coś mruknął pod nosem zapominając, że jest na nadawaniu. Dotyczyło to Tego wieśka, jego mamy i dużej bandy mutków. W końcu po chwili sobie przypomniał gdzie, co jest i zgryzek Cygara powędrował na swoje miejsce. Zwalczył przemożną chęć przypalenia go. Na szczęście przypomniało mu się, że kiedyś, gdy były prawdziwe rządy to wszystkie, co do jednego zajmowały się przypominaniem, że palenie skraca życie. W tym wypadku skróciłoby i to wybitnie. Przekonał się o tym, gdy buggy wyleciało w powietrze.

Zaklął pod nosem ponieważ nie lubił takich sytuacji. Co gorsza wcale nie zarejestrował skąd była odpalona rakieta. „Mniej więcej tam” w sumie brakowało mu zwiadu lub kogoś kto mógłby powiedzieć coś o polu walki. Teraz doceniał to w jaki sposób były zorganizowane zespoły bojowe na froncie… Teraz musiał po prostu zrobić wszystko by przeżyć. Spojrzał raz jeszcze na rozrzucone żelastwo, które nie dawno było ich łazikiem.
- No to teraz sprawa się robi jeszcze bardziej Osobista.


Przypomniało mu że dla Niego też jest Osobista poprzez Jeffa. I co za tym idzie powinien dopilnować by nie pójść jego drogą. A to że do tej się udawało nie oznaczało że może grać wściekłego kurczaka bez konsekwencji. Był prawie pod złomem, gdyby miał kogoś do pomocy mógłby zacząć to czyścić według Sztuki. Tak będzie robił to samo osłaniany ogniem pośrednim snajpera. Miał taką nadzieję..
- AJ, Luneta, Morgan czy możecie przykryć ogniem moje ewentualne wejście do tego złomu?
- Ja mogę Cię śledzić najgorsze nory jednak z odległości 600 metrów. -
powiedział AJ do radia.
- Kurwa. - usłyszeliście głos Lunety. – Bryan oberwał w głowę. Już jestem na górze. Nie widzę wejścia od tej samej strony co ty czyli nie za bardzo z tym przykryciem.
- Dobra. Ustaliłem z Morganem, że tu sam sobie poradzi. Idę do Ciebie. -
Szybki po chwili wybiegł zza Knighta dobiegając jakieś 10 metrów od Wolfa. - Idź. Ale spokojnie. Nie szybciej jak 2km/h. Osłaniam Cię stąd. - wyciągnął radio. - AJ śledź Reggiego podczas wejścia abym miał czas na przemieszczenie.

Skrzek radia wywołał w nim falę ulgi. Do tej pory działał systematycznie według Sztuki i jak na razie było ok. Teraz musiał? Chciał wejść w rolę szturmowca. Krótka chwila podniecenia minęła teraz musiał się wyciszyć przed akcją. Gdy będzie w akcji zostaną tylko odruchy.
- No i fajnie chłopaki, zaczynamy…
Aj poprowadź mnie prowadź nas szczęśliwie. Idę, jako jedynka. Na znak wrzuć granat do wejścia. To powinno pomóc o ile Ci kolesie nie stwierdzą, że ten złom można wysadzić w powietrze.

Szybkie sprawdzenie ekwipunku, amunicja do Miniacza. Czy jest jeszcze trochę. Czy Raggin Bull łatwo wyskakuje z kabury a nóż jest na swoim miejscu. W sumie brakowało tylko jednego. Z kieszeni wyciągnął starą Zippo i odpalił zgryzek. Niestety nie zaciągnął się tak mocna jak chciał z uwagi na ilość dopuszczalnego dymu jaki mógł wygenerować. Ale przynajmniej coś mu śmierdziało pod nosem.
Zaczął powoli i systematycznie się czołgać w kierunku pierwszego wagonu. Gdy był w odległości około 10 metrów od wejścia, sprawdził czy Szybki idzie po jego śladach a następnie warknął do radia
- Tora, Tora, Tora

Granat wpadł do środka. Minęła chwila po której okropny huk niemal odebrał Wolfowi słuch. Nie słyszał nic poza piskiem co pamiętał jeszcze z czasów frontowego boju. Tam było to normalne... Po maszynach jednak nie było widać zniszczeń poza kurzawą, masą rozerwanej rdzy i dziwnym zapachem. W miarę zbliżania się zapach zaczął przybierać na sile. Gdy Reggie wpadł do środka osłaniany przez Andrzeja i Szybkiego już dokładnie wiedział co lub kto go wydziela. Flaki, krew, kończyny i narządy wewnętrzne kryły niemal całą kabinę od środka. Duże pomieszczenie wyglądąło jak żywe, gdy jeszcze ciepłe ludzkie członki zdaje się, że podrygiwały w niektórych miejscach. Reggie nie wytrzymał. Chcąc mocniej zaczerpnąć powietrza poczuł jak wymioty podchodzą mu do gardła. Ostatni posiłek wyciekł z niego niczym z rozkręconego hydranta. Nie wytrzymał. Nawet on nie był w stanie ogarnąć tego obrazu połączonego z tym smrodem. Po chwili do środka wbiegł Szybki od razu wykrzywiając minę w grymasie zdziwienia. Ten jednak nie zwymiotował. Wolf zobaczył w boku pomieszczenia jakiś pakunek. Metalową skrzynkę. A w niej narzędzia i radio...

- Jim... Co tam się dzieje? Wyciągnij ich na otwarty teren. Niech wyjdą zza auta. Został mi jedynie jeden pocisk do LAWa... - usłyszeliście basowy głos wydobywający się z urządzenia.

- Morgan. - odezwał się do radia Szybki. - Mamy ich radio. Jakiś gość mówi, że został mu jeden pocisk do LAWa. Nie wychodźcie zza auta! On czeka w okolicy terenu, na którym przed chwilą byliśmy my. Nie wychodźcie. Ja wybiegnę jak szybko się da, a ty z Jules i AJ sprawdzicie czy się wychylił i skąd. Pasuje?

- Wolf jak Szybki stamtąd spierdala wysyłam do Ciebie Szakala.
- odezwał się Andrzej. - Jak będzie blisko powiem Ci. Daj znać, że zrozumiałeś.

- Chyba Cię pojebało
, sentencjonalnie odburknął Wolf. Fakt ze na siebie wziął całe uderzenie widoku luncheon meatu. Miał prawo na chwilę się wyłączyć, takie rzeczy zawsze wchodzą Ci w psyche. Nie ważne jak wielkim świrem jesteś. A Reggie nie był. To był powód, dlaczego był Tu a nie w swoim starym oddziale.
– Szybki, to przynajmniej na trzy bym mógł od razu wystawić tę fajkę na zewnątrz… I tak mam większe szanse, że to ja dostanę, ale przynajmniej nie będę stał jak ten cieć i patrzył jak do Ciebie bezkarnie pruje.
Potem czekam na Szakala i osłaniam ogniem, kogo potrzeba. Korci mnie żeby wleźć na ten złom i z góry móc was osłaniać. Ale do tego byłby mi ktoś potrzebny by zrobić to na biegu. Powolne wspinanie może źle się odbić na moim zdrowiu..
- To na trzy
. - powiedział Szybki. - Raz, dwa, trzy... - zaczął biec a każdy z obecnych musi przyznać, że biega szybko niczym przedwojenny struś.

Wolf wychylił się w momencie, gdy Szybki zaczął biec. Cisza. Nikogo przed nim. Z boków nic nie widział. Poczuł natomiast stal przyłożoną do głowy... Od góry! Jak widać nie był jedynym, który wpadł na pomysł wspinania się na maszynerię. Chwila ciszy. Usłuszał przełączenie trybu ognia. Charakterystyczne. Sekundę później nastąpił strzał. Poczuł ciepło, zobaczył ściekajającą mu po mundurze krew. Odsunął się w momencie, gdy gość z karabinem spadł na ziemię z dachu pojazdu. Bez połowy czaszki... Wolf znowu walczył z wymiotami, ale tym razem wygrał tę walkę.

- Wybacz Wolf, że się Tobą tak bezkarnie posłużyłem. Musiałem go jakoś stamtąd wyciągnąć. - AJ, ten skurwysyn, o tym wiedział?
“W sumie racja.” pomyślał Reggie patrząc na trupa niemal bez głowy. Jedynie Barrett mógł coś takiego uczynić.
Po chwili do Wolfa przybiegł Szakal. Od strony drugiego pociągu.
- Czysto. Jak dla mnie to wszyscy.

Adrealina skończyła się za szybko, wszystko wokół jakby wróciło do normalności. Hasło „Jest już bezpiecznie” powodowało rozluźnienie zmysłów, spowolnienie reakcji i całą resztę pozostałych czynności, które powodowały że było się podatnym na pułapki. Wolf, skinął głową na znak że się zgadza.
- Okey, może i jest czysto ale nie zawadzi mimo wszystko kogoś wystawić na czatach. Nawet i na węglarkę posadzić. Najważniejsze by znów nie dać dupy tak jak tu..
Chłopacy ze snajperkami moglibyście się tym zająć.

Reggie korzystając z okazji że jest chwilo spokojnie zabrał się najpierw za przezbrojenie Miniacza. Zapas powędrował na miejsce Jedynki, a częściowo wystrzelany magazynek poszedł do wora. Obejrzał broń czy nie ma jakiś większych zanieczyszczeń zwłaszcza piachu oraz kości z obydwu gości. Gdy był już gotowy zabrał się do tego co robił jak zawsze bardzo dobrze czyli za szaber. Nie mógł pozwolić by dobry sprzęt marnował się na pustyni. Potem poszedł sprawdzić co zostało z buggy i ich zapasów.
 
__________________
[o Vimesie]
- Pije tylko w depresji - wyjaśnił Marchewa.
- A dlaczego wpada w depresję?
- Czasami dlatego że nie może się napić.
Vireless jest offline