Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2012, 19:00   #14
Darth
 
Darth's Avatar
 
Reputacja: 1 Darth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłość
Szkot nie spodziewał się że akcja pójdzie tak dobrze. Coś wydawało mu się... podejrzane. Jeśli zadanie miało być tak proste, Jean mógł wynająć któregoś z włoskich chłopów, by podbiegł do gościa z Luparą, nie grupę sześciu profesjonalistów. Rozmyślania przerwał mu nieco rozczarowany głos Rosjanki. Najwyraźniej zapraszała ona na kieliszek wódki. Kim zaś był on by odmówić?
Clark uśmiechnął się delikatnie.
-A ja z kolei chętnie się napiję. Drinka w towarzystwie pięknej kobiety nigdy nie odmawiam. - Wzruszył ramionami - Poza tym, wątpię by mieli tu strzelnicę na której mógłbym nieco potrenować. Dystans mniejszy niż 250 metrów to nie dystans. - westchnął delikatnie - Tęsknię za Hereford.
- *Oooouu* - Mruknęła nieco przesłodzonym głosem i uśmiechnęła się dotykając dłonią serca, jednocześnie spoglądając na Clarka zadowolona z jego gestu czy był on szczery czy też tylko z litości. - Dziękuję, a ja chętnie poznam naszego strzelca i dowiem się jak było w Hereford.
John mimowolnie uśmiechnął się szeroko. Zapowiadała się fascynująca noc.

W pokoju Tanyi, noc.

Nie było dużo czasu, bo każdego zmęczyła wieczorna strzelanina. Dlatego to co zorganizowała Rosjanka nie było wielce szykowne, ale nie sądziła by takie miało być. Posprzątała w pokoju i zaprosiła gości by usiedli na kanapach przy stoliku.

Dla rozluźnienia atmosfery włączyła cicho byle jaki program w telewizji i nalała rosyjskiej wódki do kieliszków.

Coś na ząb także było, jakieś bzdety zamówione w hotelu, kanapki jej roboty i oczywiście ogórek. Wszystko ładnie i starannie ułożone. Gdy już każdy wygodnie się rozsiadł ona także się przysiadła.

- Wszelkie specjalne życzenia składać śmiało. Ja pracuję z wami pierwszy raz, ale być może Wy tworzycie już bardziej zżytą grupę?

Ismael zdecydowanie zbyt wolno przechylił kieliszek. Nie był przyzwyczajony do tak mocnych trunków, toteż ostro zapaliło go w gardle. Szybko przygryzł ogórkiem; a ulga na jego twarzy była swego rodzaju podziękowaniem dla domyślności “gospodyni”. - Cóż, wypadałoby się w ogóle przedstawić, prawda? - odparł, wygodnie się rozsiadając. - Otóż nazywam się Ismael, w kręgach znany bardziej jako Southern. Jakoś tak się trafiło, że z nikim z ekipy nie pracowałem wcześniej, aczkolwiek mam spore doświadczenie jako najemnik. Jednak preferuję pracę solo i w bezpośrednim kontakcie z celem. Cóż, to chyba tyle wstępu. A ogórki wyśmienicie pasują do tego trunku - Dopowiedział z uśmieszkiem, który posłał Tanyi.
Szkot uśmiechnął się delikatnie.
- Wasze zdrowie. - wychylił kieliszek jednym haustem, nawet się krzywiąc -Rosyjska wódka. Jak zawsze, doskonała. - westchnął lekko - Moje imię to John, nawiasem mówiąc. Aczkolwiek jeśli o mnie słyszeliście, to raczej pod pseudonimem. “Reaper”. Pierwszy raz od dłuższego czasu pracuje z grupą. Choć, - rzucił spojrzenie na Rosjankę - muszę przyznać że towarzystwo dopisało. - Zastanowił się przez moment. - Oprócz tego, jestem jednym z najlepszych snajperów na świecie.
Rosjanka uśmiechnęła się rozbawiona tym jak szybko chłopcy, a raczej mężczyźni choć lubiła zdrobnienia obsłużyli się sami. Miała tylko nadzieję że nie przestraszyła ich czymś. Sama też wypiła na raz i odłożyła twardo, zagryzając ogóreczkiem.

- *MMMmm* Miło to słyszeć, ale odpuśćmy sobie wymyślne grzeczności jeśli wolicie drinki lub coś delikatniejszego zaraz coś przyniosę. Jestem Tanya, o ile zapamiętaliście z naszego pierwszego spotkania. - Tu zerknęła na Clarka z wyraźnym zaciekawieniem. - Reaper? Najlepszy snajper? Jeśli to prawda to bardzo mi mi poznać.

Zarzuciła nogę na nogę, poprawiając włosy dłonią i uśmiechając się z jakimś wesołym płomyczkiem w oczach.

- Była pani porucznik, również snajper... W armii wołali na mnie “Оляпка” od takiego górskiego ptaszka który zgrabnie i odważnie biega, i skacze po kamieniach potoków ale i to mu nie wystarcza więc nurkuje i chodzi po dnie nawet pod prąd, czepiając się pazurkami kamieni. Takie głupoty.. kobieta w armii nie jest codziennością, a już na pewno jeśli odmawia iść za biurko. - Gdy opowiadała przebiegła paluszkami po stole jakby chciała im nieco żartobliwie zobrazować owe zwierzątko. Gdy skończyła zarumieniła się lekko do swoich wspomnień . - Czy najlepsza? Wątpię, ale byłam na prawdę dobra. Na tyle dobra że wcielono mnie do Specnazu gdzie nauczyłam się jeszcze paru innych rzeczy.

Specnaz? To od razu podniosło wartość Tanyi w oczach Clarka. Bycie w jednej z najbardziej wymagających jednostek świata, było znaczącym osiągnięciem. Plus, snajper. Rosjanka wydawała mu się coraz bardziej interesująca.

- Specnaz? Wiele słyszałem o tej jednostce. Podobno jesteście najlepsi a biegacie z AKSU, najgorszym karabinkiem świata.

Ismael z kolei wyróżnił się całkowitym brakiem wiedzy. AKSU nie był wykorzystywany przez Specnaz od lat. To była sztandarowa Rosyjska jednostka, zawsze posiadali najlepsze dostępne uzbrojenie. A potrafili walczyć z użyciem każdej broni i w każdych warunkach. Dlatego cieszyli się respektem swoich zachodnich odpowiedników. W tym SAS-u.

Tanya zmarszczyła brwi i spojrzała na Ismaela, bo choć troszkę ją uraziła jego postawa postanowiła tego nie okazać.

- Używaliśmy różnego uzbrojenia, ale ja mam szacunek do dzieci Kałasznikowa. Wychodzę z założenia że najlepsza broń to taka która nie zawiedzie.

- Ja tego nie neguję, Kałach jest nie do zajechania. Ale wersja bez kolby była nieudana, po prostu. Nikogo tutaj nie mam zamiaru obrażać.

- To broń stworzona dla załóg czołgów... Ale chyba nie spotkaliśmy tu by dyskutować o broni? - Zakończyła delikatnym uśmiechem, bo co miała innego zrobić.

- Naturalnie, że nie, przepraszam ciekawość zawodowa przeze mnie przemówiła.

John, uniósł delikatnie brew, przysłuchując się wymianie zdań.
- O? Więc masz powiązania z Specnazem, hmm? Można więc powiedzieć iż jesteśmy kolegami po fachu. Ja bowiem wywodzę się z SAS. - zawahał się przez moment - A czy mogę zapytać czemu odeszłaś? Jeśli to nie tajemnica, oczywiście.

Tanye wyraźnie zakłopotało to pytanie choć starała się zachować pozornie ten sam wyraz twarzy. Zatrzepotała szybko rzęsami i uciekła spojrzeniem w bok ściągając usta w wąski paseczek.

- Podczas jednego z zadań nastąpiły pewne komplikacje... - Przegłaskała się po skroni troszkę niepewna. Opowiedzenie tej historii chyba nie byłoby najlepszym początkiem budowania ich relacji i zaufania. Może innym razem im opowie czemu została usunięta, a może nie będzie okazji?

Ismael jedynie przysłuchiwał się rozmowie, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej, jednocześnie nie zdradzając o sobie wszystkiego. SAS i Specnaz? Same znakomitości, wręcz zaczynał czuć się głupio... - Widzę same służby specjalne są wśród nas. Ja jestem niedoszłym “członkiem” Tier 1, jednostki Ameryki Południowej do operacji na całym terenie. U nas nie ma stopni.

John analizował wszystko co usłyszał. Tier 1 z Ameryki Południowej? O samej inicjatywie nie słyszał, ale biorąc pod uwagę problemy z kartelami, i stałe wojny domowe, Southern musiał być niezły. I zapewne musiał też być niezłym skurwielem. Trzeba go będzie mieć na oku.

Clark pokręcił głową w ciszy.
- Możesz się zatrzymać w tym miejscu. Jeśli historia zaczyna się od “nastąpiły pewne komplikacje”, to znaczy że jest naprawdę paskudna. W końcu, - odetchnął głęboko - wszyscy mamy swoje demony, nieprawdaż?

- Na pewno. - Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie i nalała im znów do kieliszków. - Pewnie więc zaskoczę was bo ja wolę pracę w grupie, niż bycie jak to mówią w Ameryce “Samotny Wilk”? W wojsku byłam też pilotem, załatwcie mi helikopter a zabiorę was gdzie zechcecie. - Starannie przekroiła ogóreczka i zjadła połówkę razem z kanapeczką. - Mam też podstawowe przeszkolenie ratowniczki medycznej, jeśli nie daj Boże coś by się miało stać postaram się pomóc. Od razu mówię, nie gotuję więc zapomnijcie. - zachichotała cicho pod nosem.

Clark uśmiechnął się szeroko.
- Ja z kolei dobrze gotuję. Podział obowiązków więc mamy już gotowy. - w dalszym ciągu delikatnie się uśmiechając, rzucił szybkie spojrzenie na kobietę - Widzę że posiadasz wiele talentów. Ja niestety zawsze byłem dobry tylko w zabijaniu. Kiedyś musimy potrenować razem. Minęło kupę czasu odkąd miałem w swoim pobliżu kogoś kto potrafi strzelać z karabinu snajperskiego. Nieco rywalizacji dobrze zrobi moim zdolnościom. - parsknął lekko - Jeśli zdołamy dla ciebie znaleźć karabin. Nasz pracodawca nie współpracuje z dobrymi handlarzami. Nie sądziłem że nie będzie mieć ani jednego prawdziwego karabinu.

- Nie Ty jeden, ja również potrafię tylko zabijać. Jednak jak mówiłem, preferuję bezpośrednie podejście do przeciwnika. A jeżeli chodzi do naszego szefa, to jest dziwny, tyle mogę powiedzieć... Mało profesjonalny. - Ułożył się wygodnie na fotelu i zerkał ukradkowo na Tanyę.

- *Ooouu* - Mruknęła składając dłonie i odpowiedziała na miły uśmiech Clarka podobnym. - W takim razie chętnie sprawdzę Twoją kuchnię. Lubię dania słodkie i ostre, ale nie będę wybredna chyba że skończy się na jajecznicy. Nie wierzę że jesteście dobrzy tylko w pociąganiu za spust. Ja na przykład sama z siebie zainteresowałam się kilkoma rzeczami które chociaż podczas strzelaniny niewiele się pewnie przydadzą, dają mi dużo satysfakcji. - Oparła się miękko na kanapie i uniosła swój kieliszek nieco. - Całkiem niezła ze mnie akrobatka, mała, szybka.. a do tego umiem robić dziary. - Zagryzła wargę z wesołym uśmieszkiem i uniosła brwi. - John, z miłą chęcią umówię się na wspólny trening by sprawdzić na ile przerośnięte jest Twoje ego. - Rzekła nieco żartobliwym tonem.

Clark zawahał się przez moment.
- No, zapewne nikt mi nie uwierzy...
Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
Tanya zerknęła po swoich gościach po czym wstała miękko i zgrabnie podeszła do drzwi otwierając je. Stanęła i nieco zaskoczona, ale jednak pozytywnie otworzyła je szerzej.
- Oh, witaj. Zapraszam. - Przeszła na bok i gestem zaprosiła do środka.
- No, widzę że jednak impreza jeszcze nie skończona. Cześć! - rzuciła wchodząc do pokoju. - I przepraszam za spóźnienie.
- Nie szkodzi, dopiero zaczeliśmy. Póki co ustaliliśmy że Clark będzie nam gotował. - Zachichotała i zamykając drzwi wróciła do gości wskazując Anecie miejsce obok Ismaela. Sama przyniosła jeszcze jeden kieliszek i przysiadła się do Clarka nalewając.

Ismael, gdy tylko zobaczył, kto wszedł, wstał jak kultura nakazuje. Uśmiechnął się, podszedł do Anety i wystawił rękę w geście przywitania. - Chyba jeszcze się sobie nie przedstawiliśmy? Miło mi, jestem Ismael.
- Witaj. Aneta, ale możecie mi mówić Neti. No to co, brudzia? - sięgnęła po kieliszek.
- Tanya. - Powiedziała z drobnym skinieniem, bardziej na wszelki wypadek, bo była pewna że Aneta wiedziała jak jej na imię.
- Miło mi. No to chlup! - Aneta przechyliła głowę i jednym łykiem wypiła cały kieliszek po czym go odstawiła. Na kieliszku został czerwony ślad szminki. Dziewczyna była ubrana elegancko, w małą czarną, z mocnym wycięciem na plecach i równie dużym dekoltem. Sukienka sięgała do kolan, na ramieniu zwisała mała torebka. Włosy upięte wysoko odsłaniały jej twarz i pełny uśmiech.
- No, tego mi było trzeba. Na drugą nóżkę?
- Czekaj, czekaj bo tak rozpijesz mi chłopców że nic z nich już dziś nie wyciągnę... - zaśmiała się pod nosem, zerkając w oczy obu mężczyznom i po części oceniając czy już nie powinni skończyć z piciem.
Latynos również wychylił swój kieliszek. Źle to się skończy dla niego, jeżeli utrzymają tempo. Ach, te kraje wschodniej Europy to potrafią pić... Wykrzywił twarz w grymasie, po czym przygryzł kanapką. Dobra, czas na niego, trzeba wyjśc z twarzą. Wstał, poprawił ubranie i kłaniając się grzecznie rzekł. - Wybaczcie, ale będę uciekał. Drogie panie - Tu ukłonił się głęboko Tanyi i Anecie, - Clark... - Podał mu rękę i zebrał się do wyjścia.
- No chyba żartujesz! Siadaj! - podeszła do niego i bezceremonialnie pchnęła go na kanapę siadając obok.
Opadł na kanapę zaskoczony. Takiego obrotu spraw się nie spodziewał. To może się dla niego źle skończyć. - No dobra, skoro tak chcecie... Tylko ja już nie piję bez popijania, nie jestem w tym mocny.
Tanya wysunęła się i poszła do lodówki po coś dla Ismaela. Wyciągnęła sok pomarańczowy i Coca-Colę. Nie rozumiała czemu faceci zawsze musieli popisywać się zamiast iść stanowczo swoją drogą. Ani trochę nie wydawało się jej by było to wstydliwe, nawet zapytała czy nie wolą drinków. Postawiła napoje na stoliku razem ze szklankami o szklanej, nierównej formie.
- Jak na moje możesz pić nawet wodę. Ale dopiero co przyszłam, zostań jeszcze trochę - uśmiechnęła się do niego przekonująco. - A co mnie właściwie minęło?
- Zapoznaliśmy się wstępnie i każdy przedstawił co potrafi. Dość oficjalnie to wyszło - zaśmiał się cicho - Dlatego teraz proponowałbym rozluźnić atmosferę. - Widać było po nim, iż alkohol już zrobił swoje.
- To może opowiem coś o sobie. Ogólnie specjalizuję się w nożach, ale jak już zauważyłam nie tylko ja. Krzysiek do tego nauczył mnie parę sztuczek jeśli chodzi o broń palną. Jeśli zaś chodzi o to, dlaczego robię to co robię... może kiedyś wam powiem, ale póki co za mało się znamy. Zawsze zależy mi na grupie, nie zostawiam swoich jeśli jest szansa ich uratowania. Możecie na mnie polegać. A jak wy byście siebie określili?
- Ja walczę w zwarciu, preferuję noże jako broń białą bardziej niż do rzucania. Potrafię zbliżyć się do przeciwników, wniknąć w ich struktury i zniszczyć od środka. W armii byłem szkolony na adwersarza, który przenosi się za linie wroga, niszczy co ma do zniszczenia i jest w stanie to przeżyć, mimo pogoni. Tak to w skrócie wygląda. - Wziął jedną ze szklanek i nalał sobie drinka z sokiem pomarańczowym w stosunku 1:3, którego zaczął dość szybko sączyć.
- Wniknąć w struktury... interesujące - spojrzała na niego i uśmiechnęła się w taki sposób, że pewnie zrobiło mu się gorąco.
Zerknął na nią i owszem było mu gorąco, co gorsza doskonale znał tego powody. Alkohol i dwie piękne kobiety a jemu coraz trudniej było sobie z tym poradzić. Przełknął ślinę i popił kolejny łyk alkoholu. Szło mu to dużo szybciej, niż na początku. Uśmiechnął się jednak zawadiacko dając do zrozumienia, że dotarł do niego podtekst.
John, który w czasie jak reszta rozmawiała popijał wódkę i milczał, nie mógł poradzić jak tylko się uśmiechnąć.
- A w takim razie ja również pochwalę się swymi zdolnościami. Jestem zabójcą. - uśmiechnął się delikatnie. - Jak my wszyscy, niemniej jednak tak nazywam swoją specjalność. Umiem przedostać się do praktycznie dowolnego miejsca, wyeliminować VIP, a także każdego kto stanie mi na drodze, a następnie przeżyć pościg. Preferuję walkę na naprawdę długi dystans, przeciętnie powyżej pół mili. - zastanowił się przez moment. Wypił następny kieliszek wódki. - Trudno mnie zabić. I upić. A oprócz tego, gdyż jestem człowiekiem wielu talentów, ukończyłem również Royal Scottish Academy of Music and Drama. Kierunek aktorstwo teatralne.
- Prawdziwy człowiek renesansu. Aż dziw, że nie siedzisz na tyłku gdzieś we wschodniej Szkocji z piękną żoną i trójką dzieci. Z tyloma talentami nie potrzeba brudzić się krwią ni pracą...
 
__________________
Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Niccolo Machiavelli
Darth jest offline