Ich wielce szlachetny pracodawca zniknął.
Może nie do końca zniknął. W każdym razie oddalał się od nich z dość dużą szybkością. Może nie do końca z własnej i nieprzymuszonej woli, ale jednak oddalał się. Jego “wierzchowiec” nie wyrażał najmniejszej nawet ochoty do zatrzymania się.
- Magicae missilium! - zawołał Aseir. Z jego palca wystrzelił pocisk magicznej energii, który pomknął w stronę jaszczura niosącego pod pachą “ich” maga. |