Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-10-2012, 00:50   #35
shaggy
 
shaggy's Avatar
 
Reputacja: 1 shaggy jest godny podziwushaggy jest godny podziwushaggy jest godny podziwushaggy jest godny podziwushaggy jest godny podziwushaggy jest godny podziwushaggy jest godny podziwushaggy jest godny podziwushaggy jest godny podziwushaggy jest godny podziwushaggy jest godny podziwu
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=--BcrsZDRpA[/MEDIA]

Gdy pochodnie i lampy rozświetliły jaskinie oczom wszystkich ukazało się piaszczyste nabrzeże, przechodzące w dużą, nadmorską grotę z której wychodziło kilka tuneli. Kudłaty ciężko wyszedł z łodzi, przy okazji zabierając z pokładu duży topór marynarski, który w jego rękach wyglądał jak zwykła siekiera.

-Dobra... Ty i ty. Zostajecie ze mną, pilnować łodzi. Reszta idzie w tunele, szukać skrzynki. Jakbym miał sam to zrobić, zajęłoby to zbyt długo, więc wysyłam wos. Kiedy kto znajdzie skrzynkę z symbolem czerwonej szobli na wieku, bierze ją i niesie do mnie. Wtedy ja biere dzwonek i bijąc w niego daje sygnał reszcie że robota wykonana. Wszystkie ewentualne fanty oprócz skrzynki z symbolem, traktujcie jak premię za robotę.

Krasnolud oraz półelf wskazani przez wielkoluda bez większych oporów stanęli obok niego, reszta zaś ożywiła się jednak dopiero przy informacji o ewentualnych dodatkach do zapłaty. Bill odchrząknął.

-Kto by nie znalazł czerwonej skrzynki, to zapłata ta sama. Więc dźganie się w plecy i bieganie za skrzynią jak napalony majtek za kurwą sensu mieć nie bydzie. No. Jazda. Wasza wola jak będzieta szukać. A! I nie zgubić mi się.

Marlin odwrócił się lustrując wejścia w ścianie i wybrał najbliższy siebie korytarz po lewej. Dno ścieżki którą wybrał pokryte było śmierdzącymi glonami i szlamem. Tunel wił się kilkadziesiąt metrów opadając lekko w dół, a pojawiające się od dłuższego czasu kałuże stojącej wody zaczęły się ze sobą łączyć, powoli zalewając korytarz. Po drodze korsarz minął kilka rozwidleń lecz skutecznie ignorował ten fakt, potrafił skutecznie ignorować większość rzeczy która wymagała podjęcia wyboru. Głównie improwizacją, tak jak teraz. Byle nie skręcać...

-No tak, bo jak zaczniesz skręcać to nie przestaniesz.

-Nie pomagasz mi... Znikaj...


Niestety tak jak większość planów pirata i ten nie przyniósł niczego ciekawego. Tunel stał się węższy i zaczął stromiej schodzić w dół, aż całkowicie zniknął pod wodą. Marlin stanął zrezygnowany, nie po to omijał tyle korytarzy żeby teraz się do nich wracać.

-Nie nurkujesz?

-A co ja? Gacek jakiś? Tak, od razu wpłynę tam gdzie nic nie widzę i czy nie wiem, czy się przypadkowo nie uto... - przerwał wywód z nagłym zamyśleniem na twarzy.

-Co ci...?

-Cicho, słyszałem coś...

Rzeczywiście, usłyszał, oddalone ale zarazem tak bliskie głosy, jakby za ścianą. Inni, zatrudnieni przez Bill'a. Pirat cofnął się do poprzedniego rozwidlenia. Podziemne przejście ciągnęło się w mroku lecz tutaj głosy były lepiej słyszalne. Już po kilku krokach Marlin zauważył odległe światło latarni i kilka niewyraźnych postaci. Idąc w ich stronę, dosłyszał urywki ich rozmowy, o tym jak to wysługuje się nimi niemyty grubas. Kilkanaście metrów od grupy korsarz rozpoznał dwa spiczastouche i jednego człowieka z którym płynął na łodzi. Nagle do jego uszu doszło chlupnięcie, trójka do której szedł i on zatrzymali się. Kolejny plusk, elf zostaje dosłownie zmieciony przez ciemną sylwetkę która wyskoczyła z cienia, chwyciła go i zniknęła z powrotem w mroku, do wrzasku dochodzi dźwięk dartej odzieży. Pozostały przy życiu elf zaczął machać lampą, a człowiek strzelił na oślep z pistoletu skałkowego. Marlin zaś już pośpiesznie cofał się do kolejnego rozwidlenia, oglądając się za siebie co kilka kroków. Nie po to tu przylazłem, żeby walczyć o życie. Nadal towarzyszyło mu echo huku gdy doszedł do kolejnego ominiętego rozwidlenia, lecz nie mógł ręczyć czy aby na pewno nie było jeszcze kilku innych wystrzałów.

Gdy wyszedł zza załomu zauważył blask jutrzenki odbijającej się w wodzie na końcu prostego tunelu. Najpewniej grota z naturalnym świetlikiem. Idąc korytarzem wytężył wzrok i słuch by nie zostać zaskoczonym przez jakiekolwiek wrogie cholery. Nim jednak wyszedł z tunelu usłyszał bieg, po chwili do sali wpada krasnolud, dwóch ludzi oraz para niziołków. Oganiają się oni pochodniami, szablami, a w przypadku krasnoluda kastetami, od dziwnych, pokracznych stworów o szarej skórze, porośniętej liszajami.


Jednocześnie pod świetlikiem, ledwo widoczny, Marlin dostrzegł kontur skrzyni. Walka przenosi się na środek groty. Pirat westchnął ciężko, rzucił za siebie pochodnie i wyjął rapier. Lecz zamiast podbiec i zaatakować stwory, ruszył typowym dla siebie chwiejnym krokiem prosto w kierunku skrzyni. Nagle jedno stworzenie zatoczyło się w jego kierunku, odepchnięte krasnoludzkim ciosem. Tłuste, przypominające wodorosty włosy, szeroka morda pełna kłów i zrośnięte powieki dopełniały obraz paskudztwa i obrzydliwości, młody korsarz nie zraził się jednak i wyprowadził pchnięciem w szyje nieprzygotowanego na atak przeciwnika.

Szpikulec wszedł gładko przerywając ciągłość mięśni, omijając aortę i przebijając tchawice na wylot. Płuca momentalnie zaczęły napełniać się krwią, z ran po boku sikła krew, ofiara utopiła się własną posoką.

-Błe... fuj... - Marlin otrząsnął się z obrzydzenia gdy stwór padł charcząc i plując krwią. Korsarz minął szalejącą teraz wokół niego walkę idąc niemal prosto do skrzyni. Po chwili do niej dotarł, nie była szczególnie duża. Kiedy złapał za uszy skrzynki, jednocześnie ktoś chwycił je z drugiej strony. Był to jeden z chłopaków którzy tam z nim przypłynęli. Z pobliskiej groty zaś wypada kolejna banda stworów.

-Umiesz się tym bić? - spytał młodzika wskazując wzrokiem kufer.

-Wolałbym stąd spieprzać. Przekonamy się czy umiem po drodze...

-I właśnie o taką odpowiedz mi chodziło. - puścił skrzynkę i wyciągnął pistolet. - Panowie! - zawołał do kamratów. - Mamy to! Zarządzam odwrót! No! Dalej!

Nim jednak sam zdążył się wycofać, dwójka potworów podbiegła niebezpiecznie blisko niego. Zamachnął się rapierem, nie po to by uderzyć, raczej w akcie desperacji, by odgonić się od nich.

-Paskudy wy! Weź te kurzajki zabierzta ode mnie!
 
__________________
Oj tam, źle od razu, raz mi tylko zrobił z ryja galaretkę.
shaggy jest offline