Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-10-2012, 12:26   #38
vanadu
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
Buttal raźnym krokiem ruszył w kierunku zebranej grupki. Poprawił odzienie i z uprzejmą profesjonalna miną zapytał:
- Kapitan Vanko?
Krasnolud odwrócił się do kuriera czerwony na twarzy i brodą nastroszoną niczym pierun w rabarbar. Miał na sobie świetnie wykonany napierśnik a spinki na jego brodzie wykonane z platyny wskazywały że był on najwyższy stopniem w tym mieście.
-Co? Ktoś ty?! Kto cię tu wypuścił, do jasnej cholery?! Otaczają mnie niekompetentni synowie gnomów! Czy słowo "rozkaz" jest interpretowane jako "coś co mogę zignorować"?
Wściekle spojrzał na najbliższego sierżanta:
-Kogo wyście postawili przy bramie?!
Wydawało się że Buttal był tylko czymś co pobudziło wściekłość dowódcy, ale niekoniecznie było jej celem.
Buttal uśmiechnął się nieznacznie i odparł:
-Kurier od pana Dimzada, proszę pana.
Po czym w końcu doręczył list. (Tak! Tak! W końcu pozbył się tego cholerstwa!)
-Prosiłbym o pokwitowanie, skoro w niecałe 5 godzin zdążyłem ze stolicy to może trafi się premia – dodał.
Vanko spojrzał niechętnie na posłańca, powoli odsuwając się od podwładnego na którego właśnie się darł. Krzyki w wykonaniu pana kapitana wiązały się z kropelkami śliny fruwającymi w powietrzu i ogółem niesamowicie bliskim widokiem na jego nos. Tak czy inaczej, kapitan wyrwał Buttalowi kopertę z dłoni i spojrzał na nią.
-Powiedzmy że ci wierzę.- wymamrotał kiedy krasnolud delikatnie zaniżył czas w jakim pokonał drogę. Pięć godzin a piętnaście? Tylko jedynkę wykreślić z początku i już! Vanko na spokojnie otworzył list, przełamując obie pieczęci i przeczytał go, mrucząc pod nosem. Jednocześnie machnął dłonią na stojącego obok szeregowca. Brodacz obrócił się, prezentując przyczepiony do pleców panel do pisania z piórem, inkaustem oraz pergaminem.
-Ten sknera Dimzad leci nawet do króla, jeśli idzie o złoto tej jego całej kompanii.- stwierdził niechętnie, chowając list za pazuchę i łapiąc za pióro.
- Masz tu swoje pokwitowanie. A statek z tymi cholernymi samopałami zaraz wypłynie.
Mówiąc to, podał kurierowi podbite pieczęcią pokwitowanie otrzymanego listu.
-Dziękuje bardzo, a może mogę jakoś pomóc szanownemu panu? Jakiś problem w którym mógłbym pomóc, jakaś wiadomość do stolicy co by po drodze zanieść - odparł nadal bardzo uprzejmy Buttal
Kapitan przeczesał palcami brodę, zmarszczył nos i po chwili znów coś pisał na plecach nieszczęsnego szeregowca. Po mniej więcej minucie otworzył szufladkę w panelu, wyjął zeń świecę, zapałkę oraz lak. Z dużą wprawą zakleił nim kopertę, odciskając nań pieczęć posterunku w Kazak-Nar.
-Masz. Jak będziesz w Morr, zanieś to na dowolny posterunek. Wpadnie ci trochę grosiwa.- stwierdził, wrzucając pióro z powrotem do buteleczki z inkaustem.
- A teraz znikaj stąd, zanim zacznę się zastanawiać jak tyś tu w ogóle wlazł.
-Dziękuje bardzo, proszę pana, do widzenia
.
Po czym Buttal szybkim krokiem oddalił się z portu, kiwając po drodze swemu przepłaconemu bramkarzowi przy barykadzie.
Dobra nasza, pomyślał. W końcu załatwione robota może i monotonna ale cóż. To teraz jubiler. Co pomyślawszy skierował swe kroki na lepszą część targu. Dość gładko wytargował 270 złotych szylingów i władowawszy je do sakiewki ruszył w stronę stacji kolejki podgórskiej. Po drodze zatrzymawszy się u jakowegoś Niziołka konowała dał sobie nasmarować żebra kosztem pięciu szylingów, kupił sobie wielki bohem chleba z połową szynki wciśniętą miedzy połówki i nabywszy bilet rozsiadł w się we w miarę najwygodniejszym miejscu wagonika z widokiem naokoło.
 
vanadu jest offline