Wstrzymał się ze wstawaniem, aż nabrał pewności, że nie skończy się kolejnym upadkiem. W końcu od pewnego czasu eksploatował się dość intensywnie. Nie tylko bez przerwy na drugie śniadanie, ale choćby porządniejsze odsapnięcie. Bo to, co zafundowali mu Japończycy po akcji w jaskini, wiele wspólnego z odpoczynkiem nie miało.
Ale Luke nie był przecież byle pętakiem i nie przyleciał na tę przeklętą wyspę na gapę. Wplatając między bolesne postękiwania krzepiące przekleństwa, jakoś dźwignął się przy ścianie na nogi i popatrzył w górę.
Kontrolnie, bo powrót na mostek nie miał raczej sensu. Jeżeli nawet coś z niego zostało, to osłony przed skrzydlatymi paskudami nie dawało już pewnie żadnej. A na to, że jeden granat całkiem je zniechęcił, trudno było liczyć... Prędzej tylko jeszcze bardziej rozsierdził.
To by z kolei znaczyło, że póki co lepiej się nie wychylać. I drogi do wraku Kishlera poszukać jednak pod pokładem.
Ostatnio edytowane przez Betterman : 11-10-2012 o 20:22.
|